Trwająca dwa tygodnie zielona rewolucja została zduszona w zarodku. Wolnościowy zryw złożył w ofierze zabitych, aresztowanych i zaginionych (zgodnie z szacunkami Human Rights Watch śmierć poniosło 18 Irańczyków, zanotowano również około 100 przypadkówzaginięć oraz tysiące aresztowań). Irański czerwiec zmienił oblicze Iranu, jak powiedziała znana irańska reżyser Samira Makhmalbaf: ‘przed wyborami Irańczycy mieli 80% demokracji i 20% dyktatury, po wyborach zaś mają 80% dyktatury i tylko 20% demokracji.
Kadencja Ahmadinedżada będzie na zawsze naznaczona piętnem dyktatury. Choć trudno przewidzieć konkretne posunięcia prezydenta, jedno jest pewne – powyborczy Iran już nigdy nie będzie taki sam. Pytanie jak potoczą się losy irańskiej polityki pozostaje otwarte. Jednak wbrew powszechnej opinii istnieją powody ku temu by przypuszczać, że czerwcowe protesty będą wstępem nie tyle do dyktatury co do powolnej reformy systemu.
Wynik wyborów został ogłoszony 13 czerwca (dzień po wyborach). Rządowa agencja IRNA ogłosiła 66-procentowe poparcie dla urzędującego prezydenta, co oznaczało rozstrzygnięcie wyborów już w pierwszej turze (mimo że przeliczono jedynie dwie trzecie oddanych głosów). Rewelacje te wznieciły masowe protesty zwolenników Hossejna Musawiego – głównego konkurenta Ahmadinedżada w prezydenckim wyścigu. Pokonani kandydaci (z Musawim na czele) domagali się przeliczenia głosów. Przedłużający się protest skłonił popierającego Ahmadinedżada Wielkiego Ajatollaha Khameneiego do użycia siły; kiedy na ulicach irańskich miast padli zabici, Musawi stał się symbolem – przywódcą zgwałconej demokracji.
Irańska Republika Islamska to unikatowy system oparty o teokratyczną legitymizację i demokratyczne mechanizmy kontroli i wyboru przedstawicieli. Fundamentem systemu jest wiara w ukrytego imama, w imieniu którego władzę sprawuje szyicki kler. Odpowiednie przygotowanie w dziedzinie pozwala duchownym poznać ukrytą treść objawienia a tym samym oceniać prawodawstwo pod kątem zgodności z regułami islamu. Tradycyjnie kler szyicki cechował kwietyzm. Najważniejsi prawnicy–ajatollahowie pełnili rolę doradców, jurystów, przywódców duchowych i społecznych, ale nie polityków–władców. Dopiero rewolucja z roku 1979 zaangażowała ajatollahów jako aktywną część systemu politycznego. Jednym z najważniejszych urzędów stała się 12–osobowa Rada Strażników Rewolucji, której przewodniczy Wielki Ajatollah. Zadaniem rady jest ocena ustawodawstwa pod kątem zgodności z islamem i konstytucją oraz kwalifikacja kandydatów do wyborów parlamentarnych i prezydenckich.
Choć kompetencje prezydenta są ograniczone na rzecz władzy Wielkiego Ajatollaha to waga jego roli polega przede wszystkim na elekcyjności urzędu. Tradycyjnie wybory były rodzajem wentylu bezpieczeństwa, który mógł rozładować społeczne napięcia. Jak podkreślają komentatorzy, irańskie wybory były jedyną elekcją w regionie, której wynik nie był z góry ustawiany, kampania wyborcza mogła się odbywać swobodnie – bez cenzury, nacisków czy represji. Tym razem było inaczej. Wybory, które miały tradycyjnie rozładować napięcie, stały się wstępem do rozlewu krwi.
Kto za kim stoi?
Głosowanie było z góry ustawione na korzyść urzędującego prezydenta. Ahmadinedżad nie musiał się obawiać o wynik, gdyż znał siłę poparcia Wielkiego Ajatollaha. Błogosławieństwo Khameneiego dla Ahmadinedżada to wynik tarć w łonie szyickiego establishmentu. Konserwatywny Ahmadinedżad i jego elektorat to zaplecze Ajatollaha w sporze z reformatorską częścią kleru reprezentowaną przez Aliego Rafsandżaniego oraz Mohammada Khatamiego.
Czerwcowe wybory były nie tylko manifestem poparcia na rzecz Musawiego, ale przede wszystkim teatrem rywalizacji irańskiego establishmentu. Szerokie poparcie dla Musawiego jest więc nie tylko głosem za jego kandydaturą, ale również poparciem dla jego wpływowych stronników.
Ali Akbar Rafsandżani jest jedną z najpotężniejszych postaci irańskiej polityki oraz najważniejszym przeciwnikiem politycznym Ajatollaha Khameneiego. W latach 1989–1997 pełnił urząd prezydenta (zgodnie z irańską konstytucją Rafsandżani nie mógł kandydować na urząd prezydenta po raz trzeci z rzędu). Jego kadencja była przede wszystkim wysiłkiem na rzecz ugruntowania systemu politycznego Iranu. Rafsandżani dał się poznać jako kreator aparatu administracyjnego, twórca cywilnej struktury władzy oraz ambitny wizjoner. Aktualnie sprawuje funkcję szefa Rady Ekspertów – organu kontrolującego urząd Wielkiego Ajatollaha. Rafsandżani cieszy się nie tylko ogromnym szacunkiem i zaufaniem społecznym, ale także szerokimi koneksjami międzynarodowymi. Pozycja Rafsandżaniego została zaatakowana podczas tegorocznych wyborów, kiedy to prezydent Ahmadinedżad wielokrotnie oskarżał go jak i jego otoczenie o korupcję i nepotyzm. Wypowiedzi Ahmadinedżada były nie tylko personalnym atakiem na Rafsandżaniego, ale także próbą dyskredytacji tradycyjnej irańskiej elity. Antyelitarna propaganda Ahmadinedżada jest na rękę Wielkiemu Ajatollahowi, który stara się umocnić swoją pozycję względem konkurencji. Poparcie Khameneiego dla Ahmadinedżada jest ryzykowną grą zakrojoną na osłabienie wpływowych rewolucyjnych towarzyszy z Rafsandżanim na czele. W tym kontekście czerwcowe wybory prezydenckie jawią się jako część rywalizacji Khamenei–Rafsandżani, konkurencja pomiędzy weteranami rewolucji będzie centralnym elementem rywalizacji politycznej.
Kolejną kluczową postacią irańskiej polityki jest Mohammad Khatami, który sprawował funkcję prezydenta w latach 1997–2005. Khatami to główny polityk obozu reformatorskiego, jego prezydentura upłynęła pod znakiem walki z twardogłową częścią kleru. Khatami występował jako zwolennik porozumienia z USA (oferta współpracy została odrzucona przez administrację Busha), reformator irańskiej gospodarki, zwolennik otwarcia politycznego i gospodarczego. Kiedy Ahmadinedżad objął urząd prezydenta po raz pierwszy, Khatami stał się głównym politykiem opozycji. Wielokrotnie krytykował regresywną, populistyczną politykę jak i aktywnie angażował się w poparcie dla urzędującego premiera Musawiego. W lutym b.r. Khatami ogłosił swoją kandydaturę, którą potem wycofał celem poparcia Musawiego.
Pierwsze starcie Ahmadinedżada ze stronnictwem reformatorskim miało miejsce podczas wyborów z roku 2005. Wtedy to wywodzący się młodszej generacji polityków Ahmadinedżad bezpardonowo zaatakował tradycyjne irańskie elity. Ahmadinedżad dał się poznać jako charyzmatyczny polityk, kandydat zdecydowany choć skromny, prosty przedstawiciel ludu, religijny choć nie związany z szyickim klerem muzułmanin. Cztery lata prezydentury ujawniły prawdziwe oblicze – dyktatorskie zapędy i nieudolna polityka zniechęciła wielu dotychczasowych zwolenników prezydenta.
Dzisiejsze poparcie dla kandydatury Musawiego jest więc wyrazem niezadowolenia z prezydentury Ahmadinedżada, który zawiódł oczekiwania. W tym miejscu należy podkreślić, że protesty zwolenników Musawiego nie były antysystemową rewolucją lecz głosem w imię respektowania fundamentów republiki islamskiej. Zarówno Musawi jak i popierany przez Khameneiego Ahmadinedżad występowali jako kandydaci na wskroś islamscy. Jednakże to właśnie Musawi zdołał zaprezentować się jako muzułmanin szanujący idee republiki oraz obrońca tradycyjnej wartości islamskiej – sprawiedliwości. Kiedy irański reżim zdecydował się odpowiedzieć siłą, dla wielu muzułmanów Iranu stało się jasne, że wraz z wyborami wartości republiki zostały pogrzebane.
