CZTERY STRUNY ŚWIATA: Zaśpiewają Królowi

CZTERY STRUNY ŚWIATA. Wolę żydowskich muzyków od żydowskich bankierów, dziennikarzy i polityków.

Bohater pięciu najbliższych postów na moim blogu nazywa się Mordechaj ben Dawid (MBD), bo jest synem Dawida Werdygera, ostatniego żydowskiego hazzana (kantora) z krakowskiego Kazimierza, który uratował się w czasie wojny na słynnej liście Schindlera. Mordkie urodził się już wśród chasydów w nowojorskim Brooklynie w 1951 roku. Dziś jest znany jako król żydowskiej muzyki religijnej. Ma dom w Jerozolimie i podwójne obywatelstwo: USA i Izraela. Od ponad 30 lat koncertuje i nagrywa, prawie wyłącznie psalmy i inne pieśni religijne, wydaje albumy (głównie u producenta Eliasza Lisińskiego) i uświetnia święta żydowskie. Śpiewa wyłącznie po hebrajsku. Ze względów religijnych nigdy nie występuje na koncertach świeckich i muzyki mieszanej, ale i tak zbił na swoim śpiewaniu całkiem pokaźny majątek.
 Usłyszymy go i zobaczymy w pięciu arbitralnie zestawionych odcinkach wraz z zespołem instrumentalistów i chórem młodych chasydów na dachu ich jesziwy (szkoły religijnej) w starej części Jerozolimy z widokiem na Wzgórze Świątyni i Ścianę Płaczu. Nagrania są średniej jakości, kolejność utworów mało uporządkowana, ale natura i atmosfera tego koncertu nie ma równej sobie. Widząc zaraźliwą radość tego śpiewania (to ogólna cecha kultury chasydów), narastającą euforię śpiewających, ich spontaniczność, oraz wigor głównego wykonawcy i wodzireja warto uświadomić sobie, że oglądamy przecież niemal dokładny odpowiednik naszego nabożeństwa, takie chasydzkie nieszpory, w czasie których przeżywają oni właściwie bardziej religijne niż artystyczne uniesienie. 
 Na koncert składa się 14 utworów wyłowionych z sieci, każdy z podaniem tekstu hebrajskiego w polskiej transkrypcji, oczywiście na ile byłem w stanie go rozpoznać i wynotować ze słuchu, co nie było łatwe, bo śpiew, który przeciąga, łączy i zmienia akcenty utrudnia rozpoznawanie wyrazów i związków między nimi (w każdym zresztą języku), na dodatek i wymowa chasydzka jest dziwna, nie standardowa, jakby „starohebrajska”, a wreszcie i sama sakralna archaiczność tej materii, uświęcona wielowiekową tradycją przynajmniej dla mnie stanowiła jednak barierę kulturalną. Kto tłumaczył kiedyś w szkole np. wiersze łacińskie, ten wie, o czym tu mówię. Dodaję do tegoraczej niezdarne tłumaczenie własne, wykonane mozolnie ze słownikiem w ręku, bo biegłości w hebrajskim nie mam, chociaż nie jest to język trudny (przeciętny imigrant żydowski w Izraelu mówi nim nieźle skończywszy tylko obowiązkowy półroczny kurs w kibucu tzw. ulpan ). Prawdę mówiąc, pierwszy raz podjąłem się takiego zadania. Tam, gdzie udało mi się rozpoznać fragmentytekstu Starego Testamentu (a jest to dziewięć przypadków na 14) dopomogłem sobie wtórnie poprawnym, literackim tłumaczeniem z Biblii Tysiąclecia. Jeden utwór jest prawdopodobnie oparty na tekście Talmudu Babilońskiego, a kilku nie udało mi się zidentyfikować. Przedstawiam więc produkt lingwistycznie chropawy, ale w sumie dość unikalny, podobnie jak samo to radosne chasydzkie śpiewanie. Na początek przedstawiam dwa dynamiczne, bodaj najbardziej „świeckie” i chyba najlepiej znane utwory MBD. Niemal w kazdym przypadku jest to spore przeżycie muzyczne i nie tylko.

