Gorzki smak transformacji

Mija ponad miesiąc odkąd szef  komisji wyborczej Ahmed Attija ogłosił wynik referendum w sprawie zaproponowanej przez Najwyższą Radę Wojskową nowelizacji ustawy zasadniczej Egiptu (20 marca). Za opowiedziało się 77 %  głosujących. Mimo, że wynik sugeruje poparcie dla k

fot. Omar Kamer

onstytucyjnych zmian, to nie należy go mylić ze społeczną legitymacją

Referendum zostało zorganizowane przez gabinet Essama Szarafa, którego rządy, jak i zabezpieczenie ciągłości ustrojowej gabinetu gwarantowane są poprzez zwierzchnictwo Najwyższej Rady Wojskowej – organu, który przejął władzę od ustępującego prezydenta Mubaraka (11.02.2011). Rolą rady jest zapewnienie warunków do przeprowadzenia demokratycznych wyborów – głownie poprzez wniesienie poprawek konstytucyjnych, które mają gwarantować wolną konkurencję i polityczny pluralizm. Jednak w opinii wielu Egipcjan inicjatywa ustawodawcza rady stała się nie tyle narzędziem reformy, co instrumentem reanimacji dogorywającego reżimu.

Przyjęte poprawki umożliwiają co prawda szybkie zorganizowanie wyborów parlamentarnych (mogą się odbyć już we wrześniu) oraz prezydenckich (zaplanowanych na koniec roku) ale dynamizm procesu nie jest bynajmniej tożsamy z jego skutecznością.

Wręcz przeciwnie, szybka transformacja może być przyczynkiem do antagonizmów; odbić na jakości demokratyzacji oraz usankcjonować wyborczą konkurencję w której faworytami będą przeciwnicy reform. Jak się bowiem okazało zaproponowane poprawki zostały zatwierdzone głosami konserwatystów.

Kto nie głosował.

Dla milionów uczestniczących w referendum Egipcjan, był to pierwszy w ich życiu demokratyczny wybór. Jednak dla równie wielu, referendum było wyborem na który nie byli gotowi – frekwencja wyniosła jedynie 41%.

Referendum było wyborem zbyt trudnym. Głos na „tak” oznaczał wprawdzie zgodę na reformę, ale także zgodę na wcześniejsze wybory. Dylemat głosujących był dwojaki: po pierwsze, w opinii wielu zakres proponowanych reform był ograniczony; po drugie, cześć Egipcjan opowiedziało się przeciw wcześniejszym wyborów gdyż przestraszyli się wpływu sił, które są w stanie zorganizować się najprędzej – fundamentalistów islamskich z Bractwem Muzułmańskim na czele oraz rządzącej do tej pory niedobitków NPD. Zarówno bowiem członkowie gabinetu tymczasowego jak i sama rada a wiec organy determinujące kształt reformy to politycy monopartyjnego reżimu – decydenci rządzącej nieprzerwanie od 32 lat Narodowej Partii Demokratycznej (NPD). [1]

Jednocześnie jednak, ci sami Egipcjanie obawiają się utrwalenia pozycji Najwyższej Rady Wojskowej, a więc sytuacji, która mogłaby być konsekwencją przełożenia wyborów na termin późniejszy. Egipcjanie zostali postawieni wobec dramatycznego wyboru. W konsekwencji wielu popierających niegdyś rewolucję Egipcjan popadło w apatię, co odbiło się niską frekwencją. Największym błędem reformy, był brak konsultacji społecznej. W konsekwencji, kluczowe dla przyszłości Egiptu zmiany mogą okazać się instrumentem destabilizacji.

Kto był na ‘nie’.

Większość spośród głosujących przeciw to bohaterzy ulicy – protestanci z placu Tahrir. Dla wielu z nich rewolucja wciąż trwa, a nadzieja na zmianę nie może być zaspokojona poprzez kosmetyczną nowelizację.

Demonstranci podkreślają, że referendum zostało oparte na konstytucji, którą rewolucja chciała unieważnić, dlatego reforma zasadzająca się jedynie na aktualizacji ustawy zasadniczej nie może się spotkać z ich poparciem.

Koalicja Młodych Rewolucji 25 Stycznia (organizacja, która skupia liderów egipskiej rewolucji) odmówiła referendum legitymacji, i na swoim blogu wzywała do bojkotu. Nie był to pierwszy przejaw frustracji. 15 Marca przywódcy ruchu odmówili przebywającej wówczas w Kairze H. Clinton spotkania, twierdząc, że USA winny przeprosić za krzywdę jaką wyrządziły wspierając przez lata reżim Mubaraka. Bojkot zaproszenia amerykańskiej Sekretarz Stanu był  przez wielu odczytany jako wyraz niezadowolenia powodowanego poparciem dla wojskowej gerontokracji.[2]

Aktywiści zarzucają wojskowym instrumentalne traktowanie referendum. Protestujący na Placu Tahrir chcieli bowiem nie tylko obalenia Mubaraka, ale także konstytucyjnej reformy ograniczającej prezydenckie uprawnienia. Zatwierdzone zmiany ograniczyły wprawdzie urzędowanie prezydenta do dwóch kolejnych czteroletnich kadencji. (Teoretycznie jest to zmiana zasadnicza, gdyż w kształcie konstytucyjnym funkcjonującym do tej pory, prezydent mógł kandydować nieograniczoną ilość razy a jednorazowa kadencja trwała 6 lat.) Jednak ci, którzy Mubaraka obalili chcą czegoś więcej. Mowa o treści Artykułu 148 konstytucji -zgodnie z propozycja rady prezydent zachował ekskluzywne i nieograniczone prawo do ustanawiania stanu wyjątkowego.[3]

Jak argumentowali przedstawiciele Koalicji Młodych to właśnie tego artykułu używał Mubarak by podtrzymywać trwający permanentnie 30 lat stan wojenny.

Szerokie uprawnienia prezydenta w kwestii stanu wyjątkowego są postrzegane jako narzędzie, które w przyszłości może być użyte dla zdławienia politycznej konkurencji. Jak określił jeden z liderów bloku reformatorów (a zarazem szef lewicowej partii ‘Tagammu’) Rifaat El- Said: „Poprawki nie pozbawiają prezydenta drakońskich uprawnień. Elekcja prezydencka zatwierdzona w kształcie proponowanym przez radę, będzie wyborem na tron faraona.” [4]

Środowiska opozycyjne obawiają się, że o elekcję pokusi się któryś z polityków Bractwa Muzułmańskiego. Mimo, że przedstawiciele fundamentalistów uspokajają i zapewniają, że nie będą uczestniczyć w konkurencji o prezydenturę, zagadnienie prezydenckich kompetencji stało się kością niezgody pomiędzy reformatorami a konserwatystami (z Braćmi włącznie).

Dla konserwatystów, silna władza prezydenta jest gwarancją ładu w trudnym okresie transformacji. [5] Środowiska reformatorskie z kolei postrzegają silną prezydenturę jako dowód na to, że transformacja na dobre się jeszcze nie zaczęła.

Jednak obawy reformatorów świadczą nie tyle o strachu przed konkurencją, ale są przede wszystkim dowodem na ich własną słabości Zasadniczym problemem obozu reformatorskiego jest brak zinstytucjonalizowanej formy reprezentacji. Pomimo uczestnictwa polityków, znakomita część opozycji to młodzi aktywiści, którzy nie tylko nie posiadają doświadczenia i organizacyjnych struktur; ale co najważniejsze -nie posiadają wizji przyszłości. Ich manifest polega na negacji reżimowej rzeczywistości, brakuje natomiast programu pozytywnego. Takim manifestem był sprzeciw wobec referendum, które było dla młodych Egipcjan kolejną kontestacją.

Dla władających Egiptem wojskowych wypowiadający się przeciw poprawkom aktywiści są pokoleniem niedojrzałym. Obserwowany obecnie okres transformacyjny jest swoistą sceną wciąż trwającego pokoleniowego konfliktu, który ujawnił się najdobitniej okresie rewolucyjnym. Negujący legitymację władzy wojskowych młodzi to ci sami aktywiści do których premier Omar Sulejman apelował, by się rozeszli do domów – bo w przeciwnym razie przyjdą po nich rodzice. (Komentarz Sulemjana odnosił się do momentu bezpośrednio po obaleniu Mubaraka, kiedy to grupy młodzieży protestowały żądając dalszych reform). Uwaga Sujelmana była nie tylko obrazą, ale przede wszystkim sygnałem dla młodszego pokolenia, że reżim nie traktuje go poważnie. [6]

Inny incydent to komentarz Ahmeda Shafika – premiera, który objął urząd w okresie ostatniego miesiąca władzy Mubaraka (obsadzenie Shafika miało w założeniu ułaskawić protestujących).[7] Kiedy protestujący mówili prasie o atakach opłacanych przez reżim bandziorów, Shafik skomentował ich rewelacje mówiąc, że rozda protestującym cukierki i czekoladę jako zadośćuczynienie.[8]

Dzisiejszy brak komunikacji pomiędzy generacją reżimowych decydentów a masą sfrustrowanych młodych aktywistów jest zapowiedzią przyszłego konfliktu, który może obrócić się bądź w polityczną apatię, lub stać się siła napędową kolejnej rewolucyjnej fali.

Aktywiści to nie jedyni przeciwnicy wprowadzonych poprawek. Przeciw opowiedzieli się również politycy partii opozycyjnych, w tym dwaj najważniejsi kandydaci do przyszłej prezydentury: Sekretarz Generalny Ligii Arabskiej Amr Moussa oraz były przewodniczący Międzynarodowej Agencji Atomowej Mohamed El-Baradei. Jak komentował El-Baradei,  błędem zaproponowanych  reform było oparcie procesu przedstawicielstwa o skompromitowaną ustawę zasadniczą, a proponowane poprawki nie mają większego znaczenia gdyż pomijają kwestię najważniejszą – problem reformy mechanizmu reprezentacji. Zgodnie z ową logiką, zamiast decydować się na kosmetyczne reformy i cedować władzę przedstawicielską na podstawie nieznacznie zmienionej konstytucji, rolą rady wojskowej powinno być napisanie nowej tymczasowej ustawy zasadniczej przy szerszej konsultacji społecznej a następnie przeprowadzenie wyborów. [9]

Amr Moussa zaproponował z kolei, by wpierw zacząć od wyboru prezydenta a dopiero później opracować ustawę zasadniczą. Propozycja Moussy ma swą genezę w przypuszczeniu, że reformatorom łatwiej będzie konkurować z islamistami przy okazji wyborów prezydenckich niż parlamentarnych. Poza tym, Moussa jest zwolennikiem szybszej elekcji  na urząd głowy państwa, gdyż jeśli wierzyć sondażom ma on największe szansę na wygraną w postaci poparcia 26% uprawnionych).[10]

Wspólnym mianownikiem opozycyjnych kręgów jest chęć uczestnictwa. Popieranym przez większość opozycjonistów scenariuszem byłoby ukonstytuowanie tymczasowego rządu jedności narodowej o szerokiej partycypacji społecznej, który mógłby objąć swą reprezentacją przedstawicieli całego spektrum politycznego. Taka forma władzy tymczasowej mogłaby z kolei, podjąć się legalizacji tymczasowej ustawy zasadniczej, która mogłaby stanowić podstawę dla przeprowadzenia procesu wyborczego. Wybrany w ten sposób parlament mógłby dokonać wysiłku projektu nowej konstytucji zatwierdzonej referendum.

Inicjatywa rady uczyniła preferowany przez opozycję scenariusz niemożliwym. Referendum zatwierdziło opcję, której opozycjoniści z Placu Tahrir obawiali się najbardziej – opcję wcześniejszych wyborów przy ograniczonych reformach konstytucyjnych.

