Nauczyciele spoglądają na mnie raczej nieufnie. Sawsan Safadi, dyrektor generalny ds. edukacji organizacji Waqf, dała jednak wszystkim do zrozumienia, że mogą mi zaufać.
Nauczyciele uśmiechnęli się pobłażliwie i zabrali mnie ze sobą. Szkoła mieściła się w samym środku starego miasta Jerozolimy. Uczyli się tam chłopcy w wieku gimnazjalnym, których nadpobudliwość nie była tylko specyfiką wieku, ale, jak myślę, rezultatem trudnego, doświadczonego brutalnymi realiami dzieciństwa.
„W szkole jest 120 uczniów–mówi Sawsan. – Mają tylko jedną łazienkę, którą z resztą dzielą z wiernymi w meczecie. W budynku znajdują się 4 sale lekcyjne, dwie z nich o wielkości 3×4 metra. W dwóch salach nie ma okien.– (W Jerozolimie latem temperatura sięga nawet 50 stopni Celsjusza). – Ta sala ma okna – pokazuje mi przewodniczka – ale, są zaspawane metalowymi żaluzjami, bynajmniej nie po to, żeby zatrzymać światło czy cyrkulację powietrza. Zaledwie kilka metrów dalej mieszkają żydowscy osadnicy. Uczniowie i dzieci osadników wyzywali się i rzucali w siebie wszystkim, co mieli pod ręką”.
Chłopcy siedzą przy drewnianych ławkach, najczęściej po trzech. Przeciskam się w wąskich przejściach między stołami. Próbuję robić zdjęcia. Z góry, z dołu. Uczniowie uważają moją wizytę za niezwykłą przygodę. Ich chłopięca energia nie mieści się w tej małej salce bez okien, bez widoków. W samym sercu Jerozolimy dorastają w cuchnących wilgocią ścianach.
Palestyńczycy zamieszkują wschodnią części Jerozolimy. Zgodnie z prowadzonymi przez urząd miasta statystykami w tej części mieszka ponad 106 tysięcy palestyńskich dzieci w wieku od 6 do 18 roku życia. Z tego zaledwie ponad 42 tysiące uczęszcza do szkół państwowych, 28 tysięcy do tzw. szkół uznawanych, lecz nieoficjalnych. Ponad 20 tysięcy natomiast uczy się w placówkach prywatnych, w tym również szkołach religijnej organizacji Waqf, oraz 8 szkołach prowadzonych przez ONZ. 20 tysięcy palestyńskich dzieci nie widnieje w raportach miejskiego wydziału edukacji, co oznacza, że uczą się w szkołach nieoficjalnych lub w ogóle nie uczęszczają do szkół[1].
Jak twierdzą organizacje chroniące praw człowieka, sytuacja jest spowodowana przede wszystkim niewystarczającą liczbą szkół. Zgodnie z najnowszym raportem organizacji Ir Amir i The Association for Civil Rights in Israel[2], aby zapewnić lokalne potrzeby, brakuje 2200 klas. W istniejących już budynkach często brakuje podstawowego wyposażenia.
Za zapewnienie dostępu do edukacji dla palestyńskich dzieci w Jerozolimie Wschodniej odpowiedzialne jest państwo Izrael. Zdaje się jednak, że władze nie wypełniają należycie tego obowiązku. Braki stają się bardziej jaskrawe, gdy porównamy warunki, w jakich uczą się młodzi Palestyńczycy, z sytuacją żydowskich dzieci w zachodniej części miasta.
Jak podają wspomniane wcześniej organizacje w roku szkolnym 2012/2013 działało zaledwie 10 państwowych przedszkoli we Wschodniej Jerozolimie, 77 w Zachodniej oraz 96 państwowych przedszkoli religijnych[3]. W 2012 roku miasto przekazywało około 25 000 szekli rocznie na jednego ucznia żydowskich szkół średnich, a 12 000 rocznie na jednego ucznia pochodzenia arabskiego. Aż 36% palestyńskiej młodzieży w mieście nie kończy edukacji, w wielu przypadkach z powodu braku wolnych miejsc. W Jerozolimie Zachodniej problem właściwie nie istnieje, gdyż miasto zapewnia odpowiednie miejsca nauki tym, którzy tego potrzebują.
To dyskryminacja, mówią Palestyńczycy. Przecież odprowadzają podatki tak samo, jak inni. Arabscy mieszkańcy Jerozolimy podkreślają także, że wschodnia część miasta jest okupowana przez Izrael[4] i państwo ma obowiązek dbać o społeczno-socjalne warunki, w jakich żyje tamtejsza ludność. Szczególnie, że ten stan nie zmienia się od 1967 roku.
Palestyńczycy często muszą radzić sobie sami z nierównym przydziałem dóbr. Dlatego też powstaje wiele prywatnych szkół, często zakładanych przez organizacje religijne (w tym też chrześcijańskie). Najuboższe dzieci uczą się w przeludnionych i bardzo słabo wyposażonych szkołach prowadzonych przez agencje ONZ czy w instytucjach międzynarodowej islamskiej organizacji Waqf,. „Lepiej jednak uczyć dzieci w takich szkołach, gdzie brakuje ławek i nie ma okien, niż pozwolić im zostać na ulicy” – stwierdza Sawsan Safadi.
