Początkowo rząd Libanu (nie uznający Izraela i znajdujący się z nim formalnie w stanie wojny od sześćdziesięciu lat) przychylnie patrzył na działalność palestyńskich ekstremistów i chętnie przyjmował falę uchodźców przybyłych po pierwszej wojnie arabsko-izraelskiej. Wzrost znaczenia Organizacji Wyzwolenia Palestyny (powstałej w 1964 r.) w Libanie postępował od 1969 r. gdy zaczęła zakładać swoje bazy na górskich stokach na południu i pojawili się pierwsi fedaini. Punktem zwrotnym było opuszczenie przez OWP Jordanii w 1970 r., w wyniku akcji w obozach dla uchodźców, gdzie chroniły się bojówki po zamachu na Haszymidów. Wtedy to cale zaplecze organizacyjne znalazło się w Libanie. Trzysta tysięcy sunnickich przecież Palestyńczyków zaczęło wzbudzać niepokój obawiających się ich politycznych aspiracji Libańczyków. Wraz ze wzrostem liczby uchodźców zmieniały się nastroje społeczne, stronnictwa chrześcijańskie tworzyły paramilitarne bojówki, dochodziło do licznych starć maronickiej falangi z Palestyńczykami. OWP stopniowo przejmowała kontrolę nad południowym Libanem, by stamtąd dokonywać ataków na Izrael. Dodatkowo coraz intensywniej angażowała się w libańskie życie polityczne i wywołanie nowej wojny izraelsko-arabskiej, licząc na zniszczenie Izraela. Na wzrost napięcia między OWP a rządem libańskim bez wątpienia miała wpływ rola państw ościennych wykorzystujących OWP jako środek nacisku na Izrael. W miarę przemian demograficznych na korzyść muzułmanów oraz rosnących wpływów OWP narastał problem Palestyńczyków; nie można było jednoznacznie odróżnić uchodźców od terrorystów mających komórki w obozach. Przeludnienie i warunki sanitarne w obozach przypominających slumsy utrudniały, a właściwie – wobec braku zintegrowanych działań rządu libańskiego dla poprawy warunków życiowych ludności – uniemożliwiały asymilację. W wyniku krwawych libańsko-palestyńskich starć na południu, w 1969 r. doszło do zawarcia tajnego porozumienia między rządem Libanu a OWP w Kairze, w wyniku którego OWP otrzymała zgodę na swobodne działania swoich sił na południu Libanu, w zamian za uznanie zwierzchności rządu libańskiego nad „Fatahlandem”. Dzięki niestabilności rządu centralnego powstało quasi państwo w państwie, z własnymi instytucjami jak urzędy pocztowe czy banki. Wśród miejscowej ludności wzrastała obawa przed OWP i jej powiązaniami z międzynarodowym terroryzmem, zwłaszcza lewackimi grupami z Europy. W obozach palestyńskich szkoliły się między innymi bojówki Czerwonych Brygad.
Po przynajmniej oficjalnym opuszczeniu Libanu przez OWP w wyniku wojny w 1982 r. na rzecz Tunezji, jeszcze bardziej radykalne ugrupowanie rozwinęło swoją działalność w Libanie. Hezbollah niejako przejął infrastrukturę i sposób działania OWP. W ten sposób, według niektórych obserwatorów i oczywiście Izraela, rząd libański zezwolił na wykorzystanie swojego terytorium do prowadzenia działalności terrorystycznej przeciwko Izraelowi. Libanem zaczęły rządzić elity chrześcijańskie. Doszło do wyraźnej polaryzacji społeczeństwa na dwie grupy: muzułmańską i chrześcijańską. Wyczuwając zmieniającą się koniunkturę polityczną ostatni sojusznik OWP, Syria, odsunęła się od nich i również zaczęła wspierać partie chrześcijańskie.