Co więcej, cześć obozu reformatorów jest zdania, że referendum było nie tylko pośrednią legalizacją niechcianej konstytucji, ale również czynnikiem, który przyczynił się do społecznych podziałów. Jak komentował analityk Centrum Studiów Strategicznych Al-Ahram Nabil Abdel Fattah:  “Referendum jest tragedią dla Egipskiej inteligencji. W wyniku wyznaniowej motywacji głosowania,  referendum stało się źródłem głębokich podziałów. Osiągnięta wyrzeczeniami milionów Egipcjan jedność staje się iluzją. [11]

Wyznaniowy charakter referendum był szczególnie wyraźny w przypadku Egipskich chrześcijan (dominujących koptów oraz katolików, razem stanowiących 10% egipskiego społeczeństwa). Koptowie odrzucili projekt, gdyż jak argumentowali, zawierał on zapis dyskryminujący religijną mniejszość. Zgodnie bowiem z propozycją rady utrzymano w mocy Artykuł 2 konstytucji stanowiący: ‘Islam jest wyznaniem państwowym. Arabski jest językiem oficjalnym. Szariat jest nadrzędnym źródłem legislacji.’[12]

Jak twierdzą koptowie artykuł jest przejawem dyskryminacji u źródeł prawodawstwa i nie mógł być tolerowany. Mimo, że w okresie władzy Mubaraka artykuł ten był raczej umizgiem w stronę radykałów niż podstawą do islamizacji, to sam fakt, że tak podstawowy dokument jakim jest konstytucja zawiera w sobie dyskryminacyjne zapisy jest potencjalnie niebezpieczny.

Zagadnienie kontrowersyjnego artykułu nie jest jedynym i nie najważniejszym powodem chrześcijańskiego veta.  Jak słusznie kalkulują chrześcijanie wcześniejsze wybory parlamentarne mogą oznaczać zwycięstwo islamistów – co jak twierdza niektórzy, było by wydarzeniem katastrofalnym.

Jak komentuje koptyjski dziennikarz Emad Gad: „ Kwestia parlamentarnej większości jest nośna w konsekwencje. Problem polega na tym kto będzie autorem przyszłej konstytucji, jeśli będą to posiadający większość islamiści z Bractwa, będziemy zmuszeni żyć w kraju rządzonym przez fanatyków”.[13]

Atmosfera referendum była kształtowana przez religijne napięcia. 8 marca w Kairze doszło do regularnej bitwy pomiędzy koptami a muzułmanami, w której uczestniczyło tysiące demonstrantów uzbrojonych w pałki, noże i koktajle Mołotowa – zginęło trzynaście osób. Chaos był skutkiem zorganizowanej przez koptów blokady, którzy chcieli wymóc odbudowę kościoła w pobliskiej miejscowości Sol. Kościół został spalony tydzień wcześniej przez grupę muzułmanów. Mimo, że rząd obiecał kościół odbudować, świątynia leży w gruzach do dziś. Zamieszki były jednym z wielu konfliktów religijnych ostatnich miesięcy, włączając najważniejszy – samobójczy atak fundamentalistów islamskich z 1 stycznia w którym zginęło 21 chrześcijan.

Koptowie zarzucają rządowi faworyzowanie muzułmanów i brak starań, które mogłoby zapobiec prześladowaniom. Padają oskarżenia o ciche poparcie  dla propagandy islamskich radykałów. Co więcej, chrześcijańska mniejszość jest przekonana, że realia dyskryminacji wyznaniowej nie znikną automatycznie wraz z ostatecznym odejściem starego reżimu.

Koptowie mają świadomość, że ich sytuacja jest poniekąd patowa. W swoich postulatach poszukują zatem mechanizmów, które zapobiegłyby faworyzowaniu jednej dominującej grupy wyznaniowej.

Problematykę dobrze obrazuje wypowiedź Koptyjskiego Biskupa Helman Anaby Bashanti opublikowana na łamach Al-Ahram: „Koptowie nigdy nie zapomną lat opresji, i prześladowań. Jednocześnie koptowie na zawsze zapamiętają dni rewolucji, kiedy muzułmanie i chrześcijanie stali murem, kiedy ochraniali się nawzajem przed kulami oprawców; kiedy sztandary z krzyżem i Koranem razem powiewały na Placu Tahrir.

Jednak to co jest dla nas najważniejsze teraz, to ustawodawstwo, które raz na zawsze uniemożliwi dyskryminację; oraz edukacja, która pozwoli na równie traktowanie koptyjskiej i muzułmańskiej tożsamości Egiptu. Chcemy państwa, które będzie wolne od wyznaniowych partykularyzmów, gdzie żadne wyznanie nie będzie miało przewagi sankcjonowanej ustawodawstwem czy praktyką polityczną. Chcemy państwa świeckiego”. [14]

Społeczność Koptyjska widzi w idei sekularyzmu przede wszystkim szansę na realną ochronę swych interesów, ale także instrument łagodzący wewnątrz-egipskie napięcia i podziały. Rewolucja przyniosła co prawda chwile ponad-wyznaniowej jedności, jednak momenty solidarności protestujących są przeszłością, przyszłość zaś, jawi się jako dominacja islamistów.

Cześć chrześcijan obawia się, że w wypadku objęcia władzy, bracia będą chcieli wrócić do tradycji pobierania podatku dżizja, który zgodnie z niektórymi tradycjami islamskiej jurysprudencji jest nakazem szaraitu.

