O przemocy domowej w islamie

Graffiti na murze w Ramallah (Autonomia Palestyńska) przedstawiające kobietę w hidżabie, która zasłania się przed ciosem mężczyzny. Naskrobany obok napis: „haraam!” (zakazane!). A jednocześnie zalew książek o kobietach, które miały nieszczęście wyjść za muzułmanina, który je a) torturował, b) gwałcił, c) bił, d) itepe, itede. I komentarze internautów pod wszelkimi artykułami, które wspominają islam, życzące tym, którzy go bronią albo przynajmniej przyjmują postawę ostrożną, by (jeśli broniącymi są kobiety), wyjechali i oddali się w ręce krwiożerczych muzułmanów.

Od jakiegoś czasu drążę temat przemocy domowej w islamie. 
Zaczęło się to od pytania zadanego bardzo znanemu w Wielkiej Brytanii imamowi Aljasowi Karmani, który założył w Bradford organizację Street, zajmującą sie wspieraniem trudniejszej muzułmańskiej młodzieży- by chronić ją przed radykalizacją postaw. Aljas był jednym z sygnatariuszy listu potępiającego tych Pakistańczyków, którzy zaangażowani byli w stręczenie i gwałcenie dziewczynek w Wielkiej Brytanii (sex ring). List ten pojawił się w brytyjskich mediach i był szeroko przez nie komentowany.

Alyas naprowadził mnie na własciwy trop. Kiedy przytoczyłam mu werset koraniczny, który zawsze pojawia się w dyskusjach o przemocy domowej, czyli 34 z sury czwartej, pt.: 
„Kobiety”:

„(…) I napominajcie te, których nieposłuszenstwa się boicie, pozostawiajcie je w łożach i bijcie je (…)”, 
powiedział: „Szukaj fatw. Nie wolno bić kobiet w islamie”.

Fatwa to werdykt prawny, przygotowany przez muftiego, czyli prawnika muzułmańskiego, który skończył nie tylko uniwersytet i kierunek prawo, ale i kurs ifta`, który uprawnia go do interpretowania prawa i Koranu. 

Bo nie wszyscy muzułmanie twierdzą, że Koran ma być czytany dosłownie. Co więcej, bywa, że i tzw. islamiści twierdzą, że Koran został objawiony w konkretnym czasie i miejscu, w konkretnych okolicznościach, które uległy zmianie- zatem nie może nawet być traktowany literalnie. Musi byc poddany egzegezie.

Zatem szukałam fatwy. 

I znalazłam. Przyszła pocztą- wydał ją szejch Hiszam Kabbani, który mieszka w Stanach Zjednoczonych i ma swoich ochroniarzy. Ma ich, bo wybrał się kiedyś na przejażdzkę po swoim kraju i odwiedził setki amerykanskich meczetów. Z przerażeniem zanotował, że w osiemdziesięciu kilku procent świątyń treści, jakie imamowie przekazywali swoim wiernym były z gatunku tych bardziej radykalnych, a nawet zatrącały o ekstremizm. Opowiedział o tym z oburzeniem w jednym z telewizyjnych wywiadów i stał się persona non grata wśród rodzimych esktremistów. Za prawdę, której doświadczył, groziła mu śmierć.

Kabbani rozprawia się z ekstremizmem islamskim z punktu widzenia… islamu – dlatego sięgnęłam po niego, wierząc, że poruszył kwestię przemocy domowej. I nie myliłam się.

Fatwa, którą wydał, nosi tytuł.: „Zakaz stosowania przemocy domowej w islamie”.
Opublikowała ją World Organization for Resource Development and Education w USA.

I o co chodzi? Kabbani wraz z dr Homajrą Ziad z Yale University obalają stereotyp, że Koran zaleca bicie żon. 
Na tapetę biorą powyższy werset. Oraz- to w wykładni prawa muzułmanskiego jest bardzo ważne- analizują to, co w czasie swojego życia powiedział na ten temat sam Prorok islamu, Muhammad. Bowiem zbiór tych wypowiedzi stanowi tzw. hadisy, które są dla muzułmanów zalecaną scieżką postępowania i drugim co do ważności źródłem prawa islamskiego.

Jeśli chodzi o sam werset, Kabbani i Ziad tłumaczą użycie słowa „daraba”, które jak twierdzą, jest mylnie tłumaczone jako „bicie”. Podają wiele innych przykładów znaczeń tego słowa, m.in. „unikać rozmowy”, „odwrócić się”, itp. Ma to potwierdzenie w hadisach. 

Muhammad wielokrotnie w nich wspomina o zakazie bicia, zarówno kobiet, jak i niewolników (których istnienie Koran dopuszczał, choć teraz niewolnictwo jest w krajach muzułmańskich zakazane, co pokazuje, że zalecenia Koranu mogą i są znoszone przez postępy cywilizacji). Nakazuje mediacje, negocjacje zwaśnionym małżonkom, separację, wreszcie rozwód, ale nigdy- bicie.

