Wczoraj w godzinach wieczornych egipska Komisja ds. Wyborów Prezydenckich przedłużyła wybory. Egipcjanie mogli zatem głosować jeszcze w dniu dzisiejszym. Do boju o fotel prezydenta stanęło jedynie dwóch kandydatów: Abd el-Fatah es-Sisi oraz Hamdin Sabahi.
Długa droga
Mohammed Mursi, wcześniejszy demokratycznie wybrany prezydent, został obalony 3 lipca 2013 roku. Tym samym uchylono konstytucję z grudnia 2012 roku, a władzę w kraju przejęła junta wojskowa. Na stanowisko prezydenta ustawiła ona prezesa Sądu Konstytucyjnego Adliego Mahmuda Mansura. Tak zaczęła się rozprawa z Bractwem Muzułmańskim i rządy wojskowych. Mursiemu postawiono szereg zarzutów m.in. podżeganie do przemocy i do zabójstwa czy spiskowanie z zagranicznymi organizacjami w celu przeprowadzenia aktów terroru, przekazywanie organizacjom tajemnic państwowych oraz szkolenie ich członków. Wszystko to miało zagrażać bezpieczeństwu Egiptu. Owe organizacje to Hamas i Hezbollah. Ale to nie wszystko – byłemu prezydentowi zarzucono także zabójstwo policjantów podczas ucieczki z więzienia (początek wystąpień ludności przeciwko Mubarakowi) oraz obrazę sądu. Grozi mu kara śmierci. Podobny los spotkał jego zwolenników i współpracowników; zamknięto stacje telewizyjne i radiowe związane z Braćmi, gazety i ośrodki kulturalne czy religijne. Rozpoczęły się masowe aresztowania, które przybrały tak ogromny wymiar, że interweniowała w tej sprawie wysoka komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Navi Pillay. Egipska ulica doświadczyła starć zwolenników i przeciwników Mursiego, podczas których ginęli ludzie.
9 lipca 2013 roku premierem Egiptu został Hazim al-Biblawi. Kilka dni później ogłoszono skład nowego rządu; ministrem obrony oraz wicepremierem został Abd el-Fatah es-Sisi. Wówczas ogłoszono, że wybory parlamentarne zostaną przeprowadzone w ciągu trzech miesięcy od uchwalenia nowej konstytucji. Ustawa zasadnicza miała zostać najpierw zaakceptowana w referendum, które planowano na 14-15 stycznia 2014 roku. W ciągu sześciu miesięcy od uchwalenia konstytucji miały odbyć się również wybory prezydenckie.
Starcia zwolenników i przeciwników Mursiego stały się w tym okresie normą. W sierpniu 2013 roku rząd wprowadził stan wyjątkowy i godzinę policyjną w 11 prowincjach. Był to efekt rozprawy ze zwolennikami Bractwa Muzułmańskiego, którzy utworzyli obozy demonstracyjne. Do akcji zniszczenia obozów wysłano siły bezpieczeństwa, ale również i buldożery oraz śmigłowce. Skutkiem była śmierć ponad 600 osób, głównie cywili. Rannych zostało ponad 4 tysiące osób. Do dymisji podał się wiceprezydent Muhammad el-Baradei, którego tym samym oskarżono o zdradę narodową. Dwa dni później doszło do kolejnych starć; zginęło ponad 170 osób. Ogólnie w dniach 14-18 sierpnia 2013 roku zginęło ponad tysiąc osób. W kolejnych miesiącach atmosfera wcale się nie poprawiała; dochodziło do coraz to nowych starć i aktów agresji. Zwiększono także represje wobec członków i zwolenników Bractwa Muzułmańskiego.
W dniach 14-15 stycznia 2014 roku odbyło się w Egipcie referendum konstytucyjne. Projekt ustawy zasadniczej pozbawiony był odwołań religijnych. Mimo zamieszek i starć podczas głosowania uznano, że jest ono ważne i 18 stycznia ogłoszono wyniki. Za projektem konstytucji głosowało 98,13% (19 985 389), przeciwko głosowało 1,87% (381 841) przy frekwencji 38,6%. Konstytucja weszła w życie.
Pod koniec stycznia 2014 roku awansowany został es-Sisi na stanowisko marszałka. Armia udzieliła mu zgody na start w wyborach prezydenckich; 26 marca zrzekł się zajmowanych stanowisk i oficjalnie potwierdził swój udział. 24 lutego 2014 premier Hazim al-Biblawi podał cały swój rząd do dymisji. Nowym premierem został Ibrahim Mahlab.
Brak optymizmu
Mogłoby się wydawać, że teraz kraj powinien zmierzać w stronę stabilizacji. Ale nic bardziej mylnego. Ostatnie wydarzenia z Egiptu niestety nie napawają optymizmem. Ataki i starcia wpisują się w trwającą właśnie kampanie wyborczą. Dodatkowo pojawiło się wiele nowych islamistycznych organizacji, które organizują zamachy terrorystyczne i ataki na siły bezpieczeństwa. Wystarczy wspomnieć sprawę rebelii na Synaju. Ich siła i znaczenie może wzrastać.
