Relacje turecko-irańskie w cieniu konfliktu w Iraku i Syrii

Relacje Republiki Turcji i Islamskiej Republiki Iranu nie były tak napięte od momentu ukonstytuowania się obu państw. Tradycyjnie dobre stosunki wynikały ze wspólnego interesu narodowego: potencjału wymiany gospodarczej oraz zachowania status quo w tzw. Kwestii Kurdyjskiej. Konflikt w Syrii i Iraku postawił Turcję i Iran po wrogich sobie stronach. Gwałtowne ochłodzenie stosunków nastąpiło po oficjalnym przystąpieniu Turcji do „wojny z terroryzmem”. Napięcia niosą ryzyko rozlania się konfliktu na kolejne kraje. Jednocześnie mogą być wykorzystane przez Zachód i Federację Rosyjską dla własnych celów. 

Główne tezy:

  • Widmo współpracy irańsko-euroatlantyckiej oraz turecki piruet po zamachu w Suruç przesunęły relacje turecko-irańskie na nowe tory. Nuklearna umowa irańsko-amerykańska, ewentualne zniesienie sankcji i otwarcie się irańskiej gospodarki na Zachód są dla Turcji równie niewygodnymi ewnetualnościami, jak dla Izraela. Natomiast przystąpienie Turcji do “wojny z terroryzmem” wplątało Ankarę politycznie i militarnie w wojnę z siłami wspieranymi przez Iran.  W konsekwencji pogłębiła się narastająca od wybuchu wojny domowej w Syrii wzajemna nieufność. Wraz z realizacją partykularnych interesów w regionie oba państwa postawiły
    się po wrogich stronach konfliktu.
  • Sytuacja nosi znamiona klasycznej wojny zastępczej: Turcja i Iran angażują w konflikt własne siły militarne, środki finansowe oraz wywiad wspierając popierane
    przez siebie frakcje na terytorium zewnętrznym. Propaganda wewnętrzna oczernia przeciwnika a dyplomacja publiczna zużywa wszystkie pokłady soft power
    by przekonać innych do swojej wizji wojny. Jednakże jednocześnie wymiana gospodarcza Turcji z Iranem nadal utrzymuje się na wysokim poziomie, państwa oficjalnie nie są sobie wrogie. Zatem sytuacja ma się inaczej niż w przypadku innych wojen zastępczych.
  •  Oba mocarstwa regionalne realizują własne cele strategiczne na kilku różnych poziomach jednocześnie. Turcja zamierza stworzyć zależny od siebie bufor w Syrii, doprowadzić do obalenia Baszszara al-Asada, zainstalować w Damaszku wspierane przez siebie siły, utrzymać silną pozycję gospodarczą w KRG, powstrzymać sukcesy YPG w Rożawie i zniwelować znaczenie KCK.  Celem Iranu jest uzyskanie własnych wpływów wśród szyickiej ludności Iraku i Syrii, wspieranie Baszszara al-Asada w wojnie domowej, finansowanie i dozbrajanie poszczególnych frakcji szyickich i kurdyjskich walczących z IS. Realizuje się demontaż systemu powstałego w skutek układu Sykes-Picot.
  • Napięcia na linii Iran-Turcja może zostać wykorzystany przez mocarstwa Zachodu, którym nie w smak jest turecka polityka wobec migrantów i uchodźców oraz postawa wobec YPG i PKK. Wśród państw sondujących zawiązanie bliższej współpracy gospodarczej z Iranem prym wiodą Niemcy i USA.

Turecki piruet

Republika Turcji i Islamska Republika Iranu jako prawne sukcesorki Imperium Osmańskiego i Iranu Pahlawich (dawniej Imperium Persji) mają w swojej historii wiele krwawych konfliktów. Ostatni z nich miał miejsce w latach 1821-23, niemal dwa wieki temu. Przez cały XX i pierwszą dekadę XXI wieku relacje turecko-irańskie rozwijały się bardzo poprawnie. Mowa była nawet o serdecznym partnerstwie. Wymiana gospodarcza kwitła. Oba kraje związane były ze sobą zwalczaniem tendencji separatystycznych i emancypacyjnych wśród mniejszości etnicznych, zwłaszcza Kurdów.

