Synajska układanka

Od upadku prezydenta Husniego Mubaraka 2011 r. północna i środkowa część Półwyspu Synaj jest jednym z najbardziej niebezpiecznych obszarów w całym Egipcie. Z wakacji na półwyspie rezygnują turyści, a ich miejsce stopniowo zajmują przemytnicy broni i imigrantów oraz terroryści, dla których Synaj stał się bazą wypadową do ataków wymierzonych w Egipt i Izrael. Zagrożenie jakim są ekstremiści spowodowało, że Kair i Tel Awiw zacieśniły współpracę wojskowo – wywiadowczą, choć obie strony nadal odmiennie definiują metody i środki przeciwdziałania terroryzmowi. 

Słoneczny półwysep – mekka turystyczna i raj dla miłośników nurkowania coraz bardziej przypomina pakistański Waziristan[1]. Wzrost przestępczości pospolitej i rosnąca liczba ataków terrorystycznych spowodowały, że większość państw zniechęca swoich obywateli do wizyt na półwyspie (np.: MSZ RP „kategorycznie odradza” wakacje w kurortach nad Morzem Czerwonym i wycieczki do aglomeracji miejskich).

Wspólna granica, wspólny problem

Egipski rząd zajęty pacyfikowaniem Stowarzyszenia Braci Muzułmanów (np.: poprzez masowe aresztowania i wyroki śmierci dla zwolenników Bractwa) oraz przygotowaniami do wyborów prezydenckich pod koniec maja br. zlekceważył grupy ekstremistyczne głoszące hasła bliskie ideologii dżihadystów z Al-Kaidy. Na skutek osłabienia skuteczności i czujności sił bezpieczeństwa zorganizowały się i okrzepły kolektywy radykałów – Ansar Bait al-Makdis (Półwysep Synaj) oraz Brygady Al – Furkana (Delta Nilu).

Wewnętrzne problemy Egipcjan w postmubarakowskiej rzeczywistości odczuli na własnej skórze Izraelczycy. Rosnąca liczba incydentów granicznych (np.: ataków na gazociąg z Egiptu do Izraela oraz infrastrukturę i personel wojskowy) od ponad 3 lat jest normą. Dodatkowym wyzwaniem stali się również przemytnicy broni i nielegalnych imigrantów z Afryki – słabość egipskich pograniczników wykorzystali do większej aktywności w strefie granicznej.

Rząd izraelski szybko zdał sobie sprawę, że warunkiem skutecznego zabezpieczenia południowych granic państwa jest zacieśnienie współpracy z Egiptem, głównie w sferze wojskowej i wywiadowczej. Strony przełamały brak wzajemnego zaufania i zgodziły się współpracować w ramach nie wykraczających poza postanowienia traktatu pokojowego z Camp David (na mocy porozumienia Synaj przekształcono w strefą zdemilitaryzowaną, która stanowi pas bezpieczeństwa między krajami). Na podstawie uzgodnień z 1979 r. półwysep podzielono na sektory – A, B i C (ten ostatni obszar bezpośrednio graniczny z Izraelem). W strefie „C” Egipcjanie mogą korzystać z sił policyjnych pozbawionych sprzętu pancernego[2].

Tel Awiw bez zbędnej zwłoki wyraził zgodę na przerzucenie dodatkowej liczby egipskich wojsk i ciężkiego sprzętu na półwysep, które następnie wykorzystano przeciwko odradzającej się w regionie infrastrukturze terrorystycznej. Egipski kontyngent, wzmocniony o niemal 2,5 tys. żołnierzy oraz myśliwce i broń pancerną, przeprowadził szereg akcji przeciwko dżihadystom (np.: operacje – „Orzeł” w 2011 r. i „Synaj” w 2012 r.).

Na tym nie koniec. Izrael samodzielnie podjął konkretne działania, aby wzmocnić istniejący system zabezpieczeń granicy z Egiptem – zmodyfikowano właściwie każdy element infrastruktury chroniącej południowe flanki kraju.

I tak, jeszcze w 2011 r., rząd zdecydował o umieszczeniu na granicy z Egiptem jednostki dronów. Bezzałogowce miały stanowić dodatkowe „oczy”, które wypatrzą wszystkich niepożądanych gości przedzierających się na izraelską stronę. Wkrótce media zaczęły dostarczać informacji o tajemniczych atakach na bojowników islamskich, których sposób przeprowadzenia wskazywał na bojowe wykorzystanie bezzałogowych systemów powietrznych[3].

