Polonezköy, czyli polska wieś. Miejsce niedaleko Stambułu, związane silnie z polskością. Niewiele osób o nim wie, a warto jednak dowiedzieć się parę faktów o tej ostoi polskości w okresie zaborów.
Samolot wylądował na lotnisku w Stambule. Pasażerowie wychodzą z budynku lotniska i wyczuwają orientalny klimat miasta. Metropolia, jakich wiele w Europie, a jednak taka odmienna. Powietrze ma inny zapach. Widoki też zapadają głęboko w pamięć.
Z daleka widać różnice kulturowe. Można tego albo nie zrozumieć albo zakochać się od pierwszego wejrzenia. Nie o tym chcę jednak dzisiaj napisać. Będąc w tej dawnej stolicy Imperium Osmańskiego większość turystów nawet nie wie, że nieopodal może znaleźć miejsce tak ściśle związane z burzliwymi dziejami naszego narodu. Taki kawałek Polski w dawnym państwie Osmanów. Miejsce gdzie dom odnaleźli powstańcy listopadowi, styczniowi, wielkopolscy i pokolenia emigrantów czekających na odbudowę niepodległego państwa. Byli także uciekinierzy z carskiej armii służący na Kaukazie.
Tym miejscem jest Polonezköy, dawniej Adampol. Polska wieś pod Stambułem. Popularny jest mit, że nazwa osady pochodzi od imienia wielkiego polskiego wieszcza Adama Mickiewicza. Jest to nieprawda, Adampol wywodzi się od imienia innego wielkiego Adama, założyciela miejscowości księcia Adama Czartoryskiego, przedstawiciela polskiej emigracji we Francji oraz przywódcy Hotelu Lambert.
Spuścizną, jeśli można tak to nazwać, po powstaniu listopadowym była Wielka Emigracja. Powstańcy, intelektualiści i ich rodziny uciekały z ojczyzny zagrabionej przez zaborców. Ich docelowe miejsca zamieszkania były bardzo różne. Część z nich osiedliła się w Imperium Osmańskim. Ich losy były równie odmienne. Część tych wykształconych szybko znalazła swoje miejsce i pięła się po szczeblach kariery. Gorzej powodziło się zwykłym żołnierzom, którzy zasilali biedotę. Zdarzało się również, że wzięci do niewoli na Kaukazie zostawali sprzedani Turkom, jako niewolnicy. Ich ratunkiem było przejście na islam, wtedy po pięciu latach mogli liczyć na wyzwolenie. Wolność nie była jednakże krzepiąca, kiedy brakowało środków do życia. Pomoc zaoferował Hotel Lambert. Książę Adam Czartoryski przeznaczył znaczne sumy na pomoc Polakom w Imperium Osmańskim. Potrzeby były jednak znacznie większe niż możliwości finansowe.
Wysłannikiem Hotelu Lambert w Imperium Osmańskim był Michał Czajkowski. Stanął on na czele Agencji Głównej Misji Wschodniej Hotelu Lambert. Oddał się tej sprawie całkowicie. O środki finansowe dla Polaków w dzisiejszej Turcji zabiegał gdzie tylko miał okazję. To on postanowił wydzierżawić dożywotnio od Ojców Lazarystów kawałek ziemi niedaleko Stambułu, aby tam stworzyć „kęs Polski”. Zrobił to w imieniu księcia Czartoryskiego, nie kontaktując się z nim bezpośrednio przed zawarciem umowy. Mimo początkowego niezadowolenia księcia kontrakt został podpisany. Polacy wynajęli ziemię w pobliżu stolicy, dziewiczo piękną, porośniętą lasem i jak można przeczytać w niektórych relacjach podróżników przypominającą Beskid Niski. Lazaryści znani szerzej, jako Misjonarze Wincentego a Paulo, jeszcze przed założeniem wsi zajmowali się na polecenie księcia Czartoryskiego wykupywaniem osób polskiego pochodzenia z niewoli. Znalezienie schronienia dla Polaków było tym bardziej istotne, że ludzie Ci po odzyskaniu wolności pozostawali bez opieki. Nie posiadali zagranicznych paszportów, żadna ambasada nie chciała im takich wydać. W przypadku, kiedy nie byli muzułmanami Rosja carska mogła domagać się ich ekstradycji. W razie takowej groziła im katorga lub śmierć.
