Rewolucje w świecie islamu

Jörg Armbruster, Arabska wiosna. Rewolucja w świecie islamskim, przełożył z niemieckiego Robert Kędzierski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Katowice 2012, ss. 232

Czy Arabowie potrafią żyć w demokracji? Takie pytanie stawia w swej książce Arabska wiosna. Rewolucja w świecie islamskim opublikowanej w roku bieżącym przez Wydawnictwo Dolnośląskie korespondent niemieckiej telewizji ARD, Jörg Armbruster.

W pracy tej Armbruster przywołuje badania egipskiego specjalisty nauk społecznych i politologa Profesora Moataz’a Abdel Fattah’a z Kairu, który w wydanej w 2006 roku książce Democratic Values in the Muhlim zaprezentował wyniki przeprowadzonej przez siebie w tej materii na początku XXI wieku analizy. Ze studiów tych jednoznacznie wynikało, iż większość respondentów była zainteresowania odsunięciem od władzy autokratów, tak w Egipcie, Syrii, jak i Maroku. Natomiast w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Omanie uczestnicy ankiety opowiedzieli się za emiratem i sułtanatem, choć już w Kuwejcie byli za wybieralnymi władzami. W Libii, ZEA, Omanie i Arabii Saudyjskiej pytani przez Fattah’a odbiorcy sondy nie kryli zaś swych sympatii do ówcześnie rządzących tymi państwami elit władzy. Jednak, o czym pisze Armbruster, od roku 2005 dało się zauważyć znaczny wzrost sympatii demokratycznych w Egipcie, Tunezji i Jordanii. Zjawiska tego nie chcieli bądź nie potrafili, z wiadomymi dla siebie konsekwencjami, właściwie zinterpretować bliskowschodni dyktatorzy.

Warto dodać, że Jörg Armbruster pracował w charakterze dziennikarza w państwach Bliskiego Wschodu w okresie, gdy przez kraje regionu przetoczyła się fala głębokich protestów, które zdmuchnęły z politycznej mapy wielu z tamtejszych dyktatorów. Przygotowywał w tym czasie dla ARD reportaże. Zresztą doświadczenie w tej specjalności na Bliskim Wschodzie zbierał już wcześniej, ponieważ pracował tu (m. in. w trakcie wojny w Iraku) dla ARD w latach 1999 – 2005. Wrócił do tego zajęcia w sierpniu 2010 roku, było więc mu dane Arabską Wiosnę oglądać na własne oczy i mógł nadawać reportaże na żywo bezpośrednio z terenów ogarniętych antyrządowymi rewoltami.

Książka jest więc pokłosiem zdarzeń, które przeżył Armbruster osobiście. Poddaje w niej analizie arabskie zrywy, prognozuje ich perspektywy, stara się rozstrzygnąć kwestię związków między islamem a demokracją. Utrzymaną w konwencji reportażu, tudzież szkicu publikację czyta się bardzo dobrze.

Armbruster omawia w Arabskiej wiośnie protesty z przełomu 2010/2011 roku, wskazuje ich przyczyny, obok tych, które są zwyczajowo podkreślane, jak bezrobocie, bieda, nierówności społeczne, wzrost cen, korupcja, nepotyzm i prześladowania, również takie jak podłoże religijne oraz etniczno – plemienne. Wskazuje też na różnice w przebiegu rewolucji w poszczególnych krajach stawiając pytania o to dokąd państwa te zmierzają. Opisuje niemiecki dziennikarz przebieg powstańczych zrywów oraz konsekwencje każdego z nich dla danej społeczności, regionu i świata. Pokazuje również negatywne aspekty przemian oraz ich potencjalne następstwa w postaci destabilizacji regionu, wzrostu przestępczości, niepewnych rezultatów obalenia dyktatorów Husniego Mubaraka w Egipcie, Ben Alego w Tunezji, czy Muammara Kaddafiego w Libii. Zauważa Armbruster, że zwycięstwo nie niesie ze sobą zawsze tylko li miodu, lecz też palące problemy, które stoją przed młodymi demokracjami do rozwiązania. Takie, jak bezrobocie, gojenie porewolucyjnych ran zbroczonych suto krwią, ograniczenie przestępczości, likwidacja korupcji, które to procesy wymagają żmudnej pracy i przede wszystkim czasu.