Wojny w Syrii i Iraku zachwiały podstawą współpracy Ankary i Teheranu w kwestii bezpieczeństwa w regionie. Oba kraje posiadają odmienną wizję nowego układu sił na Bliskim Wschodzie. Od początku konfliktu Iran militarnie i propagandowo wspierał szyitów z Iraku, kurdyjską frakcję PUK a w Syrii Baszszara al-Asada. Turcja natomiast bardzo niechętnie spoglądała na dekompozycję Iraku. Ostatecznie swoim partnerem uczyniła Autonomię Kurdyjską (KRG). W Syrii Turcja wspierała frakcję Ahrar Ash-Sham, blisko związaną z krwawą al-Nusrą. I o ile wyraźne było ochłodzenie relacji miedzy obu państwami, to nie można było mówić o większych napięciach. Dopiero ostatnie miesiące przyniosły dramatyczne pogorszenie sytuacji. Wpływ na to miały 2 wydarzenia:

1. Pomyślne zakończenie negocjacji P5+1 (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania i Niemcy) z Iranem odnośnie programu nuklearnego. Podpisanie tzw. Joint Comprehensive Plan of Action (JCPOA) 15 lipca br. otwarło wielkie możliwości współpracy gospodarczej między Zachodem a Iranem. Turcja jako członek NATO i ważny partner Zachodu na Bliskim Wschodzie dotychczas wykorzystywała złe stosunki między UE i USA a Iranem. Potencjalna głęboka współpraca gospodarcza, czy militarna między tymi podmiotami stanowi dla Turcji realne zagrożenie utraty części wpływów w regionie. Zarówno w wymiarze politycznym (Turcja traci pozycję głównego negocjatora) jak i gospodarczym (zniesienie sankcji doprowadzi do zalewu Iranu produktem europejskim, co uszczupli wpływy z eksportu tureckich towarów).

2. Zamach terrorystyczny przeprowadzony w miejscowości Suruç 20 lipca br. W jego wyniku zginęło kilkadziesiąt osób związanych z Federacją Młodzieży Socjalistycznej, niosącej pomoc oblężonej Rożawie. Turcja błyskawicznie wykorzystała to jako pretekst do rozprawienia się z opozycją wewnętrzną i w tym celu wypowiedziała wojnę “terroryzmowi”. Czyli zarówno IS jak i kurdyjskiej KCK (organizacji do której należą min. PKK i YPG), która z kolei  IS zaciekle zwalcza. Zachód potraktował to jako zapowiedź walki z IS, jednak neoosmańska polityka Recepa Tayyipa Erdoğana zakłada dużo głębszą ingerencję w stan faktyczny konfliktu na Bliskim Wschodzie. Oficjalna operacja wojskowa w Syrii była dyskutowana w parlamencie tureckim już w październiku 2014, jednakże
nie doszła do skutku. 23 lipca 2015 głoszono wdrożenie planu stworzenia „strefy wolnej od IS” w Syrii. Turcja bombarduje pas przygraniczny i oficjalnie wspiera swoich syryjskich sojuszników. Celem strategicznym jest zainstalowanie przychylnych sobie sił na Północy Syrii i stamtąd kontynuacja walk w celu obalenia prezydenta Asada. Nie mniej ważnym celem jest niedopuszczenie do lądowego połączenia się sił kurdyjskich z kantonów Kobani i Afrin. Jest to kluczowe dla zachowania przez Turcję wpływu na wydarzenia w Syrii i zatrzymania postępów kurdyjskiej „Rewolucji Rożawa”.

Tym samym Republika Turcji wykonała zwrot, który kosztował ją destabilizację sytuacji wewnętrznej oraz bezpośrednio postawił po przeciwnej do Iranu stronie konfliktu. Rozpoczęła się wojna medialna.

Reakcja Iranu i wzajemne oskarżenia.

Decyzję Turcji o przystąpieniu do wojny błyskawicznie skrytykował gen. Hassan Firouzbadi, ze sztabu Irańskich Sił Zbrojnych. Działania wojsk tureckich rozszyfrował jako bombardowanie PKK pod płaszczykiem wojny z ISIS. Minister spraw zagranicznych Iranu  Hossein Amir Abdollahian próbował łagodzić sytuację mówiąc o strategicznym partnerstwie między Ankara a Teheranem. Doradca Chameneiego ds. polityki zagranicznej był już bardzo dosadny. Stwierdził, że Turcja sama wspiera terrorystów, poprzez szkolenie i dozbrajanie konkretnych frakcji walczących w Syrii.

