SPRAWY INTYMNE – SPRAWY PUBLICZNE

Rewolucja seksualna, przez którą wciąż jeszcze brnie Zachód bezpowrotnie zmieniła pojęcie intymności. Zastanawiacie się czasem, co ono dziś znaczy? Czy znaczy? A może już nam nie jest potrzebne? Czy masowa inwigilacja ujawniona przez Snowdena aż tak bardzo bolała? Mam wrażenie, że znacznie mniej niż by się mogło wydawać. W gruncie rzeczy zgodziliśmy się, żeby anonimowy Wielki Brat hasał po naszej prywatności a i do sypialni zaglądał. Póki jest anonimowy, pozostaje niewidzialny. Jakoś łatwiej czasem odpowiadać na własne pytania przeglądając się w problemach innych. A akurat kultura irańska stawia przed obserwatorem niemało zwierciadeł.

Pranie na dachu domu w Teheranie (fot. Karolina Rakowiecka-Asgari)

Pranie na dachu domu w Teheranie (fot. Karolina Rakowiecka-Asgari)

W zasadzie prywatność irańska była tradycyjnie troskliwie ukrywana za grubymi murami. W azerskich wioskach drzwi miewały często dwie kołatki, żeby od razu było wiadomo, kto puka – kobieta czy mężczyzna. Jeśli mężczyzna, kobieta za murem wsadzała rękę do ust, żeby zniekształcić głos i nie dać się rozpoznać. Za próg nie wpuszczano nawet takich intruzów, jak urzędnicy prowadzący spis powszechny – pan domu przy drzwiach deklarował, ile dusz jest pod jego pieczą. Tak było u Azerów, ale jeśli ktoś myśli, że u Persów, albo w miastach, drzwi stały otworem, niech poczytaTubę i znaczenie nocy Szahrnusz Parsipur a dowie się, jak zasłona służyła chronieniu prywatności w perskich domach. 

Publiczne od prywatnego było zatem wyraźnie odgrodzone. Ten nawyk bardzo się Irańczykom przydaje w dzisiejszych warunkach. Z łatwością przychodzi im odgrywanie dwóch ról – publicznej, podporządkowanej wymogom państwa, i prywatnej, czasem zupełnie z tymi wymogami sprzecznej. Ale czy to już wystarcza do tworzenia intymności? Gdyby ją definiować na perskim gruncie, miałaby może inne znaczenie niż zachodnie. 

Intymność w relacjach damsko-męskich wynika naturalnie z religii. Mahramijat to szczególny stan intymności dostępny kobiecie i mężczyźnie dopiero po ślubie (także czasowym), otwierający przed nimi nieskończone ogrody wolności i pełną swobodę seksualną. Ba! Żeby to było takie proste. Niełatwo w tradycyjnej rodzinie o intymność. Zwłaszcza nie jest o nią łatwo kobiecie, która żyje wciąż jeszcze w duchowym haremie. Wyzwaniem dla tłumaczy jest szczególne zjawisko: bohaterki irańskiej beletrystyki bywają “same” w pokoju pełnym ludzi. Nie “samotne” a “same” – przez nikogo akurat niezaczepiane. Więcej chyba kobieta zaznaje rzadko. Towarzyszy jej stała kontrola damskiej społeczności. Nie ma tu granic intymności – kobieta kobietę o wszystko może zapytać, we wszystkim (nieproszona) doradzić, we wszystkim skrytykować. Wiem z doświadczenia, że dwie pacjentki na raz u ginekologa to nie problem. Podobnie jak otwarte drzwi podczas badania w przychodni. Z reguły nikt nie protestuje. 

Ale może u mężczyzn jest inaczej? Chyba jest inaczej z poczuciem granic własnej intymności. Huszang Asadi pisze w Listach do mojego oprawcy o wstydzie prześladującym Chamenejego jako więźnia szachowskiego, kiedy zmuszano go do brania prysznica ze współwięźniami. Dla wielu mężczyzn publiczne obnażenie się stanowi poważne tabu. Ale i tu granica intymności nie jest szanowana. Przed ślubem każdy mężczyzna (tak, tylko mężczyzna) musi się poddać badaniu na uzależnienie (w Iranie narkotyki są naprawdę wielkim problemem społecznym). Wymyślono sposób, żeby nie można było podłożyć cudzego moczu: cała grupa badanych sika na akord w jednym pokoju!

Odsłona druga. Nasłuchaliśmy się, jak używać karty kredytowej, prawda? Zasłaniać własnym ciałem itp. A w Teheranie PIN karty podaje się sprzedawcy w sklepie. Głośno, przy innych klientach. Nikogo to nie dziwi.

Czy sugeruję, że w Iranie intymności nie ma? Nie, raczej zastanawiam się, w jakim kierunku może iść ewolucja tego pojęcia. Zastanawiam się też na ile – poza życiem w grupie, w klanie, w haremie – na pojęcie intymności wpływa stosunek do własności, także własności intelektualnej. W literaturze perskiej nie bardzo mieści się pojęcie plagiatu. Raz napisane staje się własnością wspólną. Ten ma do niej większe prawo, kto potrafi ją lepiej ubrać w słowa, nawet jeśli zmiany będą subtelne. Może także dlatego, nie tylko z powodów politycznych, Iran nadal nie uznał prawa autorskiego? Działanie, twórczość, osobowość tworzą się na styku jednostki i zbiorowości. Do której sfery należą bardziej? A my, gdzie plasujemy swoją intymność, kiedy rano biegniemy opisać na blogu czy Facebooku wydarzenia zeszłej nocy?

Źródło: Okno na Iran