Bóg jest po naszej stronie

Procesja ciągnie się główną ulicą wsi, aż do ruin kościoła na wzgórzu.

Jest gorąco i duszno, spalone słońcem powietrze stoi w miejscu.

Idą wierni: starzy, młodzi, kobiety, dzieci – wszyscy. Modlą się. Przyszli prosić o pomoc św. Jerzego. Przyszli by modlić się o deszcz.

Procesja ciągnie się główną ulicą wsi, aż do ruin kościoła położonych na wzgórzu. Jest gorąco i duszno, spalone słońcem powietrze stoi w miejscu. Idą wierni: starzy, młodzi, kobiety, dzieci – wszyscy. Modlą się.

Przyszli prosić o pomoc św. Jerzego. Święty strzeże mieszkańców od osiemnastu stuleci. Przyszli więc i dziś. Przyszli by modlić się o deszcz.

Nad wsią górują trzy kościelne dachy, wokół rozciągają się skaliste wzgórza Wyżyny

Palestyńczyk, mieszkaniec Taybeh wyznania grecko-ortodoksyjnego, fot. Dominika Zarzycka

Judejskiej. Tu od tysięcy lat dzieje się historia człowieka. Dziś historia jest trudna jak nigdy.

Taybeh leży na terenie Palestyńskiego Terytorium Okupowanego, które w 98 % jest zamieszkane przez muzułmanów. Tereny Palestyny historycznej są podzielone pomiędzy dzisiejszy Izrael a Autonomię Palestyńską, która obejmuje Zachodni Brzeg Jordanu, gdzie leży Taybeh oraz Strefę Gazy. Przed 1967 rokiem, terytoria te wraz ze wschodnią częścią Jerozolimy były zajmowane przez Jordanię i Egipt. W wyniku wojny zostały zajęte przez Izrael i zgodnie z prawem międzynarodowym uzyskały status terytoriów okupowanych.

W roku 1993 zadecydowano, że Zachodni Brzeg Jordanu wraz ze Strefą Gazy stanie się 

Taybeh, ruiny kościoła pod wezwanie świętego Jerzego, fot. Dominika Zarzycka

suwerennym palestyńskim państwem. Wielu uwierzyło w cud pokoju, negocjatorzy otrzymali pokojowe noble. Nadzieje okazały się złudne. W wyniku ułomności procesu tereny te przekształciły się w sponsorowaną przez społeczność międzynarodową quasi-autokrację – Autonomię Palestyńską. Władza autonomii całkowicie uzależniona od Izraela stała się narzędziem prewencji przeciw dążeniom niepodległościowym. Stagnacja zaś była wstępem do rozlewu krwi. Tylko w dwóch ostatnich konfliktach: Intifadzie Al-Aqsa oraz Izraelskiej operacji ‘Płynny Ołów’ w Gazie, śmierć poniosło 3 tysiące Palestyńczyków.

Kiedyś ziemia ta była miejscem, gdzie żył Jezus. Jak głosi tradycja, Taybeh stało się jego schronieniem, gdy ukrywał się przed swymi pobratymcami. Jezus miał obawiać się reakcji nieprzychylnych mu Żydów, którzy przestraszyli się jego rosnących wpływów, wzmocnionych cudem wskrzeszenia Łazarza.

Taybeh dzisiaj, to jedyna palestyńska miejscowość zamieszkana wyłącznie przez chrześcijan: rzymskich katolików, prawosławnych oraz grekokatolików.

Rozmawiam z ks. Raedem Abu Sahlia, proboszczem parafii rzymskokatolickiej.

