Kolejny poważny kryzys w Iraku stał się powodem nagłośnienia możliwej deklaracji niepodległości Regionu Kurdystanu (KR).W mediach można było spotkać petycje poparcia dla kurdyjskiej niepodległości. Bardziej istotna jest jednak kwestia nie tego, czy i kiedy Kurdowie obwołają niepodległość, ale fakt świadomego budowania przez nich strategii po to, by można było tę niepodległość ogłosić.
Z podobnym zjawiskiem nagłaśniania tematu potencjalnego „ogłoszenia przez Kurdystan niepodległości” mieliśmy do czynienia już wiosną 2012 r. w czasie kurdyjskiego święta – Newrozu. Wtedy była to akcja mniej spektakularna. Korzystając z kolejnego kryzysu w Iraku, Kurdowie zdołali przesunąć się znacznie wyżej na szczeblach świadomości opinii publicznej. Kurdyjscy przywódcy i wielu intelektualistów zdaje sobie sprawę, że bez istnienia w powszechnej świadomości obrazu Kurdystanu deklaracja jego niepodległości może okazać się nieskuteczna. Mający miejsce w sierpniu 2014 r. exodus Kurdów-jezydów z zaatakowanej przez Państwo Islamskie Prowincji Niniwy, która sąsiaduje z Regionem Kurdystanu i której kilka dystryktów stanowi tzw. tereny sporne między Bagdadem i Hawlêrem (Erbilem), może przyczynić się do powstania niepodległego Kurdystanu w przyszłości. Mimo, że kurdyjscy peszmergowie zawiedli w pierwszym starciu z siłami Państwa Islamskiego, to nie jest wykluczone, że w najbliższym czasie zdołają odbić zajęte przez dżihadystów tereny, w niekwestionowany sposób umacniając się na tzw. ziemiach spornych. Również obecność tego regionu w mediach, mimo tragicznej wymowy, w istocie sprzyja pogłębianiu wiedzy na temat Kurdystanu.
Zdobywcy, frustraci i Kurdowie
Podział sił, jaki dokonał się w Iraku po upadku reżimu Saddama Husajna, był szczególnie niekorzystny dla strony sunnickiej, która w poczuciu przegranej skupiła się głównie na bojkotowaniu legalnej władzy i organizowaniu zbrojnego oporu. Szyici, jako wygrani, posunęli się daleko w eksponowaniu swojej władzy (autorytarne zapędy byłego premiera Nuriego Malickiego). Z powodu choroby osłabła pozycja prezydenta Celala Talabaniego, który przez lata stanowił skuteczną siłę łagodzącą wiele konfliktów. W przeciwieństwie do sunnitów i szyitów Kurdowie nigdy nie zaliczali się ani do obozu frustratów, ani do wygranych. Wprawdzie to oni wraz z szyitami stworzyli projekt nowej konstytucji uchwalonej w 2005 r. i mieli pełne prawo czuć się współtwórcami nowego Iraku, nie oznaczało to jednak, że wszystkie ich postulaty zostały spełnione. Nierozstrzygniętą do dziś kwestią pozostały tereny sporne, zwłaszcza roponośny Kerkuk, ale także zamieszkały przez Kurdów-jezydów Sindżar i Szejchan. Wciąż nie został wypełniony artykuł 140 konstytucji irackiej mówiący o tym, że na terenach spornych ma zostać przeprowadzone referendum. Władze centralne w Bagdadzie nie patrzyły też przychylnym okiem na bardzo niezależną kurdyjską politykę gospodarczą, dotyczącą sprzedaży ropy naftowej za pośrednictwem Turcji (rurociąg prowadzący do portu Ceyhan nad Morzem Śródziemnym). Wielokrotnie próbowano wywierać naciski na Hawlêr, na przykład poprzez wstrzymywanie należnej Kurdystanowi części budżetu. Kurdowie nie mieli też chęci brania odwetu na kimkolwiek, tym bardziej, że sami jako w większości sunnici udzielili schronienia wielu sunnickim Arabom z południa. Dodatkową kwestią zmieniającą postrzeganie przez Kurdów spraw irackich była nieco szersza perspektywa patrzenia na sprawy kurdyjskie, nie tylko przez pryzmat własnych interesów, ale także sytuacji swoich rodaków w krajach ościennych takich jak Syria, Turcja i Iran. Wielu przybyszów korzystało z bezpłatnego dostępu do edukacji, a także innych państwowych udogodnień. Władze Kurdystanu angażowały się w pertraktacje Turcji z mieszkającymi w niej Kurdami, wspomagały też część kurdyjskiej opozycji w Syrii.
