Blondynka w Turcji

Monika Szklanny-Kaçar

Nic nam nie wychodzi lepiej jak etykietowanie ludzi… Sądzenie po pozorach… Po symbolach 

Blondynka w Turcji

Jestem blondynką. Przyjeżdżając do Turcji nie spodziewałam się, że kolor włosów może mieć aż tak istotne znaczenie w postrzeganiu człowieka przez człowieka. Nie tylko mnie oczywiście, ale wszystkich o innym kolorze włosów i odcieniu skóry niż kruczowłosi i śniadzi Turcy.

Sami Turcy mówią, że mają „słabość” do blond włosów. Przy czym kolor opatrzony jest negatywnymi stereotypami. Postrzeganie blondynki jako kobiety „lekkich obyczajów”, skłonnej do zawierania znajomości tylko w jednym celu (jakim, łatwo sobie wyobrazić) jest tutaj bardzo powszechne.

Jeszcze 30 albo ciut więcej lat temu mało kto miałby takie skojarzenia. Teraz chyba już większość sądzi, że łatwo mogą taką blondie poderwać i „skonsumować”. Nie ma mowy, by ładna blond dziewczyna spokojnie przeszła ulicą bez zaczepki, czy jakiegoś docinka. Niektórzy panowie robią to z wyczuciem, inni bez ograniczeń. Gorąca śródziemnomorska krew gotuje się w nich do temperatury 100oC! A Turczynki są po prostu zazdrosne.. Trudno się im dziwić.

Jakie są przyczyny?

Warto jednak wyjaśnić skąd wziął się taki stereotyp w myśleniu przeciętnego Turka.

Istnieją dwa główne czynniki, które stały się powodem takiego nastawienia do piękności (bądź wątpliwych piękności) koloru blond.

 1. Winni są turyści z rożnych krajów przyjeżdżający tu na urlop i szukający rozrywki w danym kierunku, nie przebierając w towarzystwie. Często płacąc za świadczone usługi sowicie (tak robią przede wszystkim Brytyjki).

 2. Napływ kobiet o najstarszym zawodzie świata z takich krajów jak Ukraina, Rosja, Białoruś. Stamtąd, gdzie są problemy z pracą i słabą, zniszczoną przez system gospodarką. W tureckiej świadomości Polki dołączyły do tej grupy, do całkiem niedawna przeciętny Turek nie wiedział, że Polska to nie Rosja… Jeśli jesteś Polką, mówiącą po turecku, nie daj Boże blondynką, to dla Turka jesteś Rosjanką. Według nich tylko one tak szybko uczą się tureckiego, co się im niewątpliwie przydaje w… bliskich kontaktach międzyludzkich.

Mój przypadek

Sama doświadczyłam poniżającego traktowania ze strony celników w Kuşadası, którzy zapowiedzieli mi, że jeżeli opuszczę port w Kuşadası, to mam sobie szukać innego tureckiego portu, by wpłynąć do niego z powrotem. Miałam wizę, niestety nieważną od jednego dnia, gdyż minął jej termin (czego nie zauważyłam, bo data była lekko zamazana na pieczątce). Powinnam wyjechać z Turcji i wjechać z powrotem, by uzyskać ważną wizę.

Jednak byłam w szoku po tym, co usłyszałam. Spytałam, dlaczego mam szukać sobie innego portu (to nie takie proste), a oni mi na to , że wiele jest kobiet lekkich obyczajów, które tak jak ja chcą działać w Turcji…

Szczęka opadła mi do kolan. Dosłownie! Tak się wściekłam i mój przyszły mąż również, że sprawa zawędrowała do Naczelnego Urzędu Celnego w Ankarze i Głównej Komendy Policji. Rezultatem była wizyta Głównego Komendanta Policji z Ankary w Kuşadası w obecności mojego męża. Urzędnicy dostali naganę.

To nie jest moje jedyne przykre doświadczenie, ale najgorsze. Inne to takie, że nie mogę spokojnie poruszać się ulicami, żeby nie słyszeć cmokania (oznacza zachwyt, bądź odwrotnie – dezaprobatę), czy tekstów typu „dokąd idziesz śliczna, może się zabawimy” itp. To spowodowało, że w pewnym okresie mało chodziłam sama po ulicach, rower mam, ale nie jeżdżę mimo szczerych chęci. Źle się czuje z tym wszystkim. Jeżeli wychodzę to z mp4 na uszach i okularami słonecznymi na nosie… nie widać mnie i ja nic nie słyszę… Totalne ignorowanie to najlepsze wyjście.

Istnieje jednak i drugi aspekt bycia blond. Często ten kolor włosów ułatwia pozytywne załatwianie różnych spraw. Wśród Turków również są blondyni i kolor ten jest pozytywnie odbierany w różnych środowiskach, jest unikatowy w skali kraju.

Autorka, profesjonalna przewodniczka po Turcji, prowadzi blog, poświęcony temu krajowi: