Pomimo obecnej w mediach tendencji do określania zabicia bin–Ladena wydarzenia na miarę końca wojny z terroryzmem, walka z al-Kaidą trwa. Weszła jedynie w nową, być może trudniejsza fazę.
Administracja amerykańska skomentowała wyeliminowanie bin–Ladena mianem przełomu i “największego sukcesu a walce z al-Kaidą” (słowa prezydenta Obamy wygłoszone podczas orędzia skierowanego do wiwatującego tłumu). Nie brakuje opinii wieszczących zbliżający się kres walki ze dżihadyzmem. Szereg komentatorów spodziewa się rozpadu struktur organizacji czy wyczerpania powiązanych z bin-Ladenem środków finansowych. Jednak sama śmierć symbolicznej dla islamskiego terroryzmu postaci nie koniecznie oznacza upadek ruchu. Pomimo propagandowego znaczenia likwidacji bin-Ladena, droga do zwycięstwa nad terrorystyczną międzynarodówką będzie dłuższa niż mogłoby się to wydawać.
Zasadniczym problemem pozostaje bowiem pytanie o dotychczasową funkcję bin-Ladena. Jeśli bowiem jego śmierć miałaby mieć większe niż symboliczne znaczenie, to musiałaby ona mieć bezpośredni wpływ na zdolności organizacyjne i finansowe al-Kaidy czy żywotność głoszonej przez niego ideologii. Jednak wydaje zabicie bin-Ladena nie będzie miało doniosłego znaczenia, gdyż jego rola dla żywotności idei dżihadyzmu była mniejsza niż zwykliśmy sądzić.
Owa wątpliwość ma szczególne znaczenie jeśli wziąć pod uwagę kwestię przywódca. Pomimo rzeczonego znaczenia bin-Ladena jako głowy al-Kaidy, to od czasu zamachu na Word Trade Centre zarówno on sam jak i jego najbliższy współpracownik Ajman az-Zawahiri pozostawali w ukryciu; a seria przeprowadzonych od 11wrzesnia 2001 r. zamachów odbyła się z ograniczonym zaangażowaniem ukrywającego się w Afganistanie dowództwa.
Szereg lokalnych komórek al-Kaidy zdołał usamodzielnić się logistycznie, finansowo czy nawet ideologicznie. Płynna, otwarta i zbudowana na zasadzie sieci struktura ruchu z założenia umożliwia autonomię podejmowanych działań. Niezależność organizacyjna jest szczególnie widoczna w przypadku jemeńskiej, północno-afrykańskiej, irackiej czy somalijskiej komórki al-Kaidy – jednostek, które były w stanie operować w sposób autonomiczny począwszy już od połowy ubiegłej dekady.
Dotychczasowa rola przywódcy ruchu miała głównie znaczenie symboliczne. Bin – Laden był co prawda źródłem inspiracji, ale nie źródłem organizacyjnego nadzoru. Jak podkreślał sam bin-Laden, celem al-Kaidy było wzniecenie światowego dżihadu, wzbudzenie fanatycznej mobilizacji, która ostatecznie zniszczy specyficznie pojmowanych wrogów Islamu. Biorąc pod uwagę szereg spektakularnych, a co najważniejsze regularnych zamachów, przeprowadzanych w przeciągu ostatniej dekady, można stwierdzić, że cel bin-Ladena został osiągnięty, a jego rola się wypełniła.
Propagowana przez bin-Ladena ideologia dokonała transformacji znaczenia islamskiego fundamentalizmu. Klasyczny radykalizm islamski dążył bowiem do przejęcia władzy nad strukturami państwowymi celem aplikacji islamskiego prawodawstwa. Ideologia al-Kaidy poszła dalej, celem stała się nie tyle władza, co wojna, która tłumaczy swa zasadność pokrętną interpretacją dżihadu. Al-Kaida przestała szukać uczestnictwa i władzy, poczęła za to szukać ciągle nowych frontów walki. Chaotyczna i nieusystematyzowana ideologia stała się znakiem firmowym ruchu, a przede wszystkim jego organizacyjną siłą. Dzisiejsi dżihadyści mają pełną wolność wyboru form ataków, określania celów, jak i samej zasadności dżihadu. Co więcej, terroryści al-Kaidy mogą samodzielnie określać linię frontu. Ukształtowana w ten sposób ideologia stała się nową jakością fundamentalizmu i na trwałe znalazła miejsce w umysłach tysięcy radykałów. Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania można stwierdzić, że rola bin-Ladena jako ideologa i organizatora dobiegła końca. Współczesny nam dzihadyżm może przyjąć dowolny, niezależny od personalnego zaangażowania bin-Ladena kierunek.
Ponadto, śmierć przywódcy nie ma większego znaczenia dla żywotności idei, gdyż w miejsce bin-Ladena może pojawić się wielu, którzy zapragną wojny. Siłą al-Kaidy jest jej otwarta struktura, która pozostaje odporna na próby wyeliminowania przywództwa. Przykładem obrazującym ową fleksybilność jest historia irackiej komórki al-Kaidy, dowodzonej niegdyś przez Abu Musabę al-Zarkawiego. Zarkawi dał się poznać jako szef powiązanej z al-Kaidą grupy Ansar al-Islam, która w pierwszej połowie minionej dekady dokonała kilkudziesięciu zamachów, uprowadzeń i egzekucji. Mimo, że Zarkawi został zabity przez siły USA w czerwcu 2006 r., to sama działalność al-Kaidy w Iraku nie została wyeliminowana. Tylko w tym tygodniu organizacja przeprowadziła dwa zamachy, które pochłonęły życie 35 osób.