Kurdowie powtarzali zawsze, że chcą dochować wierności Irakowi, pod warunkiem, że będzie to państwo respektujące własne prawa i obywateli. Deklaracji wciąż nie należy uznawać za nieważną, tym bardziej, że nowym prezydentem Iraku został ponownie wybrany Kurd – Fuad Massum, bliski współpracownik i przyjaciel Talabaniego, który zarówno jako specjalista od filozofii islamskiej, jak też jako doświadczony polityk, jest świadom zależności, które mogą mieszkańców Iraku jednoczyć. Paradoksalnie działanie na rzecz stabilizacji Iraku i kurdyjskie dążenia niepodległościowe nie muszą się wykluczać. Po pierwsze, zarówno Irak, jak i Syria powstały w wyniku tajnej umowy zawartej między rządami brytyjskim i francuskim reprezentowanymi przez Marka Sykesa i Francois Georga Picota w maju 1916 roku. Na jej mocy oba państwa dzieliły się strefami wpływów i nie była to demokratyczna decyzja mieszkających tam ludzi. Dlatego oba kraje niekoniecznie będą stanowić byt wieczny na Bliskim Wschodzie. Po drugie, nie należy oczekiwać, że władze kurdyjskie podejmą decyzję o niepodległości w sposób pochopny. Przypomnieć należy, że prezydent Regionu Kurdystanu zapowiedział dopiero referendum w sprawie niepodległości. Jest to raczej kolejny element długofalowej strategii, która w wyniku ostatnich wydarzeń w Iraku może zostać zarówno spowolniona, jak i przyspieszona.
Strategie Kurdystanu
Przede wszystkim pamiętać należy, że Powstanie Regionu Kurdystanu w Iraku było ważnym symbolem dla Kurdów z krajów sąsiednich, a Hawlêr stał się Mekką odwiedzaną masowo przez Kurdów z innych części Kurdystanu. Taka pozycja do czegoś zobowiązywała. Dlatego naczelnym celem polityki Erbilu było stworzenie i rozwój odpowiedniego zaplecza politycznego, gospodarczego, kulturalnego i edukacyjnego, które mogłoby stać się solidną platformą nie tylko dla wymarzonej niepodległości, ale także dla całkiem realnej codzienności. Przez lata walk i niepowodzeń Kurdowie nauczyli się, że sama idea niepodległości i bohaterstwo ludzi nie staną się jeszcze solidnym fundamentem dla jej zbudowania i utrzymania. Obok oczywistej potrzeby zaplecza gospodarczego, jakie w wypadku Regionu Kurdystanu w Iraku zostało częściowo zapewnione przez udział w dochodach ze sprzedaży irackiej ropy naftowej oraz rozwijaną niezależnie współpracę z Turcją, potrzebny był też dostęp do nowych technologii, rozwój intelektualny mieszkańców i wreszcie umiejętna dyplomacja. Proces ten, wzmocniony po 2003 r. dzięki oficjalnemu uznaniu KR i uzyskaniu możliwości współpracy ze światem zewnętrznym, zyskał w ostatnich latach na znaczeniu. Jak wynika z przeprowadzonych przeze autorkę wiosną 2014 r. w Kurdystanie irackim wywiadów z przedstawicielami instytucji kulturalnych, dominującą kwestią jest działanie na rzecz ochrony i rozwoju kurdyjskiego dziedzictwa kulturalnego rozumianego jako jeden z ważnych ideowych czynników budowy niepodległego państwa, którego wizja nie ogranicza się wcale do Regionu Kurdystanu w Iraku. Jak podkreślił Newzad Achmed, kierujący jedną z placówek kulturalnych w Sulejmaniji: „dziś w Kurdystanie wszyscy są zgodni, że istnieje jeden cel, różnica zdań polega tylko na sposobie, w jaki trzeba go osiągnąć”. Jest to istotna deklaracja szukania jedności ponad podziałami, którą mimo wielu problemów od kilku lat zaobserwować można także w strategii rywalizujących ze sobą partii i stronnictw politycznych.