W marcu pod Kairem zastrzelono sześciu żołnierzy sił bezpieczeństwa. Na początku kwietnia trzy bomby eksplodowały na terenie kampusu Uniwersytetu Kairskiego zabijając trzy osoby, w tym generała policji. 18 kwietnia bomba zabiła policjanta na skrzyżowaniu w Kairze. Dzień wcześniej pięć osób odniosło obrażenia w podwójnym ataku bombowym w stolicy. Podczas niedawnego wiecu wyborczego es-Sisiego bomba raniła trzy osoby, w tym policjanta. Od lipca 2013 roku zginęło już ponad 300 żołnierzy i policjantów.
Uchwalenie nowej konstytucji i ogłoszenie wyborów nie oznaczają również końca represji wobec oponentów politycznych. Pod koniec marca sąd skazał na śmierć 529 członków Bractwa Muzułmańskiego. W kolejnych tygodniach podobnych spraw było więcej – np. pod koniec kwietnia sąd skazał na karę śmierci 683 osoby. Zaniepokojenie wyraziła Unia Europejska nazywając taki proceder „pogwałceniem prawa międzynarodowego”. Podobną opinię wyraziły Stany Zjednoczone.
Dwóch kandydatów
Do wyścigu o fotel prezydenta Egiptu stanęło jedynie dwóch kandydatów: Abd el-Fatah es-Sisi i Hamdin Sabahi. Pierwszy jest wojskowym i politykiem, który pełnił w swoim życiu wiele wojskowych i państwowych funkcji. Urodził się 19 listopada 1954 roku w Kairze jako syn rzemieślnika. Szkołę oficerską ukończył w 1977 roku, następnie służył w jednostkach piechoty. W kolejnych latach był m.in. szefem służby informacji i bezpieczeństwa w ministerstwie obrony, attaché wojskowym w Arabii Saudyjskiej czy dowódcą wywiadu wojskowego. Po rewolucji, która zmiotła Hosniego Mubaraka zasiadał w Najwyższej Radzie Sił Zbrojnych, następnie piastował stanowisko ministra obrony. Gdy protesty przeciwko Mursiemu przybrały na sile, postawił politykom ultimatum. 3 lipca 2013 roku poinformował Mursiego o odsunięciu go od obowiązków głowy państwa. 16 lipca nowy rząd powołał go na stanowisko ministra obrony i wicepremiera. W styczniu 2014 roku mianowany na marszałka.
Es-Sisi już zapowiedział, że jeśli wygra wybory to w Egipcie nie będzie miejsca dla Bractwa Muzułmańskiego. Obiecał dalszą walkę z jego zwolennikami i członkami. Delegalizacja organizacji i masowe aresztowania oraz wyroki śmierci to pierwszy etap walki z Braćmi, drugi ma rozpocząć się właśnie po wygranych przez Sisiego wyborach.
Drugi kandydat, Hamdin Sabahi, urodził się 5 lipca 1954 roku i jest politykiem lewicowym, zwolennikiem naseryzmu, liderem koalicji Ludowy Prąd. Podczas rządów Sadata i Mubaraka aktywnie działał w opozycji. Gdy w 2011 roku wybuchła rewolucja od początku był jej zwolennikiem. Wystartował w wyborach prezydenckich z 2012 roku, w których zajął trzecie miejsce. Mówi się o nim jako o jednym z niewielu świeckich polityków, którzy nie mają związków z reżimem Mubaraka.
Faworytem w tym starciu jest oczywiście es-Sisi, jednak międzynarodowi obserwatorzy mają poważne wątpliwości co do demokratycznego i uczciwego przebiegu głosowania.Unia Europejska odstąpiła od wysłania swoich obserwatorów, ponieważ nie ma gwarancji, że jej misja będzie przebiegać prawidłowo.
Czy wybory prezydenckie cokolwiek zmienią? Wydaje się, że niewiele. Zwolennicy Bractwa zbojkotują głosowanie, więc możemy liczyć na niską frekwencję. Po drugie trudno uznać te wybory za wolne i demokratyczne. Zarzucano Mursiemu, że to nowy faraon, ale es-Sisi wcale nie ustępuje mu w tym, a wręcz przerósł go. Udało mu się wyeliminować z życia politycznego organizację o bardzo dużym poparciu Egipcjan. I to metodami wcale nie demokratycznymi.
Praktycznie pewnym zwycięzcą jest es-Sisi, czyli „rozdający karty” od czasu obalenia Mursiego. Pewne jest, że nie ustanie on w swoich wysiłkach walki z Bractwem. Ale nie może on zatrzymać fali agresji na egipskich ulicach. Nie po tym, co zrobił ze zwolennikami i członkami Bractwa. Trudno mu będzie także zatrzymać rozwój organizacji terrorystycznych. Faworyt wyborów zapowiedział, że jego głównym celem będzie uzdrowienie egipskiej gospodarki, a zmiany mają być widoczne już za dwa lata. Jednak uspokojenie sytuacji na ulicach to klucz do stabilizacji i rozwoju Egiptu. To on de facto rządzi krajem od lipca 2013 roku i niewiele udało mu się zrobić, aby wprowadzić kraj na drogę stabilizacji.
Tekst ukazał sie pierwotnie na blogu bliskiwschodislam.blox.pl
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.