Irak znów w ogniu

Pierwsze tygodnie 2014 roku w Iraku charakteryzowały się znacznym nasileniem konfliktu pomiędzy sunnitami i szyitami. Najsilniejsze antagonizmy ujawniły się w regionie miast Faludża i Ramadi, gdzie sunniccy rebelianci zwrócili się przeciwko szyickim siłom rządowym. Region Anbar, którego największym miastem jest Ramadi, stał się głównym ośrodkiem oporu wobec władzy. Obszar ten jest wyjątkiem w zdominowanym przez szyitów społeczeństwie. Jest  bowiem zamieszkany w większości przez sunnitów.

Już pod koniec grudnia, na fali antyrządowych demonstracji, rozpoczęły się pierwsze starcia sunnickich rebeliantów z irackimi siłami bezpieczeństwa. Uzbrojonych powstańców wsparli w walce bojownicy ekstremistycznej organizacji Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL). W wyniku regularnych walk zbrojnych, w pierwszych dniach stycznia, rebelianci przejęli kontrolę nad Faludżą i Ramadi. Podczas kilkudniowych starć życie straciło kilkaset osób, w tym ok. 150 cywili. W obliczu coraz bardziej niestabilnej sytuacji w innych regionach kraju, nie chcąc doprowadzić do rozprzestrzenienia się rebelii, premier Nuri al-Maliki zdecydował się przeprowadzić atak powietrzny na siły ISIL. Ofensywa lotnicza miała ostatecznie  zniszczyć sunnicki ruch oporu w zachodnim Iraku. Jednak pomimo całonocnego bombardowania pozycji rebeliantów, armii irackiej nie udało się odzyskać obszarów opanowanych przez bojowników ISIL.

Grupy etno-religijne w Iraku.

Grupy etno-religijne w Iraku.

Sukcesy rebeliantów skłoniły premiera Malikiego do skierowania większej liczby żołnierzy do walki ze zbuntowaną sunnicką mniejszością. W tym celu zorganizowano pobór mężczyzn do armii. Jednak już dzień później, 9 stycznia zamachowiec samobójca zdetonował ładunek wybuchowy w jednym z punktów rekrutacyjnych w Bagdadzie. W wyniku potężnej eksplozji życie straciło 21 osób. Jednak był to dopiero pierwszy z wielu aktów terrorystycznych przeprowadzonych przez bojowników ISIL. Niestety walka z użyciem zamachów samobójczych, skierowanych wobec ludności cywilnej, była prawdopodobnym scenariuszem, z którym rząd w Bagdadzie musiał się liczyć. Bowiem organizacja walcząca po stronie sunnitów – Islamskie Państwo  Iraku i Lewantu  – jest ściśle powiązana z Al-Kaidą, zaś wielu bojowników ISIL było szkolonych w jej ośrodkach. W związku z powyższym ataki terrorystyczne nasiliły się. Niemal codziennie media donoszą o zamachach pociągających za sobą dziesiątki ofiar. 12 stycznia w Bagdadzie w wyniku wybuchu samochodu pułapki zginęło 9 osób. 15 stycznia w zamachach bombowych zginęło 61 osób. Natomiast 20 stycznia śmierć poniosło 26 cywili.

Niestety w następstwie coraz bardziej brutalnych walk,  największe koszty ponosi ludność cywilna. Od początku wybuchu rebelii w Iraku życie straciło już ok 500 osób. Dramatyczną sytuację, w której znaleźli się Irakijczycy zamieszkujący tereny objęte walkami, wyraża ogromna liczba uchodźców. Dwa tygodnie temu organizacja humanitarna Czerwony Półksiężyc doniosła, że 13 tysięcy rodzin uciekło z obszarów na których prowadzone są działania zbrojne.

Komentarz:

Obecna sytuacja nad Eufratem jest największym kryzysem, z którym muszą zmagać się Irakijczycy od opuszczenia Iraku przez Amerykanów w 2011 roku. Według szacunków organizacji Iraq Body Count, konflikt wyznaniowy pochłonął w ubiegłym roku 9475 ofiar wśród cywili. Jest to zatem największa liczba zabitych od 2008 roku. Ponadto rebelianci sunniccy przejmują kontrolę nad coraz większym obszarem. Można więc śmiało stwierdzić, iż jesteśmy świadkami przeobrażania się lokalnego sporu religijnego w wojnę domową. Należy jednak podkreślić, że powyższy proces trwa już od kilku lat.