Pierwsza Wojna W Libanie
Gdy w 1976 r. zamieszki ogarnęły Bejrut, interweniowało wojsko syryjskie, po raz pierwszy zaznaczając swoją przyszłą, jak się miało okazać trzydziestoletnią, obecność w tym kraju. Co z perspektywy historycznej wydawać może się tragikomiczne, prezydent Libanu Suleiman Farangieh poprosił Izrael o pomoc. W praktyce oznaczało to głównie dozbrajanie maronickich bojówek; ten alians okazał się nie bez znaczenia w czasie późniejszych operacji izraelskich na terytorium Libanu. W obliczu postępującej przemocy, niepowodzenia wysiłków dyplomatycznych dla zakończenia wojny domowej i ewidentnej niemocy Ligi Państw Arabskich (utworzone przez nią arabskie siły odstraszające okazały się nieefektywne i były oskarżane o stronniczość), Narody Zjednoczone zdecydowały o wysłaniu w 1978 r. do południowego Libanu sił pokojowych UNIFIL .
Pretekstem do pierwszej wojny libańskiej był zamach na dyplomatę izraelskiego, kiedy to w 1982 r. palestyński terrorysta z Organizacji Abu Nidala ciężko zranił ambasadora Izraela w Wielkiej Brytanii, Shlomo Argova. Aresztowani terroryści pochodzili z Libanu. Zamach był jakoby finansowany przez wywiad iracki, co jest wymownym świadectwem wykorzystywania wewnętrznych problemów Libanu przez inne kraje arabskie do własnych celów. W odpowiedzi powstał plan błyskawicznej inwazji na Liban, opracowany przez gen. Ariela Szarona. W rzeczywistości dążono do usunięcia OWP z tego kraju. Plan wojny zakładał błyskawiczne zajęcie południowego Libanu i zniszczenie całej infrastruktury OWP. Wojna podzielona została na trzy etapy. I faza – 1982 r., to rozpoczęcie działań wojennych przez Izrael, II faza – 1982-1983, przyniosła rezolucję 508 NZ, skutkującą usunięciem OWP z Libanu, zniszczenie Bejrutu, masakrę w obozach, zabójstwo prezydenta Bashira na zamówienie syryjskie. Jednym z najtragiczniejszych momentów tej wojny są masakry w Sabra i Shatila – palestyńskich obozach dla uchodźców położonych w sercu Bejrutu. Te wydarzenia doprowadziły do dalszego wzrostu wzajemnej przemocy między Libańczykami i Palestyńczykami. Masakra w Sabra i Shatila 16 i 18 września 1982 r. to bez wątpienia symbol okrucieństwa okresu libańskiej wojny domowej i tego, że Palestyńczycy pozostają jedynie kartą w grze o wpływy na Bliskim Wschodzie. Izrael przeprowadzał przy wsparciu bojówek chrześcijańskich skuteczną kampanię przeciw OWP. Zażądano całkowitego rozbrojenia organizacji, jednak zabójstwo prezydenta Bashira pogłębiło chaos w kraju. Polityka wspierania falangistów, aby utworzyć przychylny sobie rząd w Bejrucie, okazała się niewystarczająca. 15 września na rozkaz Ariela Szarona izraelskie oddziały wkroczyły do Bejrutu, pod pretekstem rozprawy z palestyńskimi, jak wtedy mylnie utrzymywano, zabójcami prezydenta-elekta, pozostawiając 88 ofiary śmiertelne i 254 rannych. 24 godziny później pod osłoną nocy 150-osobowy oddział falangistów, wspierany przez izraelskich snajperów ukrytych na dachach wieżowców i zainstalowane tam reflektory, wkroczył na teren obozu otoczony przez Izraelczyków. Przez następne 36 godzin trwała masakra – jak później dowiedziono – nieuzbrojonej ludności, w tym kobiet i dzieci. Nie interweniował ani libański rząd ani obecne w kraju oddziały Ligi Arabskiej. 16 grudnia 1982 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ potępiło masakrę i oficjalnie uznało ją za akt ludobójstwa[i]. Dzisiaj nieopodal obozu znajduje się cmentarz, na którym pogrzebano 800 ofiar, a w sercu Sabra i Shatila stoi symboliczny grobowiec z nazwiskami ofiar. Ówcześni dowódcy wojskowi są dziś czołowymi izraelskimi politykami. Celowe działanie Izraelczyków nie zostało udowodnione, mimo licznych, makabrycznych zeznań świadków (jak te o grzebaniu ciał zabitych izraelskimi buldożerami) i niezliczonych publikacji prasowych. Tygodnik Time w artykule z 21 lutego 1983 r. czyni Szarona bezpośrednio odpowiedzialnym za masakrę. Szaron przegrał proces o zniesławienie w amerykańskim sądzie. Izrael powołał specjalną komisję do zbadania ewentualnej izraelskiej odpowiedzialności, ale ograniczyła się ona tylko do nie przedłużania kadencji ówczesnego szefa sztabu. W ostatnich latach pojawiło się w obu krajach wiele artystycznych form rozliczenia się z poczuciem zbiorowej odpowiedzialności za grudniowe wydarzenia; niestety politycy pozostają obojętni na inicjatywy.
