Czy dekada Erdoğana zakończy się na placu Taksim?

Niewielki protest obrońców przestrzeni zielonej w Stambule przekształcił się w ogólnokrajowe protesty przeciwko władzy i jej arogancji. Wśród haseł protestujących szybko pojawiło się żądanie ustąpienia konserwatywnego gabinetu premiera Erdoğana i odwrotu od postępującej islamizacji kraju.

28 maja niewielka grupa obrońców środowiska rozpoczęła pokojowy protest przeciwko planom inwestycyjnym władz municypalnych Stambułu. Jeden z większych i popularniejszych parków w mieście – położony przy placu Taksim park Gezi – miał zostać zabudowany w celach komercyjnych. Oficjalny projekt zakładał odtworzenie historycznej architektury tej części miasta – odbudowanie zburzonych w 1940 roku Koszar Halila Paszy. Ten kompleks wojskowy, wybudowany na początku XIX wieku przez sułtana Selima III, już w 1921 roku przestał pełnić swoje funkcje – na jego dziedzińcu powstał pierwszy stadion piłkarski w Turcji, na którym do 1939 roku mecze rozgrywały Beşiktaş, Galatasaray i Fenerbahçe. Po rozbiórce zabudowań militarnych w 1940, teren zaczął pełnić funkcję publicznego parku. We wrześniu 2011 roku władze dzielnicy Beyoğlu podjęły decyzję o rozpoczęciu prac rekonstrukcyjnych. Szybko okazało się, że odbudowane koszary mają zostać przeznaczone do celów komercyjnych, jako przestrzeń handlowa i mieszkaniowa.

Protest na placu Taksim, foto: Wikimedia Commons, CeeGee, CC

Protest na placu Taksim, foto: Wikimedia Commons, CeeGee, CC

Obserwując początek protestu, w którym Turcy podnosili kwestię dostępu do terenów zielonych w szybko rozbudowującym się mieście, trudno było przewidzieć jaki rezultat przyniesie w niedalekiej przyszłości. Wobec grupy blokujących wycinkę parkowych drzew policja użyła gazu łzawiącego. W reakcji na działania sił bezpieczeństwa, mieszkańcy zaczęli gromadzić się w parku i na sąsiednim placu Taksim, aby wyrazić swój sprzeciw wobec agresji policji. Niektórzy rozbili namioty. Do protestu przyłączyli się również kibice piłkarscy wszystkich stambulskich drużyn piłkarskich – Beşiktaşu, Galatasaray i Fenerbahçe, jednocząc się wobec działań służb porządkowych (już sam fakt, że zwaśnione od lat grupy zdołały się porozumieć świadczył o charakterze protestów).

W piątek, 31 maja, policja podjęła próbę zajęcia parku przez szturm sił prewencyjnych z użyciem środków przymusu bezpośredniego – gazu łzawiącego i armatek wodnych. W wyniku ataku rannych zostało kilkunastu protestujących, a demonstracje – teraz przeciwko brutalności policji – przeniosły się do innych dużych miast, ze stołeczną Ankarą włącznie. Minister spraw wewnętrznych Muammer Güler (wcześniej wieloletni burmistrz Stambułu) zapowiedział śledztwo, które miało rozstrzygnąć kwestię nadużycia władzy przez funkcjonariuszy służb mundurowych.

Nazajutrz, 1 czerwca, kilkutysięczny tłum zgromadził się na placu Taksim, protestując przeciwko arogancji władz i ignorowaniu głosu obywateli przez polityków wszystkich szczebli. W odpowiedzi, premier Recep Tayyip Erdoğan potępił protesty i zapowiedział, że nie będzie uginał się pod żądaniami tłumu. W niedzielę protesty nie ustawały, a premier pozostawał nieugięty, podtrzymując swoje słowa o konieczności realizacji projektu zabudowy parku Gezi. Zapowiedział jednak, że zamiast centrum handlowego powstanie meczet. Uważał zapewne, że to zapewnienie wyciszy nastroje społeczne.

