Ziemię się dziedziczy jak mowę

Mahmoud Darwish at university of betlehem, fot. Amer Shomali, źródło: WikiMedia Commons

Mahmoud Darwish at university of betlehem, fot. Amer Shomali, źródło: WikiMedia Commons

Mahmud Darwisz, uznawany powszechnie za jednego z najwybitniejszych współczesnych arabskich twórców (a może i za najwybitniejszego) stanowi klasyczny przykład na to, jak biografia poety może być syntezą dziejów jego narodu.

Prezentując jego utwory nie sposób więc pominąć tła historycznego, wydarzeń politycznych. Tak jak nie dałoby się zaprezentować cudzoziemskiemu czytelnikowi twórczości Adama Mickiewicza czy Juliusza Słowackiego bez przedstawienia choć pokrótce tła epoki, w której tworzyli. Bo podobnie jak w przypadku naszych poetów romantycznych, dramatyczne wydarzenia, w jakich kształtował się naród palestyński, skazały Mahmuda Darwisza na rolę wieszcza narodowego. Nie wyłonił się z pustki. W Palestynie było przed nim wielu arabskich poetów, wielu tworzy współcześnie, ale żaden nie zyskał takiej sławy.

Wydaje się łatwy do zaklasyfikowania w gotowych schematach: poeta walki, poeta ziemi, poeta ruchu oporu. Takim chciało go widzieć wielu arabskich rodaków, a także europejskich znawców literatury arabskiej. Tymczasem poeta, który mówi o sobie, że kocha wolność aż do szaleństwa, zawsze lubił zaskakiwać wszystkich, którzy chcieliby go zamknąć w sztywnych ramach.

Oto paradoksy Darwisza: poeta arabski, narodowy, ale wyrosły i wychowany w Izraelu. Tam debiutował, tam pisał wiersze obrazujące ponurą rzeczywistość Palestyńczyków, którzy stali się “obcymi we własnym kraju”. Do dziś można spotkać opinie, że w owym okresie powstały jego najwartościowsze utwory. Istotnie, trudno przecenić ich znaczenie dla kształtowania się palestyńskiej świadomości narodowej. Walorów artystycznych również wielu z nich nie sposób zaprzeczyć. Ale Darwisz nie zatrzymał się na tym etapie.

Kiedy jeszcze mieszkał w Izraelu, rodacy z drugiej strony granicy, którzy chętnie maskowali kunktatorskie stanowisko wobec sprawy Palestyńczyków wysławianiem ponad miarę “poetów okupowanej ziemi”, chcieli widzieć w nim żywy symbol narodu cierpiącego pod obcym panowaniem. Darwisz ocenił ich należycie:

Namnożyło się wokół mnie śpiewaków i mówców,
na moim trupie wyrosła poezja i wodzowie.

Kiedy postanowił wyjechać i osiąść w krajach arabskich, miano mu to za złe; wysuwano pod jego adresem również pretensje o to, że pisze w sposób zbyt zagmatwany, elitarny, niedostępny dla “mas ludowych”. Ale poeta niewiele sobie robił z podobnych opinii i po prostu szukał nowych form wyrazu, by przedstawiać pogmatwaną i niejednoznaczną sytuację Palestyńczyków w świecie arabskim oraz realia tego świata.

Znalazłszy się po drugiej stronie granicy przeżył “szok arabski”. Jak stwierdził w wywiadzie dla “Le Monde” w styczniu 1983 r.: “Żyjąc w Izraelu wyobrażałem sobie, że wszystko, co tam jest czarne, ma swój jasny odpowiednik po arabskiej stronie. W 1971 r. odwiedziwszy kilka krajów arabskich poczułem, że ta strona granicy daleko odbiega od moich wyobrażeń”. Motyw wyjazdu, reakcji na wyjazd, szoku w zetknięciu się z realiami życia Palestyńczyków w krajach arabskich, przewijał się odtąd w jego twórczości.