Czerwcowe wybory obnażyły słabość irańskiego reżimu. Władza, która strzelając do własnych obywateli broni się przed wolą wyborców, to władza wątła i zdegradowana. Tym samym, mimo że zielona rewolucja zwolenników Musawiego poniosła klęskę, to reperkusje czerwcowych wyborów mogą mieć daleko idące konsekwencje. Wolnościowy zryw może być zarówno wstępem do dalszej erozji systemu lub do reform zmierzających w kierunku uzdrowienia reżimu. Wiele zależy od postawy ‘zwycięzcy’ wyborów – Ahmadinedżada, jak i od stanowiska Ajatollaha Khameniego
Zmiany są nieuniknione
Przyszłość irańskiego reżimu jest uzależniona od jakości polityki międzynarodowej, która jest nieodłącznie skorelowana z nastrojami wewnętrznymi. Populistyczne hasła antyamerykanizmu, dążenie do rozwoju programu nuklearnego czy poparcie dla islamskiego radykalizmu są użytecznymi narzędziami propagandy, które skutecznie legitymizują radykalizm reżimu. Pytanie jak użyje owych narzędzi Ahmedinedżad pozostaje otwarte. Wśród części komentatorów przeważa pesymizm. Nie brakuje głosów ostrzegających, że osłabiony prezydent będzie się starał odzyskać poparcie za pomocą dalszej radykalizacji polityki międzynarodowej. Radykalizacja miałaby więc doprowadzić do rozwoju militarnego programu nuklearnego, infiltracji Iraku i Libanu, wzrostu nastrojów antyamerykańskich i antysemickich. W tym kontekście Iran miałby się stać dyktaturą militarną i realnym zagrożeniem stabilizacji regionu.
Równie dobrze jednak polityka zagraniczna Iranu może obrać całkowicie inny, reformatorski kurs. Przyczyny, dla których otoczenie Ahmadinedżada może podążyć w kierunku reform są dwojakie. Po pierwsze radykalizm się nie opłaca, po drugie reformy mogą wzmocnić reżim. Niezmiernie ważna będzie postawa Ajatollaha Khameneiego. Zaangażowanie Khameneiego w rozlewy krwi osłabiło jego zdawałoby się niepodważalny autorytet, Ajatollah jest krytykowany nie tylko przez zszokowanych przemocą wyborców Musawiego, ale także przez kręgi wysokiego szyickiego duchowieństwa.
Wpływowy Wielki Ajatollah Yousef Sanei określił uczestnictwo Khameneiego w wyborczych fałszerstwach jako ‘haram’ (określenie oznaczające działanie zakazanie prawodawstwem islamskim) podkreślając, że zgodnie z prawem Wielki Ajatollah powinien pozostać neutralny. Bardziej dotkliwa krytyka padała ze strony imama Mohsena Kadivariego, który porównał władzę Khameneiego do dyktatury szacha.
Jeśli Khamenei zdecyduje się na radykalizację polityki, straci poparcie szerokiej części szyickiego kleru. Pozycja Wielkiego Ajatollaha jest silna lecz nie absolutna, Khamenei nie może sobie pozwolić na izolację w obrębie własnego środowiska. Mimo że wielu duchownych wciąż nawołuje do twardszej polityki, to krytyka ze strony tej części duchownych którzy ramię w ramię z Khameneim walczyli o islamską demokrację wskazuje na głębokie podziały wewnątrz systemu. Mimo że poparcie Khameniego dla Ahmadinedżada było formą politycznej próby sił zorientowaną na osłabienie reformatorskiej części szyickiego kleru, to samo zaangażowanie w fałszerstwa i brutalne represje przyniosło odwrotny skutek. Mimo że reformatorzy zostali pokonani, to zmarnowany społeczny kredyt zaufania może się okazać długiem, którego Khamenei nigdy nie spłaci. Powyborczy Iran widzi w twardogłowych i konserwatywnych kręgach duchownych przeciwnych Khameneiemu reformatorów i obrońców sprawiedliwości. W tym kontekście polityczna próba sił okazuje się porażką Ajatollaha.
Wydaje się, ze Ajatollah będzie zmuszony do złagodzenia kursu, co w praktyce oznacza rezygnację z tradycyjnej retoryki i urzędowej propagandy. Populizm przestał być skutecznym narzędziem kreowania społecznych nastrojów. Reżim będzie musiał złagodzić ostrze dotychczasowej krytyki państw zachodnich, gdyż polityka obwiniana Zachodu za wszystkie niepowodzenia Iranu nie znajduje dłużej szerokiego kręgu odbiorców. Wielu wyborców to ludzie młodzi, wykształceni i zaznajomieni globalnymi środkami wymiany informacji. Iran nie jest czarną dziurą – państwem cudów na kształt Korei Płn. Dzisiejsi przeciwnicy Ahmadinedżada to jego niegdysiejsi zwolennicy, którzy poczuli się zawiedzeni prymitywną propagandą, księżycową ekonomią i pustymi obietnicami bez pokrycia.
