Turcja i Syria przez wiele lat pracowały nad poprawą wzajemnych stosunków, co w końcu udało się osiągnąć. Jednak wybuch wojny domowej w Syrii i kolejne incydenty przygraniczne odsunęły od siebie dawnych sojuszników i doprowadziły do bardzo napiętej sytuacji. Czy Turcja wyręczy państwa zachodnie i zaatakuje Syrię?
Stosunki między Damaszkiem a Ankarą przez lata układały się bardzo różnie. Poprzednik dzisiejszego prezydenta Syrii i tym samym jego ojciec Hafez al-Assad nie był zainteresowany zbliżeniem z Turcją, która była sojusznikiem Izraela i Stanów Zjednoczonych. Reżim w Damaszku wielokrotnie oskarżał sąsiednie państwo o niszczenie syryjskiego rolnictwa. Turcja nie pozostawała dłużna i zarzucała Syrii wspieranie kurdyjskich partyzantów. Dopiero po śmierci Hafeza al-Assada w czerwcu 2000 roku i przejęciu przywództwa przez jego syna Baszara stosunki na linii Damaszek – Ankara uległy polepszeniu. Momentem przełomowym był zamach terrorystyczny w stolicy Turcji w 2003, kiedy syryjskie służby schwytały i przekazały sąsiadowi podejrzanych o ten czyn Turków. Drugim ważnym czynnikiem zbliżającym oba państwa było obalenie Saddama Husajna i wspólne starania o niedopuszczenie do utworzenia kurdyjskiej państwowości. Do pierwszej wizyty Baszara al-Assada dochodzi w styczniu 2004 roku i od tej pory stosunki między Ankarą i Damaszkiem znormalizowały się i z czasem ulegały coraz większej poprawie.
Arabska Wiosna
Powstania ludności w krajach arabskich zataczając coraz większe kręgi docierając także do Syrii. Ludność cywilna obserwując przemiany polityczne w innych krajach postanowiła wyjść na ulicę i protestować przeciwko rządom Baszara al-Assada. Demonstranci byli zmęczeni rodem Assadów i postulowali zmianę władzy i rozpoczęcie reform politycznych i gospodarczych. Dodatkowym czynnikiem były kwestie religijne – ród Assadów i elita rządząca krajem wyznaje alawizm, który stanowi jedynie 14% w Syrii. Sunnicka większość czuła się dyskryminowana brakiem możliwości wpływania na sprawy kraju.
W całym kraju rozpoczęły się protesty, które w marcu 2011 roku zamieniły się w powstanie i w konsekwencji w regularną wojnę domową. Władza używała armii do zwalczania powstańców, co spotkało się z ostrą reakcją międzynarodową. Również władze tureckie wyrażały coraz większe zaniepokojenie sytuacją w Syrii. Dodatkowo granicę turecką przekraczały coraz większe tłumy syryjskich uchodźców. Decydującym momentem był atak na tureckie placówki dyplomatyczne w Damaszku, co spotkało się z ostrą reakcją premiera Erdogana i drożeniem sankcji gospodarczych oraz zawieszeniem stosunków z oficjalnym rządem Syrii. Turcja użyczała także swoje terytorium na spotkania syryjskiej opozycji.
Możliwość wojny
Działania władz tureckich pokazują jasno ich intencje – celem jest obalenie Baszara al-Assada. Nie mniej jednak należy to zrobić w sposób i przemyślany i bezpieczny. Turcja odwracając się od swojego dawnego sojusznika i sąsiada realizowała także swoje interesy, które głównie polegały na zwiększeniu roli Turcji w regionie i na świecie. Władze w Ankarze od lat próbują zwiększyć swoją rolę i zyskać status ważnego gracza, bez decyzji którego sprawy w regionie nie będą mogły zostać załatwione. Otwierając się na świat i podejmując próby rozwiązywania konfliktów takich jak na przykład na linii Syria-Izrael czy Iran-Zachód próbowała kategorycznie wbić się w rolę bliskowschodniego decydenta. Tym samym sytuacja w Syrii stanowi dla Turcji ogromne wyzwanie.
Syryjska wojna domowa i jej konsekwencja, czyli napięcia przygraniczne, spowodowały zaistnienie możliwości ataku sił zbrojnych Turcji na kraj sąsiedni. Turcja, która jest członkiem NATO, uzyskała od tej organizacji zapewnienie o planie obrony Turcji w razie ataku z zewnątrz. Mimo zapewnień przywódcy Sojuszu Północnoatlantyckiego Andersa Fogha Rasmussena o chęci rozwiązania konfliktu syryjskiego na drodze politycznej to zapewnienie o solidarności i ewentualnej pomocy stanowi pewne ostrzeżenie. Dodatkowo turecki parlament udzielił zgody na operacje militarne poza granicami państwa, co także może wiele sugerować. Należy pamiętać także, że Turcja posiada szóstą co do wielkości armię świata i drugą w NATO.
Czy dojdzie do tureckiego ataku na Syrię? Najprawdopodobniej nie. Zagrania opisane wyżej mają służyć raczej jako straszak na reżim al-Assada i cementować pozycję Turcji w regionie. Takie działania mają na celu konkretnie pokazanie Damaszkowi, że dalsze wspieranie kurdyjskich separatystów i przygraniczne incydenty nie pozostaną bez odpowiedzi. Innym zmartwieniem premiera Erdogana jest problem z uchodźcami, których w Turcji jest dziesiątki tysięcy. Jednym z pomysłów jest utworzenie międzynarodowej koalicji, której Ankara byłaby członkiem. Taki plan na pewno byłby na rękę Turcji. Ale na to jak na razie nie ma chętnych.
Konflikt syryjski stanowi jednoznacznie poważne wyzwanie dla władz w Ankarze. Same próby rozwiązania tego problemu stawiają Turcję na wysokiej pozycji, jako decydenta w regonie Bliskiego Wschodu. Najważniejszym aspektem jest dla władz tureckich zwiększenie swojej roli i prestiżu na Zachodzie, a po obaleniu rodu al-Assadów dostępu do kreowania nowego państwa syryjskiego. Oczywiście podczas budowy nowego ustroju Ankara zaproponuje wzorowanie się na swoim własnym, a jednocześnie zrobi wszystko, aby nie dopuścić do utworzenia jakiejkolwiek autonomii dla Kurdów. Mimo że rozwiązanie zbrojne jest jak na razie wątpliwe to wszelkie próby wpływania na syryjski reżim będą ciągle podejmowane, a z czasem nawet potęgowane. Możliwe jest także zwiększenie pomocy dla powstańców. Jedno już udało się osiągnąć – wrażenie, że bez Turcji zmiany w regionie są niemożliwe, a Zachód musi uznać Ankarę jako poważnego gracza regionalnego. Dlatego zaangażowanie Turcji w konflikt syryjski i próbę jego rozwiązania na pewno nie będzie słabnąć.
Artykuł opublikowany został także w serwisie Newsweek
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.