Rzeczywistość absolutna

Jeszcze kilka miesięcy wcześniej nie przyszłoby mi do głowy, że mogę jechać w ten region.

Jeszcze kilka miesięcy wcześniej moja kontrola bagażowa odbywałaby się w baraku postawionym w szczerym polu. Przywitało mnie jednak nowoczesne lotnisko. Pierwszy znak rosnącego bogactwa i względnego bezpieczeństwa regionu. Bez problemów przeszedłem przez bramki, obserwując kątem oka polityka z Bagdadu, który chciał swoimi dokumentami nakłonić strażników do przeoczenia jego walizek. Nie udało mu się. Trafił, jak inni, do kolejki. Kurdowie prześladowani w trakcie rządów Saddama coraz wyraźniej czują swobodę, jaką przyniosła zmiana reżimu.

Na ulicach – morze białych, głównie japońskich, samochodów; pył i kurz unosiły się w powietrzu, ale nienatarczywie, przynajmniej nie tego dnia. Na horyzoncie było widać pnące się wzwyż miasto. Mój kierowca miał nakaz zabrać mnie wraz z dwójką innych gości bezpośrednio do naszego hotelu w Duhok.kosowski16

kosowski17 kosowski18

Na miejscu poznałem międzynarodowych pracowników pobliskiego obozu uchodźców syryjskich w Domiz. Dosyć szybko udało mi się nawiązać przydatne znajomości i już drugiego dnia ruszyłem w trasę, by poznać rzeczywistość uciekinierów.

Kwiecień 2011 roku był początkiem końca dla milionów Syryjczyków. Wojna domowa w tym kraju przerodziła się w największy kryzys humanitarny związany z uchodźcami od czasu konfliktu w Rwandzie. Ludzie wypłynęli ze swoich rodzinnych stron wartkimi strumieniami, kierując się do spokojniejszych prowincji wewnątrz Syrii (ponad 6 mln osób) oraz do krajów ościennych, głównie – Libanu, Turcji, Jordanii i Iraku (łącznie prawie 3 mln). Ten ostatni otworzył swoje granice na północy przede wszystkim dla syryjskich Kurdów. Według oficjalnych statystyk UNHCR z dnia 30 czerwca bieżącego roku liczba Syryjczyków w Iraku przekroczyła 220 tysięcy, a prawie połowa z nich przebywa w okolicach Duhok, właśnie w Domiz Jest to największy obóz uchodźców syryjskich w Iraku. Już w 2013 roku osiągnął zaplanowane limity i wciąż rośnie, a stawiane w nim konstrukcje coraz bardziej przypominają prawdziwe domy.

Bramy kontrolne. Dzięki odpowiednim przewodnikom wszedłem bez problemu. Przed eksploracją czekała mnie jeszcze wizyta w biurze administracji, kilka uścisków dłoni oraz skanowanie paszportu. Spacer główną arterią obozu skończył się wstąpieniem do jednej z dwóch restauracji, które powstały na terenie obozu. Tak, restauracji. Z moimi towarzyszami zjedliśmy tam kurczaka z ryżem i lokalnymi przystawkami, dzieląc się opowieściami o tym jak wszystko w obozie funkcjonuje. O tym, jak wewnątrz jedyne nowe pojazdy to białe samochody należące do ONZ, będące jednym z głównych tematów rozmów tamtejszych oficjeli „błękitnych hełmów”, którzy częściej rozważają przydziały czterech kółek niż odwiedzają uchodźców. O tym, jak coś tymczasowego przeradza się w nowe miasto. O tym, co należałoby zrobić.

Untitled kosowski15 kosowski14 kosowski13 kosowski12 kosowski11

Dalej była włóczęga między namiotami i barakami. Był środek dnia i okres przerwy między zajęciami w szkołach, więc wszędzie było pełno dzieci oraz kobiet zajmujących się skromnym dobytkiem. Śledziły nas uważne spojrzenia. Część była nieufna, jednak większość uśmiechnięta, zainteresowana tym, by robić im zdjęcia i pokazywać światu prawdziwy obraz ich codzienności. Ta jest bowiem pełna goryczy  i to nie tylko z oczywistych względów. Kurdowie syryjscy są bowiem owocem reżimu Asada, który doprowadził do ich sekularyzacji. Ich otwartość przejawia się w dwójnasób – człowiekowi Zachodu łatwo się z nimi utożsamić, jednak jest im przez nią trudno zapuścić korzenie nawet wśród swoich braci z Okręgu Autonomicznego.

