Błyskawiczny sukces Państwa Islamskiego (IS) w Syrii i Iraku może doprowadzić do ogromnych zmian na Bliskim Wschodzie. IS staje się obecnie największym zagrożeniem nie tylko dla Zachodu, ale też dla Iranu, Syrii, Iraku i wielu innych państw arabskich, wskutek czego istnieje szansa na współpracę stron na co dzień uwikłanych w długotrwałe spory. Na tym wszystkim mogą zyskać Kurdowie, obecnie jeden z najistotniejszych graczy stawiających czoła dżihadystom z IS na miejscu. W obecnej sytuacji międzynarodowej Kurdowie mają największą w historii szansę na stworzenie własnego państwa, jednakże wciąż wizja ta pozostaje odległa.
Kurdowie, jeden z największych na świecie narodów bez państwa, mieszkają współcześnie głównie w Turcji, Iraku, Iranie i Syrii. Rzeczywista liczba członków tego narodu pozostaje trudna do oszacowania, bowiem państwa te celowo fałszują dane. Popularna Encyklopedia Powszechna szacuje ich liczbę na 25 mln, podczas gdy władze Regionu Kurdystanu podają, iż na świecie mieszka łącznie ok. 50 mln przedstawicieli tej narodowości. W XX w. sytuacja Kurdów była bardzo niekorzystna w każdym z zamieszkiwanych przez nich krajów, a szczególnie w Turcji, gdzie polityka rządowa dążyła do przymusowej asymilacji i walki z jakimkolwiek przejawem odrębności kurdyjskiej. Ogromną zmianę przyniosła wojna w Iraku rozpoczęta w 2003 r., w którą zaangażowali się po stronie USA iraccy Kurdowie. W rezultacie na mocy nowej konstytucji przyjętej w 2005 r. w północnej części Iraku utworzony został Autonomiczny Region Kurdystanu, co stanowi do tej pory największe osiągnięcie w całym procesie walki o niepodległość. Poza niechęcią państw zamieszkiwanych przez ludność kurdyjską ogromny problem w dążeniach do stworzenia Kurdystanu stanowi również wewnętrzne podziały wśród przedstawicieli tego narodu, zakorzenione w tradycyjnych waśniach plemiennych. W Regionie Kurdystanu od początku powstania trwa zacięta rywalizacja między Demokratyczną Partią Kurdystanu i Patriotyczną Unią Kurdystanu, w Turcji najefektywniej działa Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) zaś w Syrii do największych formacji należy Partia Unii Demokratycznej.
Czerwcowa ofensywa w Iraku, poprzedzona znacznymi zdobyczami w Syrii, ukazała słabość państw Bliskiego Wschodu a także Zachodu, biernie przyglądającego się rozwojowi sytuacji. Choć proklamowanie kalifatu 29 czerwca, pierwszego dnia ramadanu, przez wielu zostało uznane za nielegalne, Państwo Islamskie stanowi obecnie jeden z największych problemów dla światowej polityki. Ekspansja na nowe terytoria, najczęściej bogate w surowce lub stanowiące strategiczne znaczenie świadczy o tym, że polityką IS kierują znakomici stratedzy. Na nieszczęście wszystkich tych, którym przyjdzie się stanąć na ich drodze, są oni również szczególnie okrutni i nieobliczalni, dopuszczając się nieludzkich zbrodni na tych, którzy nie chcą uznać ich władzy.
To właśnie zbrodnie towarzyszące podbojom, często popełniane na setkach niewinnych osób, liczne egzekucje, porwania kobiet i uwalnianie więźniów ze zdobytych więzień stanowi podstawę do uznania IS za największe zagrożenie dla sytuacji w regionie, a w dłuższej perspektywie – dla bezpieczeństwa świata.
W wielu stolicach trwają obecnie gorące dyskusje nad tym, w jaki sposób pokonać Państwo Islamskie. Sprawa byłaby nieco prostsza, gdyby nie fakt że część opanowanych przez nie terenów znajduje się w pogrążonej od 2011 r w wojnie Syrii. Podjęte przez USA selektywne naloty powietrzne na północny Irak są daleko niewystarczające, a zgodnie z oficjalnym oświadczeniem przedstawicieli władz Syrii, przeprowadzenie jakichkolwiek działań na terytorium tego państwa przez USA lub inne państwo zostanie uznane za agresję. Bashar al-Assad już od początku tego roku próbuje pokonać IS, bez większych skutków.