Armbruster podziela pogląd Fattah’a, iż w demokracji arabskiej dużo większe znaczenie odgrywa religia, i że jest ona w krajach arabskich możliwa, lecz przez długi okres będzie to demokracja podbudowana na Koranie. W związku z tym uważa, że pierwszymi beneficjentami przewrotów będą przede wszystkim islamiści, np. Bractwo Muzułmańskie, ponieważ świeckie partie, słabo zorganizowane, będą się jeszcze przez wiele lat kształtowały oraz uczyły uprawiania skutecznej polityki. Obawia się też o to, że korzyści z zamętu, jaki wytworzył się po obaleniu tyranów będą chcieli osiągnąć też wcześniejsi ich współpracownicy, którzy w odpowiednim momencie dokonali wolty oraz wojskowi, tak jak stało się to po obaleniu Mubaraka w Egipcie, na czym to złoty interes zrobili właśnie generałowie.

Również dla państw ościennych nowe rozwiązania pozostają wielką niewiadomą, ponieważ przewidywalne reżymy zostały zastąpione przez nieprzewidywalne demokracje. I to takie, które będą musiały zmierzyć się z potężnymi problemami gospodarczymi oraz przekonać uczestników powstańczych zrywów, że warto było angażować się w walkę o obalenie dyktatur.

Armbruster podkreśla to, iż demokracje arabskie wcale nie muszą być dokładnie takie same, jak te, które są charakterystyczne dla państw zachodnich. Za wielki ich sukces uznaje to, iż były one kreowane oddolnie i wypływały z wewnętrznej potrzeby społeczeństw arabskich, a nie inspirowane przez państwa zachodnie, które wchodziły przez całe lata z dyktatorami w różne mezalianse.

Właśnie, niemiecki dziennikarz nie szczędzi gorzkich słów elitom rządzącym państw zachodnich, głównie Francji, Włoch, USA, a także i własnego państwa za to, iż bardziej ceniły sobie arabską ropę i bogactwa naturalne niż prawa człowieka oraz demokrację. Można odnieść wrażenie, że chce powiedzieć, iż państwa te nie mają moralnego prawa ingerować w to jakiego kształtu będą arabskie demokracje.

Pokazuje Armbruster dużą rolę mediów społecznościowych, takich jak Facebook, Twitter, blogi, oraz satelitarna telefonia komórkowa, smsy które przyczyniły się w znacznej mierze, bo umożliwiały samoorganizację młodzieży, do obalenia dyktatorów.

Jörg Armbruster przebywa w Egipcie, Tunezji, Libii, czy Syrii. Spotyka się i rozmawia, na tyle na ile to możliwe, z ludźmi, opisuje to co widzi i słyszy. Książka nie jest więc pozbawiona emocji oraz zawiera wiele żywych obrazów.

W Egipcie dyskutuje z opozycyjnym przywódcą Ahmadem Salahem oraz przedstawicielami Bractwa Muzułmańskiego, którzy oburzają się na to, gdy ktoś próbuje przypiąć im łatkę religijnych ekstremistów. W Libii ma ograniczone możliwości gawędzenia z mieszkańcami tego państwa, ponieważ na krok, tak jak zresztą wszystkich innych dziennikarzy, nie odstępuje go państwowy anioł stróż, który oficjalnie ma zapewnić ekipie telewizyjnej bezpieczeństwo. Przy przedstawicielu reżymu wszyscy wypowiadają się ładnie i składnie, kochają tylko „Boga, Kaddafiego i Libię”, wszystko wszystkim się podoba i odpowiada.