Śmierć bin-Ladena nie tylko nie gwarantuje mniejszego nasilenia ataków terrorystycznych, ale może stać się przyczyną ich eskalacji. W wyniku likwidacji bin-Ladena, al-Kaida może zwrócić się w kierunku zmiany celów strategicznych ruchu. Począwszy od roku 2005 organizacja skupiała się głownie na atakach skierowanych w ludność muzułmańską, Możliwe, że aspirujący do roli nowych liderów radykałowie będą dążyć do ugruntowania swojej pozycji poprzez zmianę celu ataków na kraje demokracji zachodniej. Udany zamach w Europie czy USA byłby bowiem silną karta przetargową w walce o przywództwo. Jednocześnie nie oznaczałoby to umniejszenia roli zamachów przeprowadzanych lokalnie, których organizacja pozostałby w rękach niezależnych organizacyjnie watażków. Paradoksalnie więc, śmierć bin-Ladena może przyczynić się do intensyfikacji działań terrorystycznych.
Bin-Laden pozostanie symbolem, modelem ukrywającego się emira, dzihadysty i banity, a co więcej – męczennika. Ideologia, którą stworzył pozostanie nienaruszona, będzie natchnieniem i samonapędzającym się mechanizmem jako, że nie ma określonych ram doktrynalnych i interpretacyjnych. Śmierć bin-Ladena nie ma również większego znaczenia dla organizacji ruchu, gdyż ta zasadza się na autonomii. Poza tym, organizacyjna funkcja al-Kaidy pozostanie nienaruszona w rękach zastępcy bin-Ladena – przez wielu uważanych za mózg najważniejszych operacji, Ajmana Az-Zawahiriego.
Najbardziej doniosłą stratą al-Kaidy są finansowe koneksje. Aspirujący do roli przywódcy czołowi członkowie al-Kaidy mieli bowiem trudności w pozyskiwaniu środków, gdyż brakuje im personalnych kontaktów ze wspierającą terroryzm finansjerą. Przykładem obrazującym problem może być funkcja uznawanego za następcę bin-Ladena Zawahiriego, który będąc pochodzenia egipskiego nie będzie w stanie nawiązać lukratywnych koneksji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa wspierający al-Kaidę indywidualni saudyjscy sponsorzy, nie będą chcieli finansować ruchu prowadzonego przez uważanego za egipskiego pariasa Zawahiriego.
Jednakowoż, należy podkreślić, że pomimo utraty ważnego dla organizacji ogniwa, al-Kaida będzie w stanie zachować duży stopień wystarczalności, gdyż szereg lokalnych komórek zdążyło usamodzielnić się od finansowej kurateli centrali.
Pomimo znaczenia dla dalszych losów al-Kaidy, śmierć bin-Ladena nie jest (jak twierdzi administracja USA) zwrotem w wojnie z dzihadyzmem. Większego znaczenia dla walki z terroryzmem należy upatrywać w innych, nie związanych z al-Kaidą procesach. O wiele bardziej doniosłą rolę będą bowiem miały wydarzenia będące konsekwencjami rewolucji arabskich z zimy tego roku.
Oddolny ruch społeczeństw arabskich godzi bowiem w szereg fundamentalnych dla dżihadyzmu założeń. Burzy autorytet hierarchii, brzydzi się przemocą, wzywa do demokratyzacji a częstokroć do świeckiego modelu państwa. Najważniejsze jednak, że pragnie budować, nie niszczyć.
Ogromnie ważnym aspektem “arabskiego przebudzenia” jest jego znaczenie psychologiczne. “Zima ludów” jest odpowiedzią na pragnienie godności, wznieca poczucie dumy, buduje tożsamość, łączy w imię idei, kanalizuje frustracje i pozwala na odważną ekspresję aspiracji. Słowem, jest odpowiedzią na pragnienia tysięcy – odpowiedzią, u podstaw której leży pytanie o zasadność propagandy al-Kaidy. Podobnie bowiem jak “arabskie przebudzenie” chce al-Kaida walczyć o serca i umysły muzułmanów, którzy pragną poczucia siły i wartości. Szczęśliwie okazuję się, że to nie al-Kaida ale oddolne pro-demokratyczne i często laickie protesty są źródłem społecznej legitymacji. Mimo, że arabskie rewolucje znacznie się różnią (świecka egipska od wyznaniowej w Bahrajnie; pokojowa tunezyjska od wojny domowej w Libii) to mają element wspólny – ludzie którzy wyszli na ulice, al-Kaidy nie chcą. Bez względu na to, kto stoi za masowym arabskim przebudzeniem, jedno jest pewne – protestujący świadomie i samodzielnie wypowiedzieli się w imię własnej godności.
Dlatego, pomimo odporności na ataki, wciąż istniejących źródeł finansów i organizacyjnej siły będzie al-Kaida słabnąć. Stanie się tak, nie dlatego, że zlikwidowano głowę ruchu; ale dlatego, że międzynarodowy terroryzm przestaje być alternatywą dla tysięcy pragnących godności muzułmanów. Walka z dżihadyzmem może więc, dokonać się rękoma muzułmańskich cywili, nie tylko bronią amerykańskich żołnierzy.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.