Kabbani i Ziad cytują, dla uzasadnienia zakazu, również innych islamskich myślicieli, w tym jednego z bardziej radykalnych- Saida Qutba, gorliwego dżihadystę, który był czołowym ideologiem Bractwa Muzułmanskiego w Egipcie, tak zatwardziałym w swoim islamizmie, że na szubienicę szedł, jak głosi hagiografia, z uśmiechem (powieszono go w 1966 roku).

Otóz ten radykalny Qutb, dla którego dżihad był jedyną drogą, którą należy szerzyć islam (po wyczerpaniu innych środków), a księża i rabini złem wcielonym, napisał w swoim komentarzu do Koranu, że „nie może być walki między kobietami a mężczyznami. Jeśli kobieta zejdzie z dobrej drogi, nie można stosować radykalnych metod, by ją nawrócić, zakuć w kajdany potraktować, jak dzikie zwierzę. To nie ma nic wspólnego z islamem. W pewnych miejscach istnieją kulturowe praktyki, bądź też zdarzały się takie niegodne zachowania w przeszłości, ale (…) wtedy ludzkość była doprawdy zdeprawowana…”. I dodaje :”Kobieta ma prawo wybrać partnera życiowego, zarządzać własnymi pieniędzmi i zajmować się własnymi sprawami”.

Problem? Fatwy w islamie wiążą tylko tego, kto chce. Bo choć jest to jedno ze źrodeł prawa, nie jest ono najważniejsze. Bywa, że sobie przeczą. Są bowiem tacy mufti, którzy uważają np., że zamachy samobójcze są w islamie zakazane (właściwie większość), ale szejch Jusuf Qaradawi, znamienity mufti i to też internetowy, utrzymuje, że jeśli stosujący je nie ma innej broni, to islam je uznaje.

Koran jest napisany po arabsku, a tylko dwadzieścia procent muzułmanów na swiecie zna ten język- reszta mówi po persku, w paszto, po chińsku, rosyjsku, angielsku. Wielu muzułmanów jest też niepiśmiennych, zatem polegają oni tylko na tym, co im przekażą lokalni mułłowie, a i ci bywają różni. Jak księża, którzy potępiają pedofilię, ale potem pojawia się jakieś indywiduum, które twierdzi, że to dzieci sprowadzają duchownych na złą drogę. To rzutuje na cały katolicyzm. Czy powinno? Nie.

Zatem wierni muzułmańscy mają do czynienia z tłumaczeniami. Oraz własną kulturą/ kulturami. Nie ma cienia wątpliwości, ze talibska wersja islamu (połączenie islamu z kodeksem honorowym Pasztunwali) obejmuje upokarzanie i karanie kobiet. Nie ma wątpliwości, ze w Pakistanie dochodzi do tzw. “morderstw honorowych”, których sprawcy zrzucają winę i na Koran i na naciski rodzinne. 

Nie ma natomiast wątpliwości, że fatwa Kabbaniego jest ważnym głosem – chociażby dla nas, żyjących na Zachodzie, by zobaczyć, że islam nie jest monolitem i że pojawiają się próby walki ze złem, sankcjonowanym lub nie przez religię i kutlury z nią związane.

Podsumowanie? Zapytałam o przemoc domową mojego palestyńskiego znajomego spod Nablusu. Z bardzo religijnej wioseczki, z domu, w którym poproszono mnie o założenie chusty na głowę.

Bo tam też widziałam graffiti, o którym pisałam na początku. 
Nablus w Autonomii Palestyńskiej to miejsce, z którego pochodzi osiemdziesiąt procent zamachowców samobójców. Miasto strzelistych meczetów, biedy, obozów dla uchodźców, radykalizmu religijnego, ucisku, racjonowanego prądu, nad którym latają F-16. 

Spojrzał na mnie i powiedział: „Gdybym podniósł rękę na moją żonę, wieś by mnie zaszczuła. Co za pomysł. ” I poszedł zajmować się piątką dzieci- samych dziewczynek.

Przemoc domowa jest wszędzie. W Polsce krąży powiedzenie „Jak bije, to kocha”. Znam kobiety z bardzo religijnych domów, które chodzą ze swoimi katami do kościoła. Jedna z moich znajmych chowała ślady duszenia na szyi, ale nie opuściła z mężem żadnej mszy. Siedzieli zawsze w pierwszym rzędzie.

W niespełna dwumilionowej Irlandii Północnej, gdzie mieszkam, do przemocy domowej dochodzi, jak mówią statystyki, 60 razy dziennie (mowa o przypadkach, które docierają do wiadomości policji). 30 procent przypadków zaczyna się, gdy kobieta jest w ciąży. 

Nie wiem, czy to bolączka dzisiejszych czasów, wyraz frustracji katów czy coś jeszcze, ale z pewnością nie religia determinuje, czy ktoś bije, czy nie.

Oby tacy, jak szejch Kabbani czy mój palestyński znajomy, byli bardziej słyszalni w każdym kręgu kulturowym.