Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli

Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli, kiedy policja zapukała do drzwi i zabrała mojego męża, córkę, brata… Tej nocy kiedy zbombardowany został mój dom. Tego dnia kiedy zabrakło wody i leków… Takie wypowiedzi padają z ust bohaterów reportażu Janine di Giovanni. Książka opisuje indywidualne, często przerażające, doświadczenia Syryjczyków, którzy zostali w opanowanej konfliktem Syrii. Opisuje moment, w którym wojna, ten okrutny twór, stała się osobistym przeżyciem, empirią, elementem codzienności. Życie zmienia się wówczas na dobre.

Autorka z przerażającą dokładnością i szczerością, oczami swoich bohaterów, opowiada historie tortur, gwałtów i bezradności. Już pierwsze strony opisują historię studentki, która przynosiła swoim kolegom – demonstrantom jedzenie, za co została zamknięta na 8 miesięcy w areszcie, gdzie była regularnie bita i gwałcona. Di Giovanni opowiada o innym studencie, który za uczestnictwo w protestach studenckich został poddany tak przerażającym torturom, że oddanie ich ogromu nie jest niemożliwe w krótkiej recenzji. Autorka mówi również o innego rodzaju terrorze: o właścicielu piekarni, który pod groźbą śmierci ze strony armii syryjskiej był zmuszony do zamknięcia interesu w dzielnicy przejętej przez rebeliantów. Odnaleźć też można historię matki, której dziecko umarło na pospolitą chorobę, dlatego, że nigdzie w okolicy nie było leków.

Wojna domowa w Syrii opisana przez Janine di Giocanni to indywidualne ludzkie dramaty, gdzie Syryjczyk spogląda śmierci bezpośrednio w oczy i pyta z niedowierzaniem: jak do tego doszło, że okrucieństwo stało się częścią mojej codzienności. Jak to możliwe, że sprawiedliwość, w którą wierzyliśmy, przestała istnieć i być może moi oprawcy będą żyć szczęśliwie, zapominając o swoich ofiarach? Dlaczego cywile nie otrzymują pomocy, ale są wystawieni na pierwszy front?

Wojna opisana w Tego ranka, kiedy po nas przyszli to jednak nie tylko groza śmierci. To również codzienne zmagania z rzeczywistością. Codzienność w Syrii to wyschnięty kran i rutyna poszukiwania wody; brak usług miejskich, gdy okolica zamienia się w wysypisko śmieci; brak elektryczności; przestępczość; głód. Nie ma pasty do zębów, tabletek antykoncepcyjnych i insuliny. Dramaty, które zagrażają stabilizacji tak, jak bezpośrednie walki, aresztowania i tortury.

Wydany przez Wydawnictwo Czarne reportaż jest relacją z wizyt autorki w Syrii w roku 2012, zatem na początku wojny domowej w tym kraju. Czytelnicy są dziś znacznie bogatsi o wiedzę o niebezpiecznych konsekwencjach tej wojny, takich jak kryzys uchodźczy czy powstanie Państwa Islamskiego. Tym bardziej jednak przeraża fakt, że dramaty cywilów opisane w książce nie ucichły, ale przybrały na mocy.

Janine di Giovanni mieszka dziś w Paryżu, choć pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Jest redaktorką Newsweeka, specjalizującą się w regionie Bliskiego Wschodu, pisze również dla Vanity Fair. Dziennikarska kariera przyniosła jej wiele nagród. Jest rozpoznawana głownie jako autorka pracująca w strefach konfliktów. Jej praca skupia się przede wszystkim na kwestiach związanych z  bezpieczeństwem, prawami człowieka czy transformacjami prawno-ustrojowymi. Autorka brała udział w przedsięwzięciach badających przypadki zbrodni wojennych. Najważniejszą cechą dziennikarstwa Janine di Giovanni jest skupienie się na indywidualnych ofiarach konfliktów.

Pomimo że wydarzenia opisane w książce miały miejsce w 2012 roku, reportaż jest bardzo aktualny. „Mamy dziś do rozstrzygnięcia poważny problem, którego przyczyną jest wojna w Syrii – mówi autorka w wywiadzie dla Vogue – mianowicie kryzys uchodźczy w Europie i na całym świecie. To co chciałabym zobaczyć, to koniec wojny, koniec rozlewu krwi, możliwość powrotu do swoich domów wszystkich uciekających ludzi. Chciałam też, aby uchodźcy byli lepiej rozumiani… chciałam, żeby czytelnik postawił siebie na ich miejscu.”

Wydawnictwo Czarne po raz kolejny zaproponowało nam lekturę reportażu na najwyższym poziomie, tym razem dotyczącego tak ważkiej sprawy, jaką jest dramat osób przezywających wojnę we własnym kraju.       



Nie można dodawać kometarzy.