Do innej szkoły zabiera mnie dyrektor Community Action Centre uniwersytetu al-Quds w Jerozolimie, Nadżwa Hidżazi. Jedziemy do obozu uchodźców w Shufat na wschodnich rubieżach miasta. Jedną z czterech szkół w obozie, zamieszkiwanym przez co najmniej 11 tysięcy osób[5], jest prowadzona przez ONZ (agencję UNRWA) placówka dla najmłodszych uczniów. Szkołę utworzono na miejscu jatek targowych, w których niegdyś sprzedawano mięso. „Istnieje od wielu lat – opowiada mieszkanka obozu. Kiedyś w klasach nie było podłóg. Toalety wybudowaliśmy zaledwie kilka lat temu. Jedynymi narzędziami, jakimi dysponują nauczyciele, są tablice i kredy.
Fatima Mudżahat jest matką dwójki dzieci, które uczą się w tej szkole. Kobieta działa w organizacji, która próbuje wymóc na władzach miasta stworzenie lepszych warunków edukacji. W szkole nie ma praktycznie nic, nie ma komputerów, pomocy naukowych, nie ma nawet miejsca, gdzie dzieci mogłyby usiąść w czasie przerwy.
Obóz dla uchodźców w Szufat ze wszystkich stron jest otoczony murem wybudowanym przez Izrael około 10 lat temu[6], który dzieli Zachodni Brzeg Jordanu i ziemie administrowane przez państwo żydowskie. Mieszkańcy Szufat, aby dostać się do Jerozolimy, przechodzą przez jedno z najpilniej strzeżonych przejść wojskowych w rejonie. Ale jak twierdzi Nadżwa, i tak mają szczęście, bo są w posiadaniu kart rezydencji, dzięki którym w ogóle mogą wejść do miasta – a to diametralnie zmienia sytuację.
Jestem teraz w Nabi Samuel, wsi, w której mieszka w tym momencie około 100 Palestyńczyków. Niegdyś było ich prawie 20 razy więcej, ale większość mieszkańców wyemigrowała z niej po wybudowaniu muru. Mieszkańcy Nabi Samuel zostali uwięzieni w bardzo specyficzny sposób. Z jednej strony mieszkają po izraelskiej części muru, nie posiadają jednak kart rezydencji mieszkańca Jerozolimy, jakie przysługują uchodźcom w Szufat. Zgodnie z izraelskim prawem są mieszkańcami Zachodniego Brzeg Jordanu, co uniemożliwia im korzystanie z jakichkolwiek usług w Jerozolimie (łącznie z tymi, których udzielają jerozolimscy Palestyńczycy). Mogą korzystać z usług jedynie na terenie Autonomii Palestyńskiej, od której są oddzieleni murem. Konsekwencją jest to, że nikt nie wywozi ich śmieci, mają bardzo utrudniony dostęp do służby zdrowia i oczywiście do edukacji.
Aby ulżyć mieszkańcom wsi, Autonomia Palestyńska przekształciła niewielki, jednoizbowy budynek na szkołę podstawową. W jednym pomieszczeniu siedzą uczniowie w różnym wieku i różnej płci (co w kraju muzułmańskim nie jest takie oczywiste). Sala nie jest ogrzewana, znajduje się w niej zaledwie kilka ław, dwie tablice i dwóch nauczycieli. Dzieci młodsze patrzą na jedną tablicę, starsze na drugą. Nauczyciele prowadzą zajęcia na zmianę, żeby się nie zagłuszać.
Jest zima. W Nabi Samuel jest dziś około 5 stopni i okropnie wieje. Dzieci w przerwach ogrzewają ręce przy grzejniku elektrycznym.
Dyrektor szkoły skarży się, że żołnierze izraelscy co jakiś czas burzą im wychodek – twierdzą, że konstrukcja jest nielegalna…
[1] Dane dotyczą roku szkolnego 2011/12, http://www.acri.org.il/en/wp-content/uploads/2012/08/EJeducation2012en.pdf.
[2] Http://www.acri.org.il/en/wp-content/uploads/2013/09/EJ-edu-report-2013.pdf.
[3] Http://www.acri.org.il/en/2013/05/07/ej-figures. Zgodnie z danymi izraelskiego Centralnego Biura Statystycznego dzieci palestyńskie stanowią około 30% populacji Jerozolimy (http://www1.cbs.gov.il/reader/shnaton/templ_shnaton_e.html?num_tab=st02_10x&CYear=2010).
[4] Zgodnie z prawem międzynarodowym.
[5] Według danych ONZ w obozie może mieszkać nawet 19 tysięcy osób. Wiele osób decydowało się zamieszkać w obozie ze względów ekonomicznych.
[6] Mur był budowany etapami na przestrzeni kilku lat.
Mapy BliskiWschod.pl, stworzone na podstawie map terenowych agencji UN OCHA.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.