Rok w Jemenie. Perypetie amerykańskiej dziennikarki w Sanie – najstarszym mieście świata
Jennifer Steil
tłum. Tomasz Illg
oprawa: miękka ze skrzydełkami
format: 148×207 mm
ilość stron: 480
ISBN 978-83-63531-03-4
data premiery: 8 kwietnia 2014
Kiedy w 2006 roku Jennifer Steil – przebojowa nowojorska dziennikarka, przyjmuje
nietypową propozycję pracy w Sanie, nie przypuszcza, że właśnie rozpoczęła się
największa przygoda jej życia. Szkolenie jemeńskich dziennikarzy, które ma trwać
trzy tygodnie, okazuje się jedynie wstępem do jej rocznego pobytu w tym
egzotycznym kraju.
Rok w Jemenie to wciągająca, autentyczna historia dziennikarki, która – wbrew
typowym dla Jemenu patriarchalnym uwarunkowaniom kulturowym – przez
kilkanaście miesięcy pełni obowiązki redaktor naczelnej gazety „Yemen Observer”.
Świetnie napisana, pełna humoru lektura o kulisach pracy dziennikarzy,
współczesnym Jemenie a także o kobiecej niezłomności charakteru i pasji.
Jennifer Steil odkrywa Arabię Felix XXI wieku
Wybrane recenzje:
“Pasjonująca opowieść o podróży życia, której lektura wciąga tak, że aż się prosi o ciąg dalszy.”
– „The New York Times”
“Lekki, bezpośredni styl narracji Steil porywa! Wspaniała, rozwijająca książka na lato.”
– „Newsweek”
“Pisarstwo Steil budzi zachwyt. Jest czytelne, zabawne, pełne emocji. Autorce udało się osiągnąć znacznie więcej, niż tylko naszkicować suchy opis pracy w gazecie ukazującej się w stolicy kraju-Sanie.”
– Tahir Shah, autor Domu Kalifa
Fragment powieści:
“Jest taki stary dowcip o Jemenie, który usłyszy każdy obcokrajowiec, jeśli tylko utknie tam na tyle długo, by go pojąć. Pewnego razu Noe, ciekawy, co się zmieniło od jego czasów, pożyczonym od Boga prywatnym odrzutowcem wybrał się w podróż po Ziemi. Najpierw przeleciał nad Francją. „Nieprawdopodobne! – zachwycał się – ależ ta Francja jest odmieniona! Cóż za architektura, jakie innowacyjne zmiany!” Potem Noe rzucił okiem na Niemcy. „Niewiarygodne! Ledwie poznaję ten kraj! Technologia poszła tu tak bardzo do przodu! Nie mówiąc już o przemyśle!” Następnie skierował się w stronę południowej Arabii. „Ach, Jemen” – westchnął z rozrzewnieniem. „Wszędzie bym go rozpoznał. Nic się nie zmienił”(…)
Gdyby Noe przelatywał nad Saną w czerwcu 2006 roku i przyjrzał się jej bardzo, bardzo uważnie, mógłby dostrzec jeszcze coś ciekawego – mnie, uczepioną krawędzi budynku w samym sercu miasta, przerażoną i wyczerpaną, ale przepełnioną nadzieją i marzeniami o wielkich zmianach.Chwiałam się na drabinie we wszystkie strony, walcząc z własnym ubraniem. Gdy tylko próbowałam pokonać kolejny szczebel, długa, czarna spódnica, którą kupiłam na Manhattanie, okręcała mi się wokół nóg, a chusta niedbale narzucona na głowę ześlizgiwała się coraz niżej. Teraz to już wiedziałam – miałam na sobie zbyt dużo różnych tkanin, gotowych do wirowania przy każdym moim kroku. Stałam więc tak, jedną ręką kurczowo trzymając się drabiny, a drugą próbując przywrócić wszystkie części garderoby na swoje miejsce. Znajdowałam się pomiędzy dwoma dachami wysokiego budynku w kolorze piernika. To był mój pierwszy poranek w Sanie (…)
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.