Narodziny Partii Boga
Nowa fala okrucieństwa przyczyniła się do ożywienia wojny domowej. Walki ogarnęły całą stolicę, dzieląc ją na dwie części: muzułmańską i chrześcijańską. W centrum miasta, tzw. downtown, powstała regularna linia frontu, którą dziś upamiętnia pomnik – wieża zegarowa, symbol Bejrutu. Dochodziło do kolejnych ataków na obozy palestyńskie, jak na przykład we wspomnianym wcześniej Ain Helwa w 1984 r.. Obóz został zdewastowany. Zginęło 15 osób, a dziesiątki aresztowano. Kolejnym ważnym wydarzeniem był atak na miejscowość Kana. Miała to być ponoć akcja propagandowa przed wyborami w Izraelu, podnosząca morale armii. Zginęło kilkaset cywilów, żołnierze ONZ, ucierpiała infrastruktura Narodów Zjednoczonych. Bhurtos Ghali w potępiającym raporcie wzywał Izrael do wypłaty odszkodowań rodzinom ofiar, jednak nie zostało to wyegzekwowane.
Na lata 1983-1985 przypadała trzecia faza konfliktu, oficjalne wycofanie Izraela. W 1985 r. wybuchła tzw. wojna w obozach; swoje interesy w tym jakże okrutnym akordzie konfliktu próbowały realizować Iran i Syria. Wbrew oczekiwaniom Izraela następowała intensyfikacja działań OWP po każdym etapie konfliktu. Działania mające doprowadzić do zakończenia konfliktu były torpedowane głównie przez Syryjczyków(Wojska Syrii w 1987 r. wkroczyły do stolicy, zapewniając sobie, jak się okazało, okupację doliny Beeka na kolejne dwadzieścia lat (Syria stała się gwarantem porozumienia z Taif).), nie zaakceptowali oni porozumienia z 1983 r., odmówili zakończenia obecności militarnej w Libanie, wobec czego Izrael również się nie wycofał. W tym samym czasie doszło do zawarcia tajnego porozumienia USA-Izrael, dającego żołnierzom amerykańskim prawo do zwalczania ugrupowań uznawanych za terrorystyczne operujących z terytorium Libanu przeciw Izraelowi. Ameryka dała przyzwolenie dla obecności w Libanie armii Izraela mimo negocjowanego porozumienia. Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych było niewystarczające, aby wywrzeć faktyczny wpływ na sytuację: ich polityka opierała się głównie na gestach politycznych. W czerwcu 1982 r. Ameryka ani nie poparła ani nie potępiła inwazji, chcąc lawirować między potwierdzeniem sojuszu z Izraelem a poparciem dla umiarkowanych stronnictw arabskich. Misja specjalnego wysłannika USA okazała się bezowocna, francusko-włosko- amerykańskie siły pokojowe były na tyle nieliczne, że stały się tylko obiektem ataków. W odpowiedzi Amerykanie ostrzelali muzułmańskie pozycje w pobliżu stolicy, co tylko doprowadziło do eskalacji wrogości
Mimo wielu prób nie podpisano jednak traktatu pokojowego, który dla Libańczyków de facto oznaczałby uznanie Izraela. Dla przeciwników takiego traktatu najbardziej wstydliwym jest projekt porozumienia pokojowego z 17 maja 1982 r. , zakładający ustanowienie strefy bezpieczeństwa na terytorium Libanu i wycofanie stamtąd wszelkich libańskich sił. Restrykcje dotyczyły również uzbrojenia libańskiego, nakładały na rząd libański pełną odpowiedzialność za utrzymanie pokoju. W opinii działaczy Hezbollahu są dowodem na konieczność istnienia ruchu oporu. Porozumienie z 17 maja 1982 r. zostało unieważnione przez libański rząd 5 marca 1984 r..