Podaje Armbruster wiele ciekawostek związanych z przebiegiem rebelii w Egipcie. Relacjonuje protesty i starcia rebeliantów z zaciekłymi orędownikami Mubaraka w Kairze, gdzie w ruch idzie gaz łzawiący, gumowe (i nie tylko) pociski, kamienie brukowe, koktajle Mołotowa, stalowe pejcze i bicze, pałki, kastety i metalowe pręty oraz dochodzi do rękoczynów, rozlewów krwi. Zmagania i wystąpienia setek tysięcy Egipcjan na ulicach dużych miast. Właśnie dużych dlatego, że w małych miastach protestów nie ma z obawy przed reżymem, podobnie jak na wsi, gdzie ukształtował się i trwa sojusz „ołtarza z tronem” – właściciel ziemski wyrzuci protestującego przeciwko Mubarakowi z pracy, partia palcem nie kiwnie i w niczym nie pomoże, a imam potępi za nieposłuszeństwo Bogu. Gdzie panuje przekonanie, że Mubarak zapewnia jakąkolwiek stabilizację, której gwarancji nie mogą dać rebelianci, co przy wzrastającym chaosie i przestępczości po wypuszczeniu z więzień tysięcy kryminalistów stanowi dla nich dodatkowe, zbyt duże ryzyko.  I to w sytuacji, gdy wyczekującą pozycję zajmuje wojsko, które najzwyczajniej w świecie bacznie przygląda się temu co się dzieje, aby w odpowiednim momencie stanąć po stronie zwycięzców. Armia, która uzyskała od Mubaraka i USA szereg przywilejów, której to przecież oficerowie opływają w luksusach.

Jörg Armbruster zwraca też uwagę na rozbieżności występujące w łonie samej opozycji. Wskazuje na to, że tworzą je środowiska, takie jak Ruch 6 Kwietnia, które są przeciwne jakimkolwiek rozmowom z Mubarakiem, lecz są też i takie, jak Rada Mędrców, które pragną z nim pertraktować. Część opozycjonistów nie potępia w czambuł całego dziedzictwa Mubaraka, który zagwarantował wielu ludziom wygodne życie oraz stworzył klimat do inwestycji i rozwoju gospodarczego. Występują jednak przeciwko niemu zarówno ludzie młodzi, jak i ci, którym żyło się za jego rządów stosunkowo dobrze, bo ciśnie ich gorset dyktatury oraz samowola urzędników.

Rozmówcy Armbrustera podkreślają hipokryzję Zachodu, który popierał Mubaraka przymykając oczy na nadużycia w obawie przed islamistami, nie chciał zauważyć faktu sfałszowania przez niego wyników wyborów z listopada 2010 roku i jeszcze wcześniej, w 2005 roku. Niemiecki reporter wskazuje także na to, że Mubarak był uznawany za partnera również przez rząd jego państwa, który wspierał dyktatora finansowo. Przypomina autor, iż Niemcy przyznały na lata 2011 – 2012 Egiptowi łącznie 190 mln euro na rozwój gospodarczy. Poddaje Armbruster Zachód krytyce za pobłażliwą postawę przez ponad 30 lat. Dodaje, że w Egipcie młodzi ludzie chętnie przyjmują liberalne myślenie, prawa człowieka i idee wolności, chcą być bliżej Zachodu, lecz szokują ich panujące tu podwójne standardy. Egipcjanie nie rozumieją dlaczego Izrael bez konsekwencji może prowadzić walkę przeciw Palestynie w Strefie Gazy, a Palestyńczycy natomiast są potępiani za każdy akt przeciwko Żydom.