Literaturoznawcy arabscy i europejscy, analizując i klasyfikując motywy występujące w jego utworach, orzekli autorytatywnie, że Darwisz jest “poetą ziemi”, a kobieta występująca w jego wierszach to symbol ojczyzny. Tymczasem sam poeta zaprzeczył temu: “Nie zgodzę się, żeby moja ukochana miała być kopcem usypanym z ziemi. Kiedy mówię o kobiecie, powiadają, że nam na myśli ojczyznę. To nieprawda! W ojczyźnie są przecież prawdziwe kobiety, a ja je kocham”.

Głównym zagadnieniem w poezji Mahmuda Darwisza jest kwestia bytu narodowego i tożsamości Palestyńczyków, zarówno w Izraelu, jak na terenach okupowanych od 1967 r. i w diasporze. Pojawia się jednak nie od razu. Najsłynniejszy chyba, przetłumaczony na wiele języków i często przedrukowywany wiersz Darwisza pod tytułem Dowód osobisty zaczyna się od słów: “Zapisz, jestem Arabem”, skierowanych do izraelskiego urzędnika (tekst polski patrz “Nowa i współczesna literatura arabska”, Warszawa 1978). Arabem, jeszcze nie Palestyńczykiem. Ale pisany był w pierwszej połowie lat 60-tych, epoce przypływu idei panarabizmu. Na samookreślenie się Palestyńczyków trzeba było jeszcze poczekać. Nie tak znów długo; kolejny tomik Darwisza nosi tytuł Kochanek z Palestyny i jest w nim następny sztandarowy poemat, pod tym samym tytułem, co zbiór.

Napiszę zdanie słodsze od miodu i pocałunków;
Ona była palestyńska – i wciąż jest!

– mówi o ojczystej ziemi.

“Czym jest ojczyzna? Mapa nie daje na to odpowiedzi, a metryki urodzenia mogą być rozmaite. Przed nikim to pytanie nie stoi z taką ostrością, jak przed tobą” (Kronika smutku powszedniego). Tożsamość określa się więc przede wszystkim przez przynależność do ziemi – Palestyny. Wyraźnie ujął to Darwisz w odpowiedzi na pytanie o wpływy religijne w jego twórczości: “Moi rodzice są muzułmanami, ale ja jestem synem tej ziemi – Palestyny – gdzie religie koegzystują na co dzień”. Ziemia jest kategorią centralną w poezji Darwisza i innych poetów ruchu oporu (przy czym pojęcia tego nie należy rozumieć zawsze w sposób dosłowny. Opór jest sprzeciwem wobec pozbawienia narodowej tożsamości i wyzucia z ojczystej ziemi, oznacza trwanie na niej, nie tylko walkę zbrojną). Ziemia, drzewa, kamienie, skały, wszystko, co składa się na materialny krajobraz – to podstawowe pojęcia ze słownika poetyckiego tych twórców. Pierwszy użył ich nestor współczesnej poezji palestyńskiej Abd al-Karim al-Karami – Abu Salma (1901 – 1982). U niego pojawił się motyw mistycznej miłości do ojczystej ziemi, rozwinięty przez Darwisza.

U Mahmuda Darwisza występuje ścisła więź wzajemna między różnymi elementami palestyńskiej sprawy – ziemią w znaczeniu dosłownym, narodem i jego historią, kwestią polityczną. To one składają się na Palestynę będącą obiektem umiłowania, będącą zarazem ojczyzną, kobietą i poezją. Jak się to ma do cytowanej powyżej wypowiedzi poety, który zaprzecza, jakoby jego ukochana miała się równać ziemi? Cytujemy jej dalszy ciąg: “Kobieta u mnie jest integralną częścią życia w jego pełnym wymiarze. Jeśli przyjrzycie się uważnie, okaże się, że w każdym moim wierszu kobieta jest w pełni obecna. A klasyfikowanie wierszy wzorem tradycjonalistów na poezję erotyczną, patriotyczną, polityczną, filozoficzną itd. uważam za przejaw skrajnego konserwatyzmu. Gdybym miał kobietę oddzielić od życia, poezji i filozoficznych rozważań, oznaczałoby to jakąś pogardę dla niej, traktowanie jej jako istoty niższej. Zaczynałem od erotyków, ale dojrzewając łączyłem wszystkie poetyckie tematy w jedną całość”. I temu bogactwu i zespoleniu różnorodnej z pozoru tematyki zawdzięcza poezja Darwisza swój uniwersalny charakter.

