Syria bez chrześcijan?

 

Los syryjskich chrześcijan jest zagrożony. Wielu ginie, mnożą się czystki etniczne, większość myśli o emigracji. Rebelianci walczą bowiem z Assadem pod hasłem: alawici do grobu, chrześcijanie do Bejrutu, Syria dla muzułmanów. A co na to NATO?

Po roku niemal codziennych kłamstw, jątrzenia i nagonki na władze w Damaszku, wielki dziennik amerykański New York Times niespodziewanie przywdział owczą skórę i usiłuje odwracać kota ogonem. Już nie powtarza bzdur o ślepym ostrzale całych dzielnic miast oraz o masowych egzekucjach mieszkańców przez armię rządową, np. w Homs. W artykule pióra hinduskiego dziennikarza Kapila Komireddi pt. „Syria’s Crumbling Pluralism” pisanym z Damaszku i opublikowanym w NYT  3 sierpnia  2012 wychodzi na to, że właściwie wszystko wygląda odwrotnie niż pisano dotychczas. Artykuł stwierdza nareszcie, że prześladowanie mniejszości, rzezie i czystki etniczne to raczej sprawka rebeliantów i że to rząd Assada jest gwarantem społeczno-religijnego pokoju w Syrii. Tekst jest tak niezwykły i tak odmienny od dotychczasowej linii propagandy USA, że postanowiłem go tu przytoczyć prawie w całości w tłumaczeniu dla tych, którzy nie zechcą sięgnąć do oryginału:

(…) 2,3 miliona syryjskich chrześcijan, czyli 10% społeczeństwa, miało za Assadów lepiej nawet niż sami alawici, szyicka sekta, do której należy rządząca Syrią dynastia. Mimo to, poparcie chrześcijan dla Assada nigdy nie było bezwzględne. Niektórzy otwarcie wzywali do zmian politycznych w pierwszych miesiącach po wybuchu antyrządowego powstania. Jednak w miarę jak rebelia dostawała się pod kontrolę sunnickich powstańców, sympatyzujących lub wręcz związanych z al-Kaidą, chrześcijanie się z niej wycofali.   

(…) Pewien praktykujący chrześcijanin powiedział mi, że zawsze uważał się przede wszystkim za Syryjczyka i że tożsamość wyznaniowa pojmowana politycznie nigdy wcześniej nie przyszła mu do głowy, aż do czasu gdy na początku roku banda rebeliantów napadła na jego rodzinę w Homs. „Przypięli nam taką łatkę – powiedział . Lecz jeśli ich rewolucja jest dla wszystkich, jak twierdzą, to dlaczego wymierzona jest w chrześcijan? Oni wcale nie walczą o wolność, a już na pewno nie o wolność dla każdego”

Ponieważ saudyjska broń i pieniądze umacniają Armię Wolnej Syrii (FSA), ponad 80.000 chrześcijan, których FSA wypędziła z Hamidiya i Bustan ad-Diwan w prowincji Homs w marcu musiało stopniowo pożegnać się z nadzieją, że kiedykolwiek wrócą do swych domów. Czystki etniczne prowadzone przez FSA sprawiają również, że przynajmniej część sunnitów, którzy na początku popierali rebeliantów, oraz wielu z dotąd nieprzekonanych Syryjczyków, obecnie na nowo popiera Assada. Wielu, którzy przedtem uważali jego reżim za kleptokrację, teraz widzi w nim najlepszego gwaranta zagrożonego pluralizmu etniczno-religijnego, bez którego Syria pogrąży się w krwawym i długoletnim chaosie.

Sunnicki sklepikarz w zubożałej szyickiej dzielnicy Set Zaynab, częściowo zniszczonej w czasie starć w Damaszku w zeszłym tygodniu, już nie popiera powstania. „Chciałem aby Assad odszedł, bo jest skorumpowany. Ale to co tu się stało, co tu zrobili, to mnie przeraża. Nie mogę popierać zabijania moich sąsiadów w imię zmiany. Nie wprowadza się demokracji zabijając niewinnych ludzi lub paląc szyickie meczety. Syryjczycy tego nie robią. To robota nasłanych wahhabitów z Arabii Saudyjskiej.”

Próby podejmowane przez FSA, aby zniszczyć stary meczet Saida Zeinab, nazwany imieniem wnuczki Proroka Mahometa, bardzo czczonej przez miejscowych szyitów, zostały odparte. Jak dotąd nie spowodowały one ucieczki sunnickiej mniejszości z tej dzielnicy – wielu szyitów sprzeciwiło się zrzucaniu na nich winy za zbrodnie, jakie popełniają rebelianci. Przez ostatni tydzień kilkunastu Syryjczyków – głównie szyitów i chrześcijan, ale również kilku sunnitów – zapewniło mnie o swej decyzji o zaciągnięciu się pod broń, aby bronić prezydenta Assada.

 Obojętność, jaką wykazuje wspólnota międzynarodowa dla pogarszającej się sytuacji mniejszości religijnych w Syrii i niemal całkowity brak krytyki wobec postawy zachodnich rządów zjednoczonych przeciw Assadowi, rodzi silny antyamerykanizm wśród wielu świeckich Syryjczyków, którzy widzą jak USA sprzymierzają się z Arabią Saudyjską, źródłem fanatycznego wahhabizmu, przeciwko najbardziej konsekwentnie świeckiemu państwu w świecie arabskim.

(…) Większość Syryjczyków, niezależnie od wyznania, chce zmiany tego rządu. Ale zbrojne ugrupowania, które kontrolują to powstanie, skażone obecnością bojowników al-Kaidy i skorumpowane saudyjskimi pieniędzmi, odpychają wielu ludzi od sprawy.

