Co mówi Bóg?

ks. dr Rafiq Khouri w rozmowie z Michałem Ziemowitem Buśko

 

Proszę tędy, Abuna zaraz przyjdzie. Niech pan spocznie, przyniosę kawę.

Gospodyni opuściła mnie wycierając po drodze kurz z półek z książkami. Usiadłem w zbyt miękkim fotelu ciągle zastanawiając się jakim cudem w pomieszczeniu jest tak przyjemnie chłodno.

Wkrótce w pokoju pojawił się około pięćdziesięcioletni mężczyzna o żwawym spojrzeniu i kępie rozczochranych włosów na głowie. Ksiądz dr Rafiq Khoury, proboszcz Rzymskokatolickiej Parafii pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Birzeit (Zachodni Brzeg Jordanu).

Usiadł i napełnił filiżanki kawą z kardamonem.

Chcesz rozmawiać o teologii ? Zapytał.

Tak.

Skąd jesteś?

Z Polski.

To dobrze, jeszcze nie rozmawiałem z Polakiem.

Czy chrześcijanie Ziemi Świętej są dyskryminowani?

Tak, jeśli mowa o Palestyńczykach, to z pewnością tak.

Przez kogo?

Przez państwo Izrael, przez izraelskie prawodawstwo, i izraelskich polityków. Przez realia okupacji, która powołując sie na objawione prawdy krzywdzi. Wszystko jest kwestią interpretacji. Słowa Boga trzeba odczytywać tak by czynić dobro. Bóg jest bogiem krzyża, nie miecza. Niestety w Ziemi Świętej dziś, mało kto o tym pamięta.

Czy Bóg wzywa zatem do walki?

Nie, bo nie jest politykiem… choć takie interpretacje są poniekąd zrozumiałe.

Dlaczego?

Bo przewijają się przez tradycję i kulturę. Bóg stawał się panem świętej wojny bo ludzie tworzyli go na własne podobieństwo i dla własnych potrzeb. Jahwe Starego Testamentu był plemiennym Bogiem, do którego modlono się o powodzenie w bitwach i karę dla wrogów. Podobne interpretacje zresztą, choć dalekie od trybalizmu, były obecne w tradycji chrześcijańskiej. Dzisiaj jednak nie można ich usprawiedliwiać, wręcz przeciwnie. Musimy przypominać o objawianiu prawdziwym, które nie ma nic z polityką wspólnego.

Dzisiejsze zrozumienie słowa Bożego nie może dziać się w oderwaniu od realiów historycznych czy społecznych. Kiedy istnienie Izraelitów było zagrożone, modlitwa o boskie wsparcie była sprawą zrozumiałą. Dziś Izrael jest potężny i bezpieczny. Po raz pierwszy od tysięcy lat Żydzi nie musza się martwić o swoje przetrwanie. Nie są zagrożeni militarną interwencją, nie grozi im Holocaust. Żydzi  są  w momencie, w którym nie muszą modlić się o zwycięskie bitwy.

A modlą się?

Wiem, że większość Żydów, w szczególności tych, którzy pamiętają żydowsko-palestyńską koegzystencję, to ludzie którzy nie życzą nam krzywdy. Oni krzywdy po prostu jej nie widzą, albo ją usprawiedliwiają…  Ale są też i ci, którzy doskonale zdają sobie sprawę z naszej krzywdy i są za nią odpowiedzialni  – głównie politycy, czy religijni przywódcy żydowscy w politykę uwikłani.   

Jak ksiądz definiuje syjonizm?

Syjonizm dziś, to ideologia kolonialnej ekspansji i rasowej supremacji, która wykorzystuje objawione słowo dla osiągnięcia politycznych i terytorialnych korzyści.

Kosztem Palestyńczyków …

Nie tylko. Syjonizm cofa dorobek cywilizacyjny ludzkości.  Jest powrotem do tradycji plemiennych, kodeksem moralnym, który używa krzywdy innych dla źle pojmowanego szczęścia nacji własnej.

Pytanie o syjonizm jest dla mnie szczególnie ważne, bo dotyczy mojej tożsamości jako Palestyńczyka i katolickiego księdza. Moją rolą jest stanie po stronie prawdy, moją odpowiedzią jest teologia.

Teologia kontekstualna?

Tak – teologia, która szuka znaczenia słowa Bożego w kontekście realiów społecznych, historycznych i kulturowych – inaczej teologia inkarnacji, która łączy ponadczasowe, wieczne, objawione słowo Boga z czasem, w którym żyjemy teraz; łączy teologię z: kulturą i historią. Jest więc pryzmatem, przez który musimy patrzeć  by zrozumieć co do nas mówi Bóg.

