Jemeńskie służby bezpieczeństwa zaatakowały dziś bazy klanu Hashid helikopterami i myśliwcami MiG. Walki lojalnych prezydentowi służb bezpieczeństwa z przedstawicielami plemienia rozpoczęły się w poniedziałek. Zwiększa się zagrożenie wojny domowej.
Walki przesunęły się dziś z centrum Dary, stolicy Jemenu, na północno wschodnie przedmieścia, twierdzi Hakim Al Masmari, redaktor Jemen Post w rozmowie z Al-Dżazirą. Rebelianci oddani głowie plemienia Hashid, Szejkowi Sadiq al-Ahmariemu, próbowali przejąć trzy stanowiska militarne służb jemeńskich, z czego jeden został zdobyty. Podczas walk zginęło około 20 osób, mówi Al Masmari.
Jak donosi agencja Reuters południe Sany jest w tym momencie kontrolowane przez prezydenta Saleha, północ miasta kontroluje w głównej mierze Szejk Sadiq.
Jak donosi reporter AFP, tysiące ludzi zebrało się dziś na pogrzebie 30 rebeliantów, którzy zginęli w walkach w tym tygodniu. W tym samym czasie w innej części Sany odbyła się wielotysięczna demonstracja zwolenników prezydenta Saleha. Stolica Jemenu jest podzielona.
Dara wydaje się być pogrążona w strachu. Mieszkańcy uciekają z miasta. Ci, którzy zostali w mieście tłoczą się w kolejkach sklepowych, panuje panika przed głodem, który mógłby być konsekwencją wojny.
Al-Ahmar twierdzi, że jest gotowy na pokojowe negocjacje, lecz jeżeli Saleh chce wojny, to zwolennicy plemienia Hashid zmierzą się z nim militarnie.
Ali Abdullah Saleh, prezydent Jemenu po rozpoczętej w lutym rewolucji, domagającej się jego odejścia, zadeklarował, że zrezygnuje z władzy. Negocjacjom miedzy rządzącym od 33 lat prezydentem a opozycją towarzyszyły państwa zatokowe. Umowa stworzona przez negocjatorów gwarantowała Salehowi immunitet po oddaniu władzy. Saleh trzykrotnie odmówił podpisania dokumentów.
Członkowie G8 potępiają przemoc i nawołują prezydenta do ustąpienia.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.