23 października 1983 r. w wyniku wybuchu ciężarówki prowadzonej przez zamachowca samobójcę zginęło 241 żołnierzy piechoty morskiej. W 1984 r. Amerykanie wycofali się z Libanu[ii]. Była to niewątpliwie klęska wizerunkowa. Wojsko izraelskie nadal okupowało terytorium Libanu. Wojna zakończyła się w wyniku rozejmu zawartego w 1985 r. Mimo podpisania porozumienia w 1989 r.[iii] okupacja południowego Libanu przez Izrael trwała do 2000 r.. Po ostatecznym wycofaniu się Izraela z okupowanych terenów Libanu w 2000 r. ONZ ustanowiła “Błękitną linię” odpowiadającą uznanym na świecie granicom Libanu. Nadal miały miejsce poważne incydenty przy granicy obydwu państw. W 2000 r. członkowie libańskiej Partii Boga przypuścili atak wzdłuż “Błękitnej linii”, porywając trzech izraelskich żołnierzy. Liban jednak był nadal okupowany przez inne obce wojska. Wojska Syrii opuściły ostatecznie Liban w 2005, kiedy po zamachu na premiera Haririego wybuchła cedrowa rewolucja. Partią, która najbardziej politycznie zyskała, zarówno na internacjonalizacji konfliktu libańskiego, jak i na radykalizacji nastrojów społecznych, po pierwszej wojnie libańskiej , jest bez wątpienia Hezbollah. Libańska Partia Boga powstała w 1982 r., jako odpowiedź na izraelską inwazję. Bojowników Hezbollahu szkolili irańscy pazdaronowie (chcąc uzyskać wpływ na szyicką populację w kraju). W latach dziewięćdziesiątych Hezbollah z ruchu społecznego przekształcił się w nowoczesną partię polityczną. Odtąd frakcja bojowa Hezbollahu działa niejako paralelnie do politycznej.
Konflikt z Izraelem doprowadził do wyniszczenia kraju, eskalacji wojny domowej, swoistej dewolucji społecznej. Dochodziło do pogromów i masakr – to chyba jedyne w czym ogół ekspertów zgadza się z propagandzistami Hezbollahu, ale właśnie to zdaniem zwolenników Partii Boga uzasadnia metody jakimi się ona posługuje, także te nie demokratyczne….
Druga wojna libańska. Hezbollah – Partia Boga czy ruch oporu
Nowe działania wojenne na granicy izraelsko-libańskiej rozpoczęły się 12 lipca 2006 r. po wystrzeleniu przez Hezbollah kilkunastu rakiet w kierunku Izraela. Bojownicy Hezbollahu po przekroczeniu “Błękitnej linii” zaatakowali izraelski patrol, porywając dwóch izraelskich żołnierzy, zabijając trzech i raniąc dwóch. Hezbollah utrzymuje, że to izraelski patrol wtargnął na terytorium Libanu. Odpowiedzią Izraela była wymiana ognia wzdłuż granicy. Najtragiczniejszym wydarzeniem konfliktu był izraelski atak ponownie na libańską wieś Kana 30 lipca 2006 r. Ostrzelany został blok mieszkalny, w wyniku czego zabito dziesiątki cywilów, w tym wiele dzieci. Warto zauważyć, że w dramatycznym przemówieniu w miejscu masakry prezydent Libanu dziękował Hezbollahowi, iż broni libańskiego honoru. Atak spotkał się z międzynarodowym potępieniem. Ten trwający trzydzieści trzy dni konflikt nazywany jest drugą wojną libańską. Rezolucja 1701 wzywająca do natychmiastowego zawieszenia broni i opuszczenia przez armię izraelską terytorium Libanu jest według Libańczyków łamana niemal codziennie, czemu trudno zaprzeczyć, gdy pojedzie się na południe Libanu do granicy z Izraelem i zobaczy stacjonujących tam izraelskich żołnierzy i manewrujące czołgi[iv].