To zapewne trochę skomplikowane …

Nie aż tak bardzo jak by się mogło wydawać. Teologia w Palestynie to nie abstrakcyjna nauka czy jedynie wyspecjalizowany namysł szukający rozumowych podstaw wiary. To codzienna konieczność i powszednia refleksja wielu, także zwykłych ludzi, ale przede wszystkim …  Narzędzie przetrwania.

Przynajmniej od czasu Wojny Sześciodniowej.  

Dlaczego?

Wojna sprowokowała szereg poniekąd nowych dla nas pytań. Zaczęliśmy się zastanawiać czym i jaka jest misja chrześcijan w obliczu okupacji, co to znaczy być chrześcijaninem Arabem, co znaczy nasza palestyńskość. Do tego doszedł problem etnicznej dyskryminacji. Rozbudowa osiedli, zabór ziemi, judaizacja Jerozolimy – wydażenia, które naprawdę wstrząsnęły życiem Palestyńczyków, w tym chrześcijan. Co więcej okupacja stała się nie tylko zagadnieniem natury politycznej, ale także problemem teologicznym.

W jaki sposób?

Izraelska kolonizacja  w dużej mierze upatruje swą legitymację w objawieniu. Innymi słowy – prawo do podboju jest tłumaczone Boską wolą. Teologia kontekstualna służy zatem jako argument w dyskusji z manipulacją objawienia. Inna sprawa, że powstanie teologii kontekstualnej było praktyczną potrzebą duszpasterstwa. Ludzie byli zagubiemi. Przychodzili i  mówili: Żydzi zabierają naszą ziemię i niszczą uprawy, przychodzą z karabinem na ramieniu i Pismem Świętym pod pachą. Czy tego chce Bóg? Wielu się poddało,  porzucili wiarę.

W warunkach okupacji, namysł teologiczny stał się zatem konieczny. Palestyńska teologia kontekstualna jest odpowiedzią na pytania praktyczne, a zarazem najważniejsze. Jest warunkiem  naszego przetrwania i narzędziem w sporze o prawdę.

Co jest zatem prawdą?

Prawda została objawiona dwa tysiące lata temu, a my musimy ją odkrywać ciągle na nowo. Klasyczna teologia mówi o uniwersalnym ponadczasowym posłannictwie miłosiernego Chrystusa. Teologia kontekstualna mówi o tej samej prawdzie, ale w odniesieniu do konkretnych realiów społecznych. Realia okupacji powodują, że problemy dnia codziennego stają się problemami teologicznymi.

Na przykład jakie?

Weźmy za przykład choćby zagadnienie ziemi. Syjonizm powstał jako idea kolonizacji skoncentrowana wokół hasła „ziemia bez ludzi dla ludzi bez ziemi”, ignorując prawa rdzennej ludności palestyńskiej. Jednocześnie jednak syjoniści doskonale wiedzieli, że upragniona przez nich ziemia ma własnych mieszkańców. Syjonistyczna idea powrotu do „ziemi bez ludzi” oznaczała zatem odzyskanie własności przynależnej jedynie Żydom– ziemi obiecanej. Mimo swojej laickiej czy lewicowej genezy syjonizm powstał jako ruch wypełniający historyczną koniczność objawienia. Związek pomiędzy syjonizmem a religijnym radykalizmem jest oczywisty, gdyż kolonizacja ziemi jest wspólnym narzędziem obu ruchów. Sami Palestyńczycy natomiast są poddani opresji i prześladowaniu tylko dlatego, że stoją na przeszkodzie owych planów. Mówiąc wprost – tylko dlatego, że im się ziemia obiecana nie należy, bo nie są Żydami.

To nie wszystko, popatrzmy dalej – na konsekwencje, mamy więc: stymulację przesiedleń, ograniczanie prawa rozwoju przestrzennego, przejmowanie czy niszczenie upraw, rozbudowę osadnictwa. Innymi słowy usprawiedliwienie i praktyka okupacji.

Innym przykładem jest tzw. „prawo do powrotu”. Prawo to przyznaje możliwość uzyskania obywatelstwa Izraela na podstawie wyznania. Jednocześnie Izrael zabrania prawa do powrotu palestyńskim uchodźcom, którzy utracili swe domy w wyniku wojny 1947-1949.  Mamy więc sytuację, gdzie konkretna grupa etniczna cieszy się prawem do ziemi na podstawie legitymacji wyznaniowej. Jest to sytuacja wybitnie niebezpieczna, gdyż usprawiedliwia krzywdę sankcją objawionego słowa.

