Talib się budzi, niech Zachód się (nie) łudzi

W Afganistanie rozpoczął się sezon bojowy. W niedzielę talibowie zaatakowali kilka obiektów w Kabulu, do wzmożonej aktywności bojowników doszło równolegle także w prowincjach Logar, Nangarhar i Paktia. Ruszyła kolejna wiosenna ofensywa talibów, którzy samych siebie zwą bojownikami Islamskiego Emiratu Afganistanu.

Można spekulować, że bojownicy z roku na rok stają się bardziej przewidywalni i nie mają odpowiedniej siły bojowej. Wrażenie może robić jednak choćby sam fakt dokonania ataku na dyplomatyczną dzielnicę stolicy. W całej niedzielnej serii ataków, eksplozji i wymiany ognia, najprawdopodobniej, zginęło ośmiu afgańskich policjantów i pięciu cywilów, jest też około 50 rannych, a 35 osób było przetrzymywanych przez bojowników jako zakładnicy. Przy liczbie i skali ataków, to i tak niewysokie straty.Tymczasem świat obiegły zdjęcia i nagrania wideo z afgańskimi policjantami (ANP) w roli głównej, którzy dzielnie stawiają opór napastnikom. Co istotne, wsparcia wojsk ISAF i Amerykanów prawie nie można było w akcji zauważyć. Na ekranach telewizorów wszystko wyglądało tak, jakby Afgańczycy sami walczyli z talibami – a o to przecież teraz Zachodowi chodzi.Wracając jednak do meritum, po raz kolejny nie udało się aktom terroru zapobiec, niemniej ostatecznie udało się odeprzeć ataki – zabijając co najmniej kilkunastu bojowników.Widać, że szkolenie afgańskich sił bezpieczeństwa przynosi wymierne efekty. Dobrze, bo proces tranzycji trwa, a do 2014 roku to Afgańczycy mają odpowiadać za bezpieczeństwo na terenie swej zagrożonej powrotem fundamentalizmu ojczyzny.
Z drugiej strony w afgańskich mediach pojawiały się już wczoraj opinie świadków wydarzeń, którzy twierdzili, że policjanci widzieli i nie reagowali, gdy bojownicy wyładowywali z samochodu broń, z której później korzystali.Może byli to podstawieni funkcjonariusze? Skorumpowani? Zdrajcy? Można byłoby trochę pospekulować, oskarżyć kogoś lub wysnuć jakieś teorie spiskowe. Wiem, że medialna propaganda wojenna obu stron nie śpi– więc ucinam wątek.

Są ważniejsze sprawy dotyczące Afganistanu – o wymiarze bardziej globalnym. Właściwie są to kwestie związane nie tylko z Afganistanem, ale też Pakistanem i pograniczem tych państw – Pasztunistanem. Jeśli na terenach pasztuńskich, po obu stronach nieuznawanej przez Afganistan granicy nie zapanuje pokojowa atmosfera, wiosenne ofensywy będą zbierać żniwo jeszcze przez wiele lat. Co istotne, ataki mogą być dla bojowników łatwiejsze do zorganizowania, gdy Afganistan „zubożeje” o kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy NATO. No, chyba że w tej sytuacji zdarzy się, że pochodzący z regionów pogranicza talibowie rozbiją siły rządowe i dojdą do władzy w Kabulu. To drastyczny scenariusz, niemniej jak wówczas odnieślibyśmy się do prawie piętnastoletniej obecności sił NATO w Afganistanie i ciężkich miliardów wydanych na tę misję? 

Oczywiście, w tym kontekście wraca temat rozmów pokojowych pomiędzy rządem, a mułłą Mohammadem Omarem i jego ludźmi. Raz po raz media, rząd afgański, czy też Amerykanie mówią o jakichś szansach na podjęcie dialogu. Rozmowy takie były, ale zostały przerwane i nie wiadomo, czy warto się w ogóle łudzić, że w najbliższym czasie dojdzie do porozumienia. 

Afgańskie powietrze jest teraz zbyt gęste, atmosfery do porozumienia nie ma. Objawia się to doskonale, gdy talibowie natychmiast przyznają się do ataków takich jak ten w Kabulu. Notorycznie oskarżają też Hamida Karzaja i jego rząd o kolaborację z wrogami Afganistanu i islamu – to stara śpiewka, ale skuteczna. Swoje zrobiły, niestety, niedawne incydenty z Koranem i dokonana przez Amerykanina masakra cywilów w Kandaharze. Kto na tym zyskał? Mułła Omar.

Talibowie to niebezpieczne dla obecnego afgańskiego ustroju i wrogie Zachodowi siły. To zarazem ludzie kierujący się w swoim poczuciu honorem i walczący, jakby tego nie nazwać, o swoje ziemie, prawo, wizję państwa i oblicze religii.

Konflikt cywilizacji zachodniej i fundamentalizmu islamskiego w Afganistanie trwa. Można z pewnością docenić rozwój, jaki działania Zachodu przyniosły temu krajowi. Buduje się drogi, dzieci chodzą do szkoły – to zawsze daje jakąś nadzieję. Ale po co mamić samych siebie, że już jest dobrze i można się spokojnie wycofywać, kiedy talibowie bezproblemowo urządzają sobie w stolicy wiosenną strzelaninę?

Przez ponad dziesięć lat nie zmieniło się jedno. Nie udało się ograniczyć przemocy, ani też przeciągnąć całego afgańskiego społeczeństwa na stronę rządową. Północny Pakistan nadal pozostaje bazą wszystkich największych ugrupowań afgańskich bojowników – talibów, Hezb-e-Eslami i siatki Haqqanich.

Jak niedawno podkreślił Ahmed Rashid, nie należy wytykać palcem Pakistanu jako winowajcy, bo robili to Amerykanie przez ostatnich osiem lat i nic to nie dało. Należy włączyć Pakistan do rozmów pokojowych, a wtedy jest szansa na ich progres. To ciężkie zadanie, bo afgański rząd nie ufa Islamabadowi, a w regionie szuka przymierza z jego największym rywalem – Indiami.

Nie zmienia to faktu, że: Linia Duranda, Pasztunistan i AfPak – to dla pokoju i stabilizacji w Afganistanie słowa-klucze.

 

Źródło: Jakub Gajda

Tags: , ,