Libańska wojna domowa, a także konflikty z Izraelem, to miniatura całego konfliktu na Bliskim Wschodzie, gdzie konflikty wewnętrzne są wykorzystywane przez aktorów zagranicznych. To wpływa na eskalacje napięć międzynarodowych, co z kolei uniemożliwia osiągnięcie ładu wewnętrznego. Okoliczności izraelskiej inwazji na Liban w 2006 r. każą zadać wiele pytań o współczesny ład międzynarodowy. W dobie walki z międzynarodowym terroryzmem powstaje pytanie, czy zakaz użycia siły w stosunkach międzynarodowych i prawo do samoobrony indywidualnej i zbiorowej w wypadku zbrojnej napaści da się pogodzić z koncepcją uderzenia wyprzedzającego, czy – jak by chcieli zwolennicy teorii – „obrony prewencyjnej. Koncepcja ta została po 11 września 2001 r. sformułowana przez Stany Zjednoczone dla usprawiedliwienia ich działań w Iraku, a ostatnio przywoływana jest także przez Izrael w kontekście walki z terroryzmem palestyńskim. Doktryna ta jest surowo krytykowana przede wszystkim dlatego, iż w praktyce może służyć jedynie mocarstwom, a uderzać w państwa słabe. Kto ma rozstrzygać o tym, czy powzięte kroki są odpowiedzią na bezpośrednie zagrożenie i czy są proporcjonalne, jak wymaga tego prawo? Jak ważne są to wątpliwości, pokazała dyskusja po tragicznej w skutkach operacji „Płynny ołów” w Gazie[v].Jak silne muszą być związki między organizacją terrorystyczną a strukturami państwa (ofensywa przeciwko Talibom de facto zniszczyła infrastrukturę państwową Afganistanu, podobnie infrastruktura Libanu ucierpiała w wyniku akcji wymierzonych teoretycznie w Hezbollah, a nie w państwo.).W świetle niedawnych kompromitacji danych wywiadowczych można wątpić w racjonalność obieranych celów. Zwłaszcza, że powiązania terrorystyczne są często niejasne, niejednoznaczne i mają transnarodowy charakter. Koncepcja wojny prewencyjnej, pozwalającej na atakowanie suwerennych państw, w swojej istocie pozostaje sprzeczna z zakazem groźby i użycia siły militarnej. Jaskrawym przykładem naruszania suwerenności jest wykonywanie operacji wojskowych i ataków rakietowych przeciwko organizacjom terrorystycznym i terrorystom operujących nielegalnie z terytorium państwa, bez uzyskania zgody władz państwowych na taką operację. Dobrym przykładem jest druga wojna libańska, rozpoczęta przez Izrael jako kampania odwetowa przeciwko Hezbollahowi – zniszczono infrastrukturę Libanu, pochłonęła w większości cywilne ofiary, a poparcie dla Hezbollahu wzrosło.
Przedmiotowe traktowanie prawa międzynarodowego i nieefektywność jego egzekwowania wzmacnia tylko wrażenie podwójnego standardu i przysparza argumentów grupom paramilitarnym. Hezbollah, deklarując szacunek dla idei ONZ i niemożność jej zastąpienia, zwłaszcza w funkcji forum dialogu międzynarodowego, podkreśla jednocześnie niewydolność organizacji i konieczność reformy, zwłaszcza na korzyść państw południa. Dyskusja nad znaczeniem tak fundamentalnego dokumentu jak rezolucja 242 jest najlepszą ilustracją słabości systemu. Według Izraela niuanse leksykalne między tekstem angielskim i francuskim pozwalają stwierdzić, iż nakaz wycofania nie odnosi się do wszystkich ziem zajętych w wyniku wojny 1967 r.. Przywołując podobne argumenty Izrael w dalszym ciągu zajmuje tereny Libanu południowego – Sheba Farms, zaznaczając tam swoją obecność wojskową; tym samym nie zakończył w pełni dwudziestoletniej okupacji.
