Wyniki pierwszej tury wyborów parlamentarnych z 26 lutego 2016 roku wskazują na konsekwencję w podążaniu Iranu drogą reform, wytyczoną przez rząd prezydenta Hassana Rouhaniego w 2013 roku. Polityczna odwilż w cieniu Demawendu trwa głównie dzięki efektom działań umiarkowanego i otwierającego się na współpracę z Zachodem gabinetu. Szczególną rolę należy w tym kontekście przypisać Dżawadowi Zarifowi, który pełni funkcję ministra spraw zagranicznych Iranu i w dużej mierze jest współautorem konstruktywnego porozumienia w kwestii nuklearnej z grupą P5+1.
Dzięki skuteczności i powściągliwości obecnego rządu irańska gospodarka po latach sankcji i utrudnień ma szansę otworzyć się na świat. Teraz znacznie większa liczba zwolenników Rouhaniego zasiądzie również w parlamentarnych ławach oraz w Zgromadzeniu Ekspertów, którego najważniejszym przywilejem w ośmioletniej kadencji może być wybór kolejnego najwyższego przywódcy (urząd z założenia jest dożywotni). Napływające z Teheranu informacje należy potraktować za pozytywne, zarówno z punktu widzenia interesów izolowanego przez lata Iranu, jak i państw europejskich mogących na zbliżeniu z Iranem wiele zyskać. W tym kontekście mowa głównie o współpracy gospodarczej, ale również m. in. o wspólnej strategii walki z Państwem Islamskim (IS).
Reformiści mocniejsi w parlamencie
Zasadniczo irańskie wybory jeszcze się nie zakończyły, gdyż w niektórych regionach kraju żaden z kandydatów nie zdołał zdobyć wymaganych 25 proc. poparcia i do wyłonienia pełnego składu parlamentarzystów konieczna będzie druga tura. Dotychczas wyjaśniła się kwestia 221 z łącznej liczby 290 mandatów, do zdobycia pozostaje zatem aż 69 mandatów. Mimo to już w tej chwili uznać należy, że sukces wyborczy odniósł obóz umiarkowany (zwany też reformistycznym), który zdobył w parlamencie 83 miejsca. Wynik „Listy Nadziei” pod przewodnictwem Mohammada Rezy Arefa jest znakomity, gdyż w stosunku do wyborów z 2012 roku, reformiści zdobyli o 51 mandatów więcej, a liczba ta w związku z drugą turą może jeszcze wzrosnąć.
Dotkliwą porażkę wyborczą odniosą z kolei najprawdopodobniej konserwatyści, którzy zdobywając dotychczas 64 mandaty mają ich obecnie o 93 mniej niż w ostatnich wyborach. Nawet, możliwe jedynie czysto teoretycznie, zdobycie „pełnej puli” w drugiej turze (ogłoszonej na 29 kwietnia) nie uchroni „Wielkiej Koalicji Konserwatystów”, której przewodzi Gholamali Haddad Adel, od okrojonego udziału w posiedzeniach Madżlesu (Parlamentu) Islamskiej Republiki Iranu X Kadencji (2016-2022).
Trzecią siłą, która wejdzie do irańskiego parlamentu, jest „Koalicja Głos Narodu” firmowana przez Alego Motahariego. Ta konserwatywna, acz niekiedy określana również mianem umiarkowanie postępowej, frakcja zdobyła 10 mandatów (o 7 więcej niż w ostatnich wyborach).
Dodać należy, że 55 mandatów powędrowało do kandydatów niezależnych, zaś 5 przysługuje „z urzędu” irańskim mniejszościom religijnym. Do uzyskania większości bezwzględnej w irańskim parlamencie potrzebnych jest posiadanie aż 146 miejsc, a zatem na obecnym etapie oczywistym jest, że najprawdopodobniej kandydaci żadnej z list nie zdobędą absolutnej większości w ławach poselskich 290- osobowej izby. Aby to osiągnąć, reformiści musieliby „zgarnąć” aż 65 miejsc.