Jednak drony są jedynie elementem składowym systemu ochrony granic. Rosnąca liczba nielegalnych imigrantów (np.: z Erytrei) oraz groźba infiltracji izraelskiego terytorium przez grupy terrorystów z Synaju spowodowała przyspieszenie budowy płotu wzdłuż liczącej ponad 250 km granicy izraelsko – egipskiej. Bariera, o wysokości 5 metrów, rozciąga się na odcinku ok. 245 km – od przylegającego do Strefy Gazy kibucu Kerem Szalom do Ejlatu. Oprócz solidnych zasieków z drutu kolczastego zapora została wyposażona w systemy obserwacji (np.: kamer i czujników). O skali przedsięwzięcia świadczą liczby – konstrukcja kosztowała budżet państwa ok. 270 mln USD, a stal wykorzystywana przy budowie płotu konsumowała ok. 15% rocznego zapotrzebowania przemysłu izraelskiego na ten surowiec (dla porównania – budowa muru na Zachodnim Brzegu pochłonęła już ponad 2,5 mld USD)[4].

Próżnia bezpieczeństwa, jaka powstała w Egipcie, wymusiła zmiany również w strukturze Południowego Dowództwa Izraelskich Sił Obrony – zgrupowania chroniącego obszar pustyni Negew, doliny Arava oraz czerwonomorskiego kurortu i strategicznego portu Ejlat. W kwietniu 2013 r. ze stanowiska dowódcy odszedł gen. Tal Russo, a jego miejsce zajął gen. Aluf Sami Turgeman. Roszady kadrowe wiązały się także ze wzmocnieniem oddziałów o nową jednostkę – „Rimon” – przeznaczoną do działań w terenie pustynnym (m.in. do dalekiego zwiadu oraz przechwytywania i neutralizowania grup terrorystycznych)[5].

Izraelską sieć chroniącą granicę (m.in. wokół miasta Ejlat) dodatkowo uzupełniają baterie przeciwrakietowe stanowiące część „Żelaznej Kopuły” – krajowego systemu obrony przeciwlotniczej. Instalacje te pojawiły się w tym regionie w odpowiedzi na przypadki ostrzału prowadzonego z Synaju, m.in. za pomocą rakiet typu Katiusza.
Wydaje się, że rozwiązaniem do powstrzymania procesu przekształcania Synaju w terytorium rządzone przez lokalnych watażków i grupy terrorystyczne leży głównie we współpracy Kairu i Tel Awiwu. Jednak obecne działania wskazują, że oba państwa są nastawione do zagrożeń płynących z półwyspu w sposób reaktywny. Władze jedynie odpowiadają na działania grup terrorystycznych, które powoli odzyskują siły i ponownie umacniają swoje pozycje w tym regionie. W tym kontekście obie strony zapomniały o jeszcze jednym, być może najważniejszym, elemencie układanki – synajskich plemionach.

Beduini – obywatele drugiej kategorii

Nie da się ukryć, iż największe wyzwania stoją obecnie przed Egiptem, którego władze dotychczas reagowały na rosnącą liczbę ataków jedynie metodami siłowymi. Ripostą rządu na ataki terrorystyczne stały się aresztowania oraz mniejsze lub większe operacje wojskowe wymierzone w radykałów. Są to jednak działania tylko pozornie skuteczne. Chaos polityczny i ciągłe zmiany na szczytach władzy (od czasu upadku H. Mubaraka państwem rządzi już szósty gabinet) nie sprzyjają uspokojeniu sytuacji i rzeczywistemu wyeliminowaniu czynników sprzyjających rozwojowi ekstremizmu.

Przede wszystkim, należałoby przyjrzeć się sytuacji rdzennych mieszkańców Synaju. Beduini – populacja licząca wg różnych szacunków od 80 tys. do nawet 200 tys. ludzi, nadal żyją skupieni wokół swoich przywódców klanowych (wg różnych danych półwysep zasiedla od 10 do 13 plemion). Z chwilą, gdy na Synaju zaczęła się rozwijać branża turystyczna wydawało się, że ich egzystencja ulegnie poprawie. Jednak tylko niewielka część społeczności – ok. 30% – stała się beneficjentem boomu turystycznego i wiążącego się z tym napływu turystów i pieniędzy. Zdecydowana większość nomadów nadal żyje w skrajnie trudnych warunkach. W dodatku Beduini są marginalizowani zarówno przez władze egipskie, jak i branżę wypoczynkową.

Według egipskiej administracji koczownicy są grupą podejrzaną, której nie można ufać. Stereotyp ten ma swoje źródła w historii regionu. W latach 1967 – 1979 zaczęto je postrzegać jako tzw. „piątą kolumnę” Izraela, który w tym okresie okupował półwysep. To wtedy Beduini zaczęli być oskarżani o sprzyjanie i kolaborację z zaprzysięgłym wrogiem Egiptu jakim wtedy było państwo żydowskie.

