Syryjska opozycja wybrała wczoraj nowego lidera. Wielodniowe negocjacje, wspierane przez USA i państwa zatokowe, odbyły się w Katarze. Negocjacje są próbą zjednoczenia opozycji syryjskiej i stworzenia rządu na uchodźctwie. Unifikującą rolę ma spełnić nowopowstała Narodowa Koalicja Opozycji i Sił Rewolucyjnych. Koalicja objęła dotychczasową syryjską reprezentację Syryjskiej Rady Narodowej oraz szereg mniejszych ugrupowań.
Na szefa nowego rządu wybrano Muaza al-Khatib, imama i aktywistę z Damaszku, który kilkukrotnie był aresztowany za publiczną krytykę Asada. Khatib w tym roku wyemigrował z kraju. Nowy przywódca opozycji w swojej przemowie natychmiast wezwał żołnierzy syryjskich do odmówienia służby i przyłączenia się do rebeliantów oraz do jedności wszystkich wyznań. Syria jest wyjątkowo zróżnicowana etnicznie i wyznaniowo, co w sytuacji konfliktu utrudnia prowadzenie jednolitej polityki czy to przez prezydenta Asada czy rebeliantów.
„Domagamy się wolności dla każdego sunnity, alawity, ismaility, chrześcijanina, druza, asyryjczyka. Równe prawa dla wszystkich Syryjczyków” – deklarował nowy przywódca. Brak porozumienia wśród opozycji walczącej z prezydentem Asadem od niemal 20 miesięcy spowodował znaczne osłabienie ich pozycji. Stworzenie jednolitego rządu na uchodźctwie może zjednoczyć walczących rebeliantów, ale przede wszystkim jest znakiem dla wspierających opozycję państw zachodnich i zatokowych.
Opozycja jest mocno wspierana przez sunnickie państwa zatokowe, jak i przez większość państw zachodnich. Rozłamy wewnątrz opozycyjnych armii syryjskich utrudniały wsparcie. Teoretycznie zatem rząd na uchodźctwie staje się nowym bardziej reprezentatywnym partnerem w negocjacjach. Ahmed Davutoglu, turecki minister spraw zagranicznych stwierdził, że wszystkie państwa powinny teraz poprzeć zjednoczony rząd opozycyjny. Premier Kataru Hamad bin Jassim Al Thani dodał, że nie spocznie dopóki nowy rząd nie zyska pełnego międzynarodowego uznania.Inicjatywa powołania rządu jedności zyskała poparcie USA. Biały Dom postrzega spotkanie w Douha jako szanse na zwiększenie zakresu różnorodności reprezentacji syryjskiej. Waszyngton ma nadzieję, że dotychczas mało skuteczna Syryjska Rada Narodowa dokona transformacji w kierunku szerszej partycypacji alawitów i Kurdów, co pozwoliłoby pozyskać podstawy ku szerokiej legitymacji społecznej, a tym samym uwiarygodniłoby radę jako reprezentanta Syryjczyków jak i uczestnika międzynarodowej dyplomacji. Rząd jedności ma objąć między innymi szerokie przedstawicielstwo Kurdów. Kurdyjska Rada Narodowa nie poparła jeszcze inicjatywy, jej przedstawiciele zapowiedzieli jednak, że skonsultują propozycję z lokalnymi liderami kurdyjskimi w ciągu 48 godzin. Zdecydowanym zwolennikiem inicjatywy z Douha jest Francja. Francuski minister spraw zagranicznych Laurent Fabius zapowiedział pomoc w pozyskaniu „międzynarodowego wsparcia dla uznania rządu jedności jako jedynej reprezentatywnej instytucji przemawiającej w imieniu oczekiwań i aspiracji całego syryjskiego narodu”.
Jak zapowiadają przedstawiciele rządu wraz z pozyskaniem pełniejszego poparcia społeczności międzynarodowej dotychczasowa reprezentacja przekształci się w formę rządu tymczasowego, który poprosi społeczność międzynarodową o ochronę w postacie strefy zakazu lotów nad zajętymi obszarami.
Na dana chwilę jednak jest to jedynie melodia przyszłości. I to nie tylko ze względu na nikłe szansę na międzynarodowe zaangażowanie militarne. Jak przyznają przedstawiciele emigracyjnego rządu proces instalacji podległej tymczasowym władzom struktury administracyjnej nie rozpocznie się wcześniej niż za dwa miesiące. Czynnikiem, który warunkuje ewentualne powodzenie politycznej inicjatywy emigracyjnego rządu jest przede wszystkim zdolność militarna i gotowość współpracy rebeliantów.
Trudno przede wszystkim oszacować w jakim zakresie polityczna reprezentacja rządu emigracyjnego jest w stanie współpracować z rebeliancką armią. Dzisiejsze decyzje projektujące większą różnorodność etniczną czy wyznaniową politycznej reprezentacji mogą okazać się czynnikiem podważającym szanse skutecznej współpracy. Siły rebeliantów nie są bowiem specjalnie zróżnicowanie. Powstańcy są prawie wyłącznie arabami sunnitami i to oni będą dyktować warunki współpracy – mają ku temu najsilniejsze okupione codzienną walką argumenty.
Innym problem jest obecność międzynarodowych najemników. W szeregach syryjskich powstańców walczą sunnici z Libii, Libanu, Iraku i krajów zatokowych a nawet doradcy wojskowi z Bośni, Serbii i Chorwacji. Kolejny problem to kwestia islamskiego radykalizmu. Pomimo deklaracji promocji wieloetniczności ze strony emigracyjnego rządu ci, którzy walczą dziś na syryjskich ulicach to po części panislamscy sunniccy dżihadyści, którzy w swej ideologii są dalecy od współpracy obejmującej szyitów. Szczególnie niebezpieczne wydaja się kontakty rebeliantów z reprezentującymi al-Kaidę dżihadystami z Iraku.
Mimo że na daną chwilę trudno oszacować ilość najemników czy dżihadystów, to jak podkreślał ostatnio reprezentujący międzynarodowy think-tank International Crisis Group Peter Harling ich liczba wzrosła wraz z poparciem, jakiego rebeliantom udzieliły Arabia Saudyjska i Katar. Poparcie krajów zatokowych wykracza poza deklaracje polityczne – oba państwa aktywnie dozbrajają rebelianckie odziały. Większa ilość broni otworzyła jednocześnie możliwość szerszego rozdysponowania jej również najemnikom.
Pomimo zatem dzisiejszych deklaracji z Douha, rząd jedności nawet jeśli kiedyś obwoła się rządem tymczasowym będzie miał zasadnicze trudności z egzekucją wieloetnicznej, reprezentującej całe spektrum syryjskiego społeczeństwa polityki. Konflikt w Syrii nosi coraz wyraźniejsze znamiona sektarianizmu, może się tym samym okazać, że budowane na uchodźctwie struktury mają niewiele wspólnego z realiami powstańczej ulicy.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.