Błyskawicznie spadły obroty handlowe między Turcja i Iranem. Zaczęło również dochodzić
do ataków na konwoje ciężarówek z Iranu oraz na autobus wiozący irańskich turystów. Sprawców nie schwytano. Turcja zrzuciła odpowiedzialność na PKK. Opcja ta została wykluczona przez stronę irańską, która nie ma zatargów z PKK. Powstały więc podejrzenia,
że mogły się odbyć z inspiracji tureckich służb specjalnych. Na początku sierpnia Iran zażądał od Turcji oficjalnych wyjaśnień odnośnie ataków na swoich obywateli. Minister spraw zagranicznych Javan Zarif zapowiedział w tym celu wizytę do Ankary i rozmowę z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem. W międzyczasie irańskie media szeroko relacjonowały powiązania Turcji z ISIS. Szczególnie dotkliwe okazał się materiał irańskiej Press TV traktujący o Sümeyye Erdoğan, córce prezydenta Turcji, która miała odwiedzać bojowników Państwa Islamskiego w szpitalach polowych. W efekcie wybuchł skandal dyplomatyczny na najwyższym poziomie. Wizyta Javana Zrifa została przeniesiona na późniejszy okres. W konsekwencji tureckie media popierające politykę AKP zaczęły emitować doniesienia o łamaniu praw człowieka w Iranie i przedstawiać wschodniego sąsiada Turcji jako kraj na poły zbójecki (rogue state). Podobna atmosfera zapanowała w mediach irańskich. IRNA, powiązana z prezydentem Hasanem Rouhanim publikowała materiały ujawniające kolaborację tureckich służb specjalnych z IS oraz al-Nusrą. Turcja zarzuca Iranowi wspieranie globalnego terroryzmu poprzez finansowanie i logistyczną pomoc dla PKK i YPG. Tym samym Ankara konsekwentnie brnie w stygmatyzację kurdyjskich poczynań w Syrii. Z perspektywy zachodniego obserwatora Turcja przegrywa ową wojnę medialną. Europejscy i amerykańscy analitycy są zgodni co do kluczowej roli YPG w zwalczaniu Państwa Islamskiego. Należy jednak pamiętać, że strategia AKP skrojona jest na wewnętrzny rynek turecki. Przekonanie światowej opinii do swoich racji jest dla Erdoğana celem drugorzędnym. Najważniejsze jest pogłębienie polaryzacji społecznej w samej Turcji. Dla zdecydowanej większości elektoratu AKP oraz MHP (o ich głosy przed wyborami walczy Erdoğan), YPG (formacja siostrzana PKK) jest organizacją terrorystyczną, zagrażającą stabilności w regionie. Zatem retoryka tureckich mediów sprzyjających rządowi ma na celu utwierdzenie ludzi w przekonaniu że tylko AKP jest w stanie zapanować
nad sytuacją. Reszta jest bądź zbyt spolegliwa wobec „terrorystów”, bądź po cichu z nimi współpracuje. Ataki medialne Iranu sprawiają, że AKP zaczęła prezentować się swym wyborcom jako ostatni bastion spokoju i prosperity. Skuteczność tej taktyki będzie można ocenić po listopadowych wyborach. Nie jest jednak tajemnicą, że w ostatnich miesiącach relacje Turcji z Zachodem uległy gwałtownemu pogorszeniu a jej miejsce zajmuje właśnie Iran.

Strategiczna rywalizacja

Wojna medialna między Iranem a Turcją jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Ostra rywalizacja między silnymi ośrodkami władzy w Anatolii i na Płaskowyżu Irańskim sięga czasów Imperium Hetytów i Elamu. Kolejne polityczne i religijne inkarnacje tych ośrodków niosły za sobą stałe napięcia i liczne wojny. Szereg konfliktów rzymsko-partyjskich i bizantyjsko-sasanidzkich przechylał szalę zwycięstwa to w jedną to w drugą stronę osłabiając obu rywali. Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków Osmańskich dwór Mehmeda II Zdobywcy przyjął model bizantyjski jako własny a sam sułtan mianował
się “cesarzem rzymskim”. W sensie prawnym IO przez wiele wieków uważało się za kontynuatorkę Bizancjum. Wraz z ukonstytuowaniem się silnego ośrodka władzy w Iranie (dynastia Safawidów) rywalizacja między oboma państwami rozgorzała na nowo. Dwa wielkie bloki polityczno-ideologiczne (IO sunnizm, Persja szyizm) toczyły między sobą wiele wojen o tereny, które do dziś pozostają polem ich rywalizacji (Zakaukazie, Irak). Można więc powiedzieć że ostatnie sto lat dobrych relacji turecko-irańskich jest pewnym ewenementem, a nie wartością stałą. Istnieją trzy główne powody, dlaczego stosunki między Ankarą a Teheranem w ostatnich dekadach układały się poprawnie:

  1. Relatywna słabość ww. państw. Zarówno Republika Turcji jak i Islamska Republika Iranu są jedynie cieniem swojej dawnej potęgi. Oba kraje zostały wmieszane
    w politykę międzynarodową nie jako niezależne podmioty ale sojusznicy bądź strony dwubiegunowej rywalizacji Wschód-Zachód. Turcja kemalistowska odrzuciła swoje mocarstwowe zapędy, zadowalając się rolą żandarma regionu. Iran natomiast najpierw stał się areną Wielkiej Gry, a po rewolucji 1979 został izolowany na arenie międzynarodowej. Paradoksalnie osłabienie Turcji i Iranu pozytywnie wpłynęło na ich wzajemne relacje. Oba państwa wyzbyły się ambicji zostania hegemonem na Bliskim Wschodzie.
  2. Obu państwom zależało na zachowaniu dotychczasowego układu sił w regionie. Turecka doktryna pz. “Pokój w kraju, pokój na świecie” sprowadzała się do neutralizacji wszelkich zagrożeń separatyzmem, czy renegocjacji układy Sykes-Picot. Zarówno Iran jak i Turcja posiadają znaczną mniejszość kurdyjską, skupioną na zwartym geograficznie obszarze. Toteż współpraca turecko-irańska w zakresie zwalczania tendencji separatystycznych ze strony kurdyjskiej funkcjonowała na najwyższym poziomie. Jednakże kontynuacja takiej polityki była możliwa jedynie w przypadku istnienia silnych, autorytarnych rządów w wieloetnicznym Iraku i Syrii.
  3. Wykorzystanie potencjału wymiany gospodarczej i wspólnej polityki energetycznej.

W chwili obecnej dwa pierwsze warunki dobrych relacji Ankara-Teheran można uznać za niebyłe. Pozycja USA, FR i UE jest na tyle słaba, że nie są w stanie skutecznie wywierać wpływu na Turcję i Iran, jak to miało miejsce w przeszłości. Nastąpiło „zwolnienie blokady maszyny losującej”. Powstają więc warunki by rywalizacja turecko-irańska wróciła do swojego starego koryta. Ponownie walka toczy się o pozycję hegemona w regionie. Iran stał się rzecznikiem szyitów, Turcja stara się o miano przywódcy państw sunnickich. Iran otoczył parasolem ochronnym  irackich szyitów, popiera prezydenta Asada i finansuje Hezbollah. Turcja próbuje zainstalować się w północnej Syrii poprzez budowę „strefy wolnej od IS”. Robi to rękami sunnickich bojówek powiązanych z fundamentalistami spod znaku al-Nusry.  Kolejnym czynnikiem pchającym oba kraje do rywalizacji jest chęć kontroli wielkich złóż ropy w Iraku. Dlatego Turcja kontrintuitywnie stara się utrzymać dobre relacje z KRG a Iran wspiera nieszyickie PKK i PUK.

W cieniu wielkiej gry

O ile upadek Saddama Husajna, chaos w Iraku i wybicie się tamtejszych Kurdów na samodzielność podważył istniejący układ sił, o tyle wojna domowa w Syrii ostatecznie związała Iran i Turcję po przeciwnych stronach konfliktu. Wprowadzona przez AKP nowa doktryna pz. “Strategiczna Głębia” jest w swej zasadzie rewizjonistyczna. Również Iran gotów jest do ofensywy politycznej, militarnej i dyplomatycznej. Wobec upadku “ancien régime” i upodmiotowienia się Kurdów w regionie tworzą się nowe możliwości infiltracji, wywierania wpływu i zdobywania strategicznych partnerów. Również inne kraje mają tam swoje interesy, które starają się pogłębić. Czynne zaangażowanie Królestwa Arabii Saudyjskiej jest równie ambiwalentne co Republiki Turcji. Działania USA są chaotyczne i niekonsekwentne. CENTCOM już dwa razy skompromitował się szkoląc „umiarkowanych rebeliantów” (130 ludzi za łącznie $900mln) i przesyłając je do Syrii. Zostali oni natychmiast przechwyceni przez al-Nusrę, dzięki informacji tureckiego wywiadu. Pozycja głównodowodzącego gen. Austina zawisła na włosku. Budowa bazy wojskowej nieopodal Latakyi w Syrii oraz sprowadzenie samolotów bojowych Su-27 do obrony prezydenta Asada oznacza silne wejście w konflikt Federacji Rosyjskiej. Każdy z nich ma własne cele strategiczne, własne interesy i obawy. W każdej chwili wojna hybrydowa może przerodzić się w konwencjonalną. W obu wypadkach kluczem do zrozumienia i opanowania sytuacji na Bliskim Wschodzie będzie rozwiązanie Węzła Kurdyjskiego.

…………………………………………………………………………………………….

Konrad Kotlarczyk – absolwent orientalistyki UJ (turkologia) oraz Europejskiej Akademii Dyplomacji, stypendysta Uniwersytetu Stambulskiego, obecnie kończy Stosunki Międzynarodowe na Collegium Civitas. Interesuje się zagadnienieniami związanymi z bezpieczeństwem narodowym, dyplomacją publiczną i polityką zagraniczną. Z zamiłowania podróżnik. Specjalizuję się w polityce wewnętrznej oraz zewnętrznej Republiki Turcji, w Kurdystanie, Zakaukaziu i Iranie.