Dotychczasowa reakcja  Bractwa była raczej powściągliwa. Przywódca Duchowy ruchu nie zajął stanowiska w kwestiach szczegółowych. Ważne wypowiedzi padły jedynie z ust przedstawiciela Bractwa Essama El-Eriana, który wielokrotnie zapewniał, że w wypadku przejęcia władzy przez Bractwo koptowie będą się cieszyć wolnością religijną równą muzułmanom, a przejawy dyskryminacji mniejszości religijnych będą surowo karane. Jak podkreślał El-Erian Bractwo w pełni akceptuje polityczny pluralizm, nieskrępowane przedstawicielstwo, oraz równouprawnieniem wyznań. [15]

Inna znaczącą wypowiedzią było stanowisko Saada El-Husseini (członka biura politycznego organizacji), który tak komentował zagadnienie na łamach al-Ahram: „W przeciągu roku Egipt będzie miał nową konstytucję,  która wyjdzie na przeciw oczekiwaniom tych, który poparli poprawki jak i tych, którzy je odrzucili (…) Strach przed Bractwem jest nonsensem, szukamy szerokiej reprezentacji i dialogu, nie jesteśmy ruchem sekciarskim.”[16]

Bez względu jednak na deklaracje koptowie wiedzą, że celem nadrzędnym fundamentalistów jest implementacja rządów inspirowanych prawodawstwem islamskim – trudno zatem mówić o świeckości. Mimo, że bracia deklarują poparcie dla demokracji, to sama percepcja demokracji znacznie odbiega od standardów, na których zależy koptom. Demokracja w rozumieniu Bractwa to prosto pojmowana władza większości, brakuje natomiast elementów, które mierzyłyby jej jakość na podstawie tego, w jakim stopniu chronione są prawa mniejszości. Przejawem takiego pojmowania demokracji jest najnowszy program polityczny Bractwa, który oprócz akceptacji dla idei wielopartyjności, przedstawicielstwa i pluralizmu zawiera zapis odmawiający nie-muzułmaninowi prawa do ubiegania się o urząd prezydenta.

Mniejszość chrześcijańska ma zatem zrozumiałe podstawy by obawiać się o swój status. Dopóki fundamentaliści będą obstawać przy faworyzujących muzułmanów zapisach, dopóty chrześcijanie Egiptu będą widzieć w nich zagrożenie.

Kto był na ‘tak’.

Bractwo Muzułmańskie przyjęło taktykę wyczekiwania. Kiedy rewolucyjny Egipt wrzał, fundamentaliści pozostali bierni. Obserwowali i widzieli to co wszyscy – tłum bez przywódcy, wiodącej partii czy liderów skupionych wokół jednej organizacji. Dzisiaj rozbicie rysuje się jeszcze wyraźniej. Islamiści zdają sobie sprawę, że władza w porewolucyjnym Egipcie trafi w ręce tych, którzy będą potrafili umiejętnie wykorzystać okres transformacji.  Bractwo dziś jest świadome swej potencji.

Bracia wiedzą, że ich organizacyjne zdolności; doświadczanie i kontakty; nadzór nad szerokim wachlarzem instytucji afiliowanych (sierocińce, szpitale, madrasy, organizacje dobroczynne, centra młodzieżowe, związki zawodowe) a wreszcie wpływ poprzez meczety staną się narzędziami szybkiej mobilizacji społecznej; co więcej będą narzędziami, tak samo skutecznymi jak wsławione w okresie rewolucji internetowe grupy społecznościowe. Dodatkowo, należy pamiętać o kulturotwórczej roli fundamentalizmu, który dla wielu Egipcjan stanowi o poczuciu tożsamości i przynależności.

Wiadomym jednak jest, że z biegiem czasu aktywiści, młodzież,  klasa średnia i rewolucyjna inteligencja – słowem ci, którzy Mubaraka obalili zorganizują się w formalne grupy nacisku, które prędzej czy później staną się konkurencją w wyścigu o władzę. 90 lat  doświadczenia nauczyło braci jednego – kto w Egipcie raz przejmie władze utrzyma ją na długo. Bracia muszą się wiec śpieszyć.

Jednak decyzja o poparciu wcześniejszych wyborów nie była oczywista. Liderzy ruchu wiedza, że przyśpieszona elekcja parlamentarna to nie tylko szansa na mobilizację własnego elektoratu, ale także korzyść partii reżimowej, która podobnie jak fundamentaliści będzie w stanie zorganizować zwolenników. Oczywiście NPD (w przeciwieństwie do fundamentalistów) nie będzie mogło odwołać się do szerokich mas, czy posłużyć się agitacją ulicy, gdyż w popularnym odbiorze organizacja jawi się jako partia skompromitowana i niechciana. Jednak siłą NPD pozostaje siec personalnych powiązań, wzajemna zależność wplątanych w biurokratyczną machinę tysięcy Egipcjan oraz zwykłą społeczna obawa przed chaosem.

Warto zatem odpowiedzieć na pytanie o genezę poparcia Bractwa dla inicjatywy sprzyjającej NPD. Odpowiedź może być nie tylko wytłumaczeniem pobudek kuriozalnej koalicji (zaskakującej gdyż, NPD jest odpowiedzialna za prześladowania Bractwa w okresie dyktatury Mubaraka); ale przyczynkiem do namysłu nad  przyszłością polityczną Egiptu.

O sojuszu zadecydował prosty rachunek strat i zysków, obie strony postrzegają współpracę w kategoriach korzyści doraźnych. Bracia zapewniają NPD częściowe poparcie społeczne dla transformacji, legitymację i bazę społeczną, profitem Bractwa jest z kolei specyficzny lobbing – nacisk na  partyjny establishment, który gwarantuje kontakt z wojskową elitą sprawującą władzę. W wyniku owego układu Bractwo mogło wyrzec wpływ na kształt transformacji, która decyzją rady została oparta o referendum proponujące zapis o prawodawczej roli szariatu.

Tym samym, sojusz z niedobitkami NPD został wykorzystany jako narzędzie realizacji agendy dla Bractwa nadrzędnej – islamizacji. Mimo, że na daną chwilę trudno przewidzieć jaki może być jej zakres to konstytucyjny zapis gwarantujący nadrzędną rolę szariatu był dla Bractwa zagadnieniem pierwszorzędnym; bez względu na to jakich to wymagało sojuszy.

Poparcie Bractwa dla NPD jest ponadto reakcją na rewolucyjny zapał młodzieży. W obliczu pokoleniowego konfliktu, bracia stanęli po stronie własnej generacji – opowiedzieli się za  formacją, którą rozumieją, z którą dzielą podobną wizję porządku społecznego opartego o hierarchię i autorytet. Przymierze z NPD jest układem przewidywalnym i poniekąd naturalnym. Bractwo jako organizacja ceniąca autorytet wieku, nie chce zacieśniać szeregów z ruchem ludzi młodych, niepokornych, mających chaotyczną wizję rzeczywistości. To właśnie brak zaufania dla młodzieży, był przyczyną wstrzemięźliwego stanowiska braci w okresie rewolucyjnego wrzenia.

Paktowanie z reżimem ma swą genezę w politycznej kalkulacji, pragmatyzmie wiekowych liderów oraz  obawie przed chaosem rewolucji. Islamiści egipscy opowiedzieli się za rzeczywistością, którą znają i rozumieją, a co najważniejsze – w której będą potrafili skutecznie konkurować o  rząd dusz.

Z punktu widzenia NPD, wykorzystanie fundamentalistów to próba utrzymania swych wpływów – przy pomocy legitymacji społecznej, którą bracia częściowo zapewniają. Bez względu bowiem, na przyszły kształt procesu transformacyjnego politycy NPD wiedzą, że aplikacja mechanizmów demokratycznych jest konicznością a w przyszłości może być szansą na utrzymanie się u władzy. Fakt, że interes partii staje się spójny z interesem fundamentalistów jest dla polityków NPD podobnie jak dla Bractwa złem koniecznym.

Stare podziały nowe wyzwania.

Porewolucyjne realia odkrywają smutną prawdę – Egipcjanie są podzieleni. Po chwilach euforii przyszedł czas rozczarowania. Rewolucja jest z definicji rozkładem instytucjonalnych form życia społecznego. W toku rewolucyjnego procesu uczestnicy zyskują poczucie jedności, kiedy zaś psychologiczna identyfikacja zbudowana na podwalinach kontestacji wyczerpuje swoje uzasadnienie, wraca gorzka prawda podziałów i waśni. Można zaryzykować stwierdzenie, że w obliczu rozkładu dyktatorskiego reżimu ujawnione podziały jawią się nie tyle jako nowa rzeczywistość, co raczej przejaw stanu trwałego budowanego przez lata.

Niestety, aktualny układ polityczny podziałów nie niweluje, wręcz przeciwnie okrywa ich oblicze. Dlatego Egipcjanie dziś czują się zawiedzeni, w szczególności ci, którzy chcą władzy postępowej. Problem obozu reformatorskiego zasadza się na trudnych do pogodzenia realiach. Reformatorzy pragną demokracji, ale wiedzą, że ze względu na brak doświadczenia wyborcza konkurencja nie zagwarantuje im sukcesu. Jak się wydaje, jedynym aktualnym wyjściem reformatorów jest uczestnictwo w procesie, którego rzeczywistość będzie kształtowana według kontestowanych przez nich reguł gry.

Jakkolwiek, pytanie o przyszłość transformacji pozostaje otwarte, to  w obliczu wyniku referendum część dyskutowanych dotąd scenariuszy staje się nieaktualna. Mowa przede wszystkim o dyskutowanej wśród analityków ewentualności ukierunkowania transformacji w stronę procesu podobnego transformacji tureckiej.[17] Tendencja porównywania przyszłości politycznej Egiptu z wydarzeniami w Turcji zasadza się na przyjmowaniu za punkt wyjściowy rozważań analogi polegającą na bezpośrednim powiązaniu kręgów wojskowych z politykami reżimu.

Podobnie bowiem, jak to miało miejsce w przypadku tureckim sprawująca  władze w Egipcie Najwyższa Rada Wojskowa jest złożona z członków reżimowej partii rządzącej. Część komentatorów spodziewa się zatem, że sam Egipski proces transformacyjny może wyglądać podobnie.

Jest to jednak myślenie życzeniowe. Model turecki polegał na organizacji rządu jedności narodowej, który przygotowywał nową konstytucję zatwierdzaną ostatecznie w referendum. Z momentem pozytywnego wyniku referendum ogłaszano wybory. Taki scenariusz umożliwił spokojne przekazanie władzy, uzyskanie szerokiej społecznej legitymacji dla proponowanych reform oraz wycofanie wpływów armii przy zachowaniu bezpieczeństwa.

Przypadek Egipski jest jednak inny. Mimo, że armia obiecuje stopniowe przekazanie władzy (czego dowodem miały być proponowane poprawki) to problematycznym pozostaje kwestia powiązania reformy z aktualnym porządkiem ustrojowym.

Owszem odbyło się referendum i odbędą się wybory. Jednak referendum oparło swą zasadność o reżimową konstytucję a wybory mogą wzmocnić pozycję trendów konserwatywnych, a jednocześnie stać się powodem frustracji sił reformatorskich.

Rola wojska.

Nie bez znaczenia dla przyszłości Egiptu jest regionalny kontekst transformacji. Aktualny kształt procesu jest bowiem pożądanym z punku widzenia polityki międzynarodowej.

Zasadniczym aspektem tłumaczącym witalność międzynarodowego poparcia, jest wspomniane powiązanie polityków reżimu z kręgami wojskowymi. Dyplomatyczni partnerzy Egiptu wiedzą, że pomimo społecznego niezadowolenia rola utrzymującego się u władzy reżimu jest zasadnicza. Bez względu bowiem na preferencje i podziały, najważniejszym elementem stabilizującym życie ustrojowe i społeczne Egiptu pozostaje wojsko. Z punktu widzenia spraw międzynarodowych natomiast, stabilna sytuacja militarna jest wartością nadrzędną. Problem staję się szczególnie żywotny w obliczu niepokojów w regionie: wojnie domowej w Libii oraz zbliżającej się wielkimi krokami kolejnej interwencji Izraela w Strefie Gazy.