Sukces Rafsandżaniego
Równolegle z elekcją parlamentarną, w Iranie odbyły się nie mniej istotne wybory do Zgromadzenia Ekspertów – najwyższego ciała wybieranego przez społeczeństwo irańskie, które odpowiedzialne jest za wybór Rahbara – najwyższego przywódcy IRI, stojącego de facto ponad prezydentem i parlamentem na straży ideałów rewolucji z 1979 roku (obecnie jest nim Ali Chamenei). Niemniej kontrolowanie poczynań najwyższego przywódcy w zgodności z ideałami rewolucji islamskiej (opiniowanie), a nawet ewentualne odwołanie z urzędu znajduje się właśnie w kompetencji Zgromadzenia Ekspertów. Organ ten składa się z 88 członków – wykształconych, zasłużonych i uznanych duchownych szyickich, którzy wybierani są raz na osiem lat.
Ostateczny wynik tegorocznych wyborów do tego gremium pokazuje, że w Zgromadzeniu Ekspertów ze znakomitym wynikiem zadebiutowała frakcja byłego prezydenta IRI, Haszemiego Rafsandżaniego, który uważany jest obecnie za jeden z filarów obozu postępowego i najbliższego sojusznika prezydenta Rouhaniego w irańskim establishmencie. Obaj politycy wejdą zresztą w skład Zgromadzenia, gdzie wraz ze swoimi sojusznikami zajmą aż 52 miejsca.
Tymczasem do Zgromadzenia nie wejdzie wielu z duchownych, uważanych powszechnie za konserwatywnych. Zabraknie m.in. filarów irańskich konserwatystów, takich jak Mohammad-Taqi Mesbah-Yazdi oraz Mohammad Yazdi. Niewiele brakowało, a w składzie nowego Zgromadzenia nie byłoby również wpływowego, ultrakonserwatywnego ajatollaha Ahmada Dżannatiego, ostatecznie zajął on ostatnią „biorącą” pozycję na listach w Teheranie.
Sukces reformistów w Zgromadzeniu Ekspertów jest o tyle istotny, że wiek (77 lat) i najprawdopodobniej nienajlepszy stan zdrowia obecnego najwyższego przywódcy sprawiają, iż podczas nadchodzących ośmiu lat dojdzie do konieczności wyboru i mianowania kolejnego, trzeciego już Rahbara Islamskiej Republiki Iranu. Zgromadzenie Ekspertów to ciało bardzo specyficzne – zbiera się tylko raz w roku, jednak niekiedy właśnie po to, by podjąć wspomnianą i zarazem najistotniejszą dla Iranu decyzję na kolejnych kilka, kilkanaście, albo i więcej lat.
Wyniki tegorocznych wyborów całościowo zostały okrzyknięte jako sukces irańskich reformatorów, którzy wydatnie wzmocnią swą pozycję. Konserwatyści będą nadal liczącą się siłą zarówno w parlamencie, jak i w Zgromadzeniu Ekspertów. Co warte podkreślenia, konserwatyści zachowują też większość w mianowanej przez najwyższego przywódcę Radzie Strażników, która może odrzucać ustawy uchwalane przez parlament, a także aprobuje wszystkie kandydatury na urzędy i do instytucji wybieranych w wyborach powszechnych. Siły na irańskiej scenie politycznej pozostają zatem nadal wyrównane, jednocześnie najprawdopodobniej wszystkie bezpośrednio wybierane przez społeczeństwo instytucje znajdą się w większości w rękach obozu reformistów.
Przebieg kampanii i wyborów
Zachodnie media jak zwykle bacznie przyglądały się kampanii wyborczej w Iranie. W centrum uwagi pozostawały oczywiście działania wyżej wspomnianej Rady Strażników i doniesienia o dyskwalifikacji kandydatów ze środowisk reformistycznych.
Najgłośniejszą sprawą było niedopuszczenie do udziału w wyborach do Zgromadzenia Ekspertów Hassana Chomeiniego – wnuka wielkiego ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, założyciela IRI i jej pierwszego najwyższego przywódcy. Wnuk „ojca rewolucji islamskiej” jest dziś zwolennikiem obozu reformistycznego i w tym dopatrywano się dyskwalifikującej decyzji Rady Strażników.