Na różnice interpretacyjne powołuje się również Hezbollah, odmawiając rozbrojenia, gdyż rezolucja ONZ z 1559 r. mówi o grupach zbrojnych i milicjach, a Hezbollah jest narodowym ruchem oporu. Hassan Nasrallah podkreśla, iż rozbrojenie Hezbollahu w obliczu niewydolności armii libańskiej byłoby tragiczne w skutkach dla kraju będącego formalnie w stanie wojny z Izraelem. Ta interpretacja ma szerokie poparcie społeczne, także politycy libańscy podkreślają, iż broń Hezbollahu jest wewnętrzną sprawą Libanu i jest rzeczywiście jedynym arsenałem obronnym państwa. Warto zaznaczyć, iż przeważająca ilość członków Narodów Zjednoczonych, w tym większość państw Unii Europejskiej, nie uznaje Hezbollahu za organizację terrorystyczną (w przeciwieństwie do USA, Wielkiej Brytanii, Izraela i Kanady).
Hezbollah jako partia polityczna
Hezbollah jest obecny w parlamencie od 1992 r., wielokrotnie wchodził w skład koalicji rządzącej (także obecnie). Zbrojne ramię Hezbollahu dopuszcza się licznych aktów przemocy i jest poza kontrolą rządu. Partia tworzy swoiste państwo w państwie, jest oskarżana o oszustwa wyborcze (ale właściwie wszystkie libańskie partie są o to posądzane, ordynacja wyborcza sprzyja nieprawidłowościom). Tym, co nie pozwala traktować Hezbollahu jako normalnej partii politycznej – nawet biorąc pod uwagę bliskowschodnią specyfikę – są jego związki, zwłaszcza finansowe, z Iranem i Syrią, a przede wszystkim domniemany udział w zamachu na premiera Rafika Haririego. Działacze Hezbollahu podkreślają, że Partia Boga jest w pełni niezależna i reprezentuje wyłącznie libańskie interesy, a jego relacje z państwami regionu nie są w żadnej mierze klientalne, lecz partnerskie. Mimo zaprzeczania wszelkim związkom z zamachem Hezbollah zerwał koalicję z rządem Saada Haririego, ponieważ ten zamierzał uznać jurysdykcję specjalnego międzynarodowego trybunału dla Libanu. Ocena działalności Libańskiego Ruchu Oporu nie jest jednak jednoznaczna. Hezbollah pozostaje organizacją społeczną, religijną i partią polityczną odpowiadającą na potrzeby dużej części libańskiego społeczeństwa, które daje temu wyraz w demokratycznych wyborach. Hezbollah odżegnuje się od dżihadu miecza (tzw. mały dżihad) i w swojej działalności skupia się na wielkim dżihadzie, dżihadzie duszy (oczywisty dysonans między frakcją zbrojną a ideologami).Przywódcy Hezbollahu jednoznacznie potępili zamach z 11 września 2001 r..
Do niedawna urzędujący premier Najib Azmi Mikati został pospiesznie okrzyknięty w mediach człowiekiem Hezbollahu, podczas gdy był raczej jedynym do zaakceptowania przez obie strony libańskiej sceny politycznej. Zapominano o tym, iż był on już premierem rządu przejściowego w 2005 r. i posiadał jego zachodnie inklinacje. Nie wspomina się, że Saad Hariri był wielokrotnie oskarżany o korupcję i niejasne związki z Arabią Saudyjską, a jego głównym kapitałem politycznym była męczeńska śmierć ojca. Po mianowaniu Mikatiego obawiano się radykalizacji nastrojów na fali przemian na Bliskim Wschodzie, zapominając, iż po okrucieństwach wojny domowej Libańczycy wypracowali sprawny system: nie idealny, możliwy do zrozumienia i zaakceptowania – chyba tylko przez nich samych – ale funkcjonujący.