Zachowanie gabinetu Erdoğana budzi coraz większe zdziwienie na scenie międzynarodowej i potęguje nieprzychylność wewnątrz kraju. Trzeba pamiętać, że od czasów wielkich przemian 1923 roku Turcja pozostawała krajem zlaicyzowanym. W programie politycznym Mustafy Kemala Atatürka ważną rolę odgrywała świeckość państwa, które miało być demokratyczną odpowiedzią na silnie islamizujące państwo Osmanów. Przez osiemdziesiąt lat Turcy przyzwyczaili się do liberalnego stylu życia i traktowania religii jako prywatnej sprawy każdego człowieka. Dojście do władzy premiera Erdoğana, człowieka konserwatywnego i religijnego, wynikało z trudnej sytuacji gospodarczej kraju, a nie potrzeb duchowych Turków. I rzeczywiście, nowy gabinet zdołał doprowadzić do wzmocnienia i rozbudowy potencjału ekonomicznego Turcji, jednocześnie forsując coraz śmielsze reformy w sferze obyczajowej – zmierzające ku islamizacji życia publicznego.

Dwa tygodnie temu rząd przyjął ustawę ograniczającą sprzedaż i reklamę alkoholu, co wzbudziło duże zaniepokojenie wśród zlaicyzowanej większości społeczeństwa. Zaczęto obawiać się, że reformy gabinetu Erdoğana pójdą jeszcze dalej, radykalnie wkraczając w liberalne życie obywateli.

Na początku minionego tygodnia (29 maja, w 560 rocznicę zdobycia Konstantynopola) odbyła się również duża uroczystość inaugurująca budowę trzeciego mostu nad Cieśniną Bosfor. Oficjele rządowi (w tym prezydent Abdullah Gül i premier Erdoğan) biorący udział w tym wydarzeniu podkreślali znaczenie inwestycji, natomiast jej przeciwnicy zwracali uwagę, że nowa inwestycja zniszczy ostatnie enklawy zieleni w zatłoczonym mieście. Oliwy do ognia dolała również decyzja, by nowy most nazwać imieniem kontrowersyjnego sułtana Selima I Okrutnego, który miał wydać rozkaz wymordowania mniejszości szyickiej, zamiast kogoś bardziej pozytywnego i jednoczącego (pozostałe dwa mosty noszą imiona Atatürka i sułtana Mehmeda II, zdobywcy Konstantynopola).

Na zdjęciach z protestów z parku Gezi dało się zobaczyć transparenty przedstawiające karykaturę premiera w stroju sułtana z podpisem “nie ugniemy się przed tobą”. Premier zignorował jednak postulaty demonstrantów, oświadczając, że rząd nie zrezygnuje z przyjętych planów inwestycyjnych “bez względu na to co zrobią”. Minister leśnictwa wspierał premiera, podkreślając, że w miejsce drzew z parku Gezi posadzone zostanie dużo więcej roślin w całym Stambule, broniąc również dotychczasowych proekologicznych działań rządu. Niestety dla niego, protesty nie dotyczyły już zielni miejskiej, a na tłumaczenie decyzji o likwidacji parku było już za późno.

Zachowanie Erdoğana może dziwić, wydaje się bowiem, że utracił umiejętność słuchania swoich obywateli. Ostatnia dekada naznaczona była sukcesami Turcji, wzrostem jej znaczenia i polepszeniem relacji międzynarodowych. Premier Erdoğan stał się bardzo ważnym partnerem wielu światowych potęg, a w rankingach popularności bił na głowę innych polityków z krajów Bliskiego Wschodu, stając się wzorem godnym naśladowania dla wielu Arabów. Jednocześnie coraz wyraźniej zaczął manifestować przekonanie o głębokiej słuszności swojej wizji państwa, nie bacząc na opinię społeczną. Turcja to państwo demokratyczne, o długiej tradycji budowania świeckiego modelu społecznego. Brak komunikacji z obywatelami, buta i arogancja połączone z silnym przeświadczeniem o nieomylności, doprowadziły do masowych protestów.

Turcja nie walczy już o drzewa w parku Gezi, na szali leży teraz los państwa świeckiego i demokratycznego. Protesty gromadzą tysiące demonstrantów, którzy jednoczą się i aktywnie zabiegają o swoją przyszłość. Żądania ustąpienia Erdoğana i odsunięcia od władzy AKP (Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, Adalet ve Kalkınma Partisi) są coraz głośniejsze, a od determinacji Turków zależy przyszłość ich kraju

Według najnowszych doniesień medialnych, demonstracje w całej Turcji nie ustają. Zgodnie z informacjami opublikowanymi przez Towarzystwo Tureckich Lekarzy, od piątku do dziś – tylko w Stambule – 484 protestujących korzystało z pomocy medycznej w tamtejszych szpitalach. Nie wiadomo, czy premier Erdoğan będzie miał dokąd wrócić z rozpoznającej się dzisiaj trzydniowej wizyty w krajach Afryki Północnej.

Tekst ukazał się na łamach portalu Mojeopinie.pl

Tags: , , ,