Irańczycy są znużeni irracjonalną polityką opartą o wytarte rewolucyjne hasła, przeciętny mieszkaniec Teheranu czy Isfahanu wcale nie tęskni za eksportem rewolucji, ale potrzebuje godnych warunków życia. Irańskie nastroje wymagają inwestycji wewnątrz kraju. Spadająca cena ropy, dotkliwe koncesje oraz rozdawnicza polityka przyczyniły się do przyspieszonej pauperyzacji irańskiego społeczeństwa. Tradycyjna propaganda Ahmadinedżada tłumaczy kryzys zaangażowaniem państw zachodnich jak i korupcją w kręgach wysokiego duchowieństwa (chodzi rzecz jasna o ajatollaha Rafsandżaniego – do pewnego momentu propaganda spełniała swoją rolę, to właśnie hasła walki z korupcją i nepotyzmem pomogły Ahmadinedżadowi wygrać wybory z roku 2005). Dzisiaj jedyna część społeczeństwa, która ufa prezydentowi to wiejska biedota, ogromna cześć irańskiej klasy średniej zdaje sobie sprawę, że wina leży gdzie indziej. Jeśli prezydent chce odzyskać choć cześć społecznego zaufania, będzie musiał zrezygnować z rozdawnictwa i populizmu, doprowadzić do porozumienia ze społecznością międzynarodową celem złagodzenia sankcji oraz zaprzestać subsydiowania potrzeb Hezbollahu w Libanie czy Hamasu w Palestynie.
Centralnym zagadnieniem irańskiej polityki zagranicznej pozostaje problem negocjacji pokojowych z USA. Wbrew pozorom ‘zwycięstwo’ Ahmadinedżada nie powinno stanowić przeszkody na drodze porozumienia. Z punktu widzenia administracji amerykańskiej negocjacje z osłabionym Ahmadinedżadem mogą być łatwiejsze. Z perspektywy Iranu natomiast porozumienie z USA może być wstępem do złagodzenia kryzysu. Obie strony konfliktu mają wiele powodów, dla których porozumienie może być opłacalne.
Zarówno USA jak i Iran stoją w obliczu destabilizacji regionalnej. Jednym z kluczowych problemów jest napięta sytuacja w Iraku, którego stabilizacja jest zarówno w interesie Białego Domu jaki i Teheranu. Możliwą płaszczyzną współpracy jest wzajemne poparcie dla irackiego koalicyjnego gabinetu premiera Malikiego. Tym bardziej, że kooperacja stała się bardziej prawdopodobna wraz zapowiedziami wycofania amerykańskiego wojska jak i w obliczu neutralności Iranu w stosunku do szyickich rebeliantów Iraku.
Genezą przyszłej współpracy może być także zagrożenie ze strony al-Qaidy. Międzynarodówka Bin Ladena to nie tylko największy wróg USA ale również organizacja antyszyicka, odpowiedzialna za szereg krwawych zamachów skierowanych w szyitów Iraku.
Wspólnym zagadnieniem bezpieczeństwa pozostaje stabilizacja Afganistanu. Napięta sytuacja zagraża nie tylko interesom wojsk koalicyjnych, ale przede wszystkim reżimom krajów sąsiadujących – w tym władzy Ajatollahów, która obawia się wpływu fanatycznej sunnickiej ideologii Talibów.
Regionalna współpraca obu aktorów jest więc nie tylko możliwa ale i konieczna. Wydaje się, że obie strony zdają sobie sprawę z potencjału porozumienia. Teheran widzi we współpracy przyzwolenie na swój program atomowy oraz szanse na zniesienie sankcji. Taki rezultat byłby doskonałym instrumentem wzmocnienia reżimu jak i antidotum na powyborczy kryzys władzy.
Z punktu widzenia Białego Domu natomiast negocjacje z Iranem są konieczne jako niezbędny instrument stabilizacji regionu. Tym bardziej, że osłabiony Ahmadinedżad jest dość wygodnym negocjatorem – dyplomacja USA będzie mogła swobodniej naciskać na Teheran. Choć Amerykanie zdają sobie sprawę, że udane negocjacje pomogą wzmocnić irański reżim, to normalizacja jest konieczna. Cena w postaci ugruntowania pozycji Ahmedinedżada nie jest wygórowana.
Paradoksalnie więc, mimo że irańskie wybory zakończyły się dyktatorskim ‘zwycięstwem’ aktualnej władzy, to w ostatecznym rozrachunku reżim Teheranu będzie zmuszony do szerszej współpracy na polu polityki wewnętrznej jak i międzynarodowej. Rywalizacja pomiędzy kręgami szyickiego duchowieństwa jak i realia dyplomacji międzynarodowej mogą być katalizatorem reform. Wyborcza rywalizacja ujawniła głębokie podziały wewnątrz systemu, rolą duetu Ahmedinedżad–Khamenei będzie więc przede wszystkim próba odbudowy społecznego zaufania, co może oznaczać nie tylko wzmocnienie władzy, ale także przede wszystkim zmianę życia społecznego i politycznego Iranu.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.