“Palestyna nie była nigdy czysto muzułmańska, chrześcijańska czy żydowska. – mówi poeta – Mitologie wszystkich tych religii na równi oddziałały na mnie. Każdy tekst religijny stanowi dla mnie część ogólnoludzkiej kultury. Odrzucam fanatyzm żydowski tak samo jak fanatyzm muzułmański”. Warto nadmienić, że kiedy opuszczał Izrael miał wśród tamtejszych żydowskich literatów dwoje bardzo bliskich przyjaciół. Jednym z nich był wybitny poeta Jehuda Amichaj, druga osoba to poetka, której nazwiska Darwisz nie ujawnia (występuje w jego utworach pod imieniem Rity).

W twórczości Darwisza odnajdujemy symbolikę biblijną. Stworzył swoje własne psalmy (tom Uhibbuki au la uhibbuki [Kocham cię lub nie kocham], 1972). Motyw krzyża i ukrzyżowania występuje już we wczesnych jego utworach. Nie powinno to dziwić u poety urodzonego w Ziemi Świętej, choć może wydać się zaskakujące dla czytelnika europejskiego, który przywykł do stereotypu Araba-muzułmanina. A nie można też zapominać, że Ziemia Święta leży nad Morzem Śródziemnym. I mity śródziemnomorskie również są. w poezji Darwisza obecne. Jestem syn Ulissesa – pisze o sobie. Syn narodu tułacza, dla którego domaga się należnego miejsca w ogólnoludzkim dziedzictwie kulturowym (“Czy i po nas narodzi się Homer, a mitologia wszystkich przyjmie w swoje bramy?” – pyta w wierszu Nadejdą znów barbarzyńcy, w którym dźwięczą wyraźne echa poezji Kawafisa).

Śmierć i zmartwychwstanie – to kolejne tematy centralne w poezji Darwisza, które pojawiają się z całą mocą w utworach napisanych po wyjeździe z ojczyzny. Niektórzy krytycy określają te motywy jego poezji jako symbolikę tammuzyjską, od imienia lewantyńskiego bóstwa Tammuza/Adonisa, co roku umierającego i powstającego z martwych. Ciało zbiorowe, ciało narodu w wierszach z tomu Muhawala rakm 7 (Próba numer 7) przenika się z drobinami nieobecnej ziemi. Zbliżenie się do tej ziemi nie jest możliwe w inny sposób, jak przez zbiorową śmierć na polu chwały – męczeństwo. W języku rewolucji poległych nazywa się męczennikami – szuhada.

Oto wesele, które nie ma końca
na polu, które nie ma końca
oto palestyńskie wesele
gdzie oblubieńcom spotkać się pisano
tylko w mogile – albo na wygnaniu

(Błogosławione niech będzie niejasne)

Ale w tej śmierci zawiera się nadzieja. Tammuz zmartwychwstaje, a ziemia żyje, zroszona krwią mitycznego poległego bohatera. Poeta czczący ojczystą ziemię jak bóstwo (wyraźnie to stwierdza w Kochanku z Palestyny) balansuje na pograniczu herezji. Napięcie dramatycznych wydarzeń prowadzi go do pasowania się z Bogiem, którego prosi o zmiłowanie nad swoim ludem (por. mickiewiczowską Wielką Improwizację):

Bo albo my będziemy,
albo nie będzie Ciebie.

W Poemacie na cześć wysokiego cienia posuwa się również do trawestacj i początku XCVI sury Koranu (“Czytaj! W imię twego Pana, który stworzył/ stworzył człowieka z grudki krwi zakrzepłej” – są to słowa zwiastujące objawienie nowej religii);

W imię fedaina, który stworzył
z butów żołnierskich horyzont (…)
w imię fedaina, który jest początkiem
czytaj:
Bejrut – ten nasz obraz
Bejrut – ten nasz Koran.

