Lajla była prostytutką w Teheranie. Miała znakomitych klientów: policjantów, sędziego (we własnej sprawie), mułłę, który, zanim wyzuł ją z bielizny, dał jej w dobrej wierze religijną poradę, żeby zawsze przed aktem seksualnym z nowym klientem recytowała modlitwę sankcjonującą przyjęte w Iranie tzw. „tymczasowe małżeństwo” – bo to sprawi, że Bóg się na nią nie pogniewa, a jej akt nie będzie grzechem. Lajla rozpoczęła karierę gwiazdy porno i tak wpadła w łapy bogobojnego systemu, namierzona przez cyberpolicję. Było jej za dużo i była wszędzie. Kochanek sędzia nie odebrał najważniejszego telefonu. Lajlę powieszono.
To nie jest wymyślona historia. Jest prawdziwa, jak reszta z ośmiu opowieści, zebranych przez brytyjską dziennikarkę irańskiego pochodzenia, Ramitę Navani, która była, między innymi, korespondentką The Times – i opublikowanych kilka dni temu przez Orion Books pod tytułem „City of lies: Love, Sex, Death and the Search for Truth in Tehran” („Miasto kłamstw- miłość, seks, śmierć i poszukiwanie prawdy w Teheranie”),
„Najświątobliwsi mieszkańcy Teheranu są najbardziej utalentowanymi mistrzami oszustwa. My, Teherańczycy, wspaniale manipulujemy prawdą. Małe dzieci uczy się, by kłamały, że tata nie ma w domu alkoholu; nastolatki przysięgają, że są dziewicami, właściciele sklepów pozwalają własnym klientom jeść, pić i palić w magazynach na tyłach w czasie ramadanu, a mężczyźni chłoszczą się, dedykując każde uderzenie imamowi Husejnowi, podczas gdy tak naprawdę chodzi o to, by pokazać ładnym dziewczynom, że są macho, a dziewczyny te z kolei twierdzą, że oglądają to widowisko tylko w imię Boże. Te wszystkie kłamstwa rodzą kolejne kłamstwa, które rozmnażają się, jak grzyby po deszczu” pisze Navari o swoich rodakach.
I przypomina, że to w Koranie jest zapis, iż w pewnych sytuacjach kłamstwo jest zalecane – jeśli ma prowadzić do czegoś dobrego.
Życie jest zdecydowanie czymś dobrym. Tyle, że w Iranie jest to dobro stale zagrożone.
Historia aktorki porno- Lajli. Piękna młoda dziewczyna, która wskutek zawirowań losu i przede wszystkim biedy, zostaje prostytutką. Chodzi w czadorze po świątobliwych ulicach Teheranu i sprzedaje swoje wdzięki. Wygląda, jak inne kobiety, ale prostytutki się rozpoznają. Klienci też je rozpoznają. Postronni obserwatorzy- mijają je, tkwiąc w błogiej nieświadomości.
Lejla awansuje, z dziewki ulicznej staje się luksusową call girl. Tak luksusową, że jej kochankiem zostaje lokalny mułła, który wspaniałomyślnie i w nimbie własnej niezachwianej wiary doradza, by przed każdym aktem seksualnym wyszeptywała modlitwe, sankcjonującą ten akt jako… dozwolone (tylko) w szyizmie małzeństwo czasowe. To ma sprawić, że przygodny seks nie jest grzechem.
(Małżenstwo czasowe, sighe, może być zawarte na czas od godziny do 99 lat. Mężczyźnie wolno jest w tym czasie mieć inne czasowe lub stałe żony, kobieta nie może mieć męża).
Poza mułłą Lejla staje się konkubiną sędziego, który ją skazał na karę chłosty. Dzięki temu nie musi się bać kolejnych kar, do czasu- kiedy okazuje się, że może zarobić więcej jako gwiazdka porno, co ją ostatecznie gubi. Uprawia seks z policjantami (zawsze dwoma- jeden pilnuje, by nikt ze świątobliwych Teherańczyków tego nie zauważył), urzędnikami, złotą teherańską zaćpaną młodzieżą (metamfetamina, sziszih, kosztuje kilka dolarów).