Zachód znalazł się przed poważnym dylematem w momencie gdy reżim syryjski zapowiedział gotowość współpracy w walce z kalifatem, jako że wcześniej stronnicy Assada uważani byli za wrogą stronę w tym konflikcie. Kolejnym powodem do zastanowienia jest postawa Iranu, również gotowego do podjęcia wspólnych starań mających na celu pokonanie dżihadystów.
W obu przypadkach nie da się przewidzieć przebiegu oraz konsekwencji współpracy, jednakże coraz więcej wskazuje na to, że ryzyko to okaże się mniej niebezpieczne niż dalsza bezkarność bojowników z IS.
W jaki sposób USA, niektóre państwa UE, Syria, Iran i kilka pozostałych państw Bliskiego Wschodu mogą współpracować? Wspierając Kurdów. To oni, obok wojsk irackich oraz grup zbrojnych z Syrii walczą z Państwem Islamskim na lądzie. Do tej pory otrzymali już wsparcie m.in. od USA, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii a nawet Iranu. Dostawy broni i amunicji przekazały również irackie władze Peszmergom, bojownikom Autonomicznego Regionu Kurdystanu. W miarę jak podboje IS zaczęły się zbliżać do granicy z Turcją również w Ankarze pojawiło się zielone światło dla udzielenia wsparcia walczącym Kurdom, nawet w świetle tego, że w walki angażuje się również PKK. Walka Kurdów z Państwem Islamskim jest naturalną reakcją w zaistniałej sytuacji, jednakże jej następstwa mogą być dalece bardziej znaczące.
Gdy w USA, Niemczech czy Wielkiej Brytanii pojawiły się głosy, że Kurdowie są obecnie „piechotą Zachodu”, wielu przekonywało o zasadności ich dozbrajania. Sami zainteresowani poprawnie odczytując swoją rolę zaczęli oczekiwać znacznego wsparcia, zwłaszcza że dysproporcje między nimi a bojownikami IS są ogromne. W poniedziałek wieczorem nowy premier Iraku Haidar al-Abadi ostatecznie zdołał przedstawić prawie cały skład nowego rządu, dzięki temu że Kurdowie po długim impasie w negocjacjach zgodzili się na współpracę.
Jednak swój udział w rządzie uwarunkowali uregulowaniem w ciągu najbliższych 3 miesięcy wszystkich nierozstrzygniętych kwestii związanych z regionem Kurdystanu oraz natychmiastowym przywróceniem płatności ze sprzedaży ropy, wstrzymanych ponad 9 miesięcy temu.
Te warunki pojawiły się na początku współpracy, jakie żądania pojawią się później tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Zasadnym pozostaje również pytanie o to na ile można Kurdom ufać, czy w momencie kiedy odzyskają historyczne tereny Kurdystan ich motywacja do walki z Państwem Islamskim nie zmaleje.
Na stronie The Kurdistan Tribune, określającej się jako niezależna platforma Kurdyjskich informacji i poglądów pojawił się artykuł, w którym Glenn M. Stewart, ekspert zajmujący się Bliskim Wschodem skrytykował działalność Obamy jako nieskuteczną, proponując znacznie lepsze rozwiązanie: zdecydowane wsparcie Kurdów i udzielenie im zgody na utworzenie własnego państwa, które będzie sprzymierzone z Zachodem.
Takie rozwiązanie wprowadziłoby jeszcze większe zamieszanie w regionie, gdyż Kurdowie są wewnętrznie bardzo podzieleni i mieliby ogromne trudności ze stworzeniem sprawnej administracji.
Jednakże jeśli takie żądania zostaną realnie postawione przez władze ARK lub którąkolwiek z grup kurdyjskich, pojawi się nie lada dylemat, gdyż trzeba będzie znaleźć innych chętnych do stawiania czoła IS. Faktem jest, że im większe zagrożenie stwarza Państwo Islamskie, tym większe szanse na spełnienie swojego odwiecznego marzenia mają Kurdowie. Od nich w dużej mierze zależy obecnie rozwój sytuacji w regionie, jeśli dobrze rozegrają tą grę być może w przyszłości uzyskają podmiotowość państwową. Na chwilę obecną taki scenariusz wydaje się być możliwy aczkolwiek bardzo trudny do zrealizowania.
Tekst ukazał się pierwotnie na łamach portalu www.jagiellonski24.pl
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.