Wybory w Izraelu – podsumowanie.

Zgodnie z wyborczymi prognozami w Izraelu wygrała koalicja Likud-Nasz Dom Izrael. Mimo, że pierwsze miejsce nie było niespodzianką to drugie miejsce już tak. Kto wygrał, a kto stracił?

17W uproszczeniu izraelskie partie polityczne dzielą się na prawicowe (w tym religijne) i lewicowe (w tym arabskie). Pierwszy blok uzyskał 61 mandatów, drugi zaś 59 w liczącym 120 miejsc parlamencie. Wybory wygrała prawicowa koalicja Likud-Nasz Dom Izrael zdobywając 31 mandatów, drugie miejsce przypadło centrolewicowej partii Jest Przyszłość, której udało się zdobyć 19 mandatów. Kolejne miejsca to Partia Pracy (15 mandatów), Żydowski Dom (12 mandatów), Szas (11 mandatów), Zjednoczony Judaizm Tory (7 mandatów), Hatnua (6 mandatów), Merec (6 mandatów), Kadima (2 mandaty). Partia arabskie łącznie uzyskały 11 miejsc w Knesecie.

Wygrani i przegrani

Wyliczankę, kto stracił, a kto zyskał na wyborach należy rozpocząć od pierwszego miejsca. Koalicja Likudu i Naszego Domu Izrael uzyskała 31 mandatów, a więc o 11 mandatów mniej niż w poprzednim rozdaniu. Uzyskanie większego poparcia gwarantowały przedwyborcze sondaże. Prawicowa koalicja premiera Netanjahu wygrała wybory, ale wyraźnie straciła na sile, a co więcej część jej wyborców przeszła do innej prawicowej partii. Pomysł połączenia dwóch największych partii prawicowych w jeden blok okazał się nietrafiony. Koalicję Likud-Nasz Dom Izrael można więc zaliczyć do przegranych. Analizując prawą stronę sceny politycznej nie sposób nie zauważyć wzrostu znaczenia partii, która zajęła 4 miejsce – Żydowski Dom. Powiększyła ona ilość mandatów prawie czterokrotnie; z 3 do 11. To właśnie między innymi tu przeszły te głosy, które utraciła zwycięska koalicja. To jedna z partii, która osiągnęła sukces. Jeżeli spojrzeć na lewą stronę izraelskiej sceny politycznej to łatwo znaleźć wygranego – Jest Przyszłość. Ta centrolewicowa, laicka partia założona w 2012 roku przez Jaira Lapida uzyskała drugi wynik w wyborach zdobywając aż 19 miejsc w parlamencie. Przed wyborami wiele mówiono o tendencji wzrastającej w stosunku do tej partii, nikt jednak nie zakładał zdobycia drugiego miejsca i uzyskania tylu mandatów. Mówiono wtedy o 10 miejscach w parlamencie. Swój sukces partia Jest Przyszłość zawdzięcza między innymi odwoływaniu się do spraw gospodarczych. Po tej stronie sceny politycznej ogromną porażkę poniosła Kadima, która wprowadzi do parlamentu jedynie dwóch swoich reprezentantów. Przed wyborami wielu komentatorów prognozowało wzrost poparcia dla Partii Pracy, która miała w końcu odbić się od dna. Ostatecznie uzyskała ona trzecie miejsce i 15 mandatów, co nie wyczerpuje znamion sukcesu, ale nie jest także katastrofą. Słabość lewicy (w tym aspekcie) wykorzystały partie arabskie uzyskując przyzwoity wynik i 11 miejsc w Knesecie. Mimo, że lewica przegrała te wybory to widać dla niej światło w tunelu; zdobyła w końcu prawie tyle samo mandatów co prawica. Dla prawicy powinno stanowić to poważne ostrzeżenie. Podsumowując w izraelskich wyborach parlamentarnych mamy wielu przegranych, ale także dwóch wygranych. Bez wątpienia pierwszym z nich jest partia Jest Przyszłość, drugim partia Żydowski Dom. Mobilizacja izraelskich Arabów także przyniosła swój rezultat. Największym przegranym wyborów jest Kadima.