I wreszcie w długim poemacie Tragedia narcyza i komedia srebra (napisanym p o aferze z “Szatańskimi wersetami” Salmana Rushdiego) przyznaje w przyszłej wyśnionej Palestynie miejsce dla staroarabskich, pogańskich bogiń Al-Lat i Uzzy. Ale fragment ten, zarejestrowany na kasecie magnetofonowej i wideokasecie z recytacją poety, nie ukazał się w druku…

W ogóle, zajmowanie się twórczością poety żyjącego, który przyznaje sobie prawo do kontrolowania swojej twórczości, jest ciężką próbą dla zbyt skrupulatnego filologa. Wersje utworów Darwisza publikowane na łamach czasopism różnią się niejednokrotnie od wersji w wydaniach książkowych. Te z kolei różnią się w poszczególnych krajach. Na przykład w jordańskim wydaniu Poematu na cześć wysokiego cienia nie ma przytoczonej powyżej modlitwy, która mogła się ukazać w tomie opublikowanym w bardziej liberalnej Tunezji.

Innego bluźnierstwa w utworze Darwisza dopatrzyły się duchowne autorytety sunnickie w liberalnym skądinąd Libanie. W 1996 roku popularny pieśniarz i kompozytor Marcel Chalifa [Khalife], który skomponował wiele pieśni do wierszy Darwisza (można ich posłuchać na stronie http://www.marcelkhalife.com/htmls/music.html), został oskarżony o świętokradztwo, ponieważ w śpiewanym przezeń utworze palestyńskiego poety To ja, Józef, mój ojcze, znalazł się cytat z Koranu. Istotnie, wiersz, który nawiązuje do powikłanych losów Palestyńczyków w świecie arabskim, kończy się słowami: “Zobaczyłem jedenaście gwiazd i słońce, i księżyc; widziałem je, jak mi wybijały pokłony”. Jest to fragment wersetu 4 z XII sury Koranu (“Józef”). Sprawa ciągnęła się przez kilka lat, Chalify bronili arabscy intelektualiści, wstawił się za nim sam premier Libanu. Pod koniec 1999 roku pieśniarz został ostatecznie uniewinniony.

“Nacisk historii nie pozwalał poetom lub kandydatom na poetów rozwinąć skrzydeł” – pisał Mieczysław Jastrun o poezji polskiej XIX wieku. W podobnej sytuacji – toutes les proportions gardées – znalazła się współczesna poezja palestyńska. Historia narzuca poetom określone obowiązki. Darwisz mówi o sobie, że przeistoczył się z poety “prywatnego” w “rzecznika narodu” spontanicznie, że nie było to zaplanowane. Ta sytuacja ogranicza go w pewnym stopniu. Zadaniem literatury jest bowiem – według Darwisza – wyrażanie człowieczej słabości, tymczasem poeta narodowy nie bardzo może sobie na to pozwolić. Jest pod czujnym okiem czytelników, którzy stawiają mu określone wymagania.

Na krótko przed wyjazdem Darwisza z Izraela na łamach tamtejszej arabskojęzycznej prasy rozgorzała dyskusja na temat poezji. Wypowiadali się czytelnicy domagający się “poezji zrozumiałej dla mas ludowych”. Takie było na owym etapie zapotrzebowanie. Darwiszowi zarzucono elitarność, eskapizm, jako negatywny przykład cytowano wiersz Drobny deszczyk w dalekiej jesieni. Zarzuty te miały się w różnych okolicznościach powtarzać, ale poeta na szczęście niewiele sobie z tego robił. “Podjąłem narzuconą mi walkę i rzuciłem wyzwanie rozpowszechnionemu gustowi literackiemu. Podjąłem zażartą dyskusję ze swoimi rodakami. Miałem odwagę deklamować poematy, które budziły gniew i zostały uznane za odstępstwo od uznanej linii narodowej literatury. Nie zgodziłem się, żeby pójść wytyczoną dla mnie drogą. Pisałem nową poezję. I dzięki tolerancji czytelników, którzy pozwolili mi pisać całkiem swobodnie, przezwyciężyłem ten kryzys”. Miał również odwagę przeciwstawić się żądaniom publiczności i nie zadeklamować na wieczornicy poetyckiej w Bejrucie wiersza Zapisz, jestem Arabem – według niego te słowa były aktem odwagi wobec izraelskiego urzędnika, w Bejrucie natomiast brzmiałyby po prostu śmiesznie.

