Mówiąc o Bandar Abbas w pierwszej kolejności należy wspomnieć o panującym tam klimacie. W opowieściach ludzi odwiedzających to miasto zawsze pojawia się znaczące zwrócenie uwagi na temperaturę. Nie sposób tego uniknąć. To portowe miasto jako cel podróży odradzane jest przez samych Irańczyków. Główny powodem mającym nakłonić do
zmiany kierunku jest właśnie temperatura. Wysiadając z klimatyzowanego autobusu lub samochodu można się zaskoczyć. Otóż w Bandar Abbas temperatura często sięga 40 stopni Celsjusza, przy czym z uwagi na położenie geograficzne miasta, jest to 40 stopni niemal nie do wytrzymania. Duchota powoduje trudności w przemieszczaniu się, nie mówiąc już o konstruktywnym działaniu. Przy temperaturze sięgającej 35 stopni C. wiatr nie przynosi już ulgi. Jedynym skutecznym środkiem chłodzenia jest zamknięcie pomieszczenia i włączenie klimatyzacji. W Bander Abbas jest ona niezbędna. Klimatyzatory obecne są wszędzie, w każdym mieszkaniu, domu, w każdej kawiarni, toalecie, sklepie, w każdym samochodzie i autobusie. Bez tego życie tu byłoby niemal niemożliwe, a na pewno dużo bardziej ograniczone.
Wysoka temperatura i wilgotność powietrza spowodowała, że niektórych zasad restrykcyjnego irańskiego prawa się tutaj nie przestrzega. Kobiety, jakby poruszone wiecznym słońcem, obnażającym bogactwo różnorakich barw w zależności od tego na jakiej wysokości się znajduje, ubierają się dużo bardziej kolorowo niż w innych częściach Iranu. Podkreślają w ten sposób wieloetniczność tego bogatego w kultury kraju. Zwykle zdarza się również, że zakładają sandały odsłaniając tym samym stopy, co w innych częściach muzułmańskiego Iranu byłoby niemożliwe. Portowe miasto to kontakty, wymiana, obecności innych narodów, wpływy z zewnątrz. Dzięki temu pojawiła się tu moda zapożyczona min. z Indii. Kolorowe, dłuższe niż za kolano, damskie spodnie, często spotykane w Indiach, są tutaj bardzo modne i chętnie zakładane, mimo swej wysokiej ceny. W wielu kwestiach prawo jest jednak nieugięte i jednakowe dla całego kraju. Kobiety okrywają więc całe ciała w przewiewne lecz długie i dobrze zakrywające wszystkie kształty chusty. Niektóre z nich chodzą w najczęściej spotykanym w kraju, czarnych hidżabach oplatającym je od stup do głów. Obserwując je, leżąc w cieniu drzewa, nie przynoszącym prawie żadnej ulgi, nie sposób sobie wyobrazić jak one to wytrzymują.
Ubiór mężczyzn jest luźny, przewiewny i lepiej dostosowany do panującego klimatu. Niezbędnie zawiera jednak długie spodnie i koszulę. Często sporą część dnia spędzają oni w parkach pod drzewami, chroniącymi ich od zabójczego słońca, na którego działanie nie można się wystawiać zbyt długo. Siedzą tam w pozycji kucznej wiele godzi, rozmawiają, lub w milczeniu czekają na moment, w którym słońce wreszcie pozwoli na jakiekolwiek działanie. Człowiek z kultury zachodniej zatracił umiejętność siedzenia w taki sposób. Po paru minutach pozycja staje się nie do zniesienia. Ból zmusza nas do zmiany położenia ciała. Tymczasem Irańczycy i ludność z ogromnej części Azji, nie mają z tym żadnego problemu. Potrafią wytrzymywać w nieznośnej dla nas pozycji wiele godzin. Rozmawiają, jedzą posiłki, grają w karty, a nawet zasypiają.
Co charakterystyczne w Iranie, ludzie często kładą się spać pod drzewami, na trawie lub w wielu innych miejscach. Wystarczą im do tego kawałki kartonu, które nie rzadko pochowane są wśród krzaków lub konarów drzew. Ktoś, kto ma ochotę, zawsze może z nich skorzystać. Częstym widokiem w tym portowym mieście byli ludzie leżący przez znaczną część dnia na kartonach w parkach. Bez ruchu, w jednej niezmiennej pozycji, gdyż nawet przekręcenie się przysporzyłoby zbytecznego wysiłku. Wyglądali jakby byli pozbawieni życia. Jednak gdy upał stawał się lżejszy zwijali swoje kartony i każdy ruszał we własne sprawy.