„Kiedyś biskup Michel Sabbah powiedział, że nikt sobie nie wybiera miejsca narodzin – chrześcijanie żyją w Ziemi Świętej bo tak chciał Chrystus. Żyjemy w cieniu krzyża. Cierpimy, ale jesteśmy mocni. Przetrwaliśmy dwa tysiące lat, przetrwamy i okupację.” [i]

Tutejszych chrześcijan jest coraz mniej …

„Wielu emigruje, ale siła nie tkwi w liczbach. Nawet mała społeczność może być mocna, wystarczy że uwierzymy w siebie i sami spróbujemy rozwiązać nasze problemy. Bez wyciągania ręki. Ludzie za granicą myślą, że jesteśmy biedni, bezradni i upokorzeni. My nie jesteśmy ofiarami. Chrześcijanie Palestyny cierpią ale wiedzą jak przetrwać a Taybeh jest tego najlepszym przykładem.

Kosciół katolicki w Taybeh, ks.Raed Abu Sahlia, fot. Dominika Zarzycka


Przedwczoraj wierni wszystkich trzech kościołów poszli się modlić o deszcz. Wczoraj było urwanie chmury i lało jak z cedra. Bóg pomaga tym, którzy są razem.”

Deszcz był dla mieszkańców zbawieniem. Jesień 2010 była wyjątkowo sucha, przez dwa miesiące nie spadła kropla deszczu. Normalnie o tej porze roku jest mokro. Sucha jesień oznacza klęskę nieurodzaju. Palestyńska ekonomia jest w ogromnej mierze uzależniona od zbiorów oliwek, które przypadają na pierwszą połowę października. Tego roku plony były marne. Susza to dodatkowa katastrofa, gdyż oznacza wizje nieurodzaju w roku następnym. Dwa chude lata oznaczają biedę. Deszcz, który spadł w końcu grudnia był darem, na który czekali wszyscy.

Drzewo oliwne ma swoją symbolikę. Palestyńczycy mówią, że ich obecność jest tak naturalna jak obecność mających setki lat sadów. Mówią też, że zostaną na swej ziemi przez kolejne setki lat – tak jak ich oliwne drzewa.

„Żyjemy dzięki oliwie. Mamy własną stację radiową, dom starców, dom pielgrzyma, szkołę i wydawnictwo, ale gdyby nie oliwne drzewa nie mielibyśmy nic”.

Taybeh, pracownia stworzona przez ks. Raeda. Produkcja gołąbków. fot. Dominika Zarzycka

Ksiądz i jego parafianie od kilku lat sprzedają oliwę w Europie. Odbiorcy pojawili się już w końcu lat 90-tych. Przeszkodziła jednak wojna, izraelskie restrykcje, zamknięcia i izolacja. Trzeba było poczekać aż napięta sytuacja się ustabilizuje. W międzyczasie w Europie zapanowała moda na eko i fair –trade. Z czasem oliwa z Taybeh trafiła na półki francuskich ekosklepów. Trudno o bardziej ekologiczny produkt: kilkusetletnie drzewa, idealne warunki atmosferyczne, ręczny zbiór oraz najprostsze i jedyne – pierwsze tłoczenie. Żadnej chemii, dodatków, dolewek, kolorów, czy wyciskania na siłę. Palestyńska oliwa jest przez koneserów uważana za najlepszą na świecie i racja, europejska śródziemnomorska virgin nie stanowi dla niej żadnej konkurencji. Oliwa … To był początek.

„Kiedy okazało się, że popyt za granicą rośnie, ludzie zaczęli się pytać skąd ta oliwa i gdzie ta Palestyna? Kto tam mieszka? W końcu przyjechali, my zaś zadbaliśmy, by nie odjeżdżali z pustymi rękami. Tak zaczęła się produkcja glinianych gołąbków – lampek oliwnych, które wciąż znajdują rzesze odbiorców. Produkujemy 150 gołąbków tygodniowo.”

Ksiądz jest obrotnym człowiekiem.

Mój rozmówca niby od niechcenia wzrusza ramionami. „Kiedyś studiowałem teologię, ale w Taybeh stałem się biznesmenem, nie miałem wyjścia”.

