Dobrzy żołnierze. Relacja z amerykańskiej wojny w Iraku

David Finkel,

Dobrzy żołnierze. Relacja z amerykańskiej wojny w Iraku, przełożył Jacek Szela,

Wydawnictwo Dolnośląskie,

Katowice 2011,

ss. 320

Nigdy sobie nie wybaczę, że moi ludzie zginęli, a ja nie. Słowa te wypowiedział Mel Gibson wcielając się w rolę tytułowego bohatera amerykańskiej ekranizacji z 2002 roku w reżyserii Randall’a Wallace We Were Solidiers (Byliśmy żołnierzami) podpułkownika Harolda Moore’a. Film ten oraz książka Harolda Moore’a i Josepha L. Gallowaya We Were Solidiers Once… And Young (Random House, New York 1992) omawiają dramatyczne zmagania Pierwszego (dowodzonego przez Moore’a) i Drugiego Batalionu 7 Pułku Kawalerii United States Army w bitwie w dolinie rzeki Ia Drang stoczonej przez amerykańskich piechurów w dniu 14 października 1965 roku z przeważającymi siłami północnowietnamskiej armii. W walce tej zginęło ponad 300 żołnierzy amerykańskich z 450 – osobowego desantu, a obok nich legło pokotem niemal 1000 żołnierzy wietnamskich, czyli prawie połowa z tych, którzy zwarli się w morderczym uścisku z legionistami walczącymi ze słowami „Glory, glory, Halleluiah!” na ustach. Czym jest więc wojna, którą znamy najczęściej ze szklanego ekranu? Wojna, o której czytamy książki, słuchamy audycji emitowanych w radio, wspominają gazety? Wojna, o której dyskutowanie przychodzi tak łatwo politykom, zarówno tym, którzy są zwolennikami koncepcji militarnego rozwiązywania konfliktów w świecie, jak i tym, którzy mają usta pełne frazesów o potrzebie zachowania pokoju? Polityków, którzy grają emocjami. Jaka jest wojna możemy dowiedzieć się sięgając do książki Davida Finkela Dobrzy żołnierze opublikowanej w ubiegłym roku przez Wydawnictwo Dolnośląskie. Z książki tej możemy poznać wojnę taką jaką ona jest w rzeczywistości. Zobaczyć niemal na własne oczy wojnę w Iraku, gdyż publikacja ta jest reportażem z amerykańskiej wojny z ogarniętego chaosem i totalnym konfliktem Iraku. Ta książka mocno porusza. Pokazuje zwycięzców i przegranych – przegrani są w niej często zwycięzcami, a zwycięzcy przegranymi. Tak naprawdę jednak wszyscy są przegranymi tej wojny – i przegrani, i zwycięzcy. Książka ta pokazuje, że wojna, to nie tylko świst kul, wybuch granatów, ostrzały artyleryjskie, błyskawiczne ataki nowoczesnych samolotów. Zabijani i mordowani, ranni i ci, którym udało się szczęśliwie uniknąć kuli wroga. Wojna to przede wszystkim ludzkie dramaty, życie w potężnym napięciu, ogromne emocje, strach, lęk, ból, cierpienie zwykłych żołnierzy i cywilów, marzenia, życie obozowe, pot, szorstkie słowa, pomyłki, przebłyski człowieczeństwa. To także krew, kikuty, okaleczone ciała i umysły, zmęczone dusze, rozpad osobowości. Książka Finkela, to dramatyczna relacja z amerykańskiej obecności w Iraku w ramach strategii The Surge (autorstwa generała Davida Petraeusa) – planu nasycenia Iraku wojskami sił sprzymierzonych w celu spacyfikowania tego kraju, zaprowadzenia w nim ładu i demokratycznego porządku na amerykańską modłę. To reportaż z placu boju napisany przez dziennikarza „Washington Post” uznany za jedną z najlepszych publikacji „New York Timesa” w roku 2009 autorstwa zdobywcy Nagrody Pulitzera. Wartością tej książki jest to, że David Finkel chcąc napisać o wojnie w Iraku w taki sposób jaką ona jest w