W ciągu ostatniego tygodnia ulice irackich miast po raz kolejny spłynęły krwią. Śmierć poniosło 137 osób, kolejnych 580 zostało rannych. Ataki były najprawdopodobniej działem irackiego odłamu al-Kaidy. Krwawa kampania al-Kaidy rozgrywa się w tle eskalującego konfliktu na linii premier – opozycja. W kraju pogłębia się kryzys władzy, premier Maliki konsekwentnie wzmacnia pozycję ryzykując wyznaniowe podziały. Tragiczne doniesienia o zamachach przyćmiły sensacyjne skądinąd rewelacje w sprawie wiceprezydenta Haszimimego. 9 września sąd w Bagdadzie wydał wyrok skazując zaocznie Haszimimego na karę śmierci.
W niedzielę, 9 września, krajem wstrząsnęła fala zamachów. Zabitych zostało co najmniej 107 osób, ponad 480 zostało rannych. Skala zamachów była ogromna. Dwa samochody pułapki wybuchły w Amarze. Celem byli lokalni szyici – do eksplozji doszło w pobliżu popularnego wśród szyitów suku. Śmierć poniosło 18 osób. Kolejne ofiary padły w Bagdadzie. Seria zamachów zabiła 29 osób – większość zginęła w szyickich sektorach miasta. Inne eksplozje zebrały śmiertelne żniwo w: Basrze (3 ofiary) i Nasariji (4 ofiary). Do zamachów doszło również w Kirkuku – w trzech koordynowanych eksplozjach samochodów pułapek zabitych zostało 15 osób. 11 kolejnych osób poległo w Dudżail wszyscy zabici byli żołnierzami – zginęli w trakcie ostrzału zamachowca. Kolejne 24 osoby zginęły w eksplozjach w: Tuz Chormato, Baqubie, Tadżi, Madain, Abu Gharib, Mosulu, Tal Afar, i Ishaqi. Zaledwie dzień później, 10 września zamachy zabiły 22 osoby w: Bagdadzie, Kirkuku, Mandali, Hilli, Faludży, Samarze i Mosulu. 17 września doszło do kolejnej eksplozji w Bagdadzie, samobójczy atak zabił 7 osób – do zamachu doszło w pobliżu militarnego punktu kontrolnego strzegącego dostępu do rządowej dzielnicy (Green Zone).
Jak interpretują irackie służby bezpieczeństwa za zamachami stoi iracki odłam al-Kaidy, Islamskie Państwo Iraku (IPI). Mimo że sama organizacja nie przyznała się ataków, to zarówno taktyka jak i cele wyraźnie wskazują na trop al-Kaidy. Podobna fala eksplozji wstrząsnęła Irakiem w trakcie trwającego pomiędzy końcem lipca a końcem sierpnia ramadanem. W kraju śmierć poniosło wówczas ponad 400 osób. IPI przyznało się do wówczas do 181 zamachów.
Al-Kaida czeka na eskalację. Celem organizacji jest rozpętanie wyznaniowej wojny. Zamachy uderzają głównie w irackich szyitów – bezwzględna taktyka organizacji liczy na równie bezwzględną odpowiedź szyickich bojówek. Szczęśliwie dla Irakijczyków szyickie grupy zbrojne pozostają bierne, a lokalni przywódcy starają się nie zaogniać atmosfery. Jak dotąd inicjatywa al-Kaidy nie znajduje ani kontruderzenia ani poparcia – wszystkie partie polityczne zarówno sunnicie jak i szyickie zgodnie potępiają zamachy. Sytuacja może jednak szybko wymknąć się spod kontroli. Irak jest beczką prochu i nie wiadomo kto i kiedy zapali lont.
Bez względu bowiem na dobrą wolę polityków istnieje szereg czynników, które mogą łatwo pogłębić kryzys. Zasadniczymi determinantami bezpieczeństwa są jątrzący wewnętrzny konflikt polityczny oraz wojna domowa w Syrii. Oba uwarunkowania mogą łatwo stać się narzędziem w rękach radykalizmu. Rozpętana przez al-Kaidę eskalacja nie jest przypadkowa, przeciwnie – terroryści wykorzystują niebezpieczny moment w którym zarówno konfliktogenne realia polityki wewnętrznej jak i zagrożenia konfliktu zewnętrznego mogą przyczynić się do pogłębienia wyznaniowych podziałów. Te zaś są, z punktu widzenia al-Kaidy, idealnym gruntem dla wyznaniowej wojny.
