Za słabi na wojnę szykują się do pokoju.

Kwestia bezpieczeństwa to najważniejsze zagadnienie Izraelskiej polityki, a problem Palestyński od lat jest kluczowy w wyścigu o popularność Izraelskich premierów. Mimo, że bezpośrednią przyczyną dymisji Ehuda Olmerta był korupcyjny skandal, to schyłek jego kariery był zdeterminowany niepopularną polityką bezpieczeństwa.

Jednym z wielu kontrowersyjnych wyborów gabinetu Olmerta była decyzja o bezpośrednich negocjacjach z Hamasem. W wyniku rozmów doszło do przełomowego wydarzenia – 19 czerwca weszło w życie zawieszenie broni.[i] Po latach bojkotu zaciekli wrogowie usiedli do rozmów. Co więcej – pozostają wierni postanowieniom…

Jak się wydaje, żadna ze stron nie chce wojny, nikt jednak nie szykuje się do pokoju.

Strategia blokady nie chroni Izraela.

Tylko w przeciągu sześciu pierwszych miesięcy tego roku z terytorium Strefy Gazy wystrzelonych zostało ponad tysiąc rakiet – tyle samo ile w przeciągu całego roku 2007! Mimo, że rakiety powodują rzadko ofiary śmiertelne, to palestyńscy bojówkarze nie ukrywają, że celem ich ataków jest ludność cywilna. Palestyński ostrzał Izraela stał się coraz bardziej niebezpieczny – Hamas wszedł w posiadanie irańskich rakiet typu Grad o czterokrotnie większym zasięgu.

Decydując się na negocjacje Olmert liczył na złagodzenie krytyki pod jego adresem. Rozmowy z Hamasem miały przynieś natychmiastowy efekt i bezdyskusyjną korzyść– zaprzestanie ostrzału Izraela.

Blokada wzmociła Hamas.

Kiedy rok temu zadecydowano o blokadzie Strefy Gazy cel był jasny – upadek Hamasu a w konsekwencji przywrócenie władzy Fatahu. Taktyka przyniosła odwrotny skutek – Hamas umocnił swoją pozycję, stał się niezależnym, legitymizowanym prawnie oraz społecznie, konsekwentnym obrońcą sprawy palestyńskiej, przez Gazan postrzegany jako ofiara niesprawiedliwego bojkotu.

Polityka blokady uderzyła w ludność cywilną. W przeciągu roku cena benzyny w Gazie wzrosła sześciokrotnie. Brak podstawowych surowców zmusił drobnych przedsiębiorców do bankructwa (97% przedsiębiorców zbankrutowało). Zgodnie z szacunkami ONZ ponad milion Gazan (z półtoramilionowej populacji) stało się beneficjentami międzynarodowej pomocy żywnościowej, a 70% żyje poniżej granicy ubóstwa.

Izraelska strategia blokady połączona została z taktyką ‘selektywnych’ ataków na faktycznych i domniemanych członków organizacji paramilitarnych. Izraelskie dowództwo podkreśla, że dzięki ‘selektywnosci’ liczba zabitych Gazan w 2007 roku spadła o 43% (porównując z rokiem 2006), osiągając poziom 375 ofiar ( liczba Gazan zbitych od początku trwającej od 2000 roku intifady wynosi 2990 ). [ii]

Jednakże wciąż około 40% ofiar to ludność cywilna z czego 18% stanowią dzieci. Wojna stała się „brudną wojną” z cywilami. W takich warunkach Hamas jedynie skorzystał na Izraelskiej polityce.[iii]

Olmert nie miał wyboru.

Polityka Izraela spotkała się z międzynarodową krytyką. By przełamać impas gabinet Olmerta musiał zrezygnować z blokady i dokonać wyboru pomiędzy re-okupacją gazy a jakąś formą porozumienia z Hamasem. Mając na koncie przegraną wojnę z Hezbollahem premier nie mógł zaryzykować interwencji. Mimo, że zasoby militarne Hamasu są nieporównywanie mniejsze niż Hezbollahu, to wojna z Hamasem jest zawsze wojną przegraną.

