Egipska rewolucja wersja 2.0

Niespełna dwa i pół roku temu – Hosni Mubarak – w ostatnich dniach swego urzędowania, przyparty do muru przez demonstrantów z różnych środowisk – liberałów, islamistów, lewicę, Koptów i innych – zapewniał wściekły tłum żądający jego ustąpienia „Albo ja, albo chaos”. Żaden Egipcjanin mu wówczas nie wierzył, wszyscy zgromadzeni na kairskim Placu Wyzwolenia (Midan at-Tahrir) oczekiwali zmiany i wejścia na drogę ku demokracji. Dziś, wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi, pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Egiptu, zaledwie po roku pełnienia urzędu znalazł się w podobnej sytuacji. Aktualna opozycja żąda jego ustąpienia i rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Pogrążony w chaosie i rozdarty społecznie Egipt nieuchronnie zmierza ku kolejnej rewolucji.

Arabska Wiosna rozbudziła w całym regionie ogromne oczekiwania. Obywatele poszczególnych państw jednoczyli się, by obalić wieloletnich dyktatorów i postawić pierwszy krok w kierunku demokratyzacji życia politycznego i społecznego. Nie inaczej było w Egipcie, gdzie rządzący od ponad 30 lat Hosni Mubarak musiał ustąpić w obliczu nacisków dumnych i świadomych swojej siły Egipcjan. W 2011 r. na kairskim Placu Wyzwolenia (Tahrir) i na niemal wszystkich placach i ulicach egipskich miast, ramię w ramię stanęli przeciw wspólnemu wrogowi młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, muzułmanie i Koptowie, islamiści i liberałowie. To właśnie dzięki tej jedności udało im się osiągnąć coś, co przez dekady wydawało się niemożliwe.

Niestety, te wydarzenia odeszły w niepamięć, a ówcześni protestujący, osłaniający się nawzajem przed atakami reżimu, stanęli przeciwko sobie. Obchody pierwszego roku rządów sprawiedliwie wybranego prezydenta nie są świętem demokracji, lecz przygrywką do kolejnej rewolucji, iskrą która może spowodować niewyobrażalny w swej skali rozlew krwi, a nawet może doprowadzić do zamachu stanu i powrotu do ustroju autorytarnego na kolejnych wiele lat.

Sytuacja ta nie jest jednak niczym nowym w post-mubarakowskim Egipcie. Miesiąc miodowy partii islamskich, w tym wiodącej Partii Wolności i Sprawiedliwości wywodzącej się z Bractwa Muzułmańskiego, z pozostałymi siłami społeczno-politycznymi, które obaliły Mubaraka nie trwał długo. Dość szybko okazało się, że jedynie Bractwo Muzułmańskie ma wystarczająco dobrze rozwiniętą strukturę i na tyle wysokie poparcie społeczne, by być w stanie realnie zaistnieć w egipskiej polityce. Dodatkowo, znacznie bardziej radykalna partia utworzona przez Salafitów i jak podają niektóre źródła finansowana przez Wahabitów z Arabii Saudyjskiej, okazała się drugą najsilniejszą grupą w Egipcie. 

Podzielona i dopiero raczkująca lewica i liberałowie nie mieli najmniejszych szans na osiągnięcie znaczącego poparcia w wyborach parlamentarnych. Nie oznaczało to jednak, że poczucie odniesienia sukcesu rewolucji, w której uczestniczyli zmniejszyło ich apetyt na władzę. Wręcz przeciwnie, zdecydowana wygrana islamistów w wyborach parlamentarnych wywołała w nich poczucie krzywdy i dodatkowo pobudziła chęć otrzymania przynajmniej kawałka rewolucyjnego tortu.

fot. Omar Kamer

fot. Omar Kamer

Sytuacja pogorszyła się, gdy zdominowane przez post-mubarakowskie sądownictwo rozwiązało niższą izbę parlamentu, a w odpowiedzi Bractwo Muzułmańskie wystawiło kandydata na prezydenta, mimo iż miało tego nie robić.

Czas i sytuacja w jakiej doszło do rozwiązania Zgromadzenia Ludowego nie były przypadkowe. Już wówczas jasne było, że mimo pozornego obalenia poprzedniego reżimu jego pozostałości nie dadzą się tak łatwo odsunąć od władzy. 

Wygrana kandydata Bractwa Muzułmańskiego w wyborach prezydenckich dolała jedynie oliwy do ognia, a wyniki pierwszej tury wyborów pokazały jak bardzo podzielone jest egipskie społeczeństwo (w pierwszej turze wyborów żaden z kandydatów nie uzyskał 25% głosów, a aż pięciu osiągnęło ponad 10% głosów). Na scenie politycznej wyklarowały się trzy podstawowe grupy – wybrani w demokratycznych wyborach islamiści, wywodzący się z poprzedniego reżimu przedstawiciele sądownictwa i skupionych wokół ministerstwa spraw wewnętrznych służb siłowych, a także pokonanych i rozżalonych przedstawicieli rewolucjonistów tworzących nową opozycję.

Od pierwszego dnia urzędowania Mohameda Mursiego wyraźnie kreśliły się linie podziału w społeczeństwie, dodatkowo podsycane przez media, które wbrew obiegowej opinii zdominowane są nie przez ekipę rządzącą, lecz przez przedstawicieli starego establishmentu i potentatów finansowych związanych z tzw. liberalną opozycją. Ruszyła ogromna propagandowa maszyna, której podstawowym zadaniem było nie kreowanie rozwiązań mogących pomóc w wyciągnięciu kraju z porewolucyjnej zapaści, lecz demonizowanie i wyolbrzymianie błędów przeciwników.

Zdominowane przez anty-islamistyczną opozycję media rozpoczęły zaciekłe ataki na administrację Mursiego, zarzucając jej przede wszystkim chciwość i zachłanność w rządzeniu, zagarnianie kolejnych wysokich stanowisk oraz islamizację kraju. Islamiści natomiast, próbując odpierać zarzuty, bagatelizowali swoje błędy i zrzucali odpowiedzialność na inne siły utrudniające im skuteczne rządzenie, nie stroniąc od zarzutów względem opozycji mających na celu udowodnić służenie interesom innych państw.

Nie ulega wątpliwości, że przez ostatni rok rządów Mursiego, nowy prezydent i Bractwo Muzułmańskie, z którego się wywodzi popełniło wiele błędów. Nie należy się również spierać co do faktu, iż w większości osoby obsadzające kluczowe stanowiska, z prezydentem na czele, nie mają wystarczającego doświadczenia w polityce i zarządzaniu resortami. Niepodważalne jest także to, że rządzący zrobili zdecydowanie zbyt mało, by zniwelować podziały społeczne i walczyć z pogarszającym się poziomem życia Egipcjan, a także doprowadzić do wzrostu bezpieczeństwa swoich obywateli. Niemniej należy zadać sobie pytanie, czy w obecnej sytuacji na egipskiej scenie politycznej jest ktokolwiek, kto poradziłby sobie lepiej z tymi wyzwaniami. 

Obiektywnie patrząc, w kraju faraonów nie ma ani osoby, ani siły polityczno-społecznej mogącej zjednoczyć naród pod swoimi sterami i wyprowadzić go z wyjątkowo trudnej, porewolucyjnej sytuacji. Nawet Mohamed ElBaradei, zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla i przywódca opozycji kreowany na ojca narodu w pierwszych dniach Arabskiej Wiosny , nie ma wystarczającego poparcia społecznego, a przede wszystkim realnego pomysłu na poprawę sytuacji Egipcjan.

Można zatem stwierdzić, że w dużej mierze opozycja podsyca podziały i zaognioną atmosferę wykorzystując fałszywe zarzuty wobec islamistów i posługując się napastliwą retoryką. W mediach pojawiają się bowiem zupełnie nieobiektywne, a niejednokrotnie absurdalne informacje mające wywołać kolejne fale gniewu skierowanego w stronę Bractwa (np. doniesienia o wydzierżawieniu piramid w Gizie Katarczykom).

Także zarzut „islamizacji” instytucji państwowych[1] wydaje się choćby częściowo niezasadny, gdyż z 35 członków rządu jedynie 11 jest powiązanych z Bractwem Muzułmańskim, a z 27 gubernatorów zaledwie 10 jest członkami tej organizacji. Ponadto, w każdym ustroju opartym o podział władzy wynikający z wyborów demokratycznych, ten kto zdobywa większość ma prawo dobierać swoich współpracowników i obsadzać kluczowe stanowiska zaufanymi osobami. Egipt nie jest tu wyjątkiem, a taka sytuacja ma miejsce nawet w krajach o wysoko rozwiniętym ustroju demokratycznym. Dodatkowo, przedstawiciele opozycji odrzucili, z różnych względów, oferty Bractwa dotyczące kluczowych stanowisk w administracji rządowej, więc zarzuty dotyczące islamizacji sceny politycznej brzmią niepoważnie.

Problemem, za który należy krytykować władze nie jest zatem powierzanie poszczególnych funkcji stronnikom Bractwa, lecz wielokrotny brak przygotowania i kompetencji pozwalający na pełnienie tak odpowiedzialnych funkcji oraz kontrowersje jakie dani kandydaci wzbudzają. Przykładem takiego nieodpowiedzialnego działania było niedawne nominowanie członka ugrupowania al-Dżama’a al-Islamijja – Adela Mohameda al-Chajata – na gubernatora Luksoru, gdzie w 1997 r. grupa ta przeprowadziła zamach terrorystyczny.

Innym problemem, za który odpowiedzialnością jest obarczany prezydent Mursi i Bractwo Muzułmańskie jest kwestia braku bezpieczeństwa i znacznego wzrostu przestępczości w Egipcie. Wydaje się, że dla przeciętnego obywatela jest to jeden najważniejszych czynników wpływających na zadowolenie z rządzących.

Plac Tahrir, fot. Omar Kamel

Plac Tahrir, fot. Omar Kamel

Niestety, Bractwo Muzułmańskie nie zdało egzaminu w tym zakresie i nie poradziło sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa w porewolucyjnych realiach. Faktem jest, że w zastraszającym tempie rozwija się nielegalny rynek handlu bronią, powstają nowe grupy przestępcze, a już istniejące rosną w siłę i kontrolują niektóre obszary kraju (jak ma to miejsce np. na Synaju). Codziennością stały się także ataki na tle seksualnym, nie tylko wobec kobiet.

Egipcjanie szybko tracą i tak niskie zaufanie do policji i wymiaru sprawiedliwości, które odpowiednio albo nie interweniują gdy są do tego zobligowane lub wydają wyroki niekompatybilne z zasadami państwa prawa. Powyższe fakty obciążają rządzących, lecz należy zwrócić uwagę na kilka istotnych rzeczy. 

Po pierwsze, regułą jest, że w okresie przejściowym, po rewolucji i obaleniu autorytarnej władzy państwa policyjnego gwałtownie wzrasta poziom przestępczości. W Egipcie sytuację potęguje fakt, iż podczas Arabskiej Wiosny z zakładów karnych uciekły tysiące kryminalistów, a wielu z nich nadal pozostaje na wolności[2]. 

Po drugie, przez lata opresyjny system wywoływał w obywatelach strach przed służbami siłowymi, w tym policją. Zmiana reżimu doprowadziła do sytuacji, gdy autorytet tych służb, nawet jeśli poprzednio był wymuszony i sztuczny, znacznie upadł, a zorganizowane grupy przestępcze czują się panami ulicy.

Kolejną i chyba najistotniejszą przesłanką wpływającą na stan rzeczy i brak realnych efektów działań rządzących jest fakt, iż zarówno aparat policyjny jak i sądownictwo nie zmieniło się od czasów Mubaraka. Ministerstwo spraw wewnętrznych kontrolujące służby siłowe jest bowiem obsadzone przez przedstawiciela policji, a około 80% osób zatrudnionych w aparacie bezpieczeństwa wywodzi się z administracji poprzedniego reżimu. Prezydent Mursi ma zatem bardzo ograniczony wpływ na kreowanie jego prac, choć nie usprawiedliwia to go od dołożenia wszelkich wysiłków zmierzających do poprawy poziomu bezpieczeństwa w kraju.

Także władza sądownicza niemal w całości wywodzi się z czasów reżimu Mubaraka i co jakiś czas daje sygnały wyraźnie pokazujące, że nie odda swoich przywilejów i możliwości wpływania na egipską politykę. Przykładem takiego mieszania się w kwestie polityczne było rozwiązanie Zgromadzenia Ludowego tuż przed wyborami prezydenckimi (co ewidentnie miało osłabić pozycję islamistów), jak również niedawne ogłoszenie niekonstytucyjności Rady Konsultacyjnej (izby wyższej parlamentu) jak i Zgromadzenia Konstytucyjnego. 

Powyższe czynniki nie tylko negatywnie wpływają na poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości w kraju, lecz tworzą warunki do wzrostu zjawisk patologicznych takich jak np. agresywny sektarianizm czy coraz bardziej powszechne przyzwolenie na molestowanie i przemoc seksualną. Sytuacja ta dodatkowo wzmaga podziały społeczne i odwraca społeczeństwo od władzy.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że dużą winę na tak gwałtowny spadek poparcia ponosi sam prezydent Mursi i jego otoczenie. Choć pewnym wytłumaczeniem mogą być niezwykle trudne warunki i ciągłe ataki opozycji oraz byłego establishmentu, to nie ulega wątpliwości, że złe i kontrowersyjne decyzje, a także wytworzenie poczucia chęci powrotu do systemu rządów autorytarnych, spowodowały, że islamiści cieszą się obecnie zaledwie 30% poparciem. Niemniej należy zauważyć, że aż 70% społeczeństwa niezadowolonego z obecnego prezydenta nie oznacza, że tak dużego poparcia może się spodziewać którykolwiek z liderów opozycji. 

To właśnie ten duży negatywny elektorat Mursiego spowodował, że buntownicy z ruchu „Tamarrud” zdołali zebrać 22 miliony[3] podpisów za odwołaniem aktualnego prezydenta. Wytworzone przez opozycję poczucie zagrożenia prowadzi również do sytuacji, w której dość łatwo zorganizować masowe demonstracje przeciwników Mursiego. Choć uczestniczący w nich ludzie to nie tylko zwolennicy opozycji, lecz także zwykli obywatele niezadowoleni z aktualnej sytuacji w państwie, a niekiedy młodzież szukająca jedynie sposobu na „ciekawe” spędzenie czasu, to liderzy opozycji zbijają na nich kapitał polityczny.

Taki też charakter mają demonstracje odbywające się w pierwszą rocznicę rządów Mohameda Mursiego. Dla wielu Egipcjan wyjście na ulice wydaje się jedyną formą demonstracji swego niezadowolenia, gdyż system polityczny nie działa jakby sobie tego życzyli. Niewielu z nich zdaje sobie także sprawę z faktu, iż zebranie nawet kilkudziesięciu milionów podpisów pod petycją wzywającą prezydenta do ustąpienia niewiele zmieni, gdyż nie ma prawnej możliwości odwołania prezydenta w ten sposób[4]. 

Opozycjoniści nie proponują również alternatywnego rozwiązania kryzysu politycznego w Egipcie. Ich jedyną inicjatywą jest odwołanie Mursiego i ewentualne powołanie rządu technokratów z jego przewodniczącym zaaprobowanym przez wszystkie środowiska polityczne, który doprowadziłby do kolejnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Ciężko jednak sobie wyobrazić, że  islamiści, którzy demokratycznie zdobyli władzę zgodzą się na dobrowolne jej oddanie, by prowadzić następnie dialog polityczny z ugrupowaniami, które wcześniej taką ofertę odrzuciły.

Wydaje się również, że opozycjoniści są świadomi faktu, że takie rozwiązanie jest mało realne i próbują wciągnąć w swoją grę armię, która zapowiedziała, że nie pozwoli na dalsze staczanie się Egiptu w „ciemny tunel społecznych walk”. Nie ma jednak pewności jak zachowają się siły zbrojne, czyją stronę zajmą w przypadku ewentualnej interwencji oraz czy nie zdecydują się na zamach stanu i przejęcie władzy. Aktualna sytuacja jest na tyle napięta i skomplikowana, że nie ma możliwości nie tylko przewidzenia jej przebiegu, lecz także następstw poszczególnych scenariuszy. 

Wielu badaczy przychyla się jednak do stwierdzenia, że trwające od dłuższego czasu demonstracje, których apogeum miało nastąpić 30 czerwca, czyli po roku sprawowania urzędu przez prezydenta Mursiego, są zagrożeniem dla procesu demokratyzacji Egiptu. Procesu, który jeszcze dobrze się nie zaczął, a może być przerwany nową rewolucją – paradoksalnie wywołaną w imię demokracji.

[1] Egipcjanie używają terminu „akhwana” będącego precyzyjniejszym określeniem i odnoszącym się do obsadzania stanowisk przez członków Bractwa Muzułmańskiego, a nie islamistów w ogólnym tego słowa znaczeniu.
[2] Szacuje się, że z zakładów karnych uciekło ponad 23.000 osób, a około 5.000 nadal pozostaje na wolności.
[3] W zależności od źródła podawane są wielkości od 15 do 22 milionów podpisów, lecz należy traktować te wielkości z dystansem, gdyż podpisy można składać za pośrednictwem strony internetowej i nie ma wiarygodnych i bezstronnych danych potwierdzających faktyczną liczbę osób opowiadających się za odwołaniem Mursiego.
[4] Art. 150-152 egipskiej konstytucji precyzują szczególne przypadki, w których prezydent może ustąpić lub zostać odwołany, lecz nie ma wśród nich mowy o petycji wyrażającej niezadowolenie z jego rządów.

Rania Rabih al-Abd, Egypt’s Calm Before the June 30 Storm, Al-Akhbar
Muhammad al-Khouli, Egypt: What if the President Is Toppled?, Al-Akhbar
Nathan J. Brown, Will June 30 be midnight for Morsi’s Cinderella story?, Foreign Policy
Andrew Doran, In Egypt, a Double-Helix of Democracy and Extremism, The American Interest
Mohamad Elmasry, Unpacking Anti-Muslim Brotherhood Discourse, Jadaliyya
Osman El Sharnoubi, Egypt’s President Morsi in power: A timeline, Ahram Online
Heba F. El-Shazli, Should Egyptians Believe Morsi?, Jadaliyya
John L. Esposito, New Threat to Egyptian Democracy, Huffington Post
H.A. Hellyer, The scourge of sectarianism in Egypt, Foreign Policy
Bisan Kassab, Egypt’s Tamarrud: A Revolution for the Lazy?, Al-Akhbar
Tarek Radwan, Egypt’s countdown to June 30, Foreign Policy
Mara Revkin, The Egyptian State Unravels, Foreign Affairs
Eric Trager, Egypt Will Erupt Again on June 30, New Republic
James Zogby, Egyptians Assess Their Future, The Cairo Review of Global Affairs
tamarod.com

Tekst ukazał się na łamach portalu Portalu Spraw Zagranicznych psz.pl

Tags: , , , ,