Dodatkowym zagadnieniem jest problem spójności wewnętrznej egipskiej armii, która jest strukturą wielopoziomową i rozbudowaną. Egipskie Siły Zbrojne są największą armią w Afryce i świecie arabskim, pod względem liczebności 10 armią świata (468,500 aktywnego personelu oraz 479,000 rezerwy, dodatkowo 397 000 personelu służb paramilitarnych ).[18]

Jednocześnie jest to struktura wewnętrzne podzielona, w której łatwo może dojść do otwartych antagonizmów. Głównymi  liniami podziałów są: pochodzenie (dyskryminacja kadry wywodzącej się z okolic górnego biegu Nilu oraz Półwyspu Synaj) hierarchia (duży dystans pomiędzy kadrą oficerską a szeregową, brak mechanizmów umożliwiających ekspresję i inicjatywę młodszych rangą), wiek (ograniczanie możliwości awansu na podstawie cezury wiekowej), klasa (dyskryminacyjne tendencje w stosunku do kadry pochodzących ze środowiska wiejskiego i biedoty miejskiej, uprzywilejowane stanowisko miejskiej klasy średniej), wyznanie (uprzywilejowanie muzułmanów).[19]

Destabilizacja wewnątrz tak ogromnej struktury mogłaby doprowadzić do katastrofy. Zarówno egipska Wojskowa Rada Najwyższa jak i wojskowi sojusznicy Egiptu (w tym dostarczające 1.3 bilonów $ rocznie wojskowej pomocy USA) wiedzą, że poza interesem społeczeństwa i pragnieniami rewolucyjnej ulicy interesem nadrzędnym jest interes armii.

Wojskowi decydenci Egiptu są  świadomi siły własnej karty przetargowej. Armia pomogła zapobiec destabilizacji w najgorętszym okresie rewolucji i udzieliła demonstrantom milczącego poparcia; dziś wojskowi oczekują nagrody – utrzymania swej autonomicznej i jak do tej pory nie zachwianej pozycji.

Jak słusznie kalkulują, transformacja oparta o demokratyzację jest koniecznością – próby bezpośredniego utrzymania władzy dyktatorskiej mogłyby zakończyć się wycofaniem pomocy amerykańskiej oraz rozłamami wewnętrznymi. Instrumentem stabilizującym staje demokratyzacja częściowa – taka jaka stała się rzeczywistością w wyniku referendum. Ceną jaką zapłacili wojskowi jest swoisty ukłon w stronę islamistów, jednak w obliczu ewentualnych  politycznych korzyści partycypacja fundamentalistów jest w kręgach wojskowych postrzegana jako zło konieczne.

Oczywiście zgodnie z demokratycznymi regułami gry pozycja wojskowych będzie uzależniona od sukcesu wyborczego NPD, ten zaś może stać się realny w obliczu wcześniejszych wyborów. Brak doświadczenia obozu reformatorskiego, brak tradycji pluralizmu, podziały religijne i generacyjne mogą z pewnością będą przeszkodami dla szerszej partycypacji. Taki stan rzeczy może tym samym zagwarantować NPD a pośrednio armii silną pozycję.

Rzecz jasna, wymienione wyżej czynniki nie są jedynymi uwarunkowaniami ewentualnego sukcesu, bowiem te same uwarunkowania działają na korzyść islamistów. Jak się jednak wydaje pozycja wojska będzie interesem na tyle doniosłym, że umożliwi ewentualne koalicyjne sojusze. I nawet jeśli dziś przyszła parlamentarna współpraca pomiędzy Bractwem Muzułmańskim i NPD wciąż może się jawić jako zaskakujący scenariusz, to realia referendum pokazały, że taka współpraca ma swoją logikę i jest jak najbardziej możliwa. Problem polega jednak na tym, że sukces NPD, armii czy islamistów będzie porażką ruchu reformatorskiego, a pośrednio porażką rewolucji – gdyż nie będzie odzwierciedlał społecznych nastrojów.

Wyborcze szanse islamistów.

Wyborcze prognozy są zróżnicowane. Dodatkową przeszkodą dla przewidywań jest brak miarodajnych sondaży. Cześć komentatorów przytacza wyborczy sukces braci z roku 2005, kiedy to organizacja zdobyła 20% mandatów; mimo, że ordynacja wyborcza nałożyła na Bractwo szereg obostrzeń (przedstawiciele ruchu mogli startować wyłącznie jako kandydaci niezależni oraz ubiegać się jedynie o jedną trzecią miejsc.). Zakładając, że sukces nie był jednostkowym i chimerycznym wyczynem a raczej, dowodem na tendencję trwającą  od dawna, można na wynik z roku 2005 patrzeć jak na zapowiedź elekcyjnego zwycięstwa roku 2011.

Jednak wśród większej części komentarzy przeważa opinia, że ze względu na brak bezpośredniego zaangażowania w rewolucję, poparcie dla Bractwa spadło. Dodatkowo nie bez znaczenia jest fakt, że rewolucja była dziełem ludzi młodych, którzy są w Egipcie większością. Taka większość nie będzie skłonna udzielić poparcia wiekowym kaznodziejom Bractwa. Na potwierdzenie powyższych założeń, cześć analityków przytacza wyniki sondaży ukazujące Bractwo jako organizację o małym znaczeniu wyborczym. Najnowszy sondaż Washington Institute for Near East Policy przytacza prognozuje 15% poparcie wyborcze. [20]

By choć ogólnie oszacować  możliwą skalę wyborczego poparcia, można wykorzystać interpretację  wyniku  referendum. Przeważający głos na ‘tak’ był w znacznej mierze konsekwencją agitacji fundamentalistów. Za poprawkami głosowało 77% co przy 41% frekwencji daje liczbę około 14 milionów głosów. Biorąc pod uwagę zdyscyplinowanie elektoratu oraz zakradając, że głosy na ‘nie’ były przede wszystkim głosami przeciw poprawkom niż głosowaniem przeciw Bractwu; można śmiało powiedzieć, że 14 milionowe poparcie jest satysfakcjonującym stanem wyjściowym przed wyborami.

Jak jednak tłumaczył Mustafa El-Sayed  (politolog Uniwersytetu Kairskiego) na łamach al-Ahram poparcie dla poprawek nie oznacza od razu poparcia dla fundamentalistów. Zgodnie z owym punktem widzenia, wielu wyborców zdecydowało się na głos pozytywny, gdyż obawiali się destabilizacji i pragnęli powrotu normalności.