(1) Sziru Lamelech. Tytuł pieśni znaczy „Śpiewać Królowi”. Jest wezwaniem i początkiem całego koncertu. Oto treść:

We ato bonim sziru la-Melech (A teraz dzieci zaśpiewają Królowi)
Bezifereth mefoar (z wielkim uwielbieniem)
We aszrej awodo, oj awodo (i głośno zawołają chwała, chwała)
Hamaszmi’im bekol le-sziw’cho (piewcy głosem wielkości Twojej)

(2) Anachnu ma’aminim
Bardzo dziarska i wojownicza pieśń, jedna z tych, które budują przekonanie o wybraństwie i wyższości Izraela nad innymi narodami. Słyszałem nawet opinię, że jest faszyzująca. Śpiewana często przez żołnierzy Cahalu(armii Izraela) i „ku pokrzepieniu serc”. Słowa są następujące:

Anachnu ma’aminim bnei ma’aminim (Myśmy są wierni i synowie wiernych)
We ejn ol mi le-hiszoen (i nie ufamy nikomu)
Elo, elo al owinu (oprócz naszego Ojca)
Owinu szeba’ a-szomajim (Ojca, który jest w niebie)
Isroel, Isroel, betach b’HaSzem (Izraelu, polegaj na Panu)
Ezrom u’moginom hu (Pomocą i tarczą naszą jest On)

Kolejne trzy psalmy:

Na dachu chasydzkiej szkoły religijnej (jesziwy) w Starej Jerozolimie zapadł już zmrok, ale palą się światła, panuje niezwykła atmosfera i tłoczy mnóstwo ludzi. Rozbrzmiewa tam żywiołowa, radosna muzyka: koncert Mordechaja ben Dawida i grupy młodych chasydów. W tekstach rozpoznajemy słowa z liturgii katolickiej!

(1)Tefiluth leuni Wyjątkowo piękna, melodyjna i uduchowiona „Modlitwa ubogiego”. Bardzo stara, klasyczna pieśń i melodia żydowska w nowoczesnej aranżacji. Jest to fragment Psalmu 102:1-3, a słowa są znane także z liturgii mszy katolickiej. Jeszcze z chłopięcych lat, kiedy byłem ministrantem pamiętam te słowa: Domine, exaudi orationem meam. Et clamor meus ad Te veniat.  

Tefiluth leuni ki-jaatof (Oto modlitwa ubogiego kiedy upada)
We lifnaj Haszem iszpojch sicho (I żałuję, żem obraził swego Boga):
Ja-Haszem, szimuh tefiluthi (Panie, wysłuchaj modlitwy mojej)
We szaweuthi alejcho thobó (A wołanie moje niech do Ciebie przyjdzie)
Al tastar ponejcho mimeni (Nie zakrywaj przede mną swego oblicza)
Be-jom car-li (W dniu mojego smutku)

(2)Wa’ani bechasdecho botahti (A ja zaufałem Twej łasce) Jest tu najpierw komentarz mówiony, tj. przywołanie treści psalmu Dawidowego na tle nocnych murów Starej Jerozolimy, a potem wyśpiewanie właściwie tylko trzech jego fraz stale powtarzanych. Jest to fragment Psalmu 13:6. Oto słowa:

Wa’ani bechasdecho botahti (A ja zaufałem twej łasce)
Jogel libi biszuothecho (Moje serce cieszy się Twym zbawieniem)
Asziro la-Haszem ki gomaloloj (Zaśpiewam Bogu, który mnie hojnie wspomógł)

(3)Lulej sojrothcho (Gdyby Twoje prawo) Coraz większe zaangażowanie chóru młodych chasydów, którzy zaczynają całą pieśń. Słowa też są bardzo proste, krótkie i powtarzają się monotonnie przez cały utwór. Treść jest oparta na słowach Tefilim, w których można rozpoznać Psalm 119:92

Lulej, lulej sojrothcho sza haszuoj (Gdyby twoje prawo nie było mi rozkoszą)
Oz owad’ti wejoni (dawno bym zginął w utrapieniu moim).

 

 

Źródło: Bogusław Jaznach

Tags: ,