Jedenaste wybory prezydenckie w Islamskiej Republice Iranu odbędą się dokładnie za dwa tygodnie – 14 czerwca 2013 r. Do startu w wyborach zarejestrowało się 686 osób, spośród których Rada Strażników Konstytucji, organ odpowiedzialny m.in. za opiniowanie kompetencji przyszłych kandydatów na prezydenta, wyłoniła zaledwie ośmiu.
Wśród nich znaleźli się:
Mohammad Reza Aref – utożsamiany z obozem reformatorów i osobą Mohammada Chatamiego. Całkiem słusznie, gdyż to za prezydentury tego ostatniego, w latach 1997 – 2001 był ministrem technologii, a następnie w latach 2001 – 2005 piastował stanowisko pierwszego wiceprezydenta Iranu. Obecnie jest członkiem Najwyższej Rady Rewolucji Kulturalnej, organu zdominowanego przez konserwatystów, który ma na celu zapewnienie, aby edukacja w Iranie była zgodna z ideami religii muzułmańskiej.
Mohammad Bagher Ghalibaf – obecny burmistrz Teheranu, określany jako umiarkowany konserwatysta. Uznawany jest za niezwykle skutecznego zarządcę blisko piętnastomilionowej stolicy Iranu, który bardzo skutecznie zapewnia fundusze na modernizację miasta. Przypisuje się mu przyspieszenie prac związanych z budową metra, które za czasów, gdy burmistrzem był Mahmud Ahmadineżad utknęły w martwym punkcie. Brał udział w wyborach prezydenckich w 2005 r., jednak bez powodzenia. Po przegranej objął schedę burmistrza Teheranu po Ahmadineżadzie. Niespełna dwa tygodnie temu do opinii publicznej przedostało się nagranie wypowiedzi Ghalibafa, który z nieskrywaną dumą opowiada o swoim aktywnym udziale w tłumieniu protestów studenckich w 1999 r. oraz w 2003 r., gdy już jako szef policji nakazał brutalne stłumienie studenckich demonstracji i wydał bezpośredni rozkaz strzelania do protestujących.
Mohammad Gharazi – w rządzie Mir Hosejna Musawiego w latach 1981 – 1985 pełnił funkcję ministra nafty, a przez kolejne 12 lat piastował stanowisko ministra poczty, telegrafu i telefonu. Odszedł z rządu z chwilą, gdy prezydenturę objął Mohammad Chatami.
Gholam Ali Haddad Adel – w latach 2004 – 2008 przewodniczący irańskiego parlamentu. Jego żona – doktor filozofii piastowała stanowiska doradcy ministra nauki, natomiast córka jest żoną Modżtaby Chameneiego, syna duchowego przywódcy Iranu, który w 2009 r., podczas tłumienia powyborczych protestów, dowodził oddziałami basidżów, tajniaków z ochotniczych bojówek.
Said Dżalili – znany w Europie jako główny negocjator programu nuklearnego w rozmowach z grupą państw „5+1”. Piastuje stanowisko Sekretarza Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wcześniej był wiceministrem spraw zagranicznych odpowiedzialnym za sprawy Europy i Ameryki. Uznawany jest za jednego z najbliższych współpracowników Alego Chameneiego, następcy ajatollaha Ruhollaha Chomejniego. Jest zagorzałym zwolennikiem obecnego systemu Islamskiej Republiki i przeciwnikiem ustępstw na rzecz państw zachodnich. Jako jedyny z kandydatów na prezydenta zamieścił na swojej stronie internetowej własny program wyborczy. Odnosi się w nim jednak jedynie do zagadnień gospodarczych. Osobny rozdział programu poświęcony jest zwalczaniu sankcji nałożonych przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Czytamy w nim, że Iran powinien prowadzić działania lobbystyczne na arenie międzynarodowej, które miałyby doprowadzić do nawiązania tajnych kontaktów gospodarczych, niemożliwych do wyśledzenia przez Zachód, który określany jest w programie wyborczym Dżalilego mianem wroga.
Mohsen Reza’i – konserwatysta, krytyczny wobec obecnego prezydenta. W latach osiemdziesiątych był przywódcą Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, jednostki podlegającej irańskiej armii. Korpus, posiadający własne siły lądowe, powietrzne i morskie, uznawany jest za jedną z najbardziej wpływowych sił politycznych w Iranie. Cztery lata temu bez powodzenia startował w wyborach prezydenckich, w których zdobył zaledwie 1,73% głosów.
Hassan Rouhani – jedyny kleryk biorący udział w tegorocznych wyborach prezydenckich, którego poglądy określane są mianem umiarkowanych. Nosi tytuł mudżtahida, czyli uczonego, który jest władny sam dokonywać interpretacji prawa muzułmańskiego dążąc do racjonalnego dostosowania go do zmieniających się warunków. Od 1999 r. jest członkiem Zgromadzenia Ekspertów. Przez 16 lat był sekretarzem Najwyższej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Był odpowiedzialny za negocjacje irańskiego programu nuklearnego w latach 2003 – 2005. Dał się wówczas poznać jako skuteczny negocjator. Jego nazwisko wymieniane jest obok Mohammada Rezy Arefa jako jednego z dwóch kandydatów, których mógłby poprzeć obóz reformatorów. Jak podaje gazeta Szargh, reformatorzy planują przekonać jednego z nich, aby wycofał się z wyścigu wyborczego przekazując swój elektorat drugiemu. W takim wypadku, gdyby pozostały w grze polityk został wybrany prezydentem – drugi automatycznie objąłby funkcję pierwszego wiceprezydenta. Decyzja o tym, czy takie kroki zostaną podjęte, a jeśli tak, to który z kandydatów, Rouhani, czy Aref wycofają się z ubiegania o fotel prezydencki, ma zapaść w ciągu dwóch najbliższych dni.