rzeczywistości przyłączył się do stacjonującego w centrum Bagdadu osiemsetoosobowego drugiego batalionu szesnastego pułku piechoty pod dowództwem pułkownika Ralpha Kauzlaricha będąc świadkiem opisywanych wydarzeń. Jest ona więc zapisem spędzonego z batalionem wspólnie czasu ośmiu miesięcy oraz dodatkowo analizy wewnętrznych raportów wojskowych, zdjęć, filmów, wizji lokalnych i wywiadów. Zachowaną relacją ze zmagań amerykańskich żołnierzy z bojownikami Armii Mahdiego, a więc partyzantki dowodzonej przez szyickiego fundamentalistę Muktadę as – Sadra. Walk, których nie daje się prowadzić według założeń omówionych w poradniku serwowanym amerykańskich żołnierzom, w którym zawarto uwagi co do tego, w jaki sposób należy realizować wojnę partyzancką. W książce swej Finkel koncentruje się na zwykłych żołnierzach i ich dowódcy, pomija wątki polityczne i taktyczne, choć wymowne są przecież cytowane często na łamach tej publikacji fragmenty przemówień amerykańskiego prezydenta Busha. Żołnierzach, pałających początkowo optymizmem, którzy dochodzą stopniowo do wspólnego wniosku, że wojna jest „gównem” serwowanym przez polityków, którego konsekwencje ciągłego pozostawania w okolicach nosa ponosi ludność cywilna oraz zwykli żołnierze. Książka ta pokazuje także i to, jak sukcesywnie gaśnie optymizm młodych chłopaków, którzy naoglądali się filmów o wojnie w stylu „zabili go i uciekł” marząc o wcieleniu się w role ich tytułowych bohaterów. Także i to, jak ewoluuje postawa ich dowódcy, który chyba bez większego przekonania ma wykonywać wątpliwej jakości rozkazy narażając swoje własne i swych żołnierzy życie. Jak gaśnie entuzjazm młodych ludzi, którzy poszli na wojnę walczyć o sprawy ważne dla panów w krawatach i garniturach, którzy decydują o ich losach w zaciszu swoich wygodnych gabinetów. Autorowi udaje się oddać w książce realia tragicznej wojny w Iraku, w którym to wszyscy wzajemnie siebie nienawidzą, a śmierć kryje się za każdym rogiem. Czy wszyscy, to jednak nie jest takie pewne, bo pojawiają się przecież w codziennych zachowaniach Irakijczyków i amerykańskich żołnierzy ludzkie odruchy, życzliwość, uśmiech. Książka Finkela pokazuje brudną i brutalną rzeczywistość wojny. Momentami jest wręcz szokująca. Żołnierz, który rano dowiaduje się o narodzinach swego dziecka ginie w kilka godzin później straszliwą śmiercią ratowany rozpaczliwie przez załzawionych kolegów oraz płaczącego dowódcę. Ta scena mną głęboko wstrząsnęła. Czytając książkę widziałem te odpadające palce, kikuty, wyłupione oczy, rozpadające się od karabinowego strzału głowy, stojące w ogniu humvee ostrzeliwane armatkami bądź wysadzane na minach pułapkach czując poniekąd to, co odczuwać musieli amerykańscy żołnierze widząc na własne oczy umierających lub zmasakrowanych przez wroga kolegów. Książka ta mówi o zwykłych ludziach, którzy odczuwają lęk i strach przed spojrzeniem w oczy śmierci, a nie o waszyngtońskich herosach prowadzących wojnę przy pomocy ołowianych żołnierzyków rozstawianych na mapach w zaciszach gabinetów. O żołnierzach, dla których wojna ta nie skończy się tak naprawdę nigdy. O często niespełna dwudziestoletnich chłopakach będących bodajże głównymi jej ofiarami, którzy trafili na tę wojnę z własnej naiwności bądź też cudzej woli. Lekturę tej książki niewątpliwie polecam. Jest pouczająca.