Pierwsze demonstracje ludności sunnickiej pojawiły się tuż po wycofaniu się Amerykanów z Iraku.  Obejmujący stanowisko premiera Nuri al-Maliki otoczył się gronem szyitów, którzy zdominowali większość szczebli władzy w kraju. Ponadto polityka prowadzona przez rząd wyraźnie faworyzowała szyitów. Co więcej, Maliki odwołał ze stanowiska szyickiego wiceprezydenta zmuszając go do ucieczki z kraju. Wydał także na niego zaocznie wyrok śmierci. Mniejszość sunnicka, stanowiąca ok 32% ludności kraju, została zdominowana przez szyitów. Ponadto Bagdad nie godził się na propozycję utworzenia sunnickiej autonomii w zachodniej części kraju. Właśnie ten region, w skład którego wchodzą prowincje Anbar, Nadżaf czy Karbala stały się źródłem sunnickiego ruchu oporu. Nie dziwi zatem fakt, że w ekstremalnie niestabilnym Iraku, wykluczeni sunnici chwycili za broń, aby walczyć o swoje prawa. Maliki jednak nie był skłonny do ustępstw. W konsekwencji spór w Iraku przybierał na sile. Jednak momentem przełomowym było włączenie się w konflikt Islamskiego Państwa w Iraku i Lewancie. Bojownicy powyższej organizacji, działającej od dłuższego czasu na froncie syryjskim, dążą do utworzenia państwa wyznaniowego na terenach Syrii, Iraku, Libanu i Turcji. Natomiast wspierając irackich sunnitów w walce o niezależność, starają się realizować własny cel. Należy jednak podkreślić, że ISIL jest  ugrupowaniem stanowiącym odgałęzienie Al-Kaidy. Świadczą o tym chociażby narzędzia stosowane w walce z wrogiem. Podstawową formą ich działania w Iraku są zamachy terrorystyczne, wymierzone głównie ludność cywilną. Ponadto oddziały ISIL-u charakteryzują się szczególną brutalnością, wyraźnie widoczną na froncie syryjskim.

Niewątpliwie rosnące wpływy Al-Kaidy w Iraku są dużym zagrożeniem nie tylko dla stabilności tego państwa, ale także dla ładu w całym regionie. Społeczność międzynarodowa jest coraz bardziej zaniepokojona sytuacją w Iraku. W szczególności Waszyngton zdaje się być zatroskanym o losy rządu premiera Malikiego. W oświadczeniu wydanym przez Biały Dom w ubiegłym tygodniu stwierdzono, że nie można pozwolić terrorystom z ISIL na przejęcie kontroli nad Irakiem. W tym celu administracja amerykańska zwiększyła dostawy broni dla irackich sił rządowych. Szczególnie upokarzający dla Amerykanów jest fakt, że po ośmiu latach kosztownej obecności wojsk USA w Iraku, sytuacja nad Eufratem zdaje się znowu wymykać spod kontroli. Ponadto Faludża, będąca centrum oporu sunnickiego, jest symbolem walki Amerykanów z reżimem Saddama Hussejna. Wydaje się jednak, że aby zapobiec negatywnemu rozwojowi wypadków w Iraku, Obama będzie zmuszony aktywniej wspomóc Malikiego.

Istnieje realna możliwość, iż konflikt w Iraku może przybrać większe rozmiary. Eksperci najbardziej obawiają się swoistego przenikania się konfliktu syryjskiego i irackiego. Warto wspomnieć, że na terenie Syrii aktywnie działa ISIL, uczestniczący także w rebelii irackiej. Wydaje się, iż bojownicy tej ekstremistycznej organizacji, posiadają odmienne cele niż opozycja obydwu ogarniętych wojną krajów. Powyższe przypuszczenia potwierdzają walki, które od kilku miesięcy ISIL toczy z bardziej umiarkowanymi syryjskimi rebeliantami. W przypadku gdyby ziściły się dążenia dowództwa ISILu, powstałoby muzułmańskie państwo w Iraku i Lewancie. Stałoby się ono prawdopodobnie centrum światowego terroryzmu. Społeczność międzynarodowa powinna zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Jednak podstawowym warunkiem stabilizacji sytuacji w Iraku jest zmiana pro-szyickiej polityki wewnętrznej Malikiego. Na to jednak może być już za późno.

Autor: Mateusz Mikowski

Źródło: Fundacja Dyplomacja i Polityka

 

Tags: ,