Za zręczną uznać należy także umiejętność lawirowania między dwoma głównymi siłami regionu – tj. Turcją i Iranem. Lawirowanie to wprawdzie wynikało w dużej mierze z podziału sił politycznych w samym Kurdystanie, między sprzyjającą zbliżeniu z Turcją KDP z prezydentem Massudem Barzanim na czele (centrum w Hawlêr) i partie PUK i Goran (centrum w Sulejmaniji) tradycyjnie sympatyzujące z Iranem. Niemniej, dzięki tej rywalizacji zarówno Turcja, jak i Iran musiały w Kurdystanie ze sobą konkurować o polityczne i gospodarcze wpływy, to zaś otwierało samym Kurdom drogę do bardziej wymagających oczekiwań.
Od początku istnienia nowego Iraku Kurdowie twardo deklarowali również, że nie ogłoszą niepodległości bez przyłączenia Kerkuku. Większość analityków wiąże to w oczywisty sposób ze znajdującymi się tam bogatymi złożami ropy naftowej, która dałaby Kurdom możliwość pełnego uniezależnienia od Iraku. Nie można jednak zapominać, że Kerkuk ma dla Kurdów symboliczne znaczenie jako jedna z kolebek ich kultury. Korzystając z rozpadu irackiej armii kurdyjscy peszmergowie przejęli w czerwcu kontrolę nad tym miastem. Dlatego dla tak wielu, w tym również kurdyjskich obserwatorów, była to ważna przesłanka dla ogłoszenia niepodległości. W istocie jednak sprawa przynależności miasta nie jest przesądzona. Składająca się z Kurdów, Arabów, Turkmenów i Asyryjczyków rada miasta wzbrania się przed podejmowaniem jakichkolwiek decyzji (zwłaszcza tych dotyczących wydobycia i sprzedaży ropy). Arabowie uważają, że prawo decydowania w tej sprawie mają wciąż wyłącznie władze w Bagdadzie, Turkmeni sugerują natomiast powołanie rady tymczasowej. Różnice zdań dotyczą także tradycyjnie kurdyjskich KDP i PUK. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że Kurdowie nie mogą działać poprzez postawienie wszystkich przed faktem dokonanym „aneksji Kerkuku”. Takie rozwiązanie nie odpowiada PUK, z której wywodzi się obecny prezydent Iraku Fuad Massum, nie licuje także z obrazem „demokratycznego Kurdystanu”, który zwłaszcza w dobie zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego, musi liczyć na pomoc Zachodu. Dlatego też tematu przynależności Kerkuku nie należy wcale uznać za zamknięty. Jeśli jednak kurdyjscy peszmergowie okażą się wybawcami przed niebezpieczeństwem ze strony kalifatu Bagdadiego, będą mieli mocniejszą kartę przetargową w rozmowach z Bagdadem, co w końcu doprowadzić może do przeprowadzenia referendum zgodnie z artykułem 140 konstytucji.
Do niepowodzeń Regionu Kurdystanu zaliczyć należy kontakty z Robotniczą Partią Kurdystanu (PKK), a właściwie jej syryjskim odpowiednikiem Partią Demokratycznej Jedności (PYD) i jej zbrojnym skrzydłem (YPG). Niepowodzenia te dotyczą głównie partii Messuda Barzaniego – KDP, proirańskiemu PUK znacznie łatwiej udawało się prowadzić dialog z tym ugrupowaniem. Większą odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi sama PYD, której wygórowane ambicje odgrywania politycznej roli „jedynej prawdziwej kurdyjskiej organizacji zbrojnej” nie pozwalają spojrzeć krytycznie na własną działalność, to jednak w sytuacji tak poważnego zagrożenia, jakim jest ISIS, obie strony przynajmniej nie powinny stwarzać sobie nawzajem problemów.