Mahmud Darwisz niejednokrotnie powtarzał, że jest nieprzejednanym wrogiem wszelkiej miernoty zasłaniającej się wielkością narodowej sprawy. Zdawał sobie sprawę z ograniczeń palestyńskiej poezji, która przez wiele lat korzystała z przywileju, była poza krytyką. Poezja ta musi być według niego pionierska i rewolucyjna nie tylko pod względem tematyki, lecz i pod względem formy. Język poetycki Darwisza, szczególnie w utworach pisanych od początku lat siedemdziesiątych, nie należy do łatwych. Jest to język kultury wysokiej, przez niektórych krytyków określany obrazowo jako “wyboisty”. Mahmud Darwisz, obok takich poetów jak Saadi Jusuf i Sargon Bulos (z Iraku) i Salim Barakat (poeta i prozaik kurdyjskiego pochodzenia piszący po arabsku) należy do odnowicieli współczesnego języka arabskiej poezji, który pod piórem wielu pomniejszych autorów zubożał, służąc doraźnym publicystycznym celom.

Charakterystyczne dla stylu Darwisza są liczne antynomie: “Kocham cię lub nie kocham”, “Jestem zabitym i zabójcą”, “Odległe jak bliskość, bliskie jak odległość”. Obrazują one złożoność świata przedstawionego. Jako figura stylistyczna występują powtórzenia – zdań, wersów, cytatów z własnych poprzednich utworów. Czasem zaprzeczone:

Ojczyzna nie jest walizką,
a ja nie jestem podróżnym

(Dziennik palestyńskiej rany, 1967)

Moja ojczyzna jest walizką,
a walizka jest mi ojczyzną.

(Poemat na cześć wysokiego cienia, 1983)

Jeszcze jeden rok, poemat napisany na wiosnę 1982, miał zapowiadać zwrot w sztuce poetyckiej Darwisza, od poezji zaangażowanej ku liryce.

Przyjaciele, polegli moi, co stoicie
nad moim tapczanem i biodrem dziewczyny, której jeszcze nie skosztowałem,
jeszcze nie wzniosłem nad jej nogami modlitw do boga jaśminu,
oddalcie się trochę ode mnie,
mamy przecież prawo pić kawę z cukrem, a nie z krwią.

Ale wydarzenia nie pozwoliły na to. Po nierównej wojnie palestyńsko-izraelskiej 1982 r. toczącej się przy obojętności arabskich stolic, przyszło nowe wygnanie. Motyw przewijający się już wcześniej w wierszach Darwisza – przeciwstawienie morza i pustyni – powraca z całą mocą. Świat arabski w jego obecnym kształcie to “pustynia represji”. Morze zaś jest żywiołem przyjaznym Palestyńczykom, jedyną otwartą drogą, jaka im pozostała.

Na nowym etapie emigracji obsesją poety staje się szukanie zrozumienia dla sprawy jego narodu. Żyjąc w Europie Zachodniej zdaje sobie sprawę, jak drażliwe jest wszystko, co dotyczy Izraela i Żydów, jak przemożne jest europocentryczne nastawienie. “Wszystko, co Palestyńczyk wypowiada, musi być usprawiedliwieniem. Jesteśmy ofiarami, od których, wymaga się codziennie, żeby udowadniały, że nie są bandą rozbójników i morderców” – stwierdził w wywiadzie dla duńskiej gazety “Politiken”.

Począwszy od połowy lat 80-tych jego utwory nabierają coraz bardziej subiektywnego charakteru. Poeta przemawia w imieniu jednostki, człowieka przytłoczonego wielkim egzystencjalnym doświadczeniem. Wymarzona ziemia ojczysta wydaje się coraz odleglejsza, trudno ją pochwycić nawet w marzeniu. Skoro Palestyna stała się bardziej niedostępna niż kiedykolwiek, poeta postuluje: stwórzmy sobie wyimaginowany dach nad głową, ojczyznę w języku, wolność w twórczości.