Sytuacja, w której wola Boga jest na usługach ideologii jest nie tylko wypaczeniem z teologicznego punku widzenia, to po prostu zagrożenie bezpieczeństwa. Interpretacja syjonistów to najkrótsza droga do wyniszczenia.

Czy żydowskie objawienie jest potrzebne palestyńskim chrześcijanom?

Wszystko jest kwestią interpretacji. Stary Testament jest używany tak, by służył jako narzędzie krzywdy, ale to nie znaczy, że nie może być podstawą do szukania sprawiedliwości. Ogromna cześć Starego Testamentu jest prawdą uniwersalną, istnieje jednak duża cześć problematyki w sposób szczególny związana z historią narodu żydowskiego. W obliczu dziejącej się dziś okupacji palestyńscy chrześcijanie tracą wiarę w tą część objawienia, która jest związana z judaizmem jako takim. Wielu mówi ‘Stary Testament mnie nie obchodzi, to żydowska książka’. Palestyńscy chrześcijanie się pogubili, pytają: ‘czy Bóg jest przeciw nam,  jak może wybierać jednych i  krzywdzić innych?’ ‘czy żydzi są narodem wybranym a  Palestyna obiecaną ziemią?’

Co im ksiądz odpowiada?

Powtarzam, że  największa obietnicą Boga był, jest i będzie Jezus Chrystus.  Żadna treść Starego Testamentu nie może być odczytana bez posłannictwa Chrystusa. Dzięki swej inkarnacji Bóg powiedział, że nie ma wybranego ludu, nie ma obiecanej ziemi. Chrystus nauczył nas, że wszyscy jesteśmy jego dziećmi, a cała ziemia jest wspólną własnością. Posłannictwo Chrystusa zdezaktualizowało koncepcje narodu wybranego.

Nasza rola jako Palestyńczyków polega na ciągłym przypominaniu, że spuścizna tego małego kawałka ziemi należy do wszystkich. Zarówno do tych którzy widzą w niej dziedzictwo antyczne, jak i do Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów. Teologia kontekstualna nie ogranicza się zatem jedynie do dyskusji z rzeczywistością polityczną Syjonizmu. To namysł nad wolą Boga w ogóle.

Czego zatem chce Bóg?  

Wierzę, że Bóg chce by tradycja Ziemi Świętej była tradycją całej ludzkości. Wierzę, że naszym obowiązkiem jest nauczanie, że Bóg nie wybrał narodu, który miałaby wyłączność na prawdę, czy nadrzędny status względem innych tradycji. Słowo Boga jest uniwersalne tak jak uniwersalna jest tradycja Ziemi Świętej.

Palestyna może być miejscem dialogu, mamy przecież wiele wspólnego. Jesteśmy dziećmi jednego Boga, potomkami tych samych proroków i wyznawcami uniwersalnych, objawionych kodeksów moralnych. To podstawy, które dał nam Bóg po to byśmy mogli żyć w pokoju. Historia nie jest dziełem przypadku, tworzą ją ludzie. Dlatego jesteśmy za nią odpowiedzialni. Losy Ziemi Świętej były historią wojny, ale też i pokoju. Dobro ludzi mieszkających w Palestynie zależy od nas samych.

Czy pokojowa koegzystencja w ramach jednej niepodzielonej Jerozolimy jest możliwa?

Tak ale pod warunkiem, że Jerozolima będzie miastem o statucie corpus separatum (miastem eksterytorialnym pod zarządem międzynarodowym), tak jak rekomendują rezolucje prawa międzynarodowego. To jedyne wyjście. Wystarczy sięgnąć po przykłady z historii; za każdym razem, kiedy Jerozolima stawała się obiektem zaboru, historia miasta stawała się historią śmierci. Największym zagrożeniem Jerozolimy zawsze byli fanatyczni obrońcy jej świętości, którzy widzieli siebie jako jedynych prawych mieszkańców. Jedynie wtedy, kiedy Jerozolima była przedmiotem porozumienia, historia jej mieszkańców była historią rozwoju i dobrobytu. Tradycja miasta to nie tylko tradycja konfliktu. Jerozolima może rozkwitać niczym ogród, ale może też być cmentarzem. Wybór jest po naszej stronie. Jeśli uda nam się porozumieć w kwestii Jerozolimy wiara w pokojową koegzystencję dwóch narodów i trzech monoteizmów powróci. 

Jesień 2010

Ps. Rafiq Khoury nie jest już proboszczem w Birzeit. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy (wiosna 2012), mówił, że aktualnie pracuje na Uniwersytecie Betlejemskim.