Branża turystyczna również niechętnie patrzy na przebywających w sąsiedztwie kurortów koczowników. Biznes postrzega ich jako potencjalną przeszkodę w ekspansji przemysłu wypoczynkowego – inwestorzy stopniowo wypierają Beduinów z ziem, które dotychczas zamieszkiwali, a co gorsza robią niewiele, aby poprawić sytuację ekonomiczną rdzennej ludności. Zdarza się, że wraz z nowym hotelem pojawiają się Egipcjanie i Sudańczycy zza Kanału Sueskiego. W efekcie nawet profesje tradycyjnie przypisane miejscowym (np.: kelnerzy, przewodnicy, sprzątacze) stają się domeną ludności napływowej, co w naturalny antagonizuje autochtonów[6].

Granica egipsko-izraelska w okolich Ejlatu. Wikimedia Commons. Autor - Wilson44691.

Granica egipsko-izraelska w okolich Ejlatu. Wikimedia Commons. Autor – Wilson44691.

Synajska układanka

Proces przywracania pełnej władzy Kairu nad Synajem będzie długotrwały i pozbawiony gwarancji, że zakończy się pełnym sukcesem. W tym kontekście wskazuje się na kilka możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji na półwyspie[7].

1. Władze całkowicie unicestwią infrastrukturę terrorystyczną dzięki systematycznie prowadzonym operacjom wojskowym i policyjnym przeciwko ugrupowaniom ekstremistycznym. W pierwszej fazie działań zostaną zniszczone linie zaopatrujące radykałów w broń i zagranicznych bojowników. Po całkowitym odcięciu pomocy zewnętrznej nastąpi druga faza operacji – unicestwienie organizacji terrorystycznych w ich matecznikach. Władze – równocześnie z działaniami militarnymi – wdrożą programy wsparcia ekonomicznego dla społeczności rdzennych mieszkańców Synaju.

2. Rząd egipski odzyska kontrolę nad półwyspem w ograniczonym zakresie, a na Synaju zostanie wprowadzony de facto stan wyjątkowy. Oznacza to, że władze zdołają ograniczyć zakres działalności grup terrorystycznych do określonych obszarów na półwyspie – ataki na turystów, siły policyjno – wojskowe, a także Izraelczyków staną się incydentalne. Powyższy stan zostanie osiągnięty za pomocą szybkich i zdecydowanych akcji sił bezpieczeństwa wymierzonych w grupy terrorystyczne i ich sprzymierzeńców. Tego rodzaju działania niosą jednak za sobą pewne ryzyko. Akcje obliczone na szybkie wyniki mogą doprowadzić do utrwalenia podziałów między plemionami synajskimi a Egipcjanami z Delty Nilu.

3. Destabilizacja sytuacji bezpieczeństwa na półwyspie będzie stopniowo postępować, co wpłynie na ogólny poziom bezpieczeństwa w kraju. Liczba ataków w Delcie Nilu będzie rosła, choć ich autorami nie będą wyłącznie grupy terrorystyczne mające swoje bazy na Synaju. Zamachy będą przeprowadzać albo pojedyncze jednostki, albo niewielkie i słabo zorganizowane kolektywy motywowane ideologią propagowaną przez ekstremistów. W odpowiedzi wojsko i policja skoncentruje swoje wysiłki na zwiększeniu ochrony nad największymi aglomeracjami miejskimi oraz Kanałem Sueskim – celach o wiele większym znaczeniu niż Synaj. Duże operacje na terytorium półwyspu będą prowadzone wyłącznie jako represje za ataki na kurorty turystyczne lub infrastrukturę Kanału Sueskiego. Działania rządu w Kairze zmierzające do odzyskania kontroli nad Synajem wejdą w impas. Żadna ze stron nie uzyska wyraźnej przewagi.

4. Półwysep przekształci się obszar nad którym Kair będzie sprawował władzę jedynie nominalnie. W tym przypadku, zdecydowanie najgorszym dla Egiptu i społeczności międzynarodowej, półwysep przekształci się w bazę szkoleniową i węzeł komunikacyjny dla bojowników. Stanie się miejscem, gdzie ekstremiści – razem z niektórymi przywódcami plemiennymi – będą sprawować niepodzielną władzę. Siły bezpieczeństwa zostaną zmarginalizowane lub w całości wycofane, co bezpośrednio zagrozi branży turystycznej. Dalszy odpływ turystów i dochodów jeszcze bardziej osłabi gospodarkę. Synaj zacznie przypominać pakistańskie terytoria plemienne, co – prawdopodobnie – wymusi większą aktywność międzynarodową. USA, Izrael i inne państwa będą musiały podjąć bardziej zdecydowane działania w celu likwidacji zagrożenia.