Sytuacja wewnętrzna jest kształtowana przez konflikt na linii premier Malki – opozycja, najważniejszym wymiarem owej rywalizacji jest spór pomiędzy Malikim a politykami Irakiji. Począwszy od rozstrzygnięć koalicyjnych z roku 2010 premier sukcesywnie osłabia znaczenie Irakiji, która pomimo wyborczego zwycięstwa coraz wyraźniej popada w polityczny niebyt. Jednym z najbardziej aktualnych epizodów rywalizacji jest bezprecedensowy wyrok w sprawie jednego z czołowych polityków Irakiji – wiceprezydenta Haszimiego. Haszimi został 9 września zaocznie skazany na karę śmierci. Sprawa wpisuje się w szerszy kontekst konfliktu, który eskaluje nieprzerwanie od jesieni 2010. Szczególnie niebezpiecznym aspektem rywalizacji jest jej wyznaniowy charakter. Pogrążona przez Malikiego Irakija jest bowiem jedyną liczącą się parlamentarną reprezentacją sunnickich Arabów, sam Maliki natomiast najsilniejszym politycznym przywódcą dominujących irackich szyitów.
Genezą konfliktu jest wynik wyborów z roku 2010. Wyborczą rywalizację wygrała wówczas powołana jako ponad-wyznaniowe, sekularne porozumienie Irakija. Pomimo zwycięstwa jednak, szefowi partii Ajadowi Alawiemu nie udało się obsadzić urzędu premiera, a pozycja Irakiji szybko uległa osłabieniu. Cześć szyickich polityków bloku przeszła bowiem na stronę dowodzonego przez Malikiego szyickiego ‘Sojuszu Państwa Prawa’. W efekcie rozłamu Maliki zdobył konieczne poparcie i po raz kolejny objął urząd prezesa rady ministrów. W wyniku kontrowersji wokół obsadzenia stołka premiera zawarto dodatkowy konsensus, przewidujący utworzenie nowego organu – Narodowej Rady Spraw Strategicznych, której szefem miał zostać Alawi. Jednocześnie zapowiedziano obsadzenie stanowiska ministerstwa obrony kandydatem Irakiji. Żadne z uzgodnień nie zostało jednak wprowadzone.
Wraz z desygnacją Malikiego pojawił się dodatkowy problem obsady ministerialnych stanowisk. W efekcie zawartej jesienią 2010 umowy koalicyjnej, Irakija zdołała obsadzić jedynie 11 z 45 ministerstw. W końcu grudnia premier ostatecznie umocnił swoją pozycję obejmując urzędy ministra spraw zagranicznych, ministra spraw wewnętrznych oraz ministra ds. bezpieczeństwa narodowego. Dominująca pozycja Malikiego przełożyła się na twardą politykę względem opozycji. Premier działał na dwóch płaszczyznach – starał się podkopać wątłą pozycje sunnickich arabów i jednocześnie wzmocnić przywództwo nad środowiskami szyickimi. Taktyką osiągnięcia owych zamierzeń stała się między innymi kampania wymierzona w Irakiję. Jak się można domyślać, motywacją Malikiego mogła być próba ostatecznego rozbicia Irakiji po linii wyznaniowej. Premier liczył najprawdopodobniej, że w obliczu kryzysu własnej partii część szyickich polityków Irakiji przyłączy się do Malikiego uznając jego prymat i zrezygnuje z ponad-wyznaniowego politycznego eksperymentu. Taki obrót sytuacji podkopałby jednocześnie pozycję sunnickiej części polityków Irakiji.
Konflikt eskalował ostatecznie w końcu grudnia 2011, kiedy to premier Maliki zdecydował się na kontrowersyjny krok pozbycia się czołowych koalicyjnych sunnickich polityków Irakiji z wiceprezydentem Tarikiem Haszimim i wicepremierem na Salehem al-Mutlakiem czele. Maliki wydał nakaz aresztowania Haszimiego, oskarżając go o dowództwo nad szwadronami śmierci, biorącymi udział w czystkach wojny domowej. Akt oskarżenia wyliczył udział Haszimiego w ponad 150 zamachach terrorystycznych przeprowadzonych pomiędzy 2005 a 2011 rokiem. Sam Haszimi uciekł do irackiego Kurdystanu stamtąd zaś do Turcji. Ankara odmówiła ekstradycji i udzieliła Hasimiemu i jego rodzinie politycznego azylu. Trwający prawie rok proces zakończył się w niedzielę 9 września. Wiceprezydent został uznany za winnego organizacji zamachów, w których poległo dwóch szyitów. Wiceprezydent konsekwentnie twierdzi, że dowody jego winy zostały sfabrykowane.