Wojna uniemożliwiłaby jakiekolwiek porozumienie, zdyskredytowała odnowiony w Annapolis proces pokojowy, spowodowała eskalację przemocy na Zachodnim Brzegu Jordanu, zaangażowała inne palestyńskie bojówki i roznieciła trzecią intifadę. Co więcej, Izraelskie dowództwo przewidywało, że w razie konfliktu libański Hezbollah udzieli wsparcia Palestyńczykom, otwierając drugi front od północy, co jest najgroźniejszym dla Izraela scenariuszem.

Przewidywalne (ludzkie, moralne i polityczne) koszta z góry skazanej na porażkę operacji lądowej skłoniły Izrael do opcji negocjacyjnej.

Izrael potrzebuje stabilnej Gazy – bez względu na to kto jest jej ‘policjantem’.

Wycofując w 2005 roku osadnictwo i wojskową obecność w Gazie, Izrael liczył na konsolidacje obecności na Zachodnim Brzegu Jordanu. Wycofanie okupacji pozostawiło próżnię, którą zapełniły rozmaitej maści palestyńskie bojówki. Niezależne milicje ustanawiały swoje strefy wpływów a w Gazie zapanowała anarchia. Zdestabilizowana Gaza okazała się zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela. Ze strategicznego punktu widzenia najkorzystniejszym dla Izraela rozwiązaniem byłaby Gaza pod rządami lojalnego Fatahu.

Izrael chciał swą polityką pogodzić dwa, jak się okazało, sprzeczne cele: stabilność regionu oraz neutralizacje Hamasu. Strategiczne założenia Izreala stały się nierealne latem 2007 roku, kiedy to Hamas przejął władze w Strefie Gazy.

Dylemat Olmerta polega na tym, że stabilna wewnętrznie Gaza to Gaza z Hamasem u władzy, gdyż tylko on był w stanie zyskać poparcie lokalnych klanów i zaponować nad samowolnymi bojówkami.

Ryzyko negocjacji – Izrael.

Porozumienie ma jednak swoją cenę. Otwierając oficjalne kanały dyplomatyczne Izrael zaryzykował wzmocnienie Hamasu. Poza tym każdy układ między Hamasem a Izraelem może byc jedynie przerwą w wymianie ognia.

Brygady Qassama (zbrojne ramie Hamasu) twierdzi: „porozumienie było niezbędne by ulżyć palestyńskim cierpieniom. Zawieszenie broni nie jest prezentem dla Izraelskiego okupanta, jest niezbędnym etapem naszego oporu (…) jeśli Izrael nie wypełni wszystkich warunków odpowiemy zmasowanym atakiem”.

Otoczenie Olmerta ma świadomość ryzyka, kiedy w pierwszym tygodniu zawieszenia broni Brygady Męczenników al-Aqsa przyznały się do ataku rakietowego, odpowiedź Izraela była natychmiastowa – Minister Spraw Zagranicznych Izraela Tzipi Livni dała jasno do zrozumienia: „Nie obchodzi mnie kto strzelał. Każdy kolejny atak spotka się z natychmiastową odpowiedzią militarną z naszej strony”.[iv]

Pomimo mocnych słów, to raczej pokerowa gra nerwów. Izrael potrzebuje zawieszenia broni tak bardzo jak potrzebuje go Hamas.

Hamas zmuszony do rozmów.

Katastrofalna sytuacja ekonomiczna Gazy zmusiła Hamas do rozmów. Złagodzenie kryzysu jest potrzebne niczym powietrze. W Gazie brakuje wszystkiego: od butów i leków po paliwo. Ponadto Islamiści widzą w negocjacjach szanse na umocnienie swojej pozycji. Zniesienie blokady byłoby niewątpliwym sukcesem propagandowym. Hamas mógłby się zaprezentować jako skuteczna i racjonalna organizacja, a co więcej zdyskredytować dotychczasową politykę Izraela. Mocna pozycja Hamasu umożliwiałby również konsekwentne negocjacje z Fatahem.

Zwrot Hamasu ku polityce negocjacyjnej to także próba uniezależnienia się od powiązań z lokalnymi interesami klanowymi. To dzięki poparciu lokalnych klanów Hamas był w stanie zapanować nad anarchią, zapewnić dystrybucje dóbr, przyjąć pomoc humanitarną oraz zorganizować funkcjonowanie podstawowych służb publicznych. Poparcie ma jednak swoją cenę. Dzięki blokadzie lokalni watażkowie czerpią korzyści płynące z przemytu. Mało prawdopodobne więc, by zrezygnowali dobrowolnie ze swoich interesów.