W półtora roku po wybuchu powstania wojska Assada są już zmęczone i podłamane. Mimo to nie widać oznak masowego powstania w żadnym z większych miast. Natomiast tam, gdzie rebelianci na saudyjskim żołdzie uderzają na wybrane punkty i armia syryjska odpowiada im swą przeważającą siłą i uderza przesadnie – media zaraz robią z tego materiał umieszczany w Internecie. 

Ci, którzy proponują pokojowe rozwiązania polityczne , jak sygnatariusze tzw. apeli z Sant’Egidio w zeszłym tygodniu we Włoszech, są pomijani przez sekciarskich przywódców opozycyjnej Syryjskiej Rady Narodowej, która domaga się od wspólnoty międzynarodowej aby dać im broń przeciwlotniczą.”    

Artykuł zawiera na koniec znamienne oskarżenie pod adresem elit politycznych USA: „Waszyngton ma świadomość skali tego problemu. Już w czerwcu 2011 Robert Stephen Ford, ambasador USA w Syrii, poinformował swych partnerów w korpusie dyplomatycznym w Damaszku o tym, że al-Kaida spenetrowała szeregi FSA. Popierając nadal Arabię Saudyjską w jej dążeniu do destabilizacji Syrii, Waszyngton wzmaga kryzys humanitarny w tym kraju, który odbije się nam wkrótce moralną czkawką, zwłaszcza, że w niczym nie wzmocnimy tu Izraela ani nie osłabimy Iranu”.

<

Mamy więc coś bardzo ciekawego. NYT otwarcie stwierdza, że popierana przez Zachód FSA tępi i prześladuje mniejszości wyznaniowe w Syrii ponieważ jej celem jest wprowadzenie szarijatu i likwidacja świeckiego, tolerancyjnego państwa wielowyznaniowego. Można by zapytać: Jak to? NATO i USA na to pozwalają? Czy to możliwe, że chrześcijańskiej Ameryce i Europie zależy na powstaniu jeszcze jednego państwa muzułmańskich fundamentalistów?

Odpowiedź jest w moim przekonaniu dość prosta: wszystko, co w wyniku tej polityki dzieje się na Bliskim Wschodzie, ma na celu interes Izraela.

Fundamentalizm muzułmański jest w tej doktrynie elementem mile widzianym, bo tworzy pożądaną dla Izraela strefę zamętu na Bliskim Wschodzie. W takiej strefie zużywa się wewnętrznie większość sił jego naturalnych wrogów i jest ona przez to łatwiejsza do kontrolowania. Muzułmanie, a zwłaszcza Arabowie zabijają się wtedy sami, zdradzają się nawzajem, nie potrafią wygenerować skutecznej i dalekosiężnej strategii obronnej,  łatwo ulegają manipulacjom oraz penetracji przez służby specjalne USA i Izraela, pogrążają się w poczuciu bezradności i niskiej samooceny. Fundamentalizm muzułmański jest w tej koncepcji korzystny, bo pomaga utrzymać wrogów i rywali USA w stanie chronicznego niedorozwoju społeczno-gospodarczego, w ustroju archaicznych feudalnych monarchii i w roli dostawców najprostszych surowców energetycznych. A chrześcijanie? No cóż, oni są tam w zasadzie niepotrzebni, a już na pewno nie tyle ważni, aby ich bronić. Priorytety już dawno uległy przesunięciu w inną stronę.

Pozostaje jeszcze wyjaśnić skąd taka zmiana w polityce informacyjnej NYT. Czyżby spóźniona skrucha? Myślę, że jest to decyzja wyrachowana, bo prawdopodobnie na odwrócenie dynamiki zdarzeń jest już i tak za późno. Cel został właściwie osiągnięty. Wojna domowa w Syrii, rozkręcona z zewnątrz dużym nakładem sił i środków, już narobiła tylu szkód, dokonała takich spustoszeń moralnych i tak głęboko podzieliła społeczeństwo, że zatrzymać spiralę czystek, zemsty i prześladowań będzie bardzo trudno, nawet jeśli interwencja z zewnątrz nie dojdzie do skutku. Pozostaje teraz obserwować jak wraz z całym regionem Syria pogrąża się w strefie zamętu, którego końca nie widać. Uwikłany w to Assad, nawet jeśli przetrwa, nie będzie już w stanie ani zagrozić Izraelowi ani pomóc Iranowi w razie większych kłopotów. I o to właśnie chodziło.

W tekst wplatam cztery filmy z wypowiedziami syryjskich chrześcijan na temat sytuacji w ich kraju. (1) Chrześcijanie wyrażają swe obawy i poparcie dla Assada; (2) Prof. Yvonne Haddad z Uniwersytetu Georgetown mówi o historii relacji chrześcijańsko-muzułmańskich na Bliskim Wschodzie i zagrożeniu jakie stwarza dla chrześcijan rosnący fundamentalizm muzułmański; (3) Rosyjska dziennikarka Maria Finoszyna pokazuje słynną Maaloulę w Syrii, ostatnie miasteczko na świecie, gdzie w domach mówi się jeszcze na co dzień językiem aramejskim, tym samym, którym mówił Chrystus i apostołowie. Maaloula to dziś zagrożony bastion najstarszego wschodniego chrześcijaństwa. Mieszkańcy skarżą się i pokładają nadzieję w prezydencie Assadzie i jego armii. (4) Nabożeństwo w intencji poparcia dla rządu w katedrze syryjskiej w Damaszku z udziałem chrześcijan kilku wyznań i muzułmanów. Wypowiedzi po arabsku podkreślają jedność narodu syryjskiego i tradycyjną zgodę jaka panowała między wyznaniami w Syrii od czasów kalifatu i Saladyna.  

Źródło: Bogusław Jaznach