Kurdowie wobec zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego
Przejęcie przez Państwo Islamskie (ISIS) kontroli nad Mosulem powinno było stać się dla władz Regionu Kurdystanu dzwonkiem alarmowym. Tymczasem na początku sierpnia zaskoczone siły peszmergów oddały sporą część kontrolowanej dotychczas Prowincji Niniwy w ręce ISIS. Rodzą się wątpliwości, czy nie można było przewidzieć wcześniej strasznego losu Kurdów-jezydów i asyryjskich chrześcijan, by zapewnić im należytą ochronę. Opieszałość peszmergów stanie się trudną do zagojenia raną w relacjach Kurdów-muzułmanów i Kurdów-jezydów. Chętnie natomiast skorzystały na tym kurdyjskie siły rodem z PYD/YPG. Wkraczając od strony syryjskiej i atakując oddziały Państwa Islamskiego, zapewniły jednocześnie ochronę jezydom i Laleszowi – jezydzkiemu sanktuarium w Szejchan (a więc tuż pod bokiem dotychczasowego bastionu KDP w Duhoku) oraz stworzyły oddział uzbrojonych jezydów, rozczarowanych brakiem pomocy ze strony peszmergów. W przeciwieństwie do propagandy PYD, powiedzieć trzeba, że wsparcie dla Kurdów-jezydów nadeszło też wkrótce ze strony samych peszmergów, w swoich domach przyjęło ich wielu muzułmańskich mieszkańców Kurdystanu, pomoc finansową zadeklarowały także władze KR. W swoim orędziu prezydent Barzani zapowiedział ukaranie wszystkich, którzy wykazali się opieszałością.
Jednakże na „opieszałość” kurdyjskich peszmergów patrzeć trzeba w szerszym kontekście. Po pierwsze, armia od dłuższego czasu nie brała udziału w walkach na większą skalę (czego nie można powiedzieć o oddziałach YPG, które z powodzeniem od wielu miesięcy broniły przed zakusami Państwa Islamskiego kurdyjskie kantony w Syrii). Często z powodu konfliktów z władzą centralną w Bagdadzie, żołnierze nie byli na czas wynagradzani. Zlekceważone przez wielu Państwo Islamskie okazało się siłą dobrze uzbrojoną, wyszkoloną i dofinansowaną, a jego celem jest podbój i walka w imię islamu. Jest to destrukcja oparta na budującej sile ideologii. W przeciwieństwie do milicji ISIS wielu spośród peszmergów mogło natomiast ulec w ostatnich latach osłabiającej magii dobrobytu i stabilizacji, jakimi cieszył się Kurdystan. Mimo, że motywacja obrony jego granic jest bez wątpienia wciąż silna, pokonanie ISIS może okazać się nie tak łatwe. Dlatego początkowa uległość mogła być głosem rozsądku, którego celem było umocnienie się na pozycjach, zapewniających bezpieczeństwo strategicznych miejsc w głębi KR. Ponadto apel prezydenta Barzaniego o wsparcie skierowany do Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej mógł być motywowany nie tylko strachem przed ISIS. Przede wszystkim Region Kurdystanu stoi dziś przed historyczną okazją wzmocnienia swojej pozycji w regionie. Jeśli kierowana przez Kurdów z błogosławieństwem Europy i USA kampania zakończy się sukcesem i prowincje zajęte przez ISIS zostaną wyzwolone dzięki peszmergom, pozwoli to na uzyskanie znacznie lepszej pozycji w przyszłych negocjacjach, a być może nawet doprowadzi do odzyskania większości ziem spornych. Zwiększenie własnego potencjału militarnego o sprzęt nadesłany z Zachodu (czego Kurdom w ostatnich latach konsekwentnie odmawiano, licząc się ze zdaniem Bagdadu) jest też zdobyczą nie do zlekceważenia. Nie wydaje się, aby Kurdowie w wyniku najazdu Państwa Islamskiego, przekonali się o „niezbędności Bagdadu”. Wręcz przeciwnie, Kurdowie kolejny raz przekonali się, że na żadną pomoc Bagdadu nie mogą w sytuacji kryzysowej liczyć, a zadeklarowana jednogłośnie chęć pomocy ze strony Zachodu jest efektem cierpliwej dyplomacji, jaką władze KR prowadziły w ostatnich latach.