Sukces Taybeh to efekt silnych więzi społecznych, zaufania i pracy. Mieszkańcy wszystko osiągnęli własnymi rękami. Ale tutejsza przedsiębiorczość jest szczególna. Taybeh to jedyne miejsce na całym Bliskiem Wschodzie, gdzie produkuje się piwo. Browar jest mały, ale zdobywa uznanie za granicą. W październiku wieś organizuje alternatywny Oktoberfest. Piwosze przyjeżdżają z całego świata i mówią jedno – Taybeh ma najlepsze „jasne pełne” na świecie. Ostatniego roku na festiwalu grała nawet kapela z Brazylii. Ponoć narzekali że nie ma plaży, ale piwo i tak im smakowało.

Taybeh różni się od okolicznych wsi, mieszkańcom żyje się lepiej niż ich muzułmańskim sąsiadom. Ludzie mają więcej pieniędzy, jest więcej pracy, kontaktów za granicą, nawet szkoła w Taybeh jest lepsza. Jest inaczej, niektórzy mówią, że inni im zazdroszczą.

We wrześniu 2005 uzbrojona grupa muzułmanów z sąsiedztwa wtargnęła do wsi. Palono domy i samochody, rozbijano szyby, chrześcijan Taybech ogarnęło przerażenie.

Mieszkańcy Deir Dżarir przyszli ukarać rodzinię mężczyzny z Taybeh. To była zemsta, ten z Taybeh został podejrzany o romans z muzułmanką – była mężatką i matką. Wszystko się skomplikowało, kiedy biedaczka zaszła w ciążę. Sprawa była z rodzaju zabójstwa o honor. Kobieta splamiła dobre imię rodziny – musiała zginąć. Prawdopodobnie została otruta. Mężczyzna uszedł z życiem. W wyniku wynegocjowanego porozumienia ustalono, że spalone domy były wystarczającą karą.

Nie czujecie się zagrożeni ?

“Nie.”

Palono chrześcijańskie domy?

„To nie był konflikt o podłożu religijnym, ale społecznym. Sprawy jak ta, to typowy dla semickiej kultury problem kulturowy. W tradycyjnych kręgach muzułmańskich cudzołóstwo kończy się karą, czasem surową, bez względu na wyznanie. Ostatecznie konflikt udało się załagodzić. Żyjemy razem od 1400 lat, wiemy jak sobie radzić. Rozumiem troskę … ale zapewniam że nic nam nie grozi, jesteśmy mądrzy historią.”

Izraelskie gazety pisały, że palestyńscy chrześcijanie giną z rąk wyznawców Allaha.

„Pamiętam co pisały gazety – bzdury. Abstrahując od rzadkich choć okrutnych zatargów rodzinnych, Palestyńczycy trzymają się razem, bez względu na wyznanie. Okupacja nie różnicuje, cierpimy tak samo. Naszą wspólną ziemię zajęli ci sami ludzie – syjoniści, którzy mówią, że mogą zabierać, bo tak jest napisane w Biblii. Ludzie, którzy mówią że mogą nas krzywdzić, bo tak chce Bóg.”

Opresja jednoczy?

„Dzielimy tą samą krzywdę, ale to nie wszystko. Jestem katolikiem, chrześcijaninem, ale też Palestyńczykiem i Arabem. Moja tożsamość składa się ze wszystkich tych elementów. Ale przede wszystkim jestem człowiekiem – stworzeniem Boga. Boga, który nie chce by komukolwiek działa się niesprawiedliwość, który nie chce by ktokolwiek więził, zabijał czy gnębił bliźniego. Myślę, że w takiego samego Boga wierzą muzułmanie. Nie boję się, bo wiem, że Bóg jest po naszej stronie, po stronie tych, którym dzieje się krzywda.”

Jak ksiądz widzi przyszłość?

„Nie mam pojęcia, tu i tak było za dużo proroków. Wiem jedno, nie boję sie i wierzę. Ludzie próbowali już wszystkiego – wojny i negocjacji. Jedyna nadzieja w Chrystusie. On nam pomoże, ale tylko wtedy, gdy pomożemy sobie sami.”

Tags: , ,