Zdaniem większości mediów, od kilku tygodni w Palestynie toczy się III Intifada, innymi słowy: powstanie. Zdaniem mieszkańców Zachodniego Brzegu Jordanu niekoniecznie – napięcie rośnie, a wraz z nim ilość rannych i zabitych. Nie ma jednak jeszcze ogólnego popularnego zrywu do walki z okupantem. Palestyńczycy od lat przyzwyczajeni są do przemocy ze strony Izraela i nie dają się sprowokować do nierównej walki.
Palestyna jest pod wojskową okupacją od prawie 50-ciu lat (od 1967 roku). Pierwsza Intifada wybuchła w 1987 roku. Druga w roku 2000. Czy nadszedł czas na kolejne, trzecie powstanie 15 po piętnastu latach? To możliwe, ponieważ dorosło kolejne pokolenie Palestyńczyków wychowanych pod ciągłym dozorem izraelskich strażników. Kolejne pokolenie od dziecka upokarzane na checkpointach, co piątek wdychające gaz łzawiący, patrzące na mury i dżipy wojskowe, bez perspektyw. Pokolenie nastolatków i dzieci aresztowanych, przesłuchiwanych, przetrzymanych w aresztach i w więzieniach, obserwujących konfiskaty ziemi dziadków i wyburzenia ich domów pod kolejne nielegalne osiedla izraelskie. Mimo okupacji pokolenie współczesnych Palestyńczyków jest pokoleniem ludzi wykształconych. W szkołach i na uniwersytetach popularne są kursy z prawa międzynarodowego, praw człowieka i konwencji humanitarnych, tj. z przepisów, które w Palestynie można wyrzucić do kosza. Dorosło cyniczne pokolenie porozumienia z Oslo.
Dlaczego uciekają się do przemocy? Sięgają po proce, kamienie, noże? Ponieważ, jak mówią, wszystkie inne sposoby zawiodły. Przez ostatnie lata próbowano biernego oporu („sumud”), Mahmud Abbas prowadził zabiegi dyplomatyczne na arenie międzynarodowej, a kampania BDS (Boycott, Divestment, Sanctions – bojkotowania Izraela), promowana przez organizacje międzynarodowe jako remedium na konflikt, zdaje się nie odnosić skutku albo odnosi go bardzo powoli. Ważne jest, że w oczach młodych nic się nie zmienia. Pokojowe sposoby oporu wymyślone przez rodziców zawiodły, a okupacja staje się z roku na rok bardziej bezwzględna (zwłaszcza pod rządami Izraelskiego premiera Benjamina Netanyahu, który rozpoczął swoją drugą kadencję). Frustracja i bezsilność tliła się od dawna i niewiele było trzeba, aby w końcu wybuchła. Od kilku już lat mówiono w Palestynie, że Izrael zaostrza praktyki okupacyjne i staje się bardziej brutalny (zwłaszcza wobec nieletnich), aby kolejną intifadę po prostu sprowokować. Wydaje się, że to mu się udało albo uda się niebawem. A to, zdaniem mieszkańców Zachodniego Brzegu, może stać się dla Izraela pretekstem, żeby na Zachodni Brzeg wkroczyć i bombami i czołgami, rozwiązać problem Palestyny, podobnie jak ponad rok temu w Gazie.