Kampania w cieniu terroryzmu

Przyszłość Synaju w dużej mierze jest dzisiaj uzależniona od kilku czynników. Jednym z kluczowych stanie się polityka nowego prezydenta Egiptu wobec półwyspu i jego mieszkańców. Głowa państwa, będzie nadawała kierunek działaniom rządu i sił bezpieczeństwa wobec terytoriów plemiennych. (W przeprowadzonych pomiędzy 26 a 28 maja wyborach zwycięstowo odniósł Abd al Fattah as-Sisi – przy. red.)

Prezydent marszałek Abd al Fattah as-Sisi, były minister obrony, mocno akcentuje konieczność przywrócenia Egiptowi stabilizacji i bezpieczeństwa, które stanowią dla niego wartości nadrzędne w porównaniu np.: do wolności słowa. W trakcie kampoanii wyborczej  A.F. al-Sisi zapowiadał, że – jako ewentualny prezydent – będzie kontynuował twardą politykę wobec zwolenników Braci Muzułmanów (organizacji zdelegalizowanej i uznanej za terrorystyczną, czyli niemal tak niebezpiecznej dla państwa jak np.: Ansar Bait al-Makdis). Należy się zatem spodziewać się, że siły bezpieczeństwa podejmą zdecydowane i obliczone na szybki sukces działania. Najpierw spacyfikują zwolenników byłego prezydenta Muhammada Mursiego, a następnie przystąpią do dławienia organizacji terrorystycznych. W efekcie nad Synajem zostanie przywrócona częściowa kontrola władz w Kairze. Ten scenariusz wydaje się obecnie najbardziej prawdopodobny z uwagi na słabą gospodarkę i brak stabilizacji politycznej – naturalnego środowiska dla ekstremistów. Nowy prezydent będzie zapewne potrzebował sukcesu, który uwiarygodni go jako ,,silnego człowieka na trudne czasy” nie tylko w oczach rodaków, ale i międzynarodowych partnerów.

Spełnienie się tego scenariusza oznaczać będzie, że problemem skutecznej i realnej asymilacji Beduinów z państwem zostanie odsunięty na bliżej nieokreśloną przyszłość, co nie wróży dobrze ani Egipcjanom, ani ich sąsiadom.
Poglądy przegranego kandydata na szefa państwa – Hamdina Sabahiego – w porównaniu do jego rywala były bardziej umiarkowane. Co prawda, ten lewicowy polityk, poparł delegalizację Bractwa Muzułmańskiego i działania sił policyjnych wymierzonych w jego zwolenników, ale nie wykluczył z nimi dialogu. H. Sabahi odrzucił opcję stosowania odpowiedzialności zbiorowej, a walkę z radykałami określał jako dopuszczalną jedynie z użyciem metod zalegalizowanych przez ustawodawstwo. Polityk podkreślał, że jednym z warunków niezbędnych do pokojowej koegzystencji jest także stosowanie zasady sprawiedliwości społecznej. Jego zdaniem obecnie prowadzone działania antyterrorystyczne nie przynoszą rezultatu, gdyż państwo nie zwalcza rzeczywistych źródeł ekstremizmu – biedy i bezrobocia.

Prezydenta Abd al Fattah as-Sisiego czeka niełatwe zadanie. Przywrócenie porządku i bezpieczeństwa na półwyspie może okazać się kluczem nie tylko do ustabilizowania sytuacji na terenie całego państwa, ale i odzyskania przez Egipt wiarygodności u międzynarodowych partnerów.

Przypisy:

[1]Terytoria plemienne stanowiące dzisiaj schronienie i bazę wypadową dla talibów i bojowników międzynarodówki terrorystycznej Al-Kaidy, którzy walczą zarówno w Pakistanie, jak i Afganistanie.

[2]http://www.defenseone.com/threats/2013/12/why-egypts-sinai-security-mess/75564/?oref=d-interstitial-continue

[3]http://www.americantaskforce.org/daily_news_article/2011/09/08/1315454400_17

[4]http://en.wikipedia.org/wiki/Israel%E2%80%93Egypt_barrier oraz http://www.haaretz.com/print-edition/features/on-israel-egypt-border-best-defense-is-a-good-fence-1.395239 oraz http://972mag.com/the-wall-10-years-on-the-great-israeli-project/40683/

[5]http://www.idf.il/1283-18674-EN/Dover.aspx oraz http://www.idf.il/1283-16885-en/Dover.aspx

[6]http://www.defenseone.com/threats/2013/12/why-egypts-sinai-security-mess/75564/?oref=d-interstitial-continue?oref=d-interstitial-continue oraz http://www.allsinai.info/sites/beduines.htm

[7]ICCT-Gold-Security-In-The-Sinai-March-2014 http://www.icct.nl/publications/icct-papers/security-in-the-sinai-present-and-future

Tekst został pierwotnie opublikowany na łamach portalu Mojeopinie.pl  Oryginalna treść została zaktualizowana

Tags: , , , ,