Interpretując znaczenie wyroku należy podkreślić, że bez względu na domniemaną winę Haszimiego bądź jej brak, decyzja może być odczytana jako narzędzie nacisku politycznego, mierzącego w osłabienie Irajkiji. Tak przynajmniej zinterpretowała problem opozycja. Najostrzejsze słowa krytyki padły z ust Ajada Alawiego, który już wiosną, w reakcji na nakaz aresztowania Haszimiego komentował: „Działania premiera są podobne dyktaturze Husajna (…) Maliki stara się za wszelką cenę uciszyć opozycję, ryzykując reakcję przeciw dyktaturze.” Podobne ostrzeżenie zawarł Alawi w udzielonym dla Reutersa wywiadzie, w którym wezwał społeczność międzynarodową do „powstrzymania premiera od rozniecania wyznaniowych antagonizmów i prowokowania domowej wojny.”
Innym politykiem Irakiji, który popadł w niełaskę premiera był wicepremier Saleh al-Mutlak. 19 grudnia 2011 premier zwrócił się do parlamentu z wnioskiem o głosowanie wotum nieufności w stosunku do wicepremiera. Większość sunnickich polityków Irakiji odczytała posunięcie Malikiego jako próbę pozbycia się ich czołowego reprezentanta. Inicjatywa Malikiego spotkała się ponadto z szeroką krytyką ze strony lokalnych, klanowych liderów sunnickich. Przeciwko premierowi wystąpił między innymi przywódca wpływowego klanu al-Dulemi, szejk Ali Hatem, który w opublikowanym przez Guardian wywiadzie ostrzegał: „W Iraku nie ma demokracji, jedyne co jest, to chaos. Partie polityczne są na usługach religijnych przywódców, panuje samowola i korupcja. Jednak najgroźniejsze to polityka Malikiego, który szuka sposobów na zainstalowanie szyickiej autokracji.” W obliczu szerokiego oddolnego poparcia sunnickiego jak i jednogłośnego wsparcia Irakiji Mutlak przetrwał polityczny kryzys. Irakija stanęła po stronie swojego reprezentanta i ogłosiła bojkot parlamentarnych posiedzeń. W efekcie Mutlak utrzymał urząd. Ostatecznie jednak próba sił przyniosła oczekiwane przez Malikiego rezultaty. Pozostająca w parlamentarnym bojkocie Irakija nie zdołała wytrzymać napięcia i podzieliła się po oczekiwanej przez Malkiego wyznaniowej linii. W marcu 2012 8 sunnickich ministrów Irakiji opuściło partię. Rozłamowcy utworzyli nowy parlamentarny blok – Białą Irakiję. Ugrupowanie miało być platformą skupiającą niezadowolonych zarówno z polityki premiera jak i szyickiego przywództwa Alawiego. Inicjatywa okazała się jednak porażką, rozłamowcom nie udało się przyciągnąć szerszego grona zwolenników a ich ruch popadł w kategorię politycznego planktonu. Sama zaś osłabiona podziałem Irakija pogodziła się ze swym losem bezsilnej opozycji.
Historia porażki Irakiji to przede wszystkim historia upadku nadziei na konstruktywną ponad- wyznaniowej współpracę. Idea sekularnej partii rozbiła się o polityczne realia, w których najsilniejszą kartą przetargową okazała się lojalność wyznaniowa. W obliczu konsekwentnej i cokolwiek bezwzględnej inicjatywy Malikiego partia nie znalazła sił by skutecznie przeciwstawić się i spełnić oczekiwania elektoratu szukającego sekularnej ponadwyznaniowej reprezentacji.
Innym ciekawym przykładem obrazującym skomplikowane wyznaniowe realia irackiej polityki były chaotyczne próby opozycji mierzące w przeciwstawnie się Malikiemu. Mimo że inicjatywa była początkowo platformą ogólno-irackiego ponad-wyznaniowego zaangażowania, to jak się okazało realia konfrontacji umocniły wyznaniowy podział i udowodniły słabość irackiej polityki, niezmiennie uzależnionej od wpływów szyickiego Iranu. Epopeja próby sił z Malikim była długa i obfita w zaskakujące zwroty akcji. Sprowadzając ją jednak do najważniejszych wydarzeń można przedstawić przebieg konfrontacji w sposób następujący.