Koalicyjna przyszłość Izraela.

Przed premierem Netanjahu dużo pracy; mimo słabszej i w konsekwencji po prostu słabej pozycji należy odpowiednio dobrać koalicjantów. Naturalnym koalicjantem wydaje się Jest Przyszłość, której wejście w skład rządu pozwoli na stabilne rządy. Trzeba pamiętać, że nie da się skutecznie rządzić mając jedynie 61 mandatów. Jednak ciężko będzie pogodzić postulaty centrolewicowej i świeckiej partii z postulatami partii religijnych i nacjonalistycznych. Z drugiej strony izraelska scena polityczna widziała już nie takie koalicje. Jair Lapid jeszcze przed wyborami wydawał się być zainteresowany rozmowami koalicyjnymi i wejściem w skład rządu, aby ograniczyć wpływ partii religijnych. Mówi się, że ponownie wygrał status quo i wybory nie przyniosły praktycznie żadnej zmiany. Jeśli jednak Jest Przyszłość wejdzie do koalicji to kilka rzeczy może ulec zmianie. Partia Jest Przyszłość postuluje wiele zmian i reform; między innymi zwiększenie progu wyborczego do 6% co pozwoli na reprezentacje dużych sił politycznych, a przez to ułatwi budowanie koalicji. Stawia także na reformę edukacji i efektywniejsze prace na rzecz gospodarki. Co bardzo ważne podejmowała problem mieszkalnictwa w Izraelu, problem który według badań znajduje się na szczycie spraw, którymi zainteresowani są Izraelczycy. Jak przystało na świecką partię domaga się ograniczenia przywilejów religijnych, w tym uchylania się od służby wojskowej ortodoksyjnych Żydów. Jest Przyszłość w rządzie to na pewno krok w stronę osłabienia wpływów skrajnych środowisk na główny nurt izraelskiej polityki. Wydaje się, że koalicja prawica-centrolewica będzie na rękę Netanjahu, gdyż wyeliminuje niewygodnych sojuszników, pozwoli zająć się sprawami gospodarczymi i odzyskać wiarygodność. Wedle izraelskiej ordynacji wyborczej decydenci mają 40 dni na utworzenie rządu. Trzeba pamiętać, że wedle sondaży najważniejszymi dla Izraelczyków sprawami były przede wszystkim kwestie gospodarcze, sprawy edukacji i mieszkalnictwa. Problem Palestyny i Iranu o wiele mniej zajmuje teraz Izraelczyków. Nie mniej jednak kwestia irańska będzie na świeczniku izraelskich decydentów, szczególnie, że zbliżamy się do „czerwonej linii”. Podobnie jest z konfliktem izraelsko-palestyńskim; ten problem w końcu musi zostać rozwiązany.

Przegrani Palestyńczycy.

Przegrani na pewno są Palestyńczycy. Dla nich rządy prawicy to dalszy impas w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Autonomia Palestyńska uzyskała niedawno status państwa nieczłonkowskiego ONZ, a teraz władze palestyńskie używają terminu „Państwo Palestyna” w oficjalnych dokumentach. Dodatkowo na palestyńskiej scenie politycznej doszło do pojednania Fatahu i Hamasu. Także Arabska Wiosna i jej konsekwencje, w tym obalenie Hosni Mubaraka i wybór Mohameda Mursiego w Egipcie były wydarzeniami napawającymi Palestyńczyków w optymizm. Wielu z nich zaczęło na poważnie marzyć o zakończeniu konfliktu i utworzeniu suwerennego państwa. Wydaje się więc, że utrzymanie statusu quo w związku ze stanowiskiem premiera jest im wybitnie nie na rękę. Szczególnie, że premier Netanjahu przed wyborami wielokrotnie wspominał o rozbudowie żydowskich osiedli, także we Wschodniej Jerozolimie. Wielu Palestyńczyków uważa, że zwycięstwo prawicowej koalicji to dalsza kolonizacja ziem palestyńskich. Nadzieją wydaje im się wejście do rządu partii Jest Przyszłość. Chociaż i to na niewiele może się zdać.

Tekst ukazał sie w: Neewsweek.pl

Tags: , , , , ,