W wyborach, które odbyły się w Izraelu we wtorek 17 marca, o głosy walczyli kandydaci z 25 list. Sondaże przedwyborcze wskazywały, że 11 z nich może być reprezentowanych w Knesecie. Według sondażu exit poll telewizji Kanał 10 prawicowy Likud i centrolewicowy Blok Syjonistyczny uzyskały po 27 miejsc w 120-miejscowym Knesecie, natomiast sondaż Kanału 2 daje Likudowi 28 miejsc, a Blokowi Syjonistycznemu 27.
Sondaże exit poll wskazują też, że trzecią siłą w parlamencie będzie z 13 mandatami Zjednoczona Lista Arabska, blok wyborczy społeczności arabskiej, skupiający na swoich listach zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, żydów i druzów. Obserwatorzy zastrzegają, że ze względu na wyborczą arytmetykę zapewne kilka tygodni trzeba będzie czekać na nazwisko nowego szefa rządu. W Izraelu prezydent powierza misję formowania rządu niekoniecznie zwycięzcy wyborów, lecz temu, kto jest w stanie stworzyć większościową koalicję. Mnogość małych partii wchodzących do parlamentu sprawia, że proces tworzenia rządu jest skomplikowany, a koalicje chronicznie niestabilne. Wstępne wyniki nie pozwalają przewidzieć, kto będzie premierem: dotychczasowy – nacjonalista Benjamin Netanjahu, czy Icchak Hertzog. Końcowych, nieoficjalnych rezultatów oczekuje się nie wcześniej niż w środę 18 marca rano. Oficjalne wyniki głosowania poznamy dopiero za tydzień.
Źródło: Lewica.pl |
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.