W kwietniu 2012 przeciwko premierowi wystąpił nie kto inny jak przywódca szyickich ‘sadrystów’, Muktada as-Sadr. Wsparcie dla tonącej Irakiji przyszło zatem niespodziewanie ze strony dotychczasowych szyickich sojuszników Malikiego. As-Sadr miał jednak ambicję wykorzystać sytuację konfliktu z Irakiją na poczet własnych politycznych korzyści – wypowiedział posłuszeństwo Malikiemu, oskarżając go o spisek mierzący w podkopanie przywódców w łonie ruchu sadrystów. Wrogi Malikiemu as-Sadr wystąpił jednocześnie z projektem votum nieufności względem premiera. Jak zapewne kalkulował pozbycie się Malikiego umożliwiłoby wzmocnienie pozycji sadrystów w łonie frakcji szyickich, w konsekwencji zaś przejęcie kontroli nad żywiołem szyickim w ogóle. Wewnątrz-szyicki rozłam doprowadził do powstania szerokiego porozumienia opozycji – złożonego z sadrystów, części nieprzychylnych Malikemu polityków partii kurdyjskich oraz Irakiji. Zgodnie z projektem as-Sadra opozycja przedstawiła premierowi ultimatum wzywające go do implementacji porozumienia, przewidującego podział kluczowych ministerialnych stanowisk. Dla Malikiego ulitamtum as-Sadra oznaczało nie mniej nie więcej jak rezygnację z któregoś z ministerialnych stołków. Ostatecznie więc, zgodnie z przewidywaniami, premier pozostał głuchy na szantaż opozycji. Kiedy Maliki ultimatum zignorował, as-Sadr wezwał frakcje szyickie, skupione w ramach rządzącego Sojuszu Narodowego do wyłonienia nowego kandydata na premiera, zagroził opuszczeniem bloku szyickiego i zapowiedział głosowanie wraz z Irakiją i Kurdami w ramach votum nieufności. Jak zapewne liczył as-Sadr, szantaż miał skłonić szyitów z Sojuszu Narodowego do demontażu przywództwa Malikiego na rzecz ‘sadrystów’ a tym samym jego samego.
Kalkulacje as-Sadra okazały się jednak błędne. Maliki zdołał rozbić opozycyjną koalicję przeciągając na swoją stronę część szyickich polityków Irakiji, jak również wykorzystał poparcie Teheranu, który przywołał do porządku as-Sadra i wezwał irackich szyitów do lojalności względem Malkiego. Teheran dodatkowo osłabił opozycję poprzez wykorzystanie nacisku na … Kurdów. Iran wytrącił opozycji argument poparcia Patriotycznej Unii Kurdystanu (PUK). PUK bowiem, mimo że operuje na politycznej scenie Iraku (lider ruchu Dżalal Talabani jest prezydentem kraju) jest sojusznikiem Teheranu, który w przeszłości wielokrotnie udzielał poparcia organizacji w ramach rywalizacji z konkurencyjną Demokratyczną Patią Kurdystanu Masuda Barzaniego. W wyniku interwencji Teheranu prezydent Talabani wycofał się z planów obalenia Malikiego. Sam Maliki zaś, przystąpił do umacniania swojej pozycji zarówno jako premier jak i szef Sojuszu Narodowego.
Zarówno historia dezintegracji Irakiji jak i przykład prób odwołania premiera są objawami tej samej choroby, która bezlitośnie toczy iracką scenę polityczną. Politykom brakuje spójnej wizji przyszłości kraju, ich polityczne życie ogranicza się do partykularnych interesów i wyniszczającej rywalizacji. Żadna z liczących się partii nie patrzy na Irak z perspektywy interesu narodowego, górę biorą za to interesy partyjne, politycy zaś z wyrachowaniem pogłębiają podziały odwołując się do wyznaniowych resentymentów.
