Geopolityka.net: Panie Ambasadorze, jakie realne poparcie społeczne ma opozycja występująca przeciwko władzy prezydenta Baszara al-Assada?
Dr Idris Mayya: Nie należy całej opozycji w Syrii utożsamiać z zagranicznymi najemnikami. Nie twierdzimy, że cała opozycja prowadzi działalność terrorystyczną. Istnieje również opozycja nastawiona patriotycznie, która nie występuje zbrojnie przeciwko swojemu krajowi. Tacy politycy jak Qadri Jamil, czy minister ds. porozumienia narodowego Ali Hajdar, wywodzą się z ugrupowań opozycyjnych i pracują na rzecz swojej ojczyzny. Pragnę jednak podkreślić, że ta koalicja ugrupowań opozycyjnych, która powstała w Katarze pod nadzorem Francji, Stanów Zjednoczonych, Turcji, Arabii Saudyjskiej, nie ma nic wspólnego z narodem syryjskim i nie ma żadnego realnego poparcia społecznego w Syrii. Zbrojne grupy dżihadystów, które przeniknęły do mojego kraju z Turcji, są związane z radykalnym islamem. Ich celem jest wprowadzenie szariatu i walka z niewinnymi cywilami, którzy nie chcą zaakceptować radykalnego islamu. Atakowane są uniwersytety, szpitale, szkoły, zabijana jest inteligencja syryjska, niszczone dziedzictwo kulturowe.
Jak wyglądają powiązania rebeliantów z międzynarodówką terrorystyczną?
Wiele z ugrupowań, podszywających się pod opozycję syryjską, jest ściśle powiązana i finansowania przez międzynarodowe grupy terrorystów islamskich. Do takich ugrupowań należy m.in. Front al-Nusra, działający pod skrzydłami Al-Kaidy. Mamy do czynienia ze zbrojnym wystąpieniem przeciwko legalnej władzy najemników, rekrutujących się nie tylko z Kataru, Turcji czy Afganistanu, ale także z Unii Europejskiej, np. z Holandii, Wielkiej Brytanii czy Francji.
Jakie przyczyny geopolityczne leżą u podstaw zaangażowania się USA w konflikt syryjski?
Amerykańskie naciski na Syrię nie są dla nas czymś nowym. Mają one na celu przede wszystkim doprowadzenie do rozluźnienia kontaktów z Iranem i oddalenia od siebie narodów syryjskiego i irańskiego. Amerykanie mówią często o „osi zła”, podczas gdy my mówimy o „osi oporu”. Oporu wobec wpływów amerykańskich na Bliskim Wschodzie, amerykańskiej hegemonii i wtrącania się w wewnętrzne sprawy niepodległych państw. Syria prowadzi swoją własną politykę na Bliskim Wschodzie i nie zamierza poddawać się naciskom zewnętrznym. My nie rozumiemy polityki USA w stosunku do naszego regionu. Z jednej strony Waszyngton deklaruje walkę z terroryzmem, a z drugiej popiera ugrupowania terrorystyczne, powiązane z Al-Kaidą.
Tematem, który odbił się najgłośniejszym echem w zachodnich mediach, było użycie broni chemicznej na terytorium Syrii.
Chciałbym podkreślić z całą mocą jedną rzecz: władze Syrii nigdy nie użyły broni chemicznej. I nigdy jej nie użyją. 19 marca 2013 r. ugrupowanie terrorystyczne, powiązane z Al-Kaidą, użyło gazu sarin wobec ludności cywilnej niedaleko Aleppo. Władze mojego kraju natychmiast wystąpiły do sekretarza generalnego ONZ, Ban Ki-Moona, z prośbą o przysłanie komisji, która zbadałaby całą sprawę. Doszło jednak do zablokowania misji ONZ przez Stany Zjednoczone. Blokada trwała aż pół roku. Oenzetowska misja przyleciała dopiero 18 sierpnia br. Kolejne użycie broni chemicznej przez terrorystów miało miejsce trzy dni później w Ghucie, niedaleko Damaszku. Czy ktokolwiek rozsądny uwierzy w to, że rząd syryjski mógłby świadomie użyć broni masowego rażenia, podczas wizyty inspektorów ONZ? Jest to typowa dezinformacja, sfabrykowana przez terrorystów w celu urobienia zachodniej opinii publicznej, aby eskalować napięcie i doprowadzić do interwencji militarnej przeciwko Syrii.
Jak Pan ocenia stosunek polskiej dyplomacji wobec konfliktu syryjskiego?
Prowadzimy współprace dyplomatyczną z polskim MSZ. Polska dyplomacja jest rozsądna, nie podejmuje gwałtownych decyzji i dystansuje się wobec wydarzeń w Syrii, wzywając do dialogu. Należy to ocenić pozytywnie. Najważniejsza deklaracja, jaka padła ze strony władz RP, to odcięcie się od ewentualnej agresji zbrojnej Zachodu wobec Syrii.
Czy wśród mniejszości syryjskiej na terytorium Polski także widoczne są takie podziały polityczne jak w Syrii?
Nie używamy określenia „mniejszość”, wolimy pojęcie „rodzina”. Jesteśmy jedną wielką syryjską rodziną, choć rozsianą po świecie. Jestem w Polsce od roku i muszę powiedzieć, że te osoby, które organizują demonstracje pod ambasadą Syrii w Warszawie, nie mają nic wspólnego z naszą ojczyzną. Najliczniejsza taka demonstracja liczyła czternaście osób. Dla porównania demonstracja, zorganizowana przez syryjskich studentów w Polsce i organizacje kulturalne, pod ambasadą Stanów Zjednoczonych zgromadziła ponad stu pięćdziesięciu Syryjczyków. Jako korpus dyplomatyczny chcemy zapewnić pomoc wszystkim obywatelom Syrii, bez względu na poglądy polityczne.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: dr Leszek Sykulski
Tłumaczenie z j. arabskiego: Samuel Suhel Moussa
***
Rozmowa została przeprowadzona podczas oficjalnej wizyty delegacji Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego w Ambasadzie Syryjskiej Republiki Arabskiej, związanej z prowadzonym programem badawczym: „Geopolityczne przyczyny współczesnych konfliktów zbrojnych”.
Tekst ukazał sie na lamach portalu Geopolityka.net
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.