Ali Akbar Welajati – przez ponad 16 lat (1981 – 1997) był ministrem spraw zagranicznych Iranu. O jego bliskich stosunkach z Alim Chameneim może świadczyć fakt, że w 1981 r. to właśnie dzisiejszy przywódca duchowy będąc wówczas prezydentem Islamskiej Republiki Iranu zaproponował kandydaturę Welajatiego na premiera kraju. Sprzeciwił mu się sam ajatollah Chomejni, wysuwając kandydaturę Mir Hosejna Musawiego, który ostatecznie objął urząd prezesa rady ministrów. Nazwisko Welajatiego figuruje na liście poszukiwanych przez Interpol w związku z zamachem na Żydowskie Centrum Kultury w Buenos Aires, który miał miejsce w 1994 r. W 2005 r. Welajati wycofał się z udziału w wyborach prezydenckich w geście poparcia dla kandydatury Haszemiego Rafsandżaniego.
Kandydaci zaakceptowani przez Radę Strażników Konstytucji musieli spełnić szereg warunków: legitymować się irańskim pochodzeniem i obywatelstwem; odznaczać się religijnością; posiadać zdolności zarządcze i przywódcze; cieszyć się dobrą reputacją; być mężem godnym zaufania i pobożnym (o tym jak istotna jest kwestia religii, świadczy fakt, że odniesienie do niej pojawia się aż w dwóch punktach), a ponadto wiernym pryncypiom ustrojowym Islamskiej Republiki Iranu.
Tegoroczne bierne prawo wyborcze zostało nieco zmodyfikowane w stosunku do poprzednich lat. Przede wszystkim zmieniono organ nadzorujący wybory. Wcześniej pieczę nad wyborami w całości sprawowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i to właśnie szef tego resortu ogłaszał zwycięzcę elekcji. W tym roku powołana została Centralna Komisja Wyborcza złożona z 11 członków, spośród których w gestii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pozostało jedynie przewodnictwo komisji. W jej skład weszli również trzech prawnicy (Minister Spraw Wewnętrznych, Minister Wywiadu i Prokurator Generalny), siedmiu mężów zaufania (przedstawiciele świata kultury, polityki, religii i społeczeństwa) oraz członek parlamentu (bez prawa głosu).
Spore kontrowersje wzbudziło odrzucenie przez Radę Strażników Konstytucji kandydatur: Haszemiego Rafsandżaniego, który sprawował już urząd prezydenta przez dwie kadencje w latach 1989 – 1997 oraz Esfandiara Maszai’ego – najbliższego współpracownika Mahmuda Ahmadineżada. Oficjalnym powodem odrzucenia kandydatury Rafsandżaniego stał się jego sędziwy wiek, ajatollah zbliża się bowiem do osiemdziesiątki, a prawo wyborcze stanowi, że kandydaci akceptowani przez Radę Strażników Konstytucji powinni cieszyć się dobrym zdrowiem, pozwalającym im na sprawowanie urzędu przez 4 lata. Już w styczniu 2013 r. Rada Strażników Konstytucji odrzuciła zapis w projekcie reformy prawa wyborczego, który uniemożliwiał start w wyborach osobom po 75. roku życia. Spekulowano wówczas, że zapis ten został celowo umieszczony w projekcie, aby zapobiec kandydowaniu Rafsandżaniego w wyborach czerwcowych.
Spekuluje się, że tym razem przywódca duchowy nie pozwoli na wybór wyemancypowanego kandydata, jakim w ostatecznym rozrachunku okazał się Mahmud Ahmadineżad. Zapewne też dlatego odrzucona została kandydatura jego najbliższego współpracownika Esfandiara Maszai’ego, który znany jest z dość swobodnego jak na irańskie standardy polityczne zachowania. Z jego ust można było usłyszeć m.in. słowa o tym, że Iran jest przyjacielem Ameryki i Izraela. Podejrzewa się również, że zarówno Ahmadineżad jak i Maszai są członkami tajnej organizacji mesjanistycznej Hodżatije, która poprzez swoje działania ma sprowokować szybsze nadejście Mahdiego, dwunastego imama, żyjącego – według doktryny szyickiej – od ponad 1141 lat w ukryciu. Jego ponowne pojawienie się na świecie zwiastować będzie koniec świata i zwycięstwo islamu. Organizacja Hodżatije została zdelegalizowana w 1983 r. przez ajatollaha Chomejniego jako zagrażająca podstawom nowego ładu politycznego – członkowie Hodżatije bowiem nie popierali systemu politycznego – welajat-e faghih opartego na rządach prawnika uczonego w prawie muzułmańskim.
Obawy ajatollaha Chameneiego mogą zamknąć drogę do fotela prezydenckiego również Mohammadowi Bagher Ghalibafowi, który postrzegany jest jako silna osobowość i indywidualista. Pomimo że został zakwalifikowany przez Radę Strażników Konstytucji i stał się oficjalnym kandydatem w wyborach prezydenckich, zakulisowe działania mogą pozbawić go tego urzędu, nawet jeśli wyborcy zdecydują na jego korzyść. Wszak w Iranie od tego, kto jak głosuje, ważniejsze jest – jak zauważył kiedyś w odniesieniu do innych realiów Józef Stalin – kto liczy głosy.
Tekst ukazał się na blogu autorki. W serwisie na temat
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.