Zamieszki na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy trwają od końca września. Jednak nie wybuchły nagle i bez powodu. Są one naturalnym ogniwem w łańcuchu narastającej przemocy. Złość Palestyńczyków rosła nieprzerwanie od lat wraz z narastającą opresją ze strony Sił Okupacyjnych Izraela, rosnącymi nielegalnymi osiedlami izraelskimi oraz radykalnością osadników. I właśnie przemocy ze strony osadników i ich bezkarności można częściowo przypisać doprowadzenie do obecnych wydarzeń. Budowa osiedli izraelskich na Zachodnim Brzegu, nielegalna w świetle prawa międzynarodowego, mimo nacisków ze strony polityków międzynarodowych (Unii Europejskiej, Baraka Obamy) na jej zaprzestanie, rosną w szybkim tempie. W ostatnich latach bezkarność osadników, mających prawo noszenia broni i używania ostrej amunicji w razie zagrożenia ze strony ludności lokalnej, rośnie. W lipcu br. kilku młodych Izraelczyków z nielegalnego osiedla podpaliło w nocy dom rodziny Dawabsheh i w wyniku pożaru zginęło 18-miesięczne dziecko oraz jego rodzice. Wzbudziło to oburzenie wśród Izraelczyków i na arenie międzynarodowej, jednak w samej Palestynie ten brutalny atak nie był niczym szczególnym. Od lat organizacje międzynarodowe eskortują palestyńskie dzieci uczęszczające do szkół i przedszkoli w pobliżu osiedli izraelskich, towarzyszą pasterzom i rolnikom podczas pracy w polu czy pomagają przy zbiorach oliwek, aby chronić Palestyńczyków przed atakami osadników.
Rzucanie kamieniami to reakcja emocjonalna, próba wyrzucenia z siebie złości, zwrócenia uwagi na to, że kolejne palestyńskie pokolenie po cichu więdnie pod okupacją. Rzucanie kamieniami nie powoduje większych strat po stronie izraelskiej, raczej po palestyńskiej, ponieważ jest pretekstem do zastrzelenia lub aresztowania rzucających. Ale celem zamieszek nie jest zniesienie okupacji – przy tak wielkiej dysproporcji Palestyńczycy nie liczą na to, że walką uda im się uzyskać wolność. Celem jest zaznaczenie, że kolejne pokolenie Palestyńczyków nadal chce wolności, nie pogodziło się z okupacją i że nadal tu jest i żyje.
Jednym z aspektów ostatniego zrywu Palestyńczyków jest fakt, że nie ma on żadnych liderów. Ostatnie wydarzenia dobitnie ukazują porażkę wszystkich dotychczasowych palestyńskich przywódców i grup politycznych. Władze Autonomii Palestyńskiej, uznawane przez młode palestyńskie pokolenie za marionetki Izraela, potępiły zryw palestyński, ale też nie próbowały przejąć kontroli nad sytuacją. Niektóre organizacje polityczne, takie jak Hamas, faktycznie publicznie nawołują do oporu przeciw okupantowi, jednak wbrew informacjom izraelskim i niektórym mediom zachodnim, Hamas wcale nie ma dużego poparcia ani zasięgu na Zachodnim Brzegu. Wielu Palestyńczyków biorących udział w zamieszkach to chrześcijanie (zwłaszcza w Betlejem). Nie identyfikują się z islamem lub wprost opowiadają się za sekularyzacją Palestyny (zwłaszcza w Ramallah). Brak przywództwa przy obecnej eskalacji przemocy oznacza w sferze politycznej, że Izrael nie ma z kim rozmawiać i negocjować. Ale jest to przede wszystkim wynikiem polityki Izraela prowadzonej w ostatnich latach – większość palestyńskich liderów od lat siedzi w izraelskich więzieniach lub ich organizacje zostały rozwiązane.
Obecne zajścia można raczej uznać za oddolny ruch społeczny, bardziej podobny do europejskich ruchów i nieformalnych organizacji, które pojawiły się w ostatnich latach. To zwykli młodzi ludzie, na co dzień anonimowi, którzy zaczynają organizować się przeciwko władzom (okupacyjnym), korzystając z mediów społecznych i nowych technologii. Nie mają liderów, nie mają strategii (jeszcze), ale mają wspólne wartości: poczucie tożsamości palestyńskiej i niezgodę na niesprawiedliwą okupację wojskową. Bronią tego pokolenia są kamienie, noże, telefony komórkowe i YouTube.
Ale czy ta kolejna intifada ma jakieś znaczenie? Od lat 70-tych ubiegłego wieku Izrael kolonizuje coraz więcej terenów, okupuje lokalną ludność, używa przemocy fizycznej, wojskowej i ekonomicznej. Czy obecne wydarzenia, będące kolejnym powstaniem Palestyńczyków, będą miały znaczenie tylko wtedy, jeśli nazwanie ich „intifadą” zwróci na nie naszą uwagę?
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.