Po wystąpieniach rządowych koalicjantów – Naftali Bennetta i Jaira Lapida – dotyczących możliwości osiągnięcia porozumienia z Palestyńczykami, izraelski premier – Benjamin Netanjahu – zasugerował, że w przypadku pozytywnego zakończenia negocjacji konieczne będzie przeprowadzenie referendum.
W ostatnim czasie swą aktywność na polu ożywienia procesu pokojowego między Izraelem i Palestyną wykazuje administracja amerykańska z sekretarzem stanu Johnem Kerrym na czele. To właśnie zabiegi USA wywołały temat porozumienia między zwaśnionymi stronami. Mimo iż jak dotąd nie wznowiono nawet negocjacji, już pojawiają się scenariusze postępowania w przypadku ich zakończenia.
Jako pierwszy w izraelskim rządzie z inicjatywą przeprowadzenia referendum ws. ostatecznego porozumienia wystąpił lider Żydowskiego Domu – Naftali Bennett. W świetle programu jego partii, która postuluje aneksję ok. 3/4 okupowanego Zachodniego Brzegu Jordanu i określana jest jako reprezentant osadników żydowskich, ruch ten można postrzegać jako przeszkodę do osiągnięcia ostatecznego porozumienia.
Ideę przeprowadzenia referendum popiera również lider określanej jako centrowa partii Jesz Atid (Istnieje Przyszłość) – Jair Lapid, lecz zaznaczył, że ostateczną decyzję podejmie tylko po konsultacjach ze swoim ugrupowaniem.
Także izraelski premier – Benjamin Netanjahu – odniósł się do kwestii przeprowadzenia referendum. Podczas spotkania ze szwajcarskim ministrem spraw zagranicznych oświadczył on, że “jeśli osiągniemy porozumienie z Palestyńczykami, chciałbym przeprowadzenia w tej sprawie referendum.”
Sytuacja dodatkowo komplikuje się, gdyż Cipi Liwni – minister sprawiedliwości i główny negocjator pokojowy ze strony izraelskiej – jest przeciwna przeprowadzaniu referendum. Uważa ona, że parlament i rząd został wybrany przez społeczeństwo izraelskie, by podejmować decyzje w jego imieniu.
Artykuł ukazał się również na łamach Portalu Spraw Zagranicznych (www.psz.pl)
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.