Obawy przed transformacją Libanu w państwo islamskie są mocno przesadzone, jeśli nie absurdalne; sami ideolodzy Hezbollahu w oficjalnych publikacjach, jak list otwarty z 1985 r.[vi], podkreślają, że byłby to stan dla nich idealny, ale w sferze życzeniowej. Rzeczywistość demograficzno-polityczna Libanu na to nie pozwala i organizacja akceptuje równy podział wpływów politycznych między muzułmanów i chrześcijan, i nie zamierza burzyć istniejącego porządku. W imię budowy wielkiej koalicji po cedrowej rewolucji Hassan Nasrallah spotkał się w kościele z przywódcą stronnictw chrześcijańskich. Wątpliwym jest, aby, nawet w miarę zmieniania się sytuacji demograficznej na korzyść muzułmanów w ogóle czy szyitów w szczególności, Hezbollah rozszerzył swoje aspiracje poza granice Libanu. Tym, co daje mu bowiem legitymizację w oczach Libańczyków – może nie usprawiedliwienie, ale zrozumienie części społeczeństwa dla metod, jakimi się posługuje – jest to, że mieni się ruchem libańskiego oporu. To wszystko skłania, aby, abstrahując od języka propagandy, traktować Hezbollah jako nowoczesną partię polityczną, której celem jest władza w ramach istniejącego systemu. Zaniepokojonym można przypomnieć że członek Hezbollahu nie zostanie, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości, tak jak żaden inny szyita, premierem ani prezydentem.
Stosunek Hezbollahu do sprawy palestyńskiej nie jest wbrew pozorom jednoznaczny. Oczywiście Palestyna jest nieustannie przywoływana we własnym sporze z Izraelem – partia podkreśla, że pomoc braciom w wierze to obowiązek polityczny każdego państwa arabskiego i moralny każdego muzułmanina. Często ma to jednak wymiar głównie propagandowy i zachowuje się dystans (jak w innych państwach regionu). Zaznacza się zawsze, iż pomocy należy udzielać w odpowiednim zakresie i czasie, jednak główną odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Palestynie ponoszą władze Autonomii. Hezbollah ostro krytykuje podziały wewnętrzne między Palestyńczykami, w nich upatrując przyczyn klęski. Postulując czerpanie ze wzajemnych doświadczeń w walce z tym samym wrogiem, podkreśla się jednocześnie różnice i zaprzecza współpracy militarnej z Hamasem. Ambiwalentna postawa Hezbollahu obnaża stopień osamotnienia Palestyńczyków w ich walce,: nawet organizacja negująca istnienie Izraela czynnie ich nie popiera; jednak powinna uświadomić obserwatorom z zewnątrz, obawiającym się, zwłaszcza po upadku rządu Saada Haririego, wzrostu potęgi Hezbollahu, iż jest to partia rzeczywiście na wskroś libańska, pozbawiona pan-islamistycznych ambicji. Abstrahując od tak pragmatycznych powodów braku bezpośredniego zaangażowania ruchu oporu jak niedostateczny potencjał militarny na szeroko zakrojone operacje poza granicami, Hezbollah jako partia szyicka nie może czynnie wspierać Palestyńczyków, ponieważ wzrost wpływów prawie półmilionowej rzeszy palestyńskich, sunnickich uchodźców zachwiałby całym systemem politycznym.
Choć Liban, mimo działalności Hezbollahu, szczyci się na tle regionu dość sekularnym, można powiedzieć zwesternizowanym społeczeństwem o rozwiniętych postawach obywatelskich – działają tam liczne NGO’S – to nadal miejsca do parlamentu czy rad lokalnych są rozdzielane w poszczególnych prowincjach czy dzielnicach według większościowego składu etnicznego (np. chrześcijanin mieszkający w dzielnicy większości muzułmańskiej głosuje na tę listę). Ponadto ludzie, choćby nawet nie chcieli, muszą w zasadzie głosować według klucza wyznaniowego, w zależności od tego, gdzie mieszkają i pracują; karty do glosowania są imienne, łatwo więc strukturom partyjnym zweryfikować lojalność[vii], a ponieważ centralna organizacja państwowa i infrastruktura są niewydolne, codzienne życie ludzi zależy od partii.