Ryzyko negocjacji – Hamas.

Hamas z determinacją walczy o elektorat. Mimo silnej pozycji wciąż nie jest na tyle mocny by być pewnym poparcia większości Palestyńczyków. Zniesienie blokady mogłoby przynieść wygraną w wyścigu o władzę.

Jednak współpraca z Izraelem jest dość ryzykowna. Podczas gdy negocjacje wymagają fleksybilności i ustępstw, Hamas wciąż chce jawić się jako organizacja nieprzejednana – przeciwna jakiejkolwiek ‘kolaboracji’ z Izraelem

Hamas to nie jedyna organizacja militarna w Gazie; jeśli wystąpi przeciw bojówkom sprzeciwiającym się zawieszeniu broni, szybko straci autorytet. Konfrontacja z antyizraelskimi milicjami byłaby hipokryzją ruchu, który sam siebie uważa za nieprzejednany.

Znacząca w tym kontekście stała się wypowiedź przedstawiciela Hamasu w Gazie, Sami Abu Zuhriego, komentująca operacje militarne Islamskiego Dżihadu: „Nikt nigdy nie ujrzy członka Hamasu strzelającego do bojownika palestyńskiego ruchu oporu”.[v]

Dopóki w Gazie będą organizacje sprzeciwiające się układom, Hamas nie będzie w stanie przekonać Izraela do całkowitego zniesienia blokady.

Zawieszenie broni jest porozumieniem słabych stron.

Paradoksalnie Hamas i Izrael odnalazły wspólny język, zbyt słabi na konfrontację muszą negocjować. Zawieszenie broni to wydarzenie bez precedensu – to koniec dyplomatycznego bojkotu Hamasu. Porozumienie legitymizuje islamskich radykałów jako partnera bezpośredniej Izraelskiej dyplomacji.

Dla przeciętnego Izraelczyka, to zbyt duże ustępstwo. W Izraelu powszechna jest obawa, że Hamas odczyta negocjacje jako wyraz słabości.

Negocjacje widziane z perspektywy Hamasu są równie ryzykowne: skoro Izrael był skłonny do rozmów, to dlaczego Hamas zdecydował się negocjować dopiero teraz? Na odpowiedź czeka tysiące doświadczonych przez Izraelską politykę Gazan. Hamasowi trudno będzie wytłumaczyć dlaczego konieczne było tyle ofiar.

Dla obu stron zawieszenie ognia to za mało. By umocnić pozycje negocjatorów zadecydowano o dodatkowych korzyściach płynących z porozumienia. Obie strony zapowiedziały rozmowy co do wymiany palestyńskich więźniów za porwanego w lipcu 2006 r. izraelskiego Kaprala Gilada Szalita. Zgodnie z umową Izrael ma zwolnic około tysiąca więźniów (połowa to kobiety i dzieci).[vi]

Jak do tej pory nie udało się osiągnąć porozumienia. Izrael nie chce zwolnić większości z więźniów określając ich jako ‘więźniów z krwią na rękach’ (czyli zaangażowanych lub podejrzanych o działalność zbrojna). Dla tych zaś, których zobowiązał się zwolnić, domaga się deportacji poza terytoria Palestyńskie i Izraelskie. Jak się należy spodziewać Hamas nie odda Szalita pochopnie, gdyż wie, że może wiele ugrać podbijając cenę. (Szczególnie w obliczu ostatniej wymiany Hezbollah – Izrael). Należy się zatem spodziewać powolnych negocjacji.

Polityka kroków doraźnych

Negocjacje są taktyczną decyzją na miarę sił. Mimo, że kruche, obie strony potrzebują ich na tyle, by deklarować potrzebę ich istnienia.

Izraelska koalicja rządząca potrzebuję oddechu. Aktualnie najważniejszym koalicyjnym zagadnieniem jest obsadzenie urzędu szefa rady ministrów. Jak się należy spodziewać spokój potrwa do momentu wyboru nowego premiera, a być może nawet do momentu wyborów parlamentarnych. Hamas w międzyczasie będzie się starał uzyskać wysoką ‘cenę’ za Szalita.