Omawia w swej książce Armbruster także kulisy przewrotu w Tunezji. W barwny sposób przedstawia historię 28 – letniego Muhammada Buaziziego, którego skrajne ubóstwo i samowola urzędników skłoniły do targnięcia się na własne życie i dokonania publicznego samospalenia. Pokazuje biedę Tunezyjczyków, gdy ich wódz Ben Ali pławi się w luksusach. Przybliża wydarzenia, które poprzedziły obalenie Ben Alego do czego również przyczyniła się zaniedbana i słabo opłacana armia odmawiając wykonania rozkazu strzelania do demonstrantów. Wojsko pomogło także rewolucjonistom w Jemenie. Po ich stronie wystąpili to dotychczasowi orędownicy prezydenta Alego Abdullaha Saliha, gen. Mjr Ali Mohsen al – Ahmar. Generał był związany z reżimem przez 33 lata. Czy tacy opozycjoniści stanowią rzeczywiście alternatywę dla reżymów? A może ludzie pokroju gen. Aliego Mohsena, szefa 1 Dywizji Pancernej, który wjeżdża czołgami do stolicy Jemenu pod pozorem obrony demonstrantów, choć trzeba być naiwnym, aby nie uznać aktu tego za podjęcie próby budowania własnej pozycji w walce o schedę po Salihu? Czy reżymowi generałowie, którzy przechodzą na stronę ruchów antydyktatorskich są najlepszym gwarantem demokratycznych przemian?

Armbruster przybliża też sytuację w Bahrajnie, gdzie milcząca do tej pory szyicka większość wystąpiła przeciwko sunnitom, dla których to były zarezerwowane do tej pory wszelkie lukratywne stanowiska i wysokie apanaże. Szyici, którzy cieszą się poparciem ze strony USA mających w Bahrajnie największą bazę marynarki wojennej w regionie.

Wiele miejsca poświęca sytuacji w Syrii rządzonej przez mniejszość alawitów. Zwraca uwagę na to, że podłoża konfliktu należy szukać również w tak trywialnych wydawałoby się sprawach jak użytkowanie wody. Jej to bowiem brak w mieście Dara stał się bezpośrednią przyczyną wystąpień przeciwko rządom Baszara al – Asada. Susza podsyca konflikt, kreuje masowe migracje, powoduje wzrost bezrobocia. Opisuje autor mafijny system władzy panujący w Syrii. Nepotyzm. Najważniejsze funkcje w Syrii pełnią, obok Baszara, jego brat Maher al – Asad, szef Czwartej Dywizji, elitarnej jednostki stojącej na straży interesów reżymu; Asef Szawkat, szwagier prezydenta, były szef tajnych służb sprawujący funkcję zarządzającego naczelnym sztabem armii; Rami Machluf, kuzyn Baszara, kontrolujący wiele obszarów gospodarki, w tym branżę telekomunikacyjną.

Z zainteresowaniem przygląda się sytuacji w Libii. Wskazuje na to, że z początkiem XXI wieku niemal wszystkie duże państwa Europy szukają zbliżenia z Kaddafim, by wejść tu na rynek ropy naftowej. Przyjaźń z tyranem łączy Nicolasa Sarkozy’ego i Silvio Berlusconi’ego. Francja zawiera z Libią umowy warte 10 mld euro. Motorem napędowym protestu przeciwko Kaddafiemu jest miasto Bengazi. Zresztą Armbruster twierdzi, że do zwycięstwa powstańców nie doprowadziły wcale przewroty inspirowane przez opozycję, lecz słabości i błędy reżymu. Dodaje, że istotne dla sukcesu powstańców było przejście na ich stronę libijskiego ministra spraw wewnętrznych Abdela Fataha Junisa, za którym poszła też część armii, a potem Mahmuda Dżbrila i Alego Tarhuni oraz przede wszystkim wsparcie samolotów bojowych NATO. Zauważa natomiast autor, że wcale nie jest tak, iż wszyscy Libijczycy popierają bezkrytycznie opozycjonistów, a Kaddafi ma bardzo duże uznanie w zachodnie części państwa.

Książka Jörga Armbrustera jest pozycją faktograficzną. Zawiera wiele ciekawych spostrzeżeń oraz istotnych informacji. Pokazuje też, że bliskowschodnie przewroty miały różne oblicza a ich konsekwencje są i będą różnorakie.

Jörg  przełożył z niemieckiego Robert Kędzierski, Wydawnictwo Dolnośląskie, Katowice 2012, ss. 232