Albo historia Amira, którego rodzice, komuniści, zostali zabici przez religijny reżim. Chłopcem zajęła się rodzina, która nakazała mu, by nigdy ich nie wspominał. Odmówiła mu pomocy psychologa- bo psycholog w Iranie to przecież szpieg systemu. Przekaże wszystko, co chłopiec we łzach opowie w dobrej wierze, chcąc znaleźć ujście dla swoich emocji. Nie wolno.
Amir poznaje sędziego, który wydał rozkaz rozdzielenia rodziny, a potem zastrzelenia jego rodziców. Przychodzi do niego z prośbą o przebaczenie.
Albo historie nastolatek, w których krwi buzują, jak we krwi wszystkich młodych ludzi na całym swiecie, hormony. W kraju, gdzie dziewictwo żony jest warunkiem sine qua non, seks uprawia się bez penetracji (między udami) albo analnie. Bo błona dziewicza ma być nietknięta.
Wiele dowcipów na ten temat krąży w Teheranie- na temat rzekomej czystości przyszłej żony. Leitmotivem jest niemożność znalezienia takiej. Teheran jest stolica seksu analnego, mówią Teherańczycy– kategorycznie zakazanego w fatwach.
Albo historia o mężczyźnie, który nie zdzierżył nadętego ego lokalnego imama, tak rozkochanego w swoim głosie, że gdy nawoływał do modlitwy o świcie, podkręcał głośność megafonów tak, by cała dzielnica zrywała sie na równe nogi. Mężczyzna, cieżko pracujący ojciec wielu dzieci, który nie życzył sobie porannych pobudek, wyjął razu pewnego dwururkę i odstrzelił głośnik. Mułła przestał.
Książka wstrzasająca, która pokazuje Teheran, o jakim milczą sami Teherańczycy, zastraszeni i sponiewierani przez system. Zwierzali się pisarce w ukryciu, prosząc o zmianę imion, nazwisk, o lekkie przeinaczenie faktów, by nikt nie mógł ich rozpoznać. Zwierzali się ze swojego życia intymnego, ponieważ uznali, jak sama Navari powiedziała, że jako Iranka zwesternizowana jest na tyle liberalna, że ich nie potępi, nie oceni, nie zlekceważy, nie wyśmieje.
Osiem historii o kłamstwie, przewrotności, o mechanizmach przetrwania, które moga rozwinąć się tylko w atmosferze absolutnego terroru. O stłamszonych uczuciach, wypartych pragnieniach, zawiedzionych nadziejach, ale przede wszystkim o swoistej schizofrenii, podwójnych standardach i o tym, jak można się przyzwyczaić i nauczyć żyć w warunkach, w których nic nie jest oczywiste, poza tym, że wstaje dzien i zapada noc. Świątobliwa obłuda, z którą zderzenie odziera ze jakichkolwiek złudzeń, wiary w cokolwiek czystego i nieskalanego- mimo, że owa czystość i nieskalanie nieznośnie sączy się z telewizji, radia i głośników meczetów. I ginie w zetknięciu z rzeczywistością.
Mieszkając w Teheranie, Navari żyła, jak napisała, „w dwóch całkiem róznych światach” miasta, które kochała.
Książka przerażająca, ale i ważna jednocześnie- o ludziach z krwi i kości, chroniących swoje istnienie poprzez życie w nieprawdzie opanowane do perfekcji. O grze pozorów i aktorstwie godnym Oskara – tyle, że ów performance trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo reżim nigdy nie śpi.
I o tym, jak bardzo mylimy się na Zachodzie, jak krzywdząco oceniamy Irańczyków, patrząc na nich oczami dwóch skrajnych propagand: i zachodniej i reżimowej.
A tymczasem tam, w Teheranie, mieszkają tacy sami ludzie, jak my- tyle, że są zniewoleni i nie wygląda na to, by się to miało szybko zmienić.
Żyją w utkanej przez siebie pajęczynie kłamstw, na tyle mocnej, że nie mogą się z niej wydobyć bez niczyjej pomocy. Ich życiem rządzi pierwotny lęk, a to despotyczny władca.
Ramita Navai, “Miasto kłamstw. Cała prawda o Teheranie”, wyd. Pruszyński i S-ka, 2014
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.