Zdecydowana większość spośród zdyskwalifikowanych kandydatów zarówno do Madżlesu, jak i do Zgromadzenia Narodowego wiązana była z obozem reformistów. Niemniej, jak się okazało, nie przeszkodziło to w znaczącym wzroście składu osobowego tej frakcji w wybieralnych instytucjach irańskich.
Prognozy na drugą turę i przyszłość
Mohammad Reza Aref, były wiceprezydent i jeden z liderów irańskich reformistów uważa, że jego frakcja jest w stanie zdobyć 40 z 69 pozostałych miejsc w parlamencie. W takim układzie przewaga reformistów byłaby zdecydowana. Niemniej przeciwwaga obozu konserwatywnego tak czy inaczej będzie w najbliższych latach znacząca. Należy też wziąć pod uwagę inny scenariusz. Jeżeli w drugiej turze wygraliby dość znacząco konserwatyści (co jest jak najbardziej możliwe), a siły w Madżlesie mogłyby się mniej więcej wyrównać, to prawdopodobnie zaostrzyłoby to polityczną rywalizację i utrudniło działania ustawodawcze.
Tak czy inaczej wyniki wyborów świadczą o rosnącej sile Hassana Rouhaniego i poparciu dla jego działań ze strony coraz większej liczby rodaków. Społeczeństwo irańskie, ale również politycy uznawani za umiarkowanie konserwatywnych, tacy jak Ali Laridżani (obecny przewodniczący Madżlesu, który poparł frakcję reformistów) widzą w kierunku obranym przez Rouhaniego szanse dla przyszłości kraju. Jest to niezwykle istotne również w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich, w których obecny prezydent zapewne walczył będzie o reelekcję. Dzisiaj wydaje się on być zdecydowanym faworytem w starciu z jakimkolwiek innym irańskim politykiem.
Zmiany na irańskiej scenie politycznej to niewątpliwie efekt myślenia pragmatycznego, związanego ze zmieniającą się rzeczywistością zarówno w samym Iranie, jak i z geopolitycznymi zmianami w regionie. Republika Islamska – irański system ustrojowy, który przez wielu zachodnich komentatorów uznawany jest za reżimowy i wręcz autokratyczny ze względu na nie w pełni demokratyczny charakter, w pewnym sensie zaczyna przekonywać, że głosy społeczeństwa są w nim jednak ważnym elementem. Kontrola organów państwowych nominowanych przez najwyższego przywódcę również odgrywa ogromną rolę, ale niekoniecznie ma ona dominujący charakter. Zmiany w Radzie Strażników czy wybór na stanowisko najwyższego przywódcy będą ostatecznie leżały w kompetencji instytucji, których członków wyłoniono w sposób bezpośredni. W takim układzie zmiany są tylko kwestią czasu.
Oczywiście, wciąż zarówno w Iranie, jak i na emigracji rozliczne grupy konsekwentnie negują irański system i skupiają się wyłącznie na krytyce władz. Być może warto jednak dać szansę zmianom, gdyż atmosfera w Iranie w ostatnich latach rzeczywiście przechodzi transformację. Z pewnością przy obecnym układzie można założyć przyspieszenie reform obecnego rządu, a także rozwój dialogu z Zachodem. Zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i gospodarczej Iran może stać się niebawem jednym z najważniejszych partnerów Unii Europejskiej w regionie, w którym coraz trudniej o stabilnych partnerów.
Jakub G. Gajda – Ekspert Zespołu Analiz Fundacji Amicus Europae oraz Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Orientalista, publicysta i tłumacz prasowy z języków perskiego, dari, tadżyckiego i paszto. Obecnie przygotowuje dysertację doktorską nt. Iranu, Afganistanu i Azji Centralnej.
Wszystkie posty autora: Jakub Gajda
Artykuł pojawił się pierwotnie na stronie Fundacji Amicus Europae
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.