Na podwórku o wymiarach sześć na osiem METRÓW setka dzieci może grać w piłkę. I grywa, trzydziestkami.
To jedyne podwórko, jakie ma do dyspozycji w okolicy, w której na przestrzeni kilometra kwadratowego mieszka dwadziescia osiem tysięcy ludzi. Nie inaczej. O takim zagęszczeniu ludzi mówi się w psychologii „bagno behawioralne”.
Hasan (imię zmienione), dwudziestolatek, oprowadza nas po szkole, w której uczył palestyńskie dzieci angielskiego. Jego angielski można swobodnie określić mianem „pidgin English”- języka nauczył się sam, z filmów i internetu.
Pewnego dnia postanowił się tą wiedzą podzielić. I choc sam się tłumaczy z arabskiego, gdy mówi (zachowuje arabski szyk zdania i arabską gramatykę), z grubsza wiem, o co chodzi, choć tylko dlatego, że poświęciłam kiedyś trochę czasu na jego naukę, w poprzednim życiu.
Co kilka zdań Hasan wtrąca rozbrajajacy amerykanizm, zwracając się do Mariusza: „Dude”.
Hasan, muzułmanin, pochodzi z centrum Nablusu. Do obozu uchodźców dojeżdzał taksówką, bo tylko tak można tam dotrzeć (trzy szekle, czyli za darmo). Nie głaskano go po głowie za to, co robił, bo nablusczycy uważają mieszkanców Balata za podgatunek ludzki, co jest o tyle ciekawe, że mieszkańcy stolicy Palestyny, Ramallah, za podludzi uważają nablusczyków.
Dla postępowych Palestyńczyków Nablus to paszcza lwa. Balata – jego żołądek.
Z tych dwóch ośrodków pochodzą niemal wszyscy zamachowcy samobójcy, czczeni plakatami na zniszczonych budynkach. Ale dzieci uchodźców naturalnie nie wiedzą, że świat, nawet tak im bliski, ich nienawidzi. Młodzież, rzucająca kamieniami w izraelskie czołgi, już się domyśla, ale wielka jej część chce z Balaty wyjechać. Niestety, nie ma dla niej pracy w Nablusie, bo nikt nie chce zatrudniać ludzi z obozu.
Gardzi się nimi, ich biedą, zaściankowością, brudem.
Hasan przestraszył się swojego pomysłu, ale już było za późno. Potem pokochał uczenie, bo włożył w nie serce, a dzieci, jak to dzieci, reagują na szczerość wielkim, słonecznym entuzjazmem.
W organizacji Institution Training and Building, położonej tuż przy wjeździe do obozu, finansowanej przez prywatnych darczyńców (cokolwiek to oznacza w tym kontekście) dzieci uchodźcze mogą uczyć się nie tylko angielskiego, ale i obsługi komputerów. Może im się to przyda. Choć może nie.
– Jesteśmy bezsilni- mówi nam szef instytucji- Wypuszczamy dzieci z angielskim i z pewnymi umiejetnościami, ale są naznaczone pochodzeniem. Utkną w Balata, jak ich rodzice i dziadkowie od 1950 roku.
Palestyńczycy są bardzo przyjaznie nastawieni do przybyszy z zagranicy. Nie w obozie uchodźców. Sledzą nas wrogie spojrzenia. Nikt nie odpowiada tu uśmiechem na uśmiech, poza dziećmi. Jeśli pojawia się przypadkowa uprzejmość, jest to uprzejmość roszczeniowa, na granicy agresji. Nawet Hasan stara się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego ani, de facto, żadnego innego, z mieszkańcami obozu powyżej 12 roku życia. Choć urodził się trzy kilometry dalej.
Jest środek dnia, kobiety robią zakupy na obskurnym lokalnym bazarze, mężczyźni i młodzież wałęsają się bez celu. Mają cały czas na świecie, bardzo konserwatywny islam i biedę, wiernych sprzymierzeńców radykalizmu.
Odizolowanie Balata stwarza jeszcze inny problem- małżenstw w obrębie bliskiej rodziny. Chorób genetycznych. Braku dostępu do leczenia. Nigdy w życiu nie widziałam tylu osób z wyraźnymi deformacjami ciała, twarzy. Młodych i starych. Kobiety mają zniszczone twarze i spuchnięte ciała, sponiewierane wielodzietnością, zasłonięte niechlujnymi sukniami i zasłonami, grubociosane rysy, zmęczenie w ruchach.
Aresztowania w Balata zdarzają się co noc, jak mówi Dżamal Hayer, kierownik intytucji szkoleniowej. Wieczorem zapada głucha cisza, pod którą tętni nuda wymieszana z testosteronem, bo większośc mieszkańców Balata to ludzie bardzo młodzi.
Kolejni Zatrzaśnięci Między Światami.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.