U wybrzeży Lampedusy

Libijscy uchodźcy w kolejce po pożywienie, fot. ONZ

Nieustannie rosnąca liczba uchodźców z Afryki Północnej po ostatnich wydarzeniach w Egipcie, Tunezji i Libii zdaje się być procesem, którego nie da się w żaden sposób powstrzymać.

Co prawda Libia już wcześniej stanowiła punkt przerzutowy uciekinierów z całej Afryki, ale w kontekście ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie sprawa masowego exodusu nabiera nowego wymiaru. Dzięki otwartym granicom nielegalni imigranci przecierają wiele szlaków, by dotrzeć do Francji, Niemiec czy Hiszpanii.

Na włoskiej wyspie Lampedusa, która ze względów geograficznych stała się pierwszym miejscem, do

którego docierają imigranci brakuje bieżącej wody i żywności. Uchodźcy koczują w nieludzkich warunkach, a jest ich już ponad 6000 – to o przeszło 1000 więcej niż samych mieszkańców wyspy.

Codziennie napływają nowi, którzy uciekają przed wojną, biedą i brakiem perspektyw na przyszłość. Część z nich została już przeniesiona do obozów na kontynencie, skąd szybko uciekają. Co prawda władze państw europejskich próbują przedsięwziąć jakieś środki, by choć częściowo zapanować nad sytuacją, ale pomysł wprowadzenia policji imigracyjnej oraz pomocy finansowej dla państw Europy, które przyjęłyby imigrantów mogą być traktowane jedynie jako środki doraźne, które wcale nie muszą się sprawdzić.

Europie potrzebny jest pomysł, który bez podważania jej wizerunku umiarkowanego gracza na Bliskim Wschodzie pomoże utrzymać w ryzach falę imigracyjną, która co jakiś czas uderzać będzie z impetem o bramy Starego Kontynentu. A pomysł włoskiego premiera Berlusconiego zgłoszenia Lampedusy do Pokojowej Nagrody Nobla wydaje się w tym kontekście co najmniej kuriozalny, żeby nie powiedzieć absurdalny.

Tags: , , ,