Wybory w Iranie: wszystko wskazuje na duchownego – reformistę

Napięcie przed wyborami prezydenckimi w Iranie rośnie. Już jutro kilkadziesiąt milionów Irańczyków ruszy do urn wyborczych, by wybrać następcę najbardziej kontrowersyjnego prezydenta w historii Islamskiej Republiki Iranu. Ustępującemu  Mahmudowi Ahmadineżadowi zarzucano, że śmiał myśleć o reformach polegających na ograniczeniu roli szyickiego kleru w rządzeniu Iranem, tymczasem wiele wskazuje na to, że kolejnym prezydentem ma szanse zostać osoba duchowna. Można nawet zażartować, że będzie to kandydat duchowny do kwadratu…

Hassan Rouhani, fot. Mojtaba Salimi,  źródło: Wikimedia

Hassan Rouhani, fot. Mojtaba Salimi, źródło: Wikimedia

Hassan Rouhani (nazwisko „rouhani”, po persku tłumaczy się dosłownie jako „duchowny”) pozostał jedynym kandydatem obozu reformistów po wycofaniu się z wyścigu prezydenckiego Mohammada Rezy Arefa.  Z dotychczasowych sondaży wynikało, że obaj kandydaci cieszą się co najmniej kilkunastoprocentowym poparciem Irańczyków. Tymczasem opinie zebrane po debatach prezydenckich pozwalają przypuszczać, że poparcie dla reformistów łącznie może przekroczyć nawet 50 procent. Oznaczać to będzie zwycięstwo już w pierwszej turze, biorąc pod uwagę fakt, że Aref strategicznie wycofał się z wyścigu, wyrażając jednocześnie nadzieję na zwiększenie  szans na zwycięstwo Rouhaniego.

Hassan Rouhani  może się okazać kandydatem odpowiednim zarówno w oczach najwyższego przywódcy duchownego – Alego Chameneiego, Rady Strażników, jak i nieprzychylnie nastawionych do Iranu władz państw zachodnich. Rouhani jest jedynym kandydatem, będącym mudżtahidem – uczonym w prawie muzułmańskim. Co równie istotne, stopień doktora zdobył na Uniwersytecie Kaledońskim w Glasgow. Kolejne atuty – Rouhani otrzymał poparcie ze strony byłych prezydentów Rafsandżaniego i Chatamiego, a w czasie dotychczasowej kariery polityczno-dyplomatycznej zajmował się między innymi negocjacjami irańskich kwestii nuklearnych na forum międzynarodowym.

Ruch reformistów, rozproszony po kontrowersyjnych wyborach w 2009 roku, jeszcze kilka miesięcy temu,  wydawał się rozbity na kilkanaście słabych i wewnętrznie i podzielonych frakcji. Tymczasem kilka dni przed wyborami to kandydaci popierani przez środowiska zwolenników reform okazali się moc

niejsi w debatach od konserwatystów. Dodatkowy zastrzyk poparcia Rouhani otrzymał w chwili wycofania się Arefa, dzięki czemu na ostatniej prostej wyścigu wydaje się wyprzedzać najsilniejszych kandydatów konserwatywnych – Mohammada Baghera Ghalibafa i Saida Dżaliliego. Oczywiście to tylko przypuszczenia i wnioski płynące z śledzenia mediów.

Tak, czy owak, nowy prezydent Iranu stanie przed trudnymi zadaniami związanymi m. in. ze zwalczaniem wysokiego bezrobocia  wśród irańskiej młodzieży i podupadającą w ostatnich latach gospodarką.

Wyzwaniem w sensie międzynarodowym będą dalsze negocjacje nuklearne z Grupą 5+1 i ustabilizowanie relacji z Zachodem, co będzie kluczem do zniesienia drakońskich sankcji na Iran i wznowienia współpracy gospodarczej. Nie ulega wątpliwości, że piątkowy wybór dokonany przez Irańczyków może mieć również istotny wpływ na… ceny paliw w Polsce.