Problemem pozostają jednak relacje z powiązaną z PKK – YPG (PYD). W istocie, gdyby PYD i peszmergowie zjednoczyli siły, być może pomoc Zachodu nie byłaby aż tak potrzebna. Prezydent Massud Barzani wykonał w tym kierunku pierwszy krok niespodziewanie odwiedzając partyzantów z YPG w Machmur, gdzie również toczyły się walki. Marginalizowane przez Turcję i Zachód PYD/PKK jest siłą, która mogłaby przydać się w walkach z Państwem Islamskim. Dowodem na to jest wspominany już wyżej fakt skutecznej ochrony zapewnionej kurdyjskim kantonom w Syrii. Rozrosłe ambicje i buńczuczność tej organizacji wywołane są izolacją ze strony Zachodu, który dając posłuch Turcji nie chce rozmawiać z „terrorystami”. W sytuacji jednak, kiedy za zbudowanie siły Państwa Islamskiego w Syrii odpowiedzialna jest także Turcja, przez długie miesiące przepuszczająca przez swoje terytorium każdego, kto chciał walczyć z oddziałami wiernymi prezydentowi Assadowi, być może należałoby nieco mniej przychylnym okiem spojrzeć na tureckie złe samopoczucie. Sytuacja wsparcia peszmergów przy jednoczesnej marginalizacji PYD/YPG/PKK, która od miesięcy przelewa krew w walce z Państwem Islamskim, nie będzie służyła nie tylko sprawie kurdyjskiej, ale przede wszystkim skutecznej kampanii przeciw ISIS, która powinna dziś stanowić priorytet w międzynarodowej polityce względem Iraku.
Wnioski
Perspektywę powstania niepodległego Kurdystanu należy dziś traktować z należytą uwagą, gdyż temat ten już dawno wykroczył poza sferę kurdyjskich marzeń, a stał się nabierającym barw faktem bliskowschodniej rzeczywistości. W sytuacji ogarniętej wojną domową Syrii i pogrążającym się w chaosie Iraku kurdyjski projekt niepodległościowy jest jedną z czytelnych wizji, która nie poprzestaje na „wolności od”, ale konsekwentnie buduje „wolność do”. Nawet najbardziej krytyczny obserwator musi dziś przyznać, że zarówno w Syrii, jak i w Iraku kurdyjska idea szczęścia ma znacznie więcej wspólnego z demokracją rozumianą jako „rządy ludzi”, aniżeli wiele projektów ich najbliższych sąsiadów, w tym w szczególności twórców i sympatyków Państwa Islamskiego. Dlatego, mimo niechęci do naruszania wszelkich geopolitycznych status quo, zarówno Ameryka, jak i Europa powinny otworzyć się na tę nową możliwość i nie wymagać od Kurdów bycia wiecznym spoiwem niekoherentnych tworów państwowych. Być może to właśnie powstanie niepodległego Kurdystanu byłoby najlepszym elementem stabilizującym ten ogarnięty chaosem region.
Rekomendacje dla UE i Polski:
1.Rewizja własnej polityki względem Kurdów, zarówno tych będących od lat zachodnimi sojusznikami (jak władze Regionu Kurdystanu), jak i tych uznawanych za „terrorystów” (PYD/PKK).
2.Zwiększenie uwagi i zaangażowania dla problemów Kurdystanu (zarówno Regionu Kurdystanu w Iraku, jak też dla innych jego części w Syrii, Turcji i Iranie).
3.Uznanie możliwości powstania niepodległego Kurdystanu za jedne z możliwych scenariuszy rozwoju wypadków w Syrii i Iraku.
Tekst ukazał się pierwotnie na łamach strony internetowej Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.