Znakomitym papierkiem lakmusowym bliskowschodnich społeczeństw są kobiety. Te w obozie najczęściej mają odsłonięte głowy. Są dla nich dostępne wypożyczalnie eleganckich sukienek (nie stać ich na kupno nowych a chcą pozostać atrakcyjne w trakcie randek czy innych bardziej uroczystych okazji). Chodzą, trzymając się za ręce ze swoimi partnerami. Nie odwracają wzroku przed obcymi mężczyznami. Pracują. I są bardzo źle tolerowane poza obozem, gdzie Kurdowie Iraku wykształtowali się w bardziej tradycyjnym, islamskim środowisku, posługując się odmiennym dialektem. Tymczasem zamknięte w Domiz nie mają zbyt wiele rzeczy do robienia i zajmują się domem sprowadzone do roli matek i gospodyń, a jest o co dbać, kiedy „produkcja dzieci” idzie pełną parą.

kosowski10

kosowski2 kosowski8 kosowski7 kosowski6 kosowski5 kosowski4 kosowski3

Najmłodsi Syryjczycy to, przez niektórych, pokolenie skazane na porażkę. Ich edukacja jest ograniczona przez różnice prawne, językowe i programowe między rodzinnymi a lokalnymi rządami. Często wykorzystywani są jako tania siła robocza do najróżniejszych czynności – od żebractwa po pomoc w rodzinnych interesach, jak handel owocami. Różne organizacje sprowadzają dla nich nauczycieli, którzy są wycofywani, kiedy tylko ktoś z góry uzna, że zagrożenie jest zbyt duże, by w obozie przebywał ktoś z zewnątrz. W końcu są oni obecnie rozdarci między sposobami myślenia – tymi wyniesionymi z domów a tymi spotykanymi na ulicach. Plątają się wśród śmieci zalegających rynsztoki, szukając miejsca w swoim zrujnowanym świecie.

Jednocześnie w całym tym chaosie widać było zalążki pewnych zmian. Prace wzmacniające infrastrukturę. Powiększanie szkół. Jednak wydało mi się to surrealistyczne i przypomniało zamiatanie śmieci pod dywan; pokrycie sińców makijażem i zostawienie w spokoju atakującego. Domiz udowodnił mi jak zła jest polityka organizacji międzynarodowych, które przy całej swojej szlachetności tak naprawdę niewiele robią, wydając miliony na swoją własną administrację. Może gdyby przedstawiciele ONZ częściej zaglądali do domów potrzebujących a nie chowali się za murami swoich baz to coś by się zmieniło? Może. Tymczasem żegnał mnie dźwięk samochodu, zabierającego weselników na zabawę oraz śmiech dzieci. Życie za moimi plecami toczyło się we własnym tempie.

Z klimatyzowanego wnętrza taksówki pożegnałem również Duhok, które pokazało mi czym jest region północnego Iraku. Jak obecnie wygląda kolebka cywilizacji, jedno ze źródeł naszej europejskiej historii.

Wspomniany wcześniej Erbil był moim ostatnim przystankiem. Przechadzając się ulicami tego niezwykle interesującego miasta dostrzegłem coś, co wziąłem za dobry znak. W cieniu Cytadeli, wokół której nawarstwiła się stolica regionu, trafiłem na stoisko wypełnione maskami Guya Fawkesa. Ten symbol walki z Systemem urósł wtedy w moich oczach do metafory możliwej przyszłości Iraku. Niestety kilka tygodni po tym, kiedy opuściłem Kurdyjski Okręg Autonomiczny na pograniczu pojawiło się ISIS (Islamskie Państwo Iraku i Lewantu) i rozpętał się konflikt, który przedefiniował cały region.

Shirley Jackson w “The Haunting of Hill House” napisała, że żaden żywy organizm nie potrafi długo pozostać normalnym w warunkach absolutnej rzeczywistości, bytowania z dnia na dzień, przy ograniczonych perspektywach oraz granicach fizycznych i mentalnych stawianych przez skłócone nacje. To chyba tłumaczy wydarzenia na Bliskim Wschodzie, gdzie szaleństwo ciągłych konfliktów jest od wieków codziennością, a rozwiązań tego stanu rzeczy wciąż nie widać.

Źródła:

http://syrianrefugees.eu/

http://www.qandil.org/

http://data.unhcr.org/

http://www.forcedmigration.org/

Tags: , ,