Tak jak w temperaturze minus 30 stopni Celsjusza ciężko wytrzymać długo na dworze i warto co jakiś czas wchodzić do pomieszczeń, sklepów itp. by choć trochę się ogrzać, tak i tutaj nie sposób długo być na zewnątrz. Należy udać się gdzieś, gdzie jest klimatyzacja i ochłodzić się przez chwilę. Nie słusznym byłoby myślenie, że ulgę przynieść mogłaby kąpiel w morzu. Wiele jest tego przyczyn. Po pierwsze różnica pomiędzy temperaturą powietrza, a temperaturą wody jest na tyle mała, że niemal niezauważalna. Kolejną i dużo ważniejszą przeszkodę stanowi prawo. W myśl prawa ludzie nie mogą się publicznie rozbierać. Kobiety posiadają możliwość kompania wyłącznie w wydzielonych miejscach, których praktycznie nie ma i wyłącznie w pełnym ubraniu, a więc w hidżabie. Skutkiem czego często rezygnują z tej ewentualności. Jedynie dzieci nie są usankcjonowanie prawnie co do możliwości pływania w morzu, jednak wszechobecne zakazy ciągle przypominają o tym, że w wodach może czaić się niebezpieczeństwo. Jest to bowiem bogaty teren rybacki, a więc i miejsce występowania wodnych drapieżników. Tak więc wody Bander Abbasu dla ludzi są zamknięte.
Na terenie całego Iranu woda kranowa bezpośrednio nadaje się do picia. Tak samo w Bandar Abbas, jednak tutaj miała ona jakiś specyficzny posmak, który był obecny dosłownie w każdym posiłku i napoju od koktajli przez kawę, herbatę aż do ryżu. Dla nieprzyzwyczajonych przyjezdnych mogło być to odrobinę niesmaczne. Trzeba było starać się o tym nie myśleć, a wtedy wszystko stawało się znośne.
Naszym gospodarzem w mieście był Mahomet. Młody, dwudziestoparoletni chłopak. Mieszkał w domu, który dzielił wraz z rodziną: ojcem, matką i młodszym bratem. Zajmowali dwa górne piętra bogate w pomieszczenia. Nam udostępniony został parter służący za spiżarnie, magazyn i zbiorowisko najróżniejszych mniej lub bardziej potrzebny rzeczy, z których ogromna ilość nadawać mogłaby się już wyłącznie na złom. W parterowej łazience przesiadywały szukające miejsca do schłodzenia jaszczurki. Spokojnie i bez zbędnego przejęcia siedziały nieruchomo pod sufitem na chłodnych kafelkach. Zresztą były obecne w wielu miejscach domu i okolicy. Do wnętrza prześlizgiwały się szczelinami w oknach, framugach czy drzwiach. Podobnie zresztą jak nieliczne, ale za to ogromne karaluchy, wielkości 7 – 8 cm. Być może to był powód, dla którego zazwyczaj dolne pomieszczenia były puste i służyły za magazyn. Górne pokoje, do których dostać się można było wchodząc po metalowych schodach w irańskim stylu, wyściełane były bogato zdobionymi dywanami. Było tam również mało mebli, a większość życia rodzinnego jak spania, oglądanie telewizji czy jedzenie posiłków odbywało się właśnie na dywanach.
Dom położony był w jednej z wielu wąskich uliczek oplatających całe miasto i tworzących w
niepoukładane sposób parcele, ostatecznie składające się na dzielnice. Wejścia strzegła ciężka metalowa brama z niewielkimi, wąskimi drzwiami, przez które nie sposób byłoby przejść dwóm osobom jednocześnie. Dom Mahometa i rodziny przytulony był ścianami do sąsiednich, z których żaden nie wyglądał tak samo. Całość sprawiała wrażenie jakby stała tu za sprawą spontanicznej inicjatywy ludzi, a nie z przemyślanego planu budowy osiedla wdrożonego przez jakąś instytucję lub rząd.
Mahomet był mężczyzną wyjątkowo niskiego wzrostu o szczupłej budowy ciała. Jego wygląd zewnętrzny stał w całkowitej opozycji do charakteru. Był bowiem osobą o niespożytej energii oraz posiadał bystry, jasny i szybki umysł. Biegle mówił w kilku językach obcych i był w trakcie zgłębiania kilku kolejnych. Lubił wykorzystywać swoje lingwistyczne umiejętności i często powtarzał jakieś frazy po Francusku, Polsku, Niemiecku czy Rosyjsku. Swoim otwartym i kontaktowym charakterem oraz bystrością wyraźnie dominował otoczenie. Chodząc z nim po mieście poznać można było dziesiątki osób. Dosłownie co krok zatrzymywał się by przywitać się ze znajomym i z każdym bezapelacyjnie musiał porozmawiać co często nie kończyło się na szybkiej, kurtuazyjnej wymianie zdań, lecz na długiej dyskusji. Będąc z nim przejście z jednej strony ulicy na drugą mogło zająć godzinę. Zdawało się, że zna w mieście niemal wszystkich. Oprócz tego co jakiś czas musiał zajrzeć do mijanego właśnie lokalu, by tam również spytać o sprawy swoich znajomych. Zwykle w kawiarni, restauracji lub innym przybytku częstowany był serwowanymi tam daniami. Do baru z przepysznymi sokami i koktajlami ze świeżych owoców po prostu wchodził, stawał za ladą i sam przyrządzał sobie napój. Gdy pojawiał się właściciel witał się z nim serdecznie i rozpoczynali długą dyskusję. Niezależnie od wieku lub zawodu Mahomet potrafił rozmawiać ze wszystkimi i zdawało się, że wszyscy bardzo go lubią. Na pewno wobec tak ogromnej energii życiowej nie sposób było stanąć obojętnie. Czasami gdy jechaliśmy samochodem Mahomet dostrzegłszy znajomego musiał się zatrzymać wyjść z pojazdu i porozmawiać z kolegą.