Opozycyjne partie radykalne mogą istnieć, bo odwołują się do znanych emocji symboli, niepodważalnego absolutu, powołując się na religię zyskują autorytet, mogą krytykować samemu nie będąc atakowanym. Odwołując się do religii i tradycji zapewniają sobie swoisty immunitet. W świecie arabskim ta świadomość jest obecna wszędzie, nawet wśród liberałów, socjalistów, komunistów – wszyscy oni ostatecznie odwołują się do tradycji i religii, choć inaczej definiowanej; nie ma tu innego fundamentu. Tym samym partie nieislamistyczne nie mogą posunąć się do bezwzględnego niszczenia konkurencji, musza tolerować jej propagandę. Korupcja i niewydolność systemów demokratycznych sprzyja wsparciu dla nich – używają kodu kulturowego znanego odbiorcom, w przeciwieństwie do demokratów w zachodnim stylu[viii]. Dzięki wykorzystywaniu meczetów, domów modlitwy, regionalnych struktur klanowych partie te jako zasadniczo jedyne mają rozwinięte struktury lokalne, terenowe. Sprawnie mobilizują wyborców. Często tylko one dysponują infrastrukturą mogącą sprostać podstawowym potrzebom mieszkańców. Zajmują się działalnością społeczną, często charytatywną, i są relatywnie wolne od korupcji. To wszystko sprawia, że nawet nie popierające ich grupy umiarkowane i liberalne w przeważającej większości uważają te ugrupowania za niezbędny element krajobrazu politycznego. Należy więc pogodzić się z istnieniem takich ugrupowań jak Hamas czy Hezbollah, podjąć z nimi dialog i tym samym dążyć do ich ewolucji.
Obrońcy teraźniejszych reżimów argumentują, całkiem przekonywująco, że rozluźnienie rygorów rządowych spowoduje przejęcie władzy przez radykalne siły islamistyczne. Chrześcijanie libańscy obnoszą się ze swoim wyznaniem, symbolami religijnymi i zachodnim stylem życia: u dużej części z nich można wyczuć nie tylko dumę, ale i poczucie wyższości. Można powiedzieć, że maronici żyją we Francji Bliskiego Wschodu, a pozostali w kraju arabskim. Mimo to Liban pozostaje jednym z krajów w całym regionie ze znaczącym doświadczeniem demokratycznego politycznego życia. Kraj ten cierpiał nie z powodu swoich win, ale z powodu swoich zalet – wolności i otwartości; cedrowa rewolucja z 2005 r. miała być początkiem nowego Libanu. Palestyńscy przywódcy dawno odeszli, Syria została w końcu zmuszona do wycofania swoich sił w 2005 r., pozostawiając Libańczyków po raz pierwszy od dziesiątków lat w nie tylko niepodległym, ale i suwerennym państwie. Istotnie poczucie jedności narodu zdecydowanie wzrosło po cedrowej rewolucji, ale w wyniku ostatnich przetasowań politycznych może to zostać zdewaluowane. Libańskiej demokracji jest daleko do bezpieczeństwa. Syria zachowuje silne zainteresowanie krajem, a Hezbollah – trenowany, zbrojony i finansowany przez Iran – staje się języczkiem uwagi na libańskiej scenie politycznej. Jednak to wszystko to niuanse i w tym kraju udało się stworzyć nowoczesne, świadome społeczeństwo. Liban pozostaje unikalnym, ale niezbitym dowodem, iż w tym regionie współistnienie jest niezwykle trudne, ale możliwe, i tym, co jednoczy i jest w stanie opanować radykalny religijny żywioł, jest właśnie idea własnego państwa.
[i] Tekst dokumentu przyjętego przez Zgromadzenie Ogólne 16 grudnia 1982. A/RES/37/123(A-F) UN General Assembly.
[ii] D. Thindal, D. E. Shi, Historia Stanów Zjednoczonych, Poznań 2002, s. 1332-1333.
[iii] Kończące wojnę porozumienie z Taif z 1989 r. zakłada równy podział miejsc w parlamencie między dwie główne religie, nie oddaje to już obecnie sytuacji demograficznej. Szyici będący największą denominacją wyznaniową w Libanie są wyraźnie niedoreprezentowani.
[iv]Podczas pobytu na południu Libanu w sierpniu 2009 r. autorka odwiedziła izraelskie posterunki na terytorium libańskim.
[v]Zob. rozdział II.
[vi] N. Qassem, op. cit., s. 98-99.
[vii] Informacje pochodzą ze spotkań z przeciwciałami libańskich organizacji pozarządowych w2009 r.
[viii]K. Faro, op. cit., s. 23.
Musisz być zalogowany aby wpisać komentarz.