Sekretarz stanu John Kerry odwiedził w Moskwie Siergieja Ławrowa. Tematem rozmów była zaogniająca się sytuacja wewnętrzna w ogarniętej wojną domową Syrii.
W poniedziałek 6 maja John Kerry rozpoczął swoją zagraniczną podróż do Rosji. Głównym punktem agendy wzajemnych rozmów amerykańsko-rosyjskich była krytyczna sytuacja w Syrii. Od początku protestów przeciwko jedynowładztwu Baszara Al-Assada i jego najbliższego kręgu w marcu 2011, siły rządowe nie stroniły od stosowania przemocy. Radykalizacja konfliktu doprowadziła do regularnej wojny domowej, w której zginęło już ponad 70 tysięcy osób (dane za raportem Wysokiej Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka Navi Pillay), a 3,6 miliona było zmuszonych do opuszczenia swoich domostw. Duża część z nich – wg raportu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców António Guterresa ok. 1,1 miliona – znalazła się poza granicami kraju, w rozmaitych obozach dla uchodźców. Te placówki, zlokalizowane w większości w sąsiedniej Turcji, urągają wielu standardom człowieczeństwa. Postępujący konflikt między zbrojną opozycją, a lojalistami tworzy rosnące zagrożenie katastrofą humanitarną, prowadzi do ruiny gospodarczej kraju, niszczy infrastrukturę cywilną i destabilizuje – i tak już niestabilny – region.
Reakcja świata na toczący się konflikt jest co najmniej niezadowalająca. W przeciwieństwie do powstania przeciwko władzy pułkownika Kaddafiego w Libii, światowa reakcja na syryjskie powstanie nie była dostatecznie zdecydowana. Na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ nie udało się osiągnąć porozumienia co do doboru odpowiednich środków nacisku na reżim w Damaszku, a co dopiero opracować rezolucję podobną do słynnego już dokumentu 1973, który w 2011 roku pozwolił na utworzenie strefy zakazu lotów nad Libią. Głównym oponentem były Rosja i Chiny, przy czym obydwa kraje wydają się mieć różne motywacje.
Rosja poczuła się oszukana przez Zachód już w czasie operacji w Libii i rząd w Moskwie nie zamierzał dopuścić do powtórzenia się sytuacji, kiedy Federacja Rosyjska pozostaje na marginesie podejmowanych działań. Interesy jakie łączą Moskwę i Damaszek są bardzo rozległe – od powiązań gospodarczych (kontrakty handlowe, w tym na uzbrojenie i sprzęt wojskowy), przez dostęp do infrastruktury wojskowej (obalenie Assada odcięłoby Rosję od portu w Tartus), po utratę najbliższego sojusznika w regionie. Nie można również pominąć aspektu wyznaniowego i płynących z niego zagrożeń dla bezpieczeństwa wewnętrznego – Syria jest ostatnią przeszkodą dla radykalnego sunnickiego fundamentalizmu, który wspierają saudyjscy wahabici. Sukces radykałów oznacza wzrost zagrożenia terroryzmem islamskim na Kaukazie (sunnici stanowią większość w Czeczenii, a w Dagestanie od lat aktywnie działa mniejszość wahabicka).
Rosja wpadła w swoistą pułapkę – wsparcie międzynarodowej interwencji czy jakiegokolwiek innego wysiłku na rzecz odsunięcia od władzy Baszara Al-Assada oznacza podwójną porażkę. Z jednej strony Rosja traci wspomniane wcześniej korzyści wynikające z dotychczasowych umów, z drugiej nowy rząd (opozycyjny wobec Assada) długo nie zapomni, kto bojkotował prace Rady Bezpieczeństwa i kto odpowiada za przeciągający się rozlew krwi. Z kolei postawa Chin jest bardziej niebezpieczna dla Rosji niż dla Bliskiego Wschodu – Pekin nie miał wiele do stracenia wetując rezolucje w sprawie Syrii, a zyskał dłużnika, ratując Rosję przed utratą wizerunku i międzynarodową izolacją.
Ostatnie relacje z Syrii napawają coraz większym niepokojem – pojawiły się sygnały o użyciu broni chemicznej przez którąś ze stron konfliktu; Izrael po raz kolejny zaatakował cele wojskowe w Syrii – 5 maja zniszczono skład z bronią przeznaczoną rzekomo dla terrorystów z Hezbollahu; w tureckim Reyhanlı doszło do krwawego zamachu terrorystycznego, który powiązano z Damaszkiem. W tej sytuacji potrzeba znalezienia rozwiązania stała się jeszcze bardziej paląca – poza zagrożeniem humanitarnym syryjska wojna domowa może mieć groźne (i trudne do okiełznania) konsekwencje dla regionu.
Przedstawiciele USA i Federacji Rosyjskiej uzgodnili, że celem ich działań w sprawie Syrii będzie stworzenie warunków negocjacyjnych, w których obie strony konfliktu zasiądą do jednego stołu w celu wypracowania pokojowego kompromisu. Duże znaczenie dla ewentualnego sukcesu tego zabiegu dyplomatycznego ma szczególna relacja łącząca Rosję i Syrię oraz siła oddziaływania Moskwy na politykę Damaszku. Obaj dyplomaci uzgodnili, że przed końcem miesiąca zwołają konferencję międzynarodową, której zadaniem będzie przegląd planu przywrócenia pokoju i przeprowadzenia transformacji w Syrii, który społeczność międzynarodowa przygotowała w zeszłym roku w Genewie (projekt nie zdołał przekonać obu stron do rozmów pokojowych). Alternatywą jest tylko zwiększenie przemocy – powiedział Kerry w czasie spotkania z dziennikarzami – alternatywą jest zbliżanie się syryjskich władz do przepaści, a nawet krok naprzód – ku chaosowi.
Minister Ławrow poinformował również, że minister spraw zagranicznych Syrii Walid Al-Muallem zadeklarował gotowość do wdrożenia programu opracowanego w Genewie i wezwał opozycję, by postąpiła podobnie.
Wezwanie do pracy nad porozumieniem w sprawie Syrii powtórzył brytyjski premier David Cameron, który w piątek 10 maja spotkał się w Soczi z prezydentem Putinem. Na konferencji prasowej premier Cameron przyznał, że istnieje rozbieżność stanowisk obu rządów w sprawie sposobów rozwiązania konfliktu, ale zaznaczył że obaj zgodzili się co do konieczności zakończenia przemocy, zapobieżenia wzrostowi ekstremizmu i utrzymania jedności kraju. Prezydent Putin powiedział, że oba kraje (Wielka Brytania i Rosja) mają „wspólny interes” w stabilizacji Syrii.
Tekst ukazał się na portalu Moje Opinie.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.