Wieczorami udawaliśmy się w długie przejażdżki, bogate w poznawanie coraz to nowych ludzi, do pewnego małego przydrożnego kramu. Starszy mężczyzna, oczywiście dobry znajomy Mahometa, przyrządzał tu placki będące ulubioną kolacją naszego gospodarza. Mężczyzna na dużą patelnie wylewał cienką warstwę ciasta tworząc nim pokaźny okrąg, wbijał jedno jajko, dodawał serek topiony oraz zestaw przypraw. Następnie składał powstały placek w trójkąt i podawał na kartonowej tacce klientom. Posiadał dwie patelnie ustawione obok siebie i potrafił robić dwa naleśniki jednocześnie, co zajmowało mu dosłownie kilka chwil. Całość wykonywał tak sprawnymi ruchami, że nie można było od niego oderwać zadziwionych oczu. Już po paru sekundach podrzucał trójkątne placki na tacę. Faktycznie było to danie bardzo smaczne. Mężczyzna ten pracował przy otwartym ogniu, a więc bezpośrednio przy źródle ciepła. Jego praca było by niemożliwa za dnia tak więc zawsze rozpoczynał biznes po zachodzi słońca. Podobnie zresztą jak wielu innych. W mieście po zachodzie słońca otwierały się całe nocne bazary gdzie dostać można było najróżniejsze produkty. Bander Abbas słynie także z bardzo bogatego targu rybnego. Jednego z najbardziej zróżnicowanych jeśli chodzi o dostępność morskich przysmaków w Iranie. Z uwagi na wysoką eksploatację morza z roku na rok staje się on biedniejszy, jednak cały czas można tu dostać niebywałą ilość towarów. Między innymi przez temperaturę bazar ten często bywa niedostępny dla ludzi o nieprzyzwyczajonych nozdrzach. Intensywny zapach jaki unosi się nad dużej ilości morskich stworzeń niejednemu kazał zawrócić.
Alkohol w Iranie jest rzeczą surowo zakazaną. Ale Bandar Abbas rządzi się odrobinę innymi prawami. Podczas przechadzki po porcie rybackim, po zmroku, czasami można spotkać mężczyzn ostrożnie rozglądających się na boki i popijających piwo. Kiedyś spytałem Mahometa czy możliwe jest załatwienie tu alkoholu. Odpowiedział, że tak i że moglibyśmy spróbować. Chętnie na to przystałem, chcąc bardziej dowiedzieć się jak będzie to wyglądało niż faktycznie napić się czegoś mocniejszego. W ciemnościach krążyliśmy samochodem po zaułkach miasta szukając odpowiednich ludzi. Przed dużą metalową bramą stało dwóch mężczyzn. Zatrzymaliśmy się. Mahomet się obrócił i konspiracyjnym tonem spytał czego chcieli byśmy się napić: piwo Heineken, może wódka Smirnoff? Odpowiedziałem, że może być piwo. Nasz gospodarz wysiadł podszedł do mężczyzn i dłuższą chwilę z nimi rozmawiał. Wrócił do samochodu i powiedział, że dostępna jest tylko wódka w dodatku za cenę, która znacznie przekracza jej wartość. Odmówiliśmy więc i pojechaliśmy dalej. Krążyliśmy po mieście, a sytuacja z ludźmi w bramie powtórzyła się jeszcze parokrotnie. Wszyscy mieli wyłącznie wódkę.
Dowiedzieliśmy się także, że znajomi Mahometa, młodzi chłopcy, co jakiś czas wybierają się małą łódką w nielegalny rejs do pobliskiego Omanu skąd szmuglują różne towary. Podróż z nimi do innego kraju po nielegalny towar wydała się bardzo kusząca jednak kategorycznie odmówili zabrania mnie ze sobą i nie było z nimi dyskusji. Pod osłoną nocy przeprawa, nawet dla nich, stanowiła niebezpieczeństwo, poza tym zawsze istniało pewne ryzyko natrafienia na grasujących po morzu omańskim piratów.
Mimo niepowodzenia w próbie zabrania się w rejs Bandar Abbas odkryło przed nami wiele niesamowitości. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że najważniejsze jest nie samo miejsce, ale ludzie, którzy je zamieszkują.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.