Dodatkowo, ze względu na silną agitację chrześcijan skierowaną  przeciw poprawkom, wielu muzułmanów oddało głos na „tak” jako manifest muzułmańskiej tożsamości – nie koniecznie fundamentalistycznej.[21]

Atmosfera sprzyja populizmowi. Jeśli Bractwo będzie w stanie przedstawić się jako partia obiecująca stabilizację, porządek, a przede wszystkim, roztoczy wizję opiekuńczego państwa socjalnego może liczyć na poparcie.

Dodatkowo, Bractwo będzie się starało wykorzystać wątki religijne. Można przypuszczać, że nie będzie to dyskusja o roli fundamentalizmu  i islamizacji, ale raczej odwoływanie się do tożsamości muzułmańskiej jako takiej; Bractwu ‘pomogą’ zapewne Koptowie, którzy będą starali się scementować swój elektorat, co zaowocuje podziałem głosów na linii wyznaniowej.

Biorąc pod uwagę powyższe uwarunkowania można stwierdzić, że bracia mają szanse odnieść wyborczy sukces, bez względu na nadszarpnięta reputację z okresu rewolucji.

Zwolennicy obozu reformatorskiego zdają sobie sprawę z potencjału Bractwa, które jest przez wielu postrzegane jako organizacja, która nie zasługuje na polityczne profity aktywowane uruchomieniem procesu transformacji. Reformatorzy czują się oszukani, rewolucja dokonana ich rękami przekształca się w transformację cementującą rolę konserwatystów.

Abstrahując od niekorzystnej dla reformatorów inicjatywy rady, jak i jej zakończenia w postaci referendum; tendencje dążące ku zmianom nie są skazane na porażkę. Reformatorzy przegrali referendum, mogą przegrać w wyborach, ale idea rewolucji jeszcze przegrana nie jest.

Pokolenie, które obaliło Mubaraka musi politycznie dorosnąć, okrzepnąć, nabrać doświadczenia i ścieśnić szeregi. Lata opresyjnego reżimu sprowadziły opozycję do roli politycznego planktonu, zepchnęły do podziemi i rozbiły strukturę. Tradycja przedstawicielstwa, politycznego pluralizmu i wolnej konkurencji będzie musiała być zbudowana niemalże od podstaw. Najważniejsze jednak, że społeczeństwo Egipskie zmiany pragnie. Jest to kapitał, który w warunkach demokratyzacji trudno rozmienić na drobne. Mimo frustracji obozu reformatorskiego powodowanej niekorzystnym przebiegiem transformacji istnieje szereg czynników wybitnie pozytywnych, które stały realiami procesu.

Uwarunkowania owe to: pozytywna rola armii, zaangażowanie fundamentalistów w zinstytucjonalizowaną grę polityczną oraz pokojowy przebieg całego procesu. Mimo, że wojskowi decydenci rozgrywają polityczne przesilenie tak by zachować swoją pozycję i organizacyjna spójność; pomimo faktu, że wojsko reprezentuje stary reżim; to bardzo istotne jest to, że wojskowi nie chcą władzy dzierżyć bezpośrednio. Obawy Egipcjan, które wynikały ze strachu przed wojskową juntą dziś się rozwiewają. Armia chce być obecna, pragnie uprzywilejowania ale rządzić nie zamierza. Już sam fakt, że Naczelna Rada Wojskowa zdecydowała się na przyśpieszenie wyborów parlamentarnych i nie postarała się o organizację rządu jedności, który mógłby reprezentować szersze polityczne spektrum świadczy o tym, że wojskowi miast parać się polityką wolą wrócić o baraków.

Jednym z zagadnień budzących zrozumiałe emocje jest zaangażowanie Bractwa Muzułmańskiego. Interpretacja inicjatywy islamistów nastręcza pewnych trudności. Przede wszystkim nie jest łatwo przewidzieć jak silna będzie chęć islamizacji i jakie mogą być jej przejawy. Informacje dostarczane przez przedstawicieli ruchu są mało konkretne. Wydaje się, że zamiast bezpośredniego odwoływania się do konkretnych rozwiązań ustrojowych bracia skupią się w swej kampanii na hasłach ogólnych odwołujących się do Islamu jako takiego. Jak do tej pory Bractwo podkreśla znaczenie swojego klasycznego postulatu – wprowadzenie prawodawstwa opartego o wytyczne Szariatu.

Jak wyjaśniał Muhammad Habib (Zastępca Najwyższego Przewodnika Duchowego) praktyka islamskiego prawodawstwa miałaby być tożsama z ukonstytuowaniem rady islamskiej (Szury) – organu doradczego w stosunku do parlamentu, który miałby opiniować projekty ustaw pod kątem zgodności z Szariatem. Wciąż jednak, projekty zaopiniowane jako „nie-islamskie” mogłyby być poddane głosowaniu. Rolą rady miałaby być konsultacja a sam organ Szury byłby podobny idei izby wyższej parlamentu. [22]

 Stanowisko Habiba nie jest rewelacją. Egipcjanie wiedzą nie od dziś, że Bractwo nie jest organizacją na tyle radykalną by dokonać islamizacji przemocą czy wbrew woli większości. Z drugiej jednak strony, wielu postępowych Egipcjan nie chce implementacji jakichkolwiek wątków wyznaniowych w sferę ustawodawstwa, bez względu na to jakie miałoby być ich znaczenie. Dla jednych pomysł ukonstytuowania Szury oznacza ulgę przed obawami o islamski radykalizm; dla innych zaś, próbę kształtowania ustawodawstwa na użytek grupy radykałów.

Bez względu jednak na obawy środowisk świeckich samo uczestnictwo Bractwa w zinstytucjonalizowanej formie życia politycznego jest czynnikiem pozytywnym. Wyjście z politycznego podziemia ku elekcyjnej grze oznacza akceptację dla politycznego pluralizmu, przyjęcie odpowiedzialności i  konieczność konkurencji. Jednocześnie, jest to przejaw marginalizacji trendów najbardziej radykalnych,  które widza suwerenność jako przymiot należny jedynie bogu i nie akceptują przedstawicielstwa. Włączenie Bractwa do polityki jest przejawem demokratyzacji sytemu; Bractwo jest i będzie istotnym składnikiem życia społecznego Egiptu; gdyby organizacja zdecydowała się na kontestację porządku demokratycznego i opowiedziała się za działalnością podziemną ogromna część Egipcjan byłaby pozbawiona reprezentacji.