Wyznaniowe podziały są dodatkowo pogłębiane przez autorytarną formę rządów i niski standard przestrzegania praw człowieka. Szczególnie palącym problemem jest powszechność arbitralnych zatrzymań, przedłużających się aresztowań, tortur i kary śmierci. Związek pomiędzy opresyjnością systemu i ryzykiem radykalizacji wyznaniowej jest oczywisty. Większość przypadków łamania praw człowieka uderza bowiem w sunnitów. Mimo że system jako taki nie dyskryminuje ustawowo żadnej grupy wyznaniowej, to ze względu na powszechne aresztowania sunnitów to właśnie przedstawiciele tej grupy są najbardziej narażeni na opresję. W przeciągu roku rząd Malikiego przeprowadził kilka szeroko zakrojonych operacji, w których dokonano aresztowań w sunnickich obszarach kraju. Mimo że operacje były tłumaczone koniecznością walki a al-Kaidą, to powszechnym wśród sunnitów odbiorze były niczym innym jak prześladowaniem. Tym samym więc, mimo że aresztowania są usprawiedliwiane względami bezpieczeństwa, to w efekcie mogą przyczynić się do dalszej eskalacji. Problem jest szczególnie istotny w obliczu opresyjnego charakteru działań organów bezpieczeństwa i sądownictwa. Jak informują raporty Human Rights Watch i Amnesty Internatinal w działaniach procesowych brakuje przejrzystości, zeznania są wymuszane torturami a sądy zbyt często sięgają po najwyższy wymiar kary. Tylko w pierwszej połowie 2012 wykonanych zostało 70 wyroków kary śmierci – 8 wyroków więcej niż w całym roku 2011. Na wyrok czeka kolejnych 196 skazanych. Jak konkludują organizacje broniące praw człowieka – biorąc pod uwagę arbitralność zatrzymań, stosowanie tortur i łatwość orzekania wyroku (w Iraku kara śmierci grozi za terroryzm ale i również za zniszczenie mienia publicznego) istnieje podejrzenie, że najwyższy wymiar kary jest stosowany zbyt szeroko i niezgodnie z prawem. Kolejnym ważnym aspektem zagadnienia jest szeroki zakres uprawnień premiera Malikiego, który posiadając nadzór ministerstwem spraw wewnętrznych oraz ministerstwem ds. bezpieczeństwa narodowego może swobodnie kształtować politykę bezpieczeństwa jak i wywierać nacisk na niezawisłość sądownictwa. Zagadnienie podsumowała, profesor socjologii Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie, Lisa Hadżdżar, która nazwała reżim mianem terroru państwowego, którego celem jest wykreowanie atmosfery strachu i eliminacja politycznej konkurencji.
Taktyka politycznej rywalizacji jak i realia opresji niosą niebezpieczeństwo dezintegracji, która może łatwo stać się podłożem dla konfliktu. Problem jest szczególnie ważki w obliczu inicjatywy al-Kaidy. Mimo że dotychczasowe zamachy nie spotkały się z odwetem, istnieje niebezpieczeństwo, że w warunkach politycznego kryzysu zamierzenia dżihadystów mierzące w wykorzystanie wyznaniowego konfliktu znajdą podatny radykalny grunt.
Dodatkowym czynnikiem wzmacniającym ryzyko eskalacji jest wojna domowa w Syrii. Konflikt syryjski, który coraz wyraźniej nosi znamiona natchnionej dżihadem wojny może bowiem łatwo stać się zapalnikiem wyznaniowych konfliktów także i w Iraku. W Iraku dla nikogo nie jest tajemnicą, że sunnickie irackie bojówki, z IPI na czele, traktują Syrię jak poligon, a alawicki reżim Asada jak śmiertelnego wroga. Granica iracko-syryjska jest fikcją – ani syryjskie, ani irackie służby nie są w stanie kontrolować jej szczelności. Sunnicy bojówkarze swobodnie wspomagają operujących w Syrii dżihadystów, zdobywają doświadczenie i kontakty, które mogą w przyszłości okazać się dodatkowym zapalnikiem regionalnej destabilizacji. Nie bez znaczenia jest ponadto udział szyickiego Iranu, który wspiera alawicki reżim Asadów zarówno politycznie jak i militarnie. Mimo zatem że Damaszek nie nawołuje bezpośrednio do wyznaniowych waśni, to ryzyko transformacji domowej wojny w kierunku religijnego konfliktu jest wciąż duże.
Jeśli konflikt w Syrii obróci się w wyznaniową wojnę dalsza destabilizacja Iraku może okazać się kwestią czasu. W warunkach jątrzącego, nacechowanego partyjnym partykularyzmem i wyznaniowym resentymentem irackiego konfliktu politycznego wojna domowa w Syrii jest szczególnie niebezpieczna. Iracka scena polityczna pilnie potrzebuje współpracy, która odpowie na potrzeby racji stanu i zapobiegnie karmionym przez radykalizm religijnym waśniom.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.