Największą Ironią jest fakt, że Izrael był w stanie osiągnąć porozumienie w sprawie Strefy Gazy z Hamasem, podczas gdy negocjacje z władzami Autonomii Palestyńskiej stanęły w martwym punkcie. Decyzja Izraela osłabia prezydenta Abbasa, który desperacko odmawiał współpracy z Hamasem, licząc na Izraelską protekcję. Nawet jeśli Abbas wciąż pozostaje głównym partnerem negocjacyjnym Izraela, to zawieszenie broni osłabia nikłe szansę na wypełnienie warunków postanowień z Annapolis.

Nie brakuje opinii określających zawieszenie broni jako cześć Izraelskiej taktyki odseparowanych porozumień, starających się pogłębić podział Strefa Gazy – Zachodni Brzeg Jordanu. (Co w efekcie miałoby doprowadzić do uniemożliwienia powstania spójnego terytorialnie Palestyńskiego państwa).

Zawieszenie broni byłoby zatem drugim układem po porozumieniu z Annapolis zawartym de facto z prezydentem Abbasem i premierem Fayyadem reprezentującymi jedynie Zachodni Brzeg Jordanu.

Możliwe, że negocjacje z Hamasem mają w praktyce doprowadzić do podziałów wewnątrz samej organizacji czy skonfliktowania Hamasu z innymi dotychczas lojalnymi bojówkami.

Jeśli zawieszenie broni nie zostanie skorelowane z wewnątrzpalestyńskim porozumieniem, osłabi ono Palestyńską pozycję względem negocjacji statusu przyszłego państwa.

Wiele zależy od reakcji Fatahu. Jeśli Hamasowi uda się uzyskać Izraelskie koncesje będzie oczywistym zwycięzcą próby sił. Silniejsza pozycja Hamasu oznaczać będzie z kolei bardziej konsekwentne stanowisko wobec Fatahu. W tej sytuacji Fatah będzie musiał się zdobyć na ugodową politykę.

Bez względu jednak na konflikt na linii Fatah – Hamas ostateczny kształt przyszłych negocjacji z Izraelem zależy od stanowiska Tel – Awiwu względem palestyńskich postulatów. Porozumienie Hamas – Izrael ma swoją wartość – jest dowodem na to, że z Hamasem da się rozmwawiać. To sygnał oznaczający zmianę polityki Hamasu i bardziej fleksybilne stanowisko.

Jesli jednak Izrael nie zdobędzie się na koncesje względem przyszłego państwa palestyńskiego, porozumienie z Hamasem będzie bezwartościowe.

Póki co negocjacje umierają śmiercią naturalną. Od konferencji w Annapolis upłynęło osiem miesięcy; dziś już wiadomo, że żadna ze stron nie wypełniła nawet wstępnych warunków porozumienia, tym samym zapis o utworzeniu niepodległegłej Palestyny do końca roku 2008 stał się koleją mrzonką.

Na ile realne są zatem dzisiejsze nadzieje na pokój ?

[i] Warunki porozumienia (nie ujawnione oficjalnie) zobowiązały obie strony do zaprzestania przemocy. Izrael zadeklarował się do zwiększenia limitowanych dostaw podstawowych surowców: paliwa, gazu, prądu, materiałów budowlanych i leków. Zawieszenie broni dotyczy jedynie Strefy Gazy i ma przetrwac 6 miesięcy (www.maannewsagency.net 04/07/2008). Trzecią stroną negocjacji jest Egipt, za pośrednictwem którego możliwe było zorganizowanie nieoficjalnych kanałów dyplomatycznych pomiędzy Hamasem a Izraelem . Uczestnicy procesu zgodzili się także do przyszłych negocjacji ruchu osobowego pomiędzy Gazą a Egiptem poprzez przejście graniczne w Rafah. (www.maannewsagency.net 21/06/2008)

[ii] www.haaretz.com 31/12/2007

[iii] www.pchrgaza.org/alaqsaintifada.html ; www.btselem.org/english/statistics/Casualties.asp

[iv] www.haaretz.com 27/06/2008

[v] ww
w.haaretz.com, 25/06/2008

[vi] www.maannewsagency.net , 26/06/2008

Tags: , , ,