Laickie środowiska Egiptu boją się Bractwa nie dlatego, że jest radykalne, ale dlatego, że reprezentuje inne nie – świeckie wartości. Dyskusja  skoncentrowana wokół islamizmu jest nie tylko sporem politycznym, ale także dyskusją nad tożsamością Egiptu.  Wydaje się, że frustracja sił reformatorskich bierze się z przekonania, że wspólny obejmujący ogromne rzesze Egipcjan rewolucyjny wysiłek jest tożsamy z poparciem dla reformatorskiej wizji Egiptu. Nic bardziej, błędnego; Egipt to nie tylko facebook. Tożsamość Egiptu była, jest i będzie kształtowana przez wartości wywodzące się bezpośrednio, bądź będące inspirowane Islamem.

Frustracja sił świeckich jest powodowana postrzeganiem sił islamistycznych jako zagrożenia dla transformacji. Pomimo jednak niepokojących sygnałów ze strony Bractwa oczywistym jest, że organizacja zaistnieje na politycznej scenie, bez względu na preferencje świeckich Egipcjan.  Ideą transformacji jest bowiem polityczne uczestnictwo, nic dziwnego zatem, że fundamentaliści są obecni. Jednocześnie nie oznacza to porażki transformacji jako takiej a jedynie przesunięcie politycznej odpowiedzialności. Problem dobrze obrazuje wypowiedź świeckiego skąd inną intelektualisty Khaleda Fahmy (Dziekana Wydziału Historii Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze): „Wysiłek intelektualny jaki angażujemy w strach przed Bractwem Muzułmański jest zadziwiający. Obawa przed partycypacją islamistów odzwierciedla nasz brak zaufania dla idei demokracji w ogóle”.[23]

Społeczeństwo egipskie jest bardziej podzielone niż życzyliby sobie tego sami Egipcjanie. Egipcjanie dziś widzą, że demokracja i przedstawicielstwo niesie ze sobą ciężar, rywalizacji, tolerancji, swobody konkurencji i szacunku. Czas Mubaraka ukrywał skomplikowane podziały, które dziś stają się realiami trudnej transformacji. Mieszkańcy, Kairu, Aleksandrii i Asuanu muszą określić swój stosunek  do nowoczesności i tradycji; dokonać namysłu jak realia transformacji mają budować tożsamość: egipską, arabska, muzułmańską i chrześcijańską; odpowiedzieć na pytanie o świeckość państwa, źródło suwerenności, legitymację władzy, ideę i jakość przedstawicielstwa, rolę autorytetu i hierarchii; wreszcie –  określić się względem sojuszu z USA i Izraelem.

Egipt dziś to dynamiczna mieszanka oczekiwań, frustracji i antagonizmów. Nic dziwnego zatem, że jest miejscem gdzie dochodzi do podziałów i dyskusji. Egipcjanie widzą, że demokratyzacja jest procesem w którym wolność oznacza nie tylko zniesienie władzy dyktatorskiej ale też wolność, która jest podstawą do tego by wypowiadać głośno swe obawy. Realia społecznych podziałów zaskoczyły wielu, lecz można zaryzykować stwierdzenie że jest to proces naturalny. Umiejscowiony w karbach demokratycznych mechanizmów może być polityczny konflikt rzeczywistością pożądaną – gdyż stać się może podstawą do dialogu i konsensusu.

[1] Narodowa Partia Demokratyczna została utworzona w 1978 roku. Inicjatorem jej powstania był Anwar Sadat, który wprowadzali jednocześnie system wielopartyjny. W wyniku wyborów partia zyskała ¾ głosów o pozwoliło jej na samodzielne sformowanie gabinetu. Zabójstwo prezydenta Sadata w roku 1981 stało się podstawą do wprowadzenia trwającego do dziś stanu wyjątkowego. W okresie władzy Mubaraka stan wyjątkowy był narzędziem ograniczania pluralizmu, co ostatecznie pozwoliło na restaurację systemu monopartyjnego.

[2] http://blogs.independent.co.uk/category/the-foreign-desk/

[3] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1039/eg31.htm

[4] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1039/fr1.htm

[5] http://www.foreignpolicy.com/articles/2011/02/10/don_t_fear_the_brotherhood

[6] The Economist, The autumn of the patriarchs, Feb 17th 2011.

[7] Ahmed Shafik zastąpił w styczniu 2011 mało popularnego Ahmeda Nazifa. Sam Shafik pozostał na stanowisku do marca kiedy to urząd objął powołany przez Najwyższą Radę Wojskową Essam Sharaf.

[8] The Economist, The autumn of the patriarchs, Feb 17th 2011

[9] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1039/fr1.htm

[10] http://www.mei.edu/Scholars/CharlesDunne/tabid/880/ctl/Detail/mid/2988/xmid/1651/xmfid/13/Default.aspx

[11] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1040/fr2.htm

[12]http://www.jihadwatch.org/2011/03/the-main-problem-here-is-the-next-parliament-will-write-the-next-constitution-so-then-the-fanatics-a.html

[13] http://www.aina.org/news/20110321204158.htm

[14] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1039/eg31.htm

[15] Ibidem.

[16] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1040/fr2.htm

[17] Zmiana ustrojowa w Turcji miała miejsce dwukrotnie (w obu przypadkach zakończona wolnymi wyborami zorganizowanymi w roku 1961 i 1983).

[18] IISS Military Balance 2007, p.223

[19] Jeffrey White, The Egyptian Military and the Fate of the Regime, www.washingtoninstitute.org, 03.02.2011

[20] http://washingtoninstitute.org/templateC11.php?CID=543

[21] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1040/fr2.htm

[22] http://www.foreignpolicy.com/articles/2011/02/10/don_t_fear_the_brotherhood

[23] http://weekly.ahram.org.eg/2011/1040/eg4.htm

Tags: , , , ,