Umowa w sprawie wydzierżawienia terenów pod polską wieś została podpisana 3 marca 1842 roku. Jednak początek trwałego osadnictwa datuje się dopiero na rok 1856. Początki były bardzo trudne. Większość terenów stanowiły lasy, które należało wykarczować, ziemia było raczej jałowa, a mieszkańców często atakowały wilki, przed którymi musieli się bronić. Choć Czajkowski twierdził, że mieszkańców wsi było ponad stu, to liczba ta była znacznie mniejsza, początkowo było ich tylko dwunastu. Bardzo duży problem stanowili Ojcowie Lazaryści, którzy chcieli osiągnąć korzyści majątkowe. Nie wywiązywali się z porozumień i sądzili się parokrotnie z Czartoryskim chcąc ściągnąć jakieś domniemane długi. Adampol udało się wykupić dopiero w 1883 roku. Problem z własnością gruntów ciągnął się jeszcze długie lata, ponieważ po śmierci Czartoryskiego należało odnaleźć wszystkich jego spadkobierców i uregulować status osady. Dopiero pod koniec lat 60-tych XX wieku mieszkańcy Polonezköy otrzymali ziemię przez siebie użytkowaną na własność.
Powrócę jeszcze na chwilę do osoby Michała Czajkowskiego. Osoby bardzo zasłużonej dla Adampola i dla Polaków w Turcji, a jednocześnie tak bardzo niedocenianej. Pracując w Imperium Osmańskim dla Hotelu Lambert zdziałał wiele dobrego dla Polaków. Bojąc się przymusowej ekstradycji do Rosji konwertował na Islam, cogwarantowało mu ochronę. Przyjął wtedy imię Sadyk, aw następnych latach otrzymał tytuł Paszy. Zmiana wiary pogrążyła go w oczach rodaków. Nawet Czartoryski nie rozumiał i nie popierał tej decyzji. Jego jedynym wsparciem była żona Ludwika Śniadecka. Była jego podporą go przez całe życie, wspierała także jego dzieło polską wieś. Przeznaczyła własne fundusze na rzecz osady, bo potrzeby były ogromne, a środków nigdy wystarczająco. Po śmierci spoczęła na adampolskim cmentarzu. Walczył o to jej mąż, społeczność nie chciała mieć konwertytki na katolickim cmentarzu. Udało mu się wygrać ten pojedynek dzięki prywatnym znajomościom w państwie tureckim oraz pogrożeniem mieszkańcom wybuchem skandalu. Warunkiem pochówku było umieszczenie jej grobu z dala od reszty zmarłych. Jej pomnik można do dziś oglądać na tamtejszym cmentarzu. Na sarkofagu widnieje złamana kolumna i herby rodowe. W założeniu ta złamana kolumna znaczyć miała jej przerwane życie, lecz rodacy woleli nadawać temu zgoła inny sens, jako złamanie jej i konwersja na Islam. Przez lata nekropolia się rozbudowała, spoczywali tam nie tylko stali mieszkańcy Adampola, ale także Polacy zamieszkujący inne części imperium, chcący złożyć swoje doczesne szczątki na tym kawałku polskiej ziemi.
Abyosiedlić się w Adampolu należało spełniać dwa warunki, być Polakiem albo przynajmniej Słowianinem oraz być wyznania rzymsko-katolickiego. Ta namiastka Polski przyjmowała do siebie powstańców wygnanych z ojczyzny. Duch narodowy i patriotyzm czuć tam było w powietrzu. Młode pokolenia dowiadując się o ruchach narodowo-wyzwoleńczych w ojczyźnie przodków, gotowe były stanąć do walki. W tym miejscu na ziemi czczono pamięć wieszcza Adama Mickiewicza. Był nawet pomysł pochowania go na Adampolskim cmentarzu. Obecnie istnieje tam ulica Adama Mickiewicza. O polskości tego miejsca świadczy to, że w dalszym ciągu cześć mieszkańców posługuje się językiem polskim. Według relacji wcześniejszych najbardziej w tym języku zachwycało to, że był on czysty od naleciałości i literacki. Mimo tego, że pierwsze pokolenia osadników mówiły różnymi narzeczami ich potomkowie ucząc się mowy przodków w polskiej szkole przyswajali jej literacką wersję. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości tylko niektórym starszym mieszkańcom polskiej wsi udało się odwiedzić ojczyznę. Z Adampola wyemigrowało wielu młodych część czasowo lub na stałe powróciłodo Polski, większość jednak wyjechała do USA i Australii.
W tym miejscu polskość łączy się z tureckością. Do polskiej mowy wplatane są tureckie słowa. Pamiątki narodowe wiszą obok tureckiej flagi czy portretu Mustafy Kemala. Ojciec Turków spędził tu nawet jeden dzień. Po powstaniu Republiki Turcji nazwa osady została zmieniona z Adampola na Polonezköy. Ciężkim czasem dla tego miejsca była II Wojna Światowa, podczas której neutralna Turcja nie chciała drażnić państw osi, więc zabroniła obchodzić święta 3 maja oraz okres powojenny, gdy kontakty z Polską zostały ograniczone, ponieważ po zmianie ustroju obawiano się napływu do Turcji komunistycznych idei.
W latach 60-tych XX wieku wieś została przekształcona w miejsce turystyczne. Obecnie większość mieszkańców stanowią Turcy. Tradycją jest jednak, że wójtem wybierana jest osoba pochodzenia polskiego. Będąc w tej malowniczej miejscowości na uwagę zasługuje kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej. Jest tam odprawiana msza po polsku, a parafię prowadzi polski ksiądz. Kolejnym wartym zobaczenia miejscem jest Dom Pamięci Zofii Ryży gdzie można poczuć ducha przeszłości. Zobaczyć pamiątki i zwiedzić najstarszy dom we wsi. Warto również odwiedzić cmentarz, oglądając pomniki zwrócić uwagę na mieszankę polsko-tureckich napisów. Przystanąć przy wyjątkowym pomniku Ludwiki Śniadeckiej.
Lepiej śpieszyć się z odwiedzeniem tego miejsca, jeśli pragnie się zobaczyć wieś jeszcze, jako polskie miejsce. Obecnie we wsi mieszka ok. 50 Polaków i 700 Turków. Nie można tu mówić o jakimś konflikcie, ale po prostu młodzi Polacy albo wyjeżdżają albo się asymilują do społeczności tureckiej, co doprowadza do zaniku polskiej tożsamości. Rolnictwo się już nie opłaca. Coraz częściej mieszkańcy trudnią się turystyką, otwierają prywatne pensjonaty lub karczmy.Stambulczycy przyjeżdżają, aby odpocząć od dużego miasta i zrelaksować się. Sami mieszkańcy mówią, że może, jeśli nawet wystrój jest ludowy to tylko to przypomina pochodzenie wsi. Nazwy pensjonatów są tureckie, jedzenie w restauracji też nie wiele z polskią strawą ma wspólnego. Kiedyś mieszkańcy po mszy niedzielnej szli do karczmy na wódeczkę, teraz nie ma już takich wspólnych spotkań i o mocny alkohol też już nie tak łatwo. Ale nad wsią wisi jeszcze gorsze widmo zamienienia w betonową pustynię. Po ostatnich reformach narodził się projekt połączenia mniejszych wsi z większymi. Polonezköy może zostać przyłączona do jednej z dzielnic Stambułu. Jest również projekt rozbudowania zaplecza turystycznego, czyli budowania hoteli czy dróg. Zmieni to na pewno nie do poznania obraz urokliwej cichej wsi i uzdrowisko z betonu. Po przyłączeniu do miasta niewiadomo, co stanie się z kościołem, mieszkańcy stracą też władze nad swoim cmentarzem. Wszystko może się zmienić nie do poznania. Oczywiście zmienić na gorszę, bo to wyjątkowe miejsce, jedyne w swoim rodzaju może stać się jedną z wielu wsi tureckich, niewyróżniającą się niczym szczególnym. Jedyne, co nam pozostaje to mieć nadzieje, że władze zastanowią się czy warto tak wyjątkowe miejsce zamieniać w jedno z wielu miejsc wypoczynkowych, a może jednak warto zachować jego pierwotny charakter i jako takie prezentować je, jako unikat na skalę światową? Ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie jednak mam nadzieję, że za 10 lat to miejsce będzie równie piękne i polskie jak dzisiaj.
Bibliografia
http://wyborcza.pl/1,75477,15627108,Polonezkoy__polska_wies_pod_Stambulem__moze_zniknac_.html [dostęp 11.10.2014 rok]
Łątka J. S., Adampol (Polonezköy) dzieje i kulturowe przeobrażenia polskiej osady nad Bosforem (1842-2010), Szymbark, 2010.
Łątka J. S., Adampol polska wieś nad Bosforem, Kraków, 1981.
Adamska J., Adampol – Polonezköy, dom pamięci Zofii Ryży
Godzińskiej M., Cichockiego D., Adampol – Polonezköy. Między polskością a tureckością, Warszawa, 2006.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.