Mamy kraj ze słów. Mów więc jak najwięcej,
żebyśmy poznali wreszcie kres tej podróży.

Obciążony funkcjami politycznymi i reprezentacyjnymi, Darwisz w latach dziewięćdziesiątych pisał mniej. W utworach powstałych po wybuchu pierwszej Intifady (1987) powrócił bohater zbiorowy – lud. Choć poeta zawsze wyznawał pogląd, że poezja potrzebuje dystansu od gorąca aktualnych wydarzeń, tym razem zareagował bardzo “gorąco”, wzbudzając falę oskarżeń. W marcu 1988 r. opublikował utwór Przechodnie wśród ulotnych słów, w którym wezwał Izraelczyków do odejścia z okupowanych ziem palestyńskich, I oto poeta, który wiele lat przeżył w Izraelu, znający tamtejsze realia, mający przyjaciół wśród ludzi kultury, już we wczesnych swoich utworach przedstawiający Izraelczyków jako normalnych ludzi, bez demonizowania ich wizerunku (co nie podobało się w swoim czasie arabskim krytykom), całą postawą życiową i twórczą świadczący o tym, że jest człowiekiem dialogu i koegzystencji – oskarżony został o nawoływanie do “wrzucenia Żydów do morza”. Swoje intencje wyjaśnił wypowiedzi dla izraelskiego dziennika “Haarec” (18.03.1988): “Czym innym jest państwo, czym innym ojczyzna. Cały kraj jest naszą ojczyzną i jest również waszą ojczyzną. Mówię o granicach politycznych wewnątrz tej ojczyzny wspólnej dla obu narodów, mówię o dwóch państwach, jednym obok drugiego”. Kilkanaście lat później miał okazję zamanifestować swoją postawę wobec antysemityzmu: był jednym z sygnatariuszy listu 14 intelektualistów arabskich, którzy zaprotestowali przeciw pomysłowi zwołania w Bejrucie międzynarodowej konferencji tzw. negacjonistów, zaprzeczających, jakoby Holocaust miał w ogóle miejsce. Warto dodać, że Darwisz był jedynym sygnatariuszem mieszkającym wówczas w kraju arabskim (na terenie palestyńskiej autonomii), a nie na bezpiecznej emigracji.

W 2000 roku izraelski minister oświaty Josi Sared zaproponował włączenie niektórych utworów Darwisza do programu nauczania w izraelskich szkołach. Premier Barak utrącił jednak tę inicjatywę, stwierdzając, że jeszcze na to za wcześnie.

Darwisz nie zmienił poglądów na powinności palestyńskiej poezji i ograniczenia, jakie narzuca jej aktualna sytuacja. W 2002 roku stwierdził, że będzie wolny dopiero wtedy, gdy jego naród uzyska wolność – wtedy bowiem on sam, jako poeta, wyzwoli się wreszcie od Palestyny. Choć w bliskowschodnim konflikcie nie widać światła w tunelu, Darwisz nie traci nadziei. To ona kazała mu nakreślić w poemacie Tragedia narcyza i komedia srebra wizję powrotu do ojczyzny. Ale jest to powrót realny i nierealny zarazem: “wrócili” – “jest tak, jakby wrócili”.

Sam poeta powrócił na ojczystą ziemię w 1996 roku. Władze izraelskie zezwoliły mu na kilkudniowy pobyt w Hajfie, gdzie wziął udział w pogrzebie wybitnego palestyńskiego pisarza i swego przyjaciela, Emila Habibiego. Później osiadł w Ramallah, mieście uważanym za palestyńską stolicę kulturalną. Redaguje kwartalnik “Al-Karmel”, publikuje nowe utwory. W 2002 roku ukazał się zbiór “Dżudarija” (“Mural”), będący refleksją na tematy egzystencjalne. Najznamienitszy budowniczy palestyńskiego “kraju ze słów” z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

***

Nota biograficzna:
Mahmud Darwisz urodził się w 1942 r. we wsi Al-Barwa w północnej Galilei, w tej części Palestyny, która w 1948 r. weszła w skład Izraela. Debiutował w 1960 r. tomikiem poezji lirycznej “Asafir bila adżniha” (“Ptaki bez skrzydeł”). Jednakże jego prawdziwy debiut jako palestyńskiego poety narodowego przypada na rok 1964 r., kiedy opublikował tom pod tytułem “Aurak zajtun” (“Liście oliwek”).

Mieszkał w Hajfie, pracował jako dziennikarz w prasie Izraelskiej Partii Komunistycznej (Rakah). Był kilkakrotnie więziony. W 1971 roku wyjechał z Izraela, przez pewien czas przebywał w Kairze, później przeniósł się do Bejrutu, gdzie podjął pracę w palestyńskich instytucjach kulturalnych i naukowych. Był redaktorem naczelnym miesięcznika “Szuun Filastinijja” (“Sprawy Palestyńskie”). Opublikował kolejne zbiory wierszy i dłuższe poematy, m.in. “Ahmad az-Zaatar”, będący poetycką dokumentacją libańskiej wojny domowej i masakry palestyńskiego obozu Tall az-Zaatar. Od jesieni 1981 r. zaczął wydawać kwartalnik literacki “Al-Karmel”, czasopismo, które stało się trybuną arabskiej awangardy kulturalnej. (Ukazuje się do dzisiaj, obecnie w Ramallah, jest też dostępne w Internecie – www.alkarmel.org). W Bejrucie poeta przeżył izraelską inwazję 1982 r. i oblężenie miasta. Literackim świadectwem tamtych dni jest “Madih az-zill al-ali” (“Poemat na cześć wysokiego cienia”), a także tom wspomnień “Dhakira an-nusjan” (“Pamięć zapomnienia”; 1986). Po ewakuacji sił OWP z Bejrutu Darwisz osiadł na dłuższy czas w Paryżu.

Od kwietnia 1987 r. Mahmud Darwisz był członkiem Komitetu Wykonawczego Organizacji Wyzwolenia Palestyny, pełniąc w tym nieformalnym palestyńskim rządzie funkcję ministra kultury. Redagował ostateczną wersję tekstu palestyńskiej Deklaracji Niepodległości, ogłoszonej 15 listopada 1988 r. W 1993 roku zrezygnował jednak z funkcji w Komitecie na znak protestu przeciw palestyńsko-izraelskim porozumieniom z Oslo, które, jego zdaniem, niedostatecznie uwzględniały aspiracje narodowe Palestyńczyków.

W 1996 r. poeta wrócił na Bliski Wschód, mieszka obecnie na przemian w Ammanie i Ramallah. Do jego najnowszych znaczących utworów należy poemat Hala al-hisar (Stan oblężenia), napisany na początku 2002 podczas blokady Ramallah przez wojska izraelskie (z francuskim przekładem można się zapoznać na stronie www.monde-diplomatique.fr/2002/04/DARWICH/16330)

Darwisz jest laureatem licznych nagród literackich, m.in. francuskiej Chevalier des Arts et des Lettres. Wiosną 2003 roku otrzymał niemiecką nagrodę pokojową im. Ericha Marii Remarque’a. Opublikował blisko 30 tomów poezji i prozy. Jego wiersze były tłumaczone na trzydzieści kilka języków. Najwięcej przekładów ukazało się we Francji (patrz http://mahmoud-darwich.chez.tiscali.fr). W Polsce nie doczekał się jeszcze reprezentatywnego wydania swoich utworów, ale jeśli podliczyć przekłady publikowane na łamach czasopism i w antologiach (np. “Pieśni gniewu i miłości”, 1990) okaże się, że jest jednym z najczęściej tłumaczonych na język polski arabskich poetów.

Tekst ukazał się w “Lewą Nogą” nr 15 (2003), kiedy Darwisz jeszcze żył. Stąd brak w nim informacji o jego śmierci, która nastapiła w 2008 roku.

Źródło: Lewica.pl