O zagrożeniach irańskim programem atomowym rozmawiamy z Markiem Kęskrawcem, reporterem, autorem książki „Czwarty pożar Teheranu” i laureatem nagrody im. Beaty Pawlak.
Czy Irańczycy mają broń atomową?
Marek Kęskrawiec: Nikt tego dotychczas nie udowodnił. Można mieć jednak poważne wątpliwości co do postawy irańskich przywódców. Budują tajne ośrodki, opóźniają kontrole. Ale przecież nie są głupi. Wiedzą, że jeśli wystrzelą tę bombę, to nawet jeśli w ogóle doleci, odwet będzie taki, że z Iranu nic nie zostanie. To prawda, że obecne władze to klęska dla tamtego społeczeństwa, jednak ciągłe straszenie Iranem stało się nieznośną propagandą. Telewizje potrzebują dyżurnego potwora, a do tego Ahmadineżad się nadaje.
Czy to prawda, że młode społeczeństwo jest prozachodnie?
Wielu Irańczyków chciałoby żyć podobnie jak my. Czasem jest to świadome i poparte wiedzą o naszym systemie, czasem trochę przerażające. Młodzież za dużo ogląda telewizji satelitarnej, całej tej perskojęzycznej papki muzycznej z Los Angeles. Według Instytutu Gallupa Irańczycy są w pierwszej trójce islamskich narodów, jeśli chodzi o pozytywne postrzeganie Zachodu. I to pomimo, że wielu z nich ma świadomość, jak ten Zachód ich traktował. Kolonializm, dwustuletnia kontrola brytyjsko-rosyjska, powojenny zamach stanu zorganizowany przez CIA. Ale właśnie z tych samych przyczyn oprócz ludzi marzących o demokracji w stylu zachodnim są też miliony gotowe bronić islamskiej republiki na każde zawołanie ajatollaha Chameneiego.
Są większymi fundamentalistami niż sunniccy talibowie?
Szyici, nawet ci najradykalniejsi, nie są bardziej konserwatywni od sunnitów. Istnieją spore różnice socjalne i obyczajowe (na przykład zgoda na małżeństwa czasowe), czy w warstwie rytualnej. Szyici w przeciwieństwie do sunnitów zawsze mieli dość niezależne od władz duchowieństwo i znacznie częściej godzili się na reformy w obrębie prawa szariatu. Mimo wszystko uważam jednak, że różnice między szyizmem i sunnizmem są trochę wyolbrzymiane. Tak naprawdę rozłam był przecież wynikiem nie dyskusji teologicznych, ale walki o władzę. Jedna grupa uważała, że sukcesorem proroka Mahometa powinien zostać Abu Bakr, a druga grupa, szyici, trzymali stronę Alego
Mówi się, że szyizm jest bardziej mistyczny i przez to ma większy wgląd w naukę proroka, ale wcale tak być nie musi. Zresztą szyizm został narzucony Iranowi siłą przez azerskiego księcia na początku XVI wieku i to przy wykorzystaniu arabskich misjonarzy. Jeśli zaś chodzi o oficjalne podejście władzy do bractw mistycznych, sufich szyickich, to w Iranie jest ono bardzo negatywne. Bractwa te mają ogromne kłopoty z prowadzeniem działalności, bo są konkurencją dla oficjalnego kierunku. Kiedy władza się orientuje, że miejsce kultu sufich jest bardzo aktywne i skupia wokół siebie coraz więcej ludzi, to przyjeżdża buldożer i równa je z ziemią.
Czy w takim razie Iran może stać się państwem świeckim?
Nie ma na to żadnej szansy, Iran chyba nigdy nie stanie się tak świeckim krajem jak na przykład Francja. Religijność będzie miała trwałe miejsce w tym kraju. Nawet jeśli miliony nienawidzą swojego rządu, nienawidzą duchownej hierarchii, to nie musi zaraz oznaczać, że są ateistami. Najważniejszy okrzyk demonstrantów z 2009 roku to „Bóg jest wielki!”. W domyśle: „patrzy i widzi całą hipokryzję władz. Kara musi nastąpić.”
Jeśli Jeśli nie przeciw religii, to przeciw czemu w 2009 roku, w Iranie, ludzie wyszli na ulicę?
Bezpośrednią przyczyną były sfałszowane wybory prezydenckie. Ludzie marzyli o powrocie kogoś na kształt Chatamiego, który rządził przed Ahmadineżadem. Byli nim co prawda rozczarowani, ale teraz, porównując go z obecnym prezydentem, wspominają dawne czasy jako raj utracony.Niestety, prezydent w Iranie nie jest zbyt silny. Naprawdę rządzi najwyższy przywódca Ali Chamenei do spółki z armią, a Irańczycy mają wpływ tylko na wybór słabego parlamentu i prezydenta. I teraz nawet to im odebrano.Protesty nie były nastawione na obalenie reżimu, ale na ogłoszenie prawdziwych wyników. Dopiero potem się zradykalizowały. Moim zdaniem bardzo dobrze, że zostały sfałszowane wybory, bo gdyby nawet opozycyjny Musawi je wygrał, to podejrzewam, że Irańczycy zaczęliby narzekać, że miało być lepiej, a jest tak samo. Może by im nawet otwarto kilka kawiarni więcej, w których mogliby sobie ponarzekać, ale niewiele by się zmieniło. A teraz dostali jasny przekaz, jaki jest system, że trzeba myśleć o jego zmianie. Zrozumieli, że istotą systemu nie są wybory prezydenckie. Przestali